Przyznam szczerze, że bardzo lubię podsumowywać pewne etapy. Pomysł na podróżnicze podsumowanie roku 2023 chodził mi głowie już od kilku dni. No dobra, głównie nocy. 😀 Za pierwszym razem były podróżnicze zaskoczenia i rozczarowania. Rok temu wyróżniłam 10 pięknych momentów. W tym roku niech króluje nagłówek NAJ. Co z tego wyszło? Co dokładnie mam na myśli? Dowiecie się, tylko wtedy kiedy przeczytacie wpis do końca.
Najgroźniejszy moment w podróży
A zacznijmy od czegoś z grubej rury! Wspomnienia niektórych sytuacji z podróży do tej pory wywołują u mnie ścisk żołądka. Do tego niechlubnego grona dołącza pewne wydarzenie z sierpnia tego roku. Wybraliśmy się z Matim na kajaki na Skawę w Wadowicach. Wiedziałam, że trasa jest dla średniozaawansowanych i podzielona na trzy etapy. Miałam apetyt na przepłynięcie całej. Szybko okazało się, że to nie będzie takie łatwe. Wydawało mi się, że skoro opanowaliśmy już skręcanie, przepływanie pod mostem, omijanie innych, to cóż nas może zaskoczyć? A no np. szybki nurt rzeki? I o ile pierwszy etap do Witanowic był jeszcze w porządku, to drugi do Woźnik był dużo gorszy. Wpłynęliśmy w zarośla, które nas hamowały, a bystry nurt popychał do przodu. Minęło zaledwie kilka sekund i kajak obrócił się do góry nogami, a my wylądowaliśmy w wodzie. Na początku ciężko było się czegokolwiek złapać, żeby nas ta rzeka nie porwała. Do tego dodajcie sobie jeszcze szok i panikę. Jedno wiosło nam całkiem uciekło. No, ale byliśmy cali. Najgorsze było to, że musieliśmy przepłynąć ten odcinek do końca. Najpierw trzeba było wspólnymi siłami obrócić kajak i wylać z niego wodę. Potem z tym jednym wiosłem podpłynęliśmy do ludzi, którzy bawili się tym naszym zagubionym. No nam do śmiechu nie było. 😆 Czy chciałam w ogóle płynąć dalej? Absolutnie nie! Czy miałam jakieś wyjście? Również nie! Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. To kolejna lekcja w temacie odpuszczania. Być może dla kogoś ta historia nie brzmi wcale strasznie, ale w naszym wypadku był to nasz pierwszy wypadek na wodzie. Jedno jest pewne, szybko Matiego na kajaki nie namówię.
Najciekawsze muzeum
No to teraz propozycja na deszczowe i ponure dni, bo przecież takie nas na pewno jeszcze czekają. Choć lojalnie uprzedzam, że z Krakowa jest to kawał drogi. Na szczęście okolice mają tyle do zaoferowania i cały przewodnik czeka na blogu. Chodzi oczywiście o urokliwe Podlasie i Muzeum Sybiru w Białymstoku. Nie ukrywam, że jak tylko dowiedziałam się o tym miejscu, bardzo chciałam je odwiedzić. O Sybirze wiedziałam do tej pory naprawdę mało. Muzeum jest nowoczesne, ale jednocześnie nie czuć takiego przesytu w tym wszystkim. Zdecydowanie każdy powinien choć raz odwiedzić to miejsce i w ogóle tamte rejony. Podrzucam Wam tu przewodnik po Podlasiu.
Najnowsze krakowskie odkrycie
No dobrze, było coś daleko, to teraz pora na coś lokalnego. Lubię szukać miejsc, które sprawdzają się w niepogodę i jednocześnie nie są oczywistym wyborem. W tym roku odkryliśmy studia z grami VR. Na czym to polega? Zakładamy okulary i przenosimy się w wirtualny świat. Mamy do wyboru gry muzyczne, strzelanki, strategiczne i wiele innych. Trzeba się ruszać, podskakiwać, kucać, machać rękami itp. Dla kogoś z zewnątrz to na pewno musi wyglądać specyficznie, ale my się wkręciliśmy. Polecamy wybrać się z większą ekipą. Tutaj napisałam więcej o tym miejscu.
Najodważniejsza decyzja
Taka związana z podróżami to zdecydowanie zarejestrowanie na See Bloggers. Kiedy wysyłałam formularz, to nie wiązałam z tym festiwalem za dużo nadziei. W końcu ze mnie wciąż początkujący bloger. No, ale udało się. A to wiązało się z wyjazdem do Łodzi, wejście w środowisko zupełnie mi obce. Miałam dużo wątpliwości, byłam naprawdę bliska rezygnacji. A zdecydowanie był to jeden z lepszych momentów w tym roku. Oprócz ciekawych warsztatów, konferencji, poznałam zupełnie inny świat. No i udało mi się wkręcić Mateusza trochę nielegalnie na imprezę, ale to Wam mówię w zupełnym sekrecie. 😉 Więcej moich przemyśleń zawarłam w przewodniku po Łodzi.
Najładniejszy region Polski, którego wcześniej nie znaliśmy
No i jak tam? Macie jakieś podejrzenie kto zgarnia ten tytuł? No oczywiście, że piękne Roztocze! Choć nie ukrywam, że Podlasie też zdobyło w tym roku moje serce, ale pierwsze miejsce może być tylko jedno. A przynajmniej w tej kategorii. Nie miałam zbytnio upatrzonej destynacji na majówkę, więc metodą "palcem po mapie" trafiliśmy właśnie tam. Czy usłyszałam przed "A czy jest tam w ogóle co do roboty?" No pewnie i to nieraz i nie od jednej osoby. Roztocze do tej pory kojarzyło mi się tylko z Zamościem, w którym już kiedyś byłam. Jednak piękny ratusz to nie wszystko! Nam bardzo podobał się Zwierzyniec, widokowe trasy rowerowe i oczywiście koniki polskie! Jestem pewna, że jeszcze tam wrócimy. W tym miejscu naprawdę można porządnie wypocząć. A komu się marzy cisza i spokój, to powinien przeczytać ten wpis i wyruszyć w drogę!
Co Wy! Myśleliście, że mogłabym pominąć taką kategorię? Owszem, dużo już widziałam, ale wciąż nie wszystko! Co prawda, w tym roku nie było jakoś wielu zamków po drodze, ale te które zwiedziłam dawały radę. Najładniejsze wnętrza należą zdecydowanie do zamku w Baranowie Sandomierskim. Już sam dziedziniec jest piękny i wcale mnie nie dziwi, że często odbywają się tu sesje. Zdecydowanie zamek w Baranowie należy do tych, które trzeba zwiedzić w środku. Musiał się znaleźć w tym zestawieniu, bo ginie gdzieś na tle Łańcuta, Mosznej i Pszczyny. A uważam, że niesłusznie. Po więcej zdjęć zapraszam tu.
Najwięcej łez wylanych ze szczęścia
Czasem trzeba na coś dłużej poczekać, żeby jeszcze bardziej to docenić. Takie zdanie mogłoby idealnie opisać mój rok. Dotyczy to również podróży. Pamiętam, że kiedy wyszłam z kina po obejrzeniu najnowszego Bonda, byłam zafascynowana widokami w tym filmie. A nie będę Was oszukiwać, nigdy nie byłam jakąś szczególną fanką Bonda. Poszłam raczej dla towarzystwa. I tak zaczęłam szukać i trafiłam na Materę. Brzmi podobnie, jak inna destynacja o której również marzyłam. Wybraliśmy się tam na końcu stycznia. Włochy w ogóle mają w moim sercu szczególne miejsce, więc chociażby dlatego wyjazd ten nastrajał nas pozytywnie. I kiedy naoglądałam się tego Bonda, zdjęć, relacji i weszłam na balkon widokowy, to nie mogłam opanować łez. Samo to wspomnienie wywołuje we mnie wzruszenie, bo było tam naprawdę przepięknie. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, ile jeszcze takich pięknych miejsc przed nami w tym roku... Przewodnik po Materze jest dostępny pod tym linkiem.
A tym samym chyba rozczarowanie. Oczywiście jest to moja opinia, mocno subiektywna i podparta własnym doświadczeniem. Najbardziej w tym roku zawiódł mnie Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu. Kocham to miasto i w ogóle ten region Polski. Dużo dobrego słyszałam o tym ogromnym jarmarku, ale no niestety mnie to przerosło. Trafiliśmy na ogromne tłumy, wszędzie kolejki, mnóstwo pijanych ludzi. Szukaliśmy ponad godzinę jakiekolwiek miejsca, w którym można będzie coś zjeść. Być może, gdybyśmy przyjechali w tygodniu, w ciągu dnia, moje odczucia byłyby nieco lepsze. Na razie daję sobie spokój z jarmarkami.
Tutaj najchętniej wymieniłabym wszystkie! A było ich w tym roku całkiem sporo. Byłam dwa razy nad Morzem, spędziliśmy krótkie rodzinne wakacje w Rzymie, odwiedziłam rodzinne strony mojego Taty po przeszło 20 latach. A do tego jeszcze wypady z Mamą, Babcią i wiele innych. Pozwólcie, że tutaj wyróżnię dwa pierwsze miejsca. Na pewno w pamięci zapadnie mi na długo wypad do Rzymu. Po pierwsze, był to mój pierwszy wyjazd z rodziną Mateusza (choć wiadomo, że to już też moja :)). Po drugie dostałam wolną rękę w kwestii planowania i ogarniania. Wydaje mi się, że wycisnęłam z tej podróży naprawdę sporo. Po trzecie, był to wyjazd niejako rocznicowy - z okazji 30 i 5 rocznicy ślubu. A po czwarte, no kocham Rzym. Tam jakoś tłumy mi nie przeszkadzały, ani upały! Przewodnik po Rzymie ujrzał światło dzienne całkiem niedawno i możecie przeczytać go tutaj.
Drugi wyjazd był z moimi rodzicami do Gdyni. Ten będę długo wspominać, chociażby ze względu na zepsute auto na trasie. Jechaliście kiedyś nad Morze lawetą? Nie? A ja tak! Ciekawe to było. Byliśmy wtedy w Szymbarku, Redłowie i na Ruchomych Wydmach. Bardzo chciałam sprawdzić w końcu to ostatnie miejsce i się udało! Długie rozmowy i piknik na plaży będę wspominać jeszcze długo.
Najciekawsze miasto
No tutaj znów mam trochę dylemat między dwoma miejscówkami. Mianowicie chodzi o Zabrze i Bielsko-Białą. I chyba jednak ze względu na ten świąteczny klimat, którego tam doświadczyłam, wygrywa BB. Przyznam szczerze, nie chciało mi się jechać. Miałam nawet odwoływać tą wycieczkę i po prostu posiedzieć w domu. To byłby duży błąd. W Bielsku zaskoczyły mnie piękne zamkowe wnętrza, urokliwe uliczki, ładny rynek i świąteczne iluminacje. Niestety nie zdążyłam jeszcze spisać swoich wrażeń i poleceń, ale publicznie obiecuję zrobić to w styczniu. Na razie musicie mi wierzyć na słowo.
Pewnie myślicie, że w końcu pojawi się tu Madera? No mogłaby, ale chciałabym wspomnieć o innej, pięknej wyprawie w Słowackie Tatry. Generalnie tych górskich wycieczek ja mam zawsze niedosyt, ale w tym roku jakoś szczególnie. Popradzki Staw już dawno chciałam zobaczyć na żywo. Sama nie wiem, czemu tak długo z tym zwlekałam. To fajna wycieczka praktycznie dla każdego. Nawet jeśli na początku jest trochę pod górkę, nic nie stoi na przeszkodzie aby robić częstsze przerwy. Do dyspozycji mamy też wersję po asfalcie. Dla każdego coś dobrego. No, chociaż pomidorowa w schronisku była średnia. Cały opis wycieczki znajdziecie pod tym linkiem.
Najlepsze wspomnienie z podróży
Kto dotrwał do tego momentu? Bez dwóch zdań najpiękniejszą podróżą w tym roku była ta na Maderę. Wyżej na swojej liście marzeń mam tylko Stany. 😀 Zachwyciliśmy się na maksa tą piękną Wyspą. Ta różnorodność, zieleń, bliskość natury jest nie do podrobienia. Jednak gdybym miała wyróżnić jeden moment, który zapadł mi w pamięci, to byłaby to wizyta w lesie Fanal. A dokładnie spacer w chmurach. Trafiliśmy na wyjątkowo ładne warunki pogodowe, zazwyczaj panuje tam mgła. Czuliśmy się trochę zmeczni, ja chwilę się zastanawiałam, czy jest sens wychodzić na górę, bo co tam może być? A widok był taki, że nam odebrało mowę. Tak, Mateuszowi również. Zgodnie stwierdzamy, że tej chwili nigdy nie zapomnimy. O Maderze dużo pisałam, podrzucam Wam jeden z wpisów.
Mogłabym jeszcze długo pisać, ale chyba pora już kończyć. To był naprawdę dobry rok. Udało mi się zrealizować wiele marzeń, dopisać kilka kolejnych na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zdecydowanie 2023 nauczył mnie też nie planować za wiele, bo życie bywa bardzo przewrotne. Nie mogę się doczekać, co przyniesie 2024. Pomyślności dla Was, ściskam.