Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

września 29, 2022

Skalne Miasto w Czechach- Adršpach. Zwiedzanie i informacje praktyczne

 Zazwyczaj było tak, że moje wpisy były poświęcone kilku miejscom. Starałam się różnicować atrakcje, tak aby dla każdego było coś dobrego. W tym wypadku postanowiłam zrobić inaczej, niż zwykle. Napisać posta o jednym miejscu. Nie będę ukrywać, że miejscówka skradła moje serce, dlatego też wpis w nieco innej formie. Zapraszam na spacer po Skalnym Mieście w Czechach. 


1. Od początku

Trzy miesiące temu w ogóle nie myślałam o tym, że uda mi się odwiedzić Skalne Miasto w wakacje. Szczerze powiedziawszy, planowałam taki wypad bardziej jesienią, ale skoro dostałam od M. wolną rękę w kwestii urlopu, mogłam trochę poszaleć. I kiedy już w głowie układał mi się plan, wszystko miała popsuć pogoda. Zapowiadali tego dnia deszcze od godziny 9 rano aż do wieczora. No, a weź tu wstań wcześniej na wakacjach. Jednak wiedziałam, że skoro mam szansę na realizację kolejnego podróżniczego marzenia, to nie powstrzyma mnie jakiś deszczyk. I na całe szczęście, dosłownie dzień przed wyjazdem, prognozy totalnie się odmieniły, pogoda nam dopisała. 


2. Jak się przygotować?

No właśnie, zanim wyruszyliśmy, to dzień wcześniej wykupiliśmy sobie bilety online na tej stronie i bardzo Wam polecam skorzystać z takiej opcji, bo dzięki temu możemy troszkę zaoszczędzić. Sami zerknijcie na tabelkę, że to różnica aż 70 koron, czyli za dwa bilety robi nam się już prawie 30 zł. Będzie na kawę, piwo, albo dwa magnesiki.

 Oprócz biletów wstępu, kupiliśmy tez bilety na parking(150 koron). I tutaj wiem, że widziałam na miejscu parking za 100 koron, ale był on załadowany, więc jeśli chcemy dodatkowo oszczędzić, to warto przyjechać naprawdę wcześnie. Bilety przysyłane są w formie pdf na emaila, dosłownie zaraz po zakupie. Przy wjeździe sprawdzają rezerwację na parking, nieco mniej dokładni są jeśli chodzi o wejście na teren parku, ale to ze względu na ilość ludzi. Przy kasach znajduje się dość duża restauracja i osobno toalety. Łazienki są naprawdę zadbane i bezpłatne, warto skorzystać bo czeka nas dość długi spacer. 

3. Jak zwiedzać? 

Generalnie zaraz na wejściu dostaliśmy mapkę, bez której byłoby trudno poruszać się po parku. Owszem, są drogowskazy, ale miałam takie wrażenie, że łatwo coś przeoczyć. Zaraz po wejściu naszym oczom ujrzało się przepiękne turkusowe jezioro. 

Możemy zwiedzanie rozpocząć albo od spaceru wokół, albo to zostawić sobie na koniec. My wybraliśmy tę drugą opcją, usiedliśmy na ławeczce (było ich dość sporo) i w tym pięknym miejscu mieliśmy przerwę na kabanosika (a jakże!). Dużym plusem są też polskie oznaczenia na mapie, którą dostaliśmy. Mamy tam chociażby nazwy niektórych skał, czy punktów widokowych. Kierowaliśmy się zielonym szlakiem, dzięki któremu zrobiliśmy solidne kółko wokół parku. Dodatkową, płatną, atrakcją jest rejs łódką po jeziorku, który trwa ok. 15 minut. Cena rejsu to 50 koron, płatność tylko gotówką w charakterystycznej drewnianej chatce. My akurat się nie zdecydowaliśmy, bo utworzyła się dość duża kolejka, a poza tym zeszliśmy schodami na dół, aby ocenić na ile atrakcyjna jest ta przeprawa. Odcinek do przepłynięcia jest naprawdę krótki, więc polecam dobrze się zastanowić, czy warto. 😉

4. Gotycka Brama i Mysia Dziura

Chyba najbardziej rozpoznawalne miejsce w Skalnym Mieście. Myślałam, że zrobienie zdjęcia bez tłumów będzie niewykonalne, przecież zwiedzaliśmy w sezonie i przy bramie byliśmy chwilkę po 10. No, ale udało się! A ku radości Mateusza, nawet było kilka podejść. 😂 Skąd ta brama się tam wzięła? Otóż powstała w 1839 roku, zbudowana przez ówczesnego właściciela. Powód był bardzo praktyczny, to tutaj pobierano opłaty za wstęp do skalnego labiryntu. Wcześniej wiele osób wchodziło na teren parku nielegalnie, a to nie spodobało się władzy. Kolejnym ciekawym miejscem, przy którym warto się na chwilę zatrzymać (no i przy którym tworzą się kolejki) jest skalny przesmyk o szerokości 50 cm, o nazwie Mysia Dziura. To było tak naprawdę jedyne miejsce, w którym trzeba było się przeciskać, czy ewentualnie wciągnąć brzuch. 😀 Co ciekawe, oba te miejsca możemy zobaczyć w pierwszej części filmu "Opowieści z Narni". Cóż, są bardzo charakterystyczne i nadają klimat temu miejscu. 


5. Niezbędny ekwipunek

Zacznę od tego, że ciężko będzie park zwiedzać z wózkiem, a wręcz wydaje się to niewykonalne ze względu na dużą ilość schodów. Jeśli chcemy zwiedzać z maluszkiem, bardziej nada się nosidełko lub chusta. Dla psiolubnych dobra wiadomość jest taka, że można wejść na teren skalnego miasta z pieskiem, ale trzeba za to zapłacić(50 koron). Co ze sobą wziąć? Przede wszystkim wodę i jakąś przekąskę. Na terenie skalnego miasta nie ma żadnych budek z jedzeniem i w sumie dobrze, bo to pozwala na zachowanie w pełni naturalnego klimatu tego miejsca.

 Na spacer trzeba przeznaczyć ok. 3h, dlatego naprawdę warto o tym pamiętać przy pakowaniu. Kolejną ważną kwestią są odpowiednie buty. Teren nie jest wymaga jakiejś wybitnej kondycji, ale uwierzcie, że wygodniej jest spacerować w adidasach, niż w japonkach. My ubraliśmy swoje górskie buty, które służą nam już kolejny rok, pisałam o nich właśnie tutaj Warto mieć też ze sobą gotówkę, tak jak pisałam- za rejs łódką można zapłacić tylko w ten sposób. Dodatkowo przed wejściem znajdują się budki z pamiątkami (moje ulubione!) i tam też można było zapłacić tylko gotówką. My akurat nie mieliśmy ze sobą koron, tylko euro, ale nie był to żaden problem. Ostatnią kwestią, o której muszę wspomnieć, jest możliwość dojazdu do czeskiego skalnego miasta pociągiem. Stacja znajduje się dosłownie tuż obok wejścia. Wiem, że pociągi kursują np. z Wrocławia. A tym, którym mało, zaraz obok Czeskiego Skalnego Miasta, znajdują się też Teplickie Skały. Te na razie mamy dopiero w planach. Trzymajcie kciuki za szybką ich realizację! 



Read more »
o września 29, 2022 8
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 20, 2022

Jesienne spacery

Jaka jest Wasza ulubiona pora roku? Ja nie ukrywam, że uwielbiam jesień. Przede wszystkim za te najpiękniejsze kolory drzew, zwłaszcza w górach. Dziś zapraszam na wpis o miejscach, które ostatnio odwiedziliśmy w ramach właśnie takich jesiennych spacerów. Będzie fajny rezerwat przyrody, niecodzienne muzeum oraz wieża widokowa, pod którą da się podjechać samochodem! Przygotujcie ciepłą herbatę albo kakao i rozsiądźcie się wygodnie. 😊


1. Wieża widokowa w Bruśniku

Założę się, że większość z Was nie wie, gdzie chociaż mniej więcej leży Bruśnik. Ja też tego nie wiedziałam. Dopiero jak sprawdziłam na mapie, że są to okolice Ciężkowic, czy Tarnowa, trochę mi się rozjaśniło. 😀 


W 2013 roku wybudowano tutaj drewnianą wieże widokową, z której rozciąga się widok na Pogórze Rożnowskie. Wieża ma 23 metry wysokości, obok niej znajduje się mały parking i drewniana wiata. Wejście jest darmowe. Najlepiej wpisać w gps po prostu wieżę widokową w Bruśniku i powinno nas pokierować bez problemu. Przy kościółku Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej skręcamy ostro w lewo i tam będzie nas prowadziła dość wąska droga wprost pod wieżę. To dla wielu duży atut, że można podjechać do naszego celu i napawać się pięknymi widokami bez ani jednej kropli potu na czole. 😀 No przyznajcie, że widoki stamtąd są naprawdę piękne! 


2. Park Zdrojowy w Ciężkowicach
Do Bruśnika z Krakowa trzeba liczyć prawie 1.5h jazdy samochodem, więc skoro już trochę to trwa, warto by było zahaczyć o coś jeszcze. Tak właśnie zrobiliśmy. O Parku Zdrojowym w Ciężkowicach słyszeliśmy już, kiedy byliśmy w Skalnym Mieście. Przypomnę tylko, że po więcej szczegółów o naszej wyprawie tam, możecie przeczytać tutaj. Jednak wtedy nie był jeszcze dostępny dla turystów, oficjalne otwarcie nastąpiło latem 2021 roku, choć od razu zaznaczę, że wciąż trwają tam prace remontowe. 


Z Bruśnika do Ciężkowic dzieli nas dosłownie kilka kilometrów, więc warto tam podjechać. Pod samym parkiem znajduje się płatny parking, jeśli dobrze pamiętam to trzeba zapłacić 10 zł. Jednak nieco niżej, jest bezpłatny. Wszystko jest dobrze oznakowane, więc bez problemu traficie. Po drodze mamy też niewielką strefę gastro, w menu frytki, zapiekanki, gofry, lody. Ceny przystępne, ale my skusiliśmy się tylko na kawę w kawiarni już na terenie parku. Widać, że to wszystko jest nowoczesne i zadbane. Bardzo mi się podobał wystrój w środku, ale szkoda że kawa dostępna tylko w papierowych kubeczkach. Mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni. 😏 Jakie atrakcje mamy w parku? 


Dla mniejszych turystów park linowy, ale są też malutkie baseny z wodą z tabliczką informacyjną, jaki zabieg rehabilitacyjny możemy sobie zafundować. 😀 Można np. polewać stopy zimną wodą przez 3-5 minut, albo zamoczyć ręce aż po łokcie w bardzo zimnej wodzie, przejść boso po mokrych kamieniach. No jest tego sporo. Poza tym jest też tężnia solankowa, przy której można sobie posiedzieć. A jakby komuś było mało, na terenie parku znajduje się ogród sensoryczny. Nie jest jakiś duży, ale nie sposób nie docenić różnorodności tego miejsca. Zdecydowanie warto tu zajrzeć i śledzić rozwój tego parku, bo mam przeczucie że będzie tylko lepiej. 


3. Muzeum Flipperów

No dobrze, to teraz coś dla tych, którzy nie chcą nigdzie wyjeżdżać, a jednocześnie marzy im się wyjście z domu w jakieś fajne miejsce. O Muzeum Flipperów dowiedziałam się przy okazji wizyty w innym muzeum. Tak to działa. 😀 Konkretnie wspominali o nim właściciele Muzeum Elektroniki, o którym pisałam tutaj. Swoją drogą, dawno nie spotkałam tak miłej obsługi, jak właśnie tam. 


Muzeum Flipperów mieści się na ul. Stradomskiej 15, w podziemiach. Jest otwarte w godzinach 14-21, a w weekend wcześniej bo od 12. Bilety mamy godzinne (cena 20/40zł) albo open (40/60zł). My wzięliśmy tylko na godzinkę ze względu na ograniczenia czasowe, ale pan z obsługi raczej nie przywiązywał wagi do tego, komu kończy się limit. 😉 Godzina to zdecydowanie za mało, żeby skorzystać z tych wszystkich atrakcji.


Automatów jest bardzo dużo, a niektóre pochodzą z lat 50, czy 60, więc to prawdziwe zabytki. Co ważne, oprócz klasycznych flipperów (takich, w których za pomocą ruchomych łapek po bokach, ruszamy kulką) znajdziemy też inne atrakcje. Jest Mortal Kombat, jakieś strzelanki, samochody, czy ponadczasowy Pac-man. No dla każdego coś dobrego. Kiedyś wspominałam Wam o Muzeum Gier Wideo, to coś bardzo podobnego. Ciężko wskazać, które lepsze, dlatego polecam sprawdzić jedno i drugie. 


4. Dolina Sztoły w Bukownie

A na koniec coś po drugiej stronie Krakowa i jego okolic. Znów będzie troszkę do przejechania, ale zapewniam że warto, a po drodze to można by zrobić tyle przystanków, że wycieczka spokojnie zajęłaby cały dzień. Zacznę od parkingu, bo zaparkować można tak naprawdę w wielu miejscach. W zależności od tego, ile mamy czasu. Podaję Wam współrzędne, z których my skorzystaliśmy : 50.2596,19.4579. Parking jest darmowy, ale nie za duży.

Obraliśmy szlak czerwony i skierowaliśmy się w głąb lasu. Po chwili byliśmy już przy meandrach rzeki Sztoła, lecz ze względu na suszę, wszystko było wyschnięte. Mimo to, wędrowaliśmy dalej, bo teren naprawdę przypadł nam do gustu. A poza tym było cicho, pusto i spokojnie. Idealnie na odpoczynek. Trochę przez piasek, trochę przez las dotarliśmy do sztucznego zalewu Leśny Dwór. 


Obeszliśmy go dookoła i tam już spotkaliśmy na plaży pierwszych ludzi. Trochę się dziwiliśmy, bo zanosiło się na konkretną burzę, więc my narzuciliśmy sobie szybsze tempo, mijając plażowiczów. 😀 Przy Leśnym Dworze jest też parking, więc można by było zacząć wycieczkę stąd, albo zrobić sobie w ogóle krótszy spacer. Mamy tam wiatę z ławeczką, więc to dobre miejsce na jakiś mały posiłek. 


Widzieliśmy też oznakowania dla wędkarzy, Mateusz nawet przez chwilę się rozmarzył, kto wie co z tego będzie. 😀 My spędziliśmy tam prawie 2h i to był fajny niedzielny spacer. No, ale co dla tych którym mało?

  • Pustynia Błędowska
  • Podziemne muzeum w Olkuszu
  • Zamek Tenczyn w Rudnie
  • Kamieniołom w Zabierzowie

No i teraz powiedzcie mi, które miejsce najbardziej do Was przemawia? 😍




Read more »
o września 20, 2022 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 12, 2022

Czytelnicze podsumowanie sierpnia

 Co ja tam ostatnio pisałam? Coś w stylu, że mam nadzieję, że sierpień będzie lepszy? Chyba pora zmienić nastawienie i cieszyć się z tego, co jest. Dlatego serdecznie zapraszam do lektury czytelniczego podsumowania sierpnia. Grunt, że wciąż jest o czym pisać.😏


1. Nie ufaj mu

To kontynuacja książki "Wybaczam Ci" jednego z moich ulubieńców, czyli Remigiusza Mroza. Chociaż deklaruję się jako jego fanka, a często gęsto czepiam się tych książek. Podobnie będzie i tym razem, ale nie zmienia to faktu, że książkę pochłonęłam w jeden dzień. Żadnej innej w tym miesiącu nie przeczytałam w takim tempie. Lubię te, pełne inteligentnego humoru, dialogi i chyba dlatego zawsze czytam jego książki w max dwa dni. No z wyjątkiem "Czarnej Madonny". Ina Kobryn próbuje na nowo poukładać sobie życie, nie jest to łatwe bo straciła zaufanie do mężczyzn. Mieszka ze swoją siostrą i jej narzeczonym, którzy w końcu planują ślub. Czuje się tam trochę jak piąte koło u wozu i niespodziewanie z opresji dosłownie i w przenośni wybawia ją przypadkowo poznany Alan. Mężczyzna pomaga jej w czasie napaści, od której zaczyna się książka. Jakby głównej bohaterce było mało problemów.  Z dużą rezerwą, Ina wchodzi w te relację. Przed Alanem ostrzega ją Gracjan (narzeczony siostry), który chyba wciąż coś czuje do Iny... Ta jednak stawia wszystko na jedną kartę i po czasie zamieszkuje z ukochanym. Alan jest bardzo dobrze ustawionym przedsiębiorcą, wszystko wygląda naprawdę idealnie. Jednak to tylko pozory, okazuje się że ukochany ma spore kłopoty finansowe i wcale nie jest tak nieskazitelny. A jakby tego było mało, siostra Iny zaczyna dostawać listy o tajemniczej treści, które rzucają bardzo niekorzystne światło na Gracjana. I wszystko to brzmi ciekawie, ale domyśliłam się fabuły, bo obejrzałam kiedyś ciekawy dokument na Netflixie. Nie zdradzę jaki, ale to mnie trochę rozczarowało. Z drugiej strony, jaką autor musiałby mieć wyobraźnie, aby wszystkie książki pisać bez jakiejkolwiek inspiracji? To chyba niemożliwy wyczyn... 8/10


2. Pierwszy dzień wiosny

Czym się kierujecie przy wyborze książki na prezent? Ja przede wszystkim sprawdzam wtedy opinie i generalnie zawsze zwracam uwagę też na okładkę. Po prostu musi przyciągać oko. I tak było właśnie z tą pozycją. Miała dobre opinię, rzucała się w oczy. Jednak coś tu poszło nie tak, przynajmniej według mnie. Książka zaczyna się od mocnej sceny-zabójstwa małego chłopca przez ośmioletnią Chrissie. Ta okropna zbrodnia odbija się echem wśród społeczności lokalnej. Rodzice boją się wypuszczać swoich pociech z domu, a  główna bohaterka jest typowym zaniedbanym dzieckiem ulicy. O nią nikt się nie troszczy, ani nie martwi. W kontrze do tego mamy perspektywę dorosłej już Chrissie, która próbuje się uporać z tym, co zrobiła kiedyś i za co do tej pory nie poniosła konsekwencji. Mimo to, w dorosłym życiu popełnia wiele błędów, już jako młoda mama. Autorka chciała przedstawić portret psychologiczny osobowości psychopatycznej. I myślę, że to jej się udało, ale sama historia dla mnie była zbyt przeciągnięta. Główna bohaterka okropnie mnie irytowała, aczkolwiek pewnie taki był zamysł. Mam jednak porównanie, że taką historię można napisać o wiele lepiej. W porównaniu do "Moja matka psychopatka" ta wypada naprawdę blado. Dla mnie 5/10


3. Brakujący element 

Przyznam szczerze, że do tej książki podchodziłam z lekką rezerwą. Jest to kontynuacja "Chłopca z lasu", który dla mnie był jedną z gorszych książek Cobena. Na szczęścia, ta wypadła lepiej. Wilde, nasz główny bohater, próbuje poukładać swoje życie na nowo. Przed wszystkim, nurtuje go kwestia jego pochodzenia i krewnych. Zakłada konto na stronie, która ma pomóc w rozwikłaniu tej zagadki. I tak się początkowo dzieje, kontaktuje się z nim biologiczny ojciec i dochodzi do spotkania. Jednak po nim, w głowie Wilde'a jest jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi. Ponadto odzywa się do niego jeszcze jeden krewny, który jest znany z pewnego reality show. Niespodziewanie słuch po nim ginie, a kiedy Wilde próbuje dowiedzieć się czegoś więcej, na światło dzienne wychodzą skandaliczne informacje. Oprócz walki o prawdę, swoją przeszłość, Wilde musi się zmierzyć jeszcze z przyszłością. Czy jest w stanie stworzyć z kimś dojrzałą relację? To trudne, kiedy przez większość życia, jego jedynym przyjacielem była natura. Bardzo podobał mi się pomysł ze stroną internetową, która pomaga odnaleźć krewnych i generalnie ten motyw. Akcja jest dynamiczna i ciekawsza, niż w pierwszej części. To na pewno krok w stronę starego, dobrego Cobena, którego tak lubię. Czekam na ciąg dalszy przygód Wilde'a, bo szczerze go polubiłam! 7/10


4. Reminders of him. Cząstka Ciebie, którą znam

I pora na książkę, która skradła moje serce w sierpniu. Autorka przypadła mi do gustu już po lekturze "November 9" i postanowiłam pójść tym tropem i przeczytać coś jeszcze. To był strzał w dziesiątkę. Główna bohaterka Kenna wychodzi z więzienia, gdzie spędziła pięć lat za zaniechanie pomocy ukochanemu, a przez to przyczyniła się do jego śmierci. Uciekła z miejsca wypadku, choć wiele osób obarczyło ją winą za spowodowanie tej tragedii. W czasie odsiadki, Kenna urodziła córkę, lecz z oczywistych względów zostały rozdzielone. Mała Diem trafiła do dziadków. Po wyjściu z więzienia, jedyne o czym marzy Kenna, to poznanie swojej córeczki. Spędziła z nią tylko kilka chwil. Jednak to nie jest takie łatwe, bo prawa rodzicielskie zostały jej odebrane, a opiekunowie szczerze jej nienawidzą za utratę syna. Jedyną osobą, która próbuje uwierzyć w jej dobre intencje jest Ledger, poznany w okolicznym barze. W dalszej części okaże się, że mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego. To piękna opowieść nie tylko o sile macierzyństwa i determinacji, ale również skłaniająca do refleksji na temat stygmatyzacji. Codziennie oceniamy ludzi, po wyglądzie, po zasłyszanych opiniach itd. Bardzo ciężko wyjść z takich ram i patrzyć na kogoś nie przez pryzmat przeklejonej przez społeczeństwo łatki. Autorka wzrusza, daje nadzieje, pisze pięknie o rzeczach niesamowicie ważnych. To nie jest książka, która ma czytelnika wciągnąć i porwać bez reszty. Ona ma wycisnąć łzę i zmusić do zastanowienia się nad swoją postawą względem innych. Czy potrzeba jest dalsza za zachęta do lektury tej książki? Mam nadzieję, że nie! 10/10


A Wam jak minął sierpień? 👀




Read more »
o września 12, 2022 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 04, 2022

Gdzie w Krakowie na kawę? Ranking kawiarni.

 Przyznam szczerze, że wpis poświęcony tylko gastronomii chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. W końcu trochę tych kawiarni w Krakowie odwiedziłam i dziś zamierzam przedstawić swoje ulubione. Brałam pod uwagę przed wszystkim obsługę, lokalizację i cenę. Starałam się też wyjść poza centrum Krakowa, tak aby każdy znalazł coś dla siebie. Zobaczcie, co mi z tego wyszło. 👀

10. Fornir, ul. Długa 12

Tę kawiarnie polecało mi wiele osób. Przede wszystkim ze względu na piękny ogródek i faktycznie, robi  wrażenie. Jest to dość popularne miejsce i za pierwszym razem nie udało nam się tam dostać. Następnym razem przyszłam tam z przyjaciółką na otwarcie i obserwowałyśmy jak ogródek momentalnie się zapełnia. 


W kawiarni obowiązuje samoobsługa i po zajęciu stolika trzeba podejść do kasy i coś zamówić. Ja wybrałam sobie kanapkę i kawę, a moja towarzyszka zamiast kanapki wzięła drożdżówkę. Nie wiedziałam wcześniej, jak wygląda moje śniadanie, ale spodziewałam się za 25 zł konkretnej wyżerki. 😝 No niestety, trochę się rozczarowałam. Było smaczne i widać, że wszystkie składniki były świeże. Jednak dla mnie za kawę i kanapkę dać 40 zł, to trochę dużo. Zastanawiałam się, czy pisać o tym miejscu, ale ogródek i lokalizacja mnie przekonały. 

Plusy: piękny ogródek, lokalizacja blisko centrum

Minusy: cena, krótkie godziny otwarcia


9. Grani Coffe, Brodzińskiego 6

To kolejna kawiarnia, którą poznałam dzięki poleceniu. Tym razem przenosimy się na urocze Podgórze, w pobliżu kładki Bernatki. Co nas zdziwiło na samym początku, to pustki. Wybraliśmy się w tamte okolice na leniwy, niedzielny spacer. Lokal jest dość duży i zajętych stolików było raptem kilka. Usiedliśmy sobie przy ciekawej dekoracji z lustrami i czekaliśmy na kawę i ciacho. Jedno i drugie było bardzo dobre. Ceny raczej wyższe, niż niższe, bo za duże cappucino też trzeba było dać 15 zł i za ciacho podobnie, ale myślę że tutaj lokalizacja też zrobiła swoje. 

Plusy: lokalizacja, ciekawy wystrój

Minusy: dość wysokie ceny


8. Cafe Nowa, osiedle Zgody 7

Czymże byłby ranking kawiarni bez wspomnienia o mojej ukochanej Nowej Hucie? Bardzo ubolewam nad tym, że jest tu tak mało takich miejsc. Cafe Nowa to połączenie kawiarni z księgarnią. Poza tym, bardzo często organizowane są tu też spotkania autorskie, albo jakieś ciekawy warsztaty. No i dla mnie dużym plusem jest współpraca kawiarnia z osobami niepełnosprawnymi. Kawa przepyszna, a do tego piękne wysokie fotele, chociaż uprzedzam-zazwyczaj są zajęte. Największym minusem jest powierzchnia lokalu, ponieważ mamy tutaj tylko kilka stolików. Ceny standardowe, ani niskie ani wysokie. Znów narobiłam sobie smaka na wizytę tam. 

Plusy: kawiarnia i księgarnia w jednym, dużo ciekawych wydarzeń, współpraca z osobami niepełnosprawnymi

Minusy: Bardzo mało miejsca


7. Emily Bakes, ul. Jagiellońska 8

A teraz coś dla tych, którzy szukają niecodziennych wnętrz! W tej kawiarni zdecydowanie czułyśmy się, jak w innym świecie. Może to nie do końca mój klimat, ale domyślam się, że znajdą się fani takich słodko różowych i bajkowych kawiarenek. 

Tu znów zaskoczyły mnie pustki, byłyśmy jakoś popołudniu, a lokalizacja to przecież ścisłe centrum. Zatem, jeśli szukacie czegoś niecodziennego w pobliżu rynku, to miejsce może być dla Was. Ceny? No jak na centrum przystało, dość wysokie. Kawa i ciasteczka bardzo dobre. Zatem jeśli jesteście w pobliżu rynku i szukacie niecodziennej miejscówki na babskie pogaduchy (i nie tylko), to wpadnijcie właśnie tam!

Plusy: Ciekawe wnętrze, mało ludzi, lokalizacja

Minusy: Ceny trochę wysokie


6.  Pojnarówka Art&Coffe bar, aleja Adama Mickiewicza 21B

No dobra, często wspominam o tych cenach, więc teraz będzie fajna miejscówka właśnie pod tym względem. Kawiarnia mieści się niedaleko AGH, więc troszkę z dala od centrum, ale robotę tutaj robi przede wszystkim secesyjne wnętrze. No pokażcie mi drugą taka kawiarnię w Krakowie. Nie ma 😀.


Z racji lokalizacji blisko uczelni, większość klientów, to byli studenci. Fajnie było przez chwilę poczuć się troszkę młodszą. W środku bardzo dużo roślinek, co dla mnie jest plusem, pyszna kawa i dobre ceny. Ja wzięłam kawałek tarty na słono i kawkę i za taki zestaw zapłaciłam 22 zł. Dla mnie bomba. Zanim się tam wybierzecie, sprawdźcie na ich fp czy nie mają jakiegoś zamkniętego wydarzenia. Mnie się już raz zdarzyło pocałować klamkę. Mimo to, wróciłam i warto było!

Plusy: Kawiarnia w szklarni, dużo zieleni, niskie ceny

Minusy: Krótki czas otwarcia

5. Żarówka Cafe, ul. Floriańska 20

Teraz coś dla tych, którzy wiecznie gonią i mają ograniczony czas. Kawa w rynku? Na dodatek, żeby jeszcze  dało się coś zjeść. Ci zagonieni, często bywają głodni. 😀 Żarówka Cafe jest świetnym rozwiązaniem, bo po pierwsze nie trzeba się błąkać po rynku. Znajduje się na ulicy Floriańskiej, schowana w wejściu do kamienicy. Dzięki temu, nie rzuca się tak w oczy i jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby nie było stolika. Jednak to mnie też trochę dziwi, bo Żarówka ma świetne opinię, ale może turyści po prostu nie potrafią tam trafić. No nie wiem. 😀 Podpowiem Wam, że idąc w stronę Kościoła Mariackiego spod Bramy Floriańskiej, wejście znajduje się po Waszej prawej stronie, w pobliżu Muzeum Figur Woskowych. Oprócz pysznej kawy, mają tu też dobre lemoniady i pyszne obwarzanki w wersji mięsnej albo vege. Naprawdę dla każdego coś dobrego. Ja jestem zdecydowanie na tak! Cena za kawę i lemoniadę to 32 zł. 

Plusy: Jest po prostu pysznie! 

Minusy: W środku stoliki są ściśle koło siebie, ciężko o prywatność. Na szczęście na zewnątrz nie ma takiego problemu. 😉

4. Meho Cafe, ul. Krupnicza 26

To kolejna kawiarnia do której miałam kilka podejść. Raz przeszkodził mi deszcz, innym razem alergia osoby towarzyszącej itd. Meho Cafe mieści się w tej samej kamienicy, w której kiedyś mieszkał Józef Mehoffer. Jest tu oddział Muzeum Narodowego, zatem to takie muzeum i kawiarnia w jednym. Jednak przyszłam tu nie ze względu na wybitnego polskiego malarza, ale piękny ogród o którym wiele słyszałam. I trzeba przyznać, że jest naprawdę ślicznie! Zupełnie zapominamy o tym, że znajdujemy się w centrum Krakowa. Jest cicho, spokojnie. Podpowiem Wam, że tę kawiarnię wybrałabym jako miejsce na randkę. 😀 Cenowo jak to w centrum, kawa ok 12/14 zł. 

Plusy: Kawiarnia z najładniejszym ogródkiem w Krakowie

Minusy: Dość ubogie menu, w środku wystrój średni


3. Charlotte - Chleb i Wino, plac Szczepański 2

W tym zestawieniu musi się znaleźć też jakiś klasyk. Oto i on! Niemniej bardzo lubię to miejsce za najlepsze słodkie śniadania w Krakowie. Za kawkę, koszyk pieczywa, dżem i czekoladę zapłacicie 20 zł. Niektórzy uważają, że kiedyś tego pieczywa było więcej i te śniadania były lepsze. Cóż, nie wiem. Ja nigdy nie wyszłam stamtąd głodna. Jednak w związku z popularnością, ta miejscówka jest najbardziej obleganą ze wszystkich polecanych. Aby się tam dostać, polecam przyjść dość wcześnie i najlepiej w tygodniu, jeśli macie taką możliwość. Przyczepię się jeszcze do obsługi, bo dwa razy byłam świadkiem rozlania szampana/wina przez kelnerów. 🙈 No, ale i tak kocham to miejsce! 

Plusy: Niskie ceny, obfite porcje.

Minusy: Długie kolejki, trochę nieogarnięta obsługa, u góry ciasno przy stolikach. Lepiej wybrać się na dół. 


2. Metrum RestoBistro, ul. świętego Tomasza 43

No dobrze, a teraz kawiarnia z pięknym widokiem. Uprzedzę jednak na początku, że nie zawsze jest ona dostępna dla turystów, czy mieszkańców. Kawiarnia mieści się na dachu Szkoły Muzycznej i zdarza się, że mogą korzystać z niej tylko pracownicy. Trzeba to monitować na ich fp, aktualnie (na dzień 27.08) kawiarnia jest nieczynna dla osób z zewnątrz. Nie wiem, czemu są takie ograniczenia, ale władze kawiarni chyba mają to narzucone odgórnie. W każdym razie, zanim się wybierzecie, sprawdźcie czy jest otwarte. Z dachu rozciąga się piękny widok na Kraków. Kolejnym plusem są niskie ceny, za kawę mrożoną zapłaciłam chyba 11 zł. Mamy tu też zestawy obiadowe, ciastka i inne łakocie. Jak na to, że miejsce jest też dość popularne, nigdy nie było problemu ze stolikiem. Gdyby nie problemy z otwarciem, byłoby to miejsce numer jeden. No, ale srebrny medal jak najbardziej się należy. 

Plusy: Kawiarnia jest na dachu, więc widok stamtąd zapiera dech. Jest pięknie i taniutko, jak na centrum Krakowa

Minusy: Często z kawiarni mogą korzystać tylko pracownicy szkoły muzycznej

1. Siesta Cafe, ul. Stolarska 6

Ostatnio pytałam Mateusza, czy ma swoją ulubioną kawiarnię w Krakowie. Nie sugerowałam żadnej, ale wybrał tę, o której sama pomyślałam. Ja nie jestem zbyt obiektywna w tej kwestii, bo przede wszystkim mam do tego miejsca mega sentyment. No, ale Mateusz stwierdził, że tam po prostu ta kawa zawsze była pyszna. 

A ja dodam od siebie, że w zimowe wieczory nic tak dobrze nie smakuje, jak zimowa herbata i szarlotka na ciepło. Dla mnie mistrzostwo świata. 😍 W kawiarni panuje świetny klimat, jest bardzo przytulnie i domowo. Ceny są przystępne, a w smaku wszystko przepyszne. Naprawdę polecam. 

Plusy: Niskie ceny, klimatyczne wnętrza, pyszna kawa

Minusy: Brak? No dobra, czasem jest problem ze stolikiem. Dobre kawiarnie tak mają. 

No dobra, to kto zna wszystkie? A może Wy polecicie mi coś fajnego? Dajcie znać. 😀

Read more »
o września 04, 2022 13
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ▼  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ▼  wrz 2022 (4)
      • Skalne Miasto w Czechach- Adršpach. Zwiedzanie i i...
      • Jesienne spacery
      • Czytelnicze podsumowanie sierpnia
      • Gdzie w Krakowie na kawę? Ranking kawiarni.
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.