W listopadzie wzięłam się za nadrabianie czytelniczych zaległości. A musicie wiedzieć, że tych po Targach Książki miałam całkiem sporo! No i jeśli chodzi o jakość książek, które czytałam w tym miesiącu, to wszystkie trzymały poziom! Zresztą sami zobaczycie po wysokich ocenach. Może akurat kogoś zachęcę do jakiejś lektury? 

1. Dom obok

Ta książka na Instagramie wyświetlała mi się naprawdę wiele razy. Co więcej, opinie o niej wszędzie były podobne. Świetna, ale marne zakończenie. Sporo osób nawiązywało w recenzji do znajomości własnego podwórka, swoich sąsiadów. Dla mnie jest jednak ciekawym spojrzeniem na siostrzaną relację. Milena postanawia zrobić rodzicom niespodziankę. Na co dzień studiuje w Gdańsku i perspektywa wolnego weekendu sprawia, że wsiada w pociąg i wraca w rodzinne strony. Nikomu nie mówiła o swoim spontanicznym pomyśle, ale liczyła że zastanie domowników. Niestety się przeliczyła. Ponadto nie może się do nikogo dodzwonić. Młodsza siostra, Laura, jest pewnie na jakiejś imprezie. Trochę martwi ją brak kontaktu ze strony rodziców. Postanawia grzecznie poczekać pod drzwiami. W końcu zniecierpliwiona kieruje swoje kroki do domu sąsiadów. Czuje się tam niepewnie ze względu na plotki, które krążą o rodzinie Nowickich. Powinna była posłuchać intuicji i wciąż czekać, zamiast prosić ich o pomoc. Następnego dnia budzi się w jakimś zamkniętym pomieszczeniu i niewiele pamięta z poprzedniej nocy. I tu zaczyna się prawdziwy koszmar Mileny. Została porwana, a jej oprawca ma zamiar testować na niej silne leki przeciwbólowe. To spotkanie na zawsze odmieni ją pod względem fizycznym, ale również psychicznym. Równoległe poznajemy perspektywę młodszej siostry. Laura wraca nad ranem do domu, ale już popołudniu orientuje się, że coś jest nie tak. Rodzice wyjechali do schorowanej babci i również zaczyna ich niepokoić brak kontaktu z Mileną. Laura szybko zaczyna rozpytywać o siostrę wśród jej znajomych. Zagląda również do sąsiadów, ale ci nic nie wiedzą. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, ale to upór i determinacja Laury sprawiają, że trafia na jakieś ślady. Czy zdąży uratować starszą siostrę? Czy faktycznie sąsiedzi mają coś na sumieniu? A może są to tylko głupie plotki? To już musicie sami sprawdzić. Książkę czytało mi się bardzo szybko. Ta historia mnie wciągnęła, choć faktycznie zakończenie mogłoby być bardziej rozbudowane. I tylko dlatego daję 9/10, zamiast 10. 

2. Pięć i pół śmierci

Z tą książką miałam pewien dylemat. Rozkręcała się powoli, nie była wybitna, ale...No właśnie! Odłożyłam ją na półkę i jakoś często wracałam do niej myślami. Historia zaczyna się od przypadkowego znalezienia zwłok podczas zwykłego spaceru z psem. Komuś bardzo zależało, aby wyglądało to na samobójstwo. Jednak po chwili zmieniamy zupełnie wątek i poznajemy dwie siostry (znowu!) Zytę i Julitę. W dzieciństwie zostały rozdzielone i właśnie doszło do ich pierwszego spotkania w dorosłym życiu. Są zupełnie różne, ale mimo to Julita na pierwszym spotkaniu oferuje siostrze bezinteresowną pomoc. Tylko czy tak jest naprawdę? A teraz dodajmy do tego jeszcze wątek policji, która prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa nastolatka. Sprawą zajmuje się para doświadczonych policjantów, ale na swojej drodze wciąż spotykają pewne trudności. Czy wszystkie te sprawy są ze sobą powiązane? Okazuje się, że tak. I mnie chyba właśnie ta mnogość wątków trochę przeszkadzała, żeby wkręcić się w te historię, ale w końcu się udało. Dla mnie najciekawsze były losy Zyty. Pogubionej, samotnej, walczącej z własnymi demonami, z jedną prawdziwą przyjaciółką. Dajcie szansę tej książce. Rozwiązanie zagadki powinno Was zaskoczyć! Dla mnie to takie 7.5/10. 

3. Dawno temu w Warszawie

Mam wrażenie, że listopad został zdominowany przez pana Żulczyka. Zrobiło się o nim głośno za sprawą premiery Dawno temu w Warszawie, ale dodatkowo dzięki ekranizacji Informacji Zwrotnej na Netflixie. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, to polecam! Natomiast co do samej książki, jest to kontynuacja Ślępnąć od świateł, która bardzo mi się podobała. I tutaj podobnie, jak z Informacją Zwrotną - i książkę i serial polecam. Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki z rezerwą. Jak tylko usłyszałam o kontynuacji, ucieszyłam się. No, ale jak zobaczyłam ile ona ona ma stron, na chwilę zwątpiłam. Prawie 800! I jak ja taką grubą książkę mam spakować do plecaka i wyciągnąć gdzieś w tramwaju? 😁 Czytałam ją prawie dwa tygodnie, bo to taka historia, którą musiałam sobie dawkować.  Z jednej strony chciałam już skończyć, ale z drugiej trochę smutno było kończyć taką przygodę. W książce poznajemy przede wszystkim dwie perspektywy - Jacka i Paziny. Jacek jest w Buenos Aires. Powiedzieć, że jest pogubiony to jak nic nie powiedzieć. Znów szemrane towarzystwo, poszukiwanie sensu życia. A może już chęć ukrócenia własnych cierpień? Wszystko to zmienia jeden telefon. Jego siostra nie żyje. Została zamordowana. Jacek wraca do Polski, choć był już o krok by przekroczyć inną granicę. Wraca oczywiście w konkretnym celu. Chce znaleźć i wymierzyć karę. A co z Paziną? Pazina zajmuje się odrzuconą młodzieżą, stworzyła ośrodek dla osób ze środowiska LGBT. Wszystko się komplikuje, kiedy jeden z jej podopiecznych znika. Niestety, po krótkim czasie, okazuje się już nigdy nie wróci. Został zamordowany. To wszystko stawia założycielkę tego azylu w bardzo niekorzystnym świetle. O śmierć obwinia ją matka chłopca, która nie miała z synem kontaktu od dłuższego czasu. Dla mnie Pazina jest w ogóle tragiczną bohaterką tej całej historii. Z jednej strony ma dobre intencje, chce zapewnić schronienie tym dzieciakom. Jednak z drugiej jest w niej dużo hipokryzji, próbuje zbliżyć się do podopiecznych, a tak naprawdę wcale ich nie zna. Cała akcja dzieje się w Warszawie, pogrążonej w covidowej rzeczywistości. Historia na pewno mogłaby być krótsza, ale kłaniam się nisko za sposób prowadzenia narracji. Za świetne dialogi, które choć prowadzone w okrutnych okolicznościach, wywoływały jakiś uśmiech na mojej twarzy. Dla mnie to takie 8/10. 

4. Wszystkie nasze obietnice

No dobrze, a na koniec zmieńmy trochę gatunek! Pora na książkę, przy której spłakałam się jak nie wiem. Hoover to zdecydowanie potrafi zagrać na ludzkich emocjach! Quinn i Graham poznają się w nietypowej sytuacji. Przyłapują swoje drugie połówki na zdradzie. Quinn miała za kilka tygodni wyjść za mąż, a Graham lada moment chciał się oświadczyć. Jeśli już teraz myślicie, że od razu padli sobie w ramiona, pogrążeni w rozpaczy, to jesteście w błędzie. Obydwoje próbują poukładać sobie życie na nowo. Tę pustkę starają się zalepić na swój własny sposób, ale niestety bezskutecznie. Może w takim razie są sobie pisani? Kiedy znów na siebie trafiają, po kilku miesiącach, dużo rozmawiają i poznają siebie od zupełnie innej strony. I tak zaczyna się ich wspólne życie. Przyrzekli sobie wspólnie, że poradzą sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. A symbolem tego przyrzeczenia ma być drewniana szkatułka, którą Graham podarował żonie w dniu ślubu. Niestety życie pisze różne scenariusze i małżeństwo dotyka problem bezpłodności. Quinn zawsze chciała zostać Mamą i każdy negatywny test jest dla niej niewyobrażalnym ciosem. W końcu stopniowo odsuwa się od męża, a ten po prostu zaczyna przywykać do takiej codzienności. Czy ten związek uda się jeszcze uratować? Co kryje się w drewnianej szkatułce? No sami sprawdźcie, ale koniecznie miejcie paczkę chustek przy sobie. Hoover zgarnia miano książki miesiąca. Polecam z całego serca. 10/10. 



Brak komentarzy: