Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

września 29, 2021

Jesienne wyprawy górskie

 Jesień to dla mnie najpiękniejsza pora na chodzenie po górach. Jest kolorowo, a spadające liście tworzą piękny, niepowtarzalny klimat. I naprawdę można jeszcze trafić na dobrą pogodę. Dlatego dzisiaj 3 propozycje górskich wycieczek. Każda w innym paśmie, więc liczę że chociaż jedna przypadnie Wam do gustu!


1. Śnieżnica

Czasem trzeba się trochę nakombinować, co by znaleźć trasę idealną na niedzielny rozruch. Ta miała być stosunkowo blisko Krakowa, niezbyt wymagająca, niezdobyta przez nas (a to już wcale nie jest takie oczywiste 😀) no i jakby jeszcze jakieś ładne widoczki były, to w ogóle. Udało się znaleźć takie miejsce i w pakiecie był też przystanek w fajnym schronisku. Startujemy z Przełęczy Gruszowiec, gdzie parkujemy przy Barze pod Cyckiem. To około godzinka drogi z Krakowa. Parking jest płatny (kiedyś ponoć nie był...) i opłata wynosi 10 zł. Płatność tylko gotówką. Następnie wchodzimy już na szlak, najpierw wiedzie nas niebieski z zielonym. Początek trasy to szeroka asfaltowa droga, w otoczeniu domów prywatnych. Jednak tak jest tylko przez chwilkę. Potem wchodzimy już do lasu i tak już pozostanie aż do szczytu. Droga delikatnie pnie się w górę, ale na spokojnie - zadyszki nie powinniśmy dostać. Ścieżka jest kamienista. 

Po około 30 minutach szlaki rozwidlają się. Niebieski prowadzi na szczyt, a zielony do Ośrodka Rekolekcyjnego. Wybieramy opcję dłuższą, czyli szlak niebieski. Wrócimy później zielonym. Cały czas wędrujemy lasem po kamienistej drodze, ale zanim zdążymy się nieco zmęczyć, meldujemy się już u góry. Szybkie pamiątkowe foto i już mieliśmy schodzić, ale zobaczyliśmy jeszcze drogowskaz na polanę widokową. Jak dobrze, że się skusiliśmy. Spójrzcie tylko. Widok był obłędny.


 Dla takich momentów jak ten kocham górskie wyprawy. :) Nigdzie wcześniej nie czytałam o tej polanie, a według mnie to najlepszy punkt tej wycieczki. Po odpoczynku kierujemy się już w stronę Ośrodka, po drodze mijając jeszcze wyciąg krzesełkowy. Wszystko jest bardzo ładnie oznakowane. Ze Śnieżnicy do schroniska docieramy po około 20 minutach bardzo przyjemnego spaceru (tu już było albo w dół, albo płasko).


W schronisku można zjeść obiad, wypić kawkę i odpocząć (płatność gotówką i kartą). My skorzystaliśmy :) Za drugie danie zapłaciliśmy 16 zł i choć może nie był to najlepszy schabowy w moim życiu, to myślę że śmiało można się tam zatrzymać.  Po obiedzie zeszliśmy na dół w jakieś 20 minut, więc mimo pełnych brzuchów, tempo trzymaliśmy 😀. Szybko, łatwo i przyjemnie. 

2. Mała i Wielka Rawka

Pora na trasę nieco dalszą i nieco trudniejszą. Przenosimy się w ukochane Bieszczady. Jeśli tak jak my, zdobyliście już Tarnicę, odwiedziliście też Połoniny, to przyszła pora na odkrywanie kolejnych pięknych miejsc. Wybór padł na Małą i Wielką Rawkę. Wystartowaliśmy z Przełęczy Wyżniańskiej. Parking jest spory, ale szybko się zapełnia, ponieważ stamtąd możemy dojść też na Połoninę Caryńską. Opłata za miejsce wynosi 18 zł, a za wejście do parku 8 zł. Płatność tylko gotówką. Obieramy szlak zielony i co ważne - parking musimy mieć za plecami. Jeśli pójdziemy w przeciwną stronę (też zielonym), to trafimy na Połoninę. 

Początek trasy jest przyjemny. Idziemy szeroką, szutrową drogą. Towarzyszą nam piękne widoki. Po 20 minutach docieramy do słynnej Bacówki pod Małą Rawką. To takie schronisko z typowo górskim klimatem. Tu robimy przerwę na kawkę (ok. 10 zł, można kartą) , ponieważ za chwilę czeka nas strome podejście. 

Po około 10 minutach wchodzimy do lasu i stopniowo pniemy się coraz wyżej. Po drodze usłyszmy szum potoku Prowcza, który zdecydowanie dodaje uroku całej wyprawie. Do góry prowadzą nas drewniane stopnie, w przypadku dużego błota są na pewno bardzo pomocne. W Bacówce drogowskaz na Małą Rawkę pokazywał godzinkę spaceru i mniej więcej po takim czasie dojdziemy na szczyt. 


Przerzedzające się drzewa, będą nam sugerowały, że już naprawdę blisko. Nie ma co się poddawać, a przecież nikt nie broni robić często przystanków. :) Od Małej Rawki do Wielkiej dzieli nas dodatkowe 20 minut i warto się tam przespacerować.

Teraz zmieniamy szlak na żółty, początkowo wchodzimy do lasu i tutaj akurat doskwiera nam błoto. Aczkolwiek tędy idziemy tylko chwilę, potem wędrujemy przełęczą między Rawkami. Sam grzbiet Wielkiej Rawki ma długość 700 metrów i jego najwyższy punkt to wychodnia piaskowca - tuż za betonowym słupem. 


Widoki tutaj są naprawdę obłędne, jeśli mamy ochotę na więcej możemy zdobyć Krzemieniec, lub wrócić przez Połoniny. U nas ze względu na ograniczenia czasowe ( z Przełęczy do Krakowa jest grubo ponad 4h drogi), powrót był tą samą trasą. Bardzo polecam! 💓

3. Trzy Korony

Na koniec odkurzam dla Was szczyt, który zdobyliśmy już grubo ponad rok temu. Przypomniało mi się o nim, kiedy zobaczyłam na Instagramie piękne zdjęcia ze wschodu słońca i szukam kompanów na taką wyprawę :D.  Na Trzech Koronach byłam już kilka razy, ale najwięcej pamiętam z tej ostatniej wycieczki. 


Wyprawę rozpoczęliśmy ze Sromców Niżnych, ponieważ tam nocowaliśmy. Jeśli chodzi o parking, to można zostawić przy pobliskim kościele i będzie to bezpłatne. Gdyby nam się nie udało, nieco dalej jest główny parking. Z tym, że tutaj niestety nie mogę podać dokładnej ceny - wyczytałam 12 zł za dzień. My zaczęliśmy od Pawilonu Edukacyjnego Pienińskiego Parku Narodowego, gdzie obraliśmy żółty szlak. Po chwilę jesteśmy już przy pięknym schronisku Trzy Korony. Tutaj mamy rozwidlenie szlaków na zielony i żółty (można zrobić sobie pętlę), ale my będziemy cały czas trzymać się żółtego. Trasa ze Sromców uchodzi za najładniejszą ze względu na Wąwóz Szopczański. 


Położony jest między Trzema Koronami, a Podskalną Górą. Ściany napierają na siebie, a w zimie tworzą się tu lodospady. Kiedyś w tym miejscu wiódł trakt handlowy. Strome podejście zaczyna się dopiero na sam koniec, pojawią się znane i lubiane drewniane schody i poręcze. Jest mocno pod górę, ale to kwestia 15-20 minut i będziemy już u góry. Czas na przerwę, ale to jeszcze nie koniec! Warto przejść kawałek dalej  na Przełęcz Szopka, aby cieszyć oko naprawdę piękną panoramą. Tutaj za wstęp na platformę widokową zapłacimy 8 zł. 

Do Przełęczy dojście zajęło nam mniej niż pół godzinki, a cała trasa z postojem około 3h. Po szybkim obiedzie wybraliśmy się później na spływ Dunajcem, więc to był naprawdę dobry i aktywny dzień. 




No to która wyprawa Wam się najbardziej podoba? :)
Read more »
o września 29, 2021 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 20, 2021

Jak czytać dużo i nie zbankrutować? Cz. 2

Dziś przychodzę do Was z drugą częścią wskazówek o tym, jak czytać dużo i nie wydać przy tym milionów. Zamiłowanie do książek tak naprawdę przekazała mi babcia, a później rodzice, więc w tej kwestii doświadczenie mam już całkiem zacne.  Czasem mam wrażenie, że książki same do mnie przychodzą. Jak to robię? Zapraszam i jednocześnie przypominam o pierwszej części tutaj.




1. Bierz udział w konkursach

Tych konkursów, rozdań jest teraz naprawdę bardzo dużo. I nie trzeba się specjalnie wysilać, aby coś zgarnąć. Oczywiście, trafimy nieraz na trudniejsze warunki do spełnienia, ale czasem wystarczy tylko napisać "biorę udział" i może akurat szczęście się do nas uśmiechnie. Mam przyjaciółkę, która w ten sposób wygrała już naprawdę całą masę fajnych rzeczy. Konkursy są teraz popularne, bo ludzie chcą przyciągnąć nowych obserwatorów, dotrzeć do większej liczby odbiorców. Ja właśnie w ten sposób wygrałam książkę Chmielarza, o której pisałam w ostatnim poście. Konkursy znajdziemy na Instagramie i Facebooku. Kto wie, zbliża się powoli rok od założenia bloga, może i ja coś zorganizuję. Kto chętny? 😁

2. Zostań recenzentem

Dla niektórych te dwie pierwsze wskazówki mogą wydawać się trudne do zrealizowania. Konkurs? W konkursie trzeba mieć szczęście. A recenzent? Na pewno się nie uda. To błędne myślenie, bo jeśli zależy nam na zdobyciu książek za darmo, warto po prostu spróbować. Recenzja książki mylnie kojarzy się nam z opowiadaniem na stories samych superlatyw. Kiedy mnie zaproponowano recenzję, poproszono o szczerą opinię i krótką wzmiankę na blogu/w poście/relacji. I myślę, że gdyby mój Instagram ograniczałby się tylko do książek, to na pewno sama być się zgłaszała do takich rekrutacji recenzentów. Podobnie jak konkursów, tych poszukiwań osób które zrecenzują daną pozycję, jest sporo. Wystarczy tylko trochę poszukać i nie trzeba wcale ogromnych zasięgów. 




3. Szukaj promocji

To takie oczywiste, ale myślę że warto przypomnieć. Często kiedy wchodzę do księgarni bez konkretnego celu, szukam działów przecenionych i znajduję coś dla siebie. I wcale nie jest tak, że te książki są gorsze, dlatego tańsze. Czasem po prostu nie sprzedają się tak dobrze jak inne i wpływa na to wiele czynników. Przykładowo zauważyłam, że na takich przecenach można znaleźć książki Rachel Abbott. Pisałam tutaj już o kilku jej książkach i nie odbiegają jakościowo od bestsellerów. Warto polować też na promocje, ostatnio w Empiku można było kupić 3 książki w cenie 2. Wystarczyło tylko mieć aplikację i wybrać je z jednego działu. Nic trudnego. :) Oczywiście, że się skusiłam - ale co konkretnie kupiłam dowiecie się w podsumowaniu miesiąca. 




4. Zasugeruj prezent

Jak już pisałam na początku tego posta, od zawsze dużo czytałam. Dużo czyta moja babcia, mama i tata. Często w prezencie dajemy sobie książki, a okazji jest w roku całkiem sporo, bo oprócz urodzin, to przecież święta, czy dzień Ojca itp. Grzecznie czekam, aż skończą czytać, a później pożyczam. Dlatego nie krępuję się już, kiedy ktoś zapyta mnie o prezent  np. z okazji urodzin. Podaję kilka tytułów czy wybraną tematykę i obie strony są zadowolone. W ten sposób dostałam ostatnio bardzo dużo świetnych książek, za które jeszcze raz bardzo dziękuję. :) A poza tym, kiedy ktoś z mojego otoczenia wie, co lubię czytać, często po prostu pyta czy nie chciałabym danej pozycji pożyczyć i przeczytać. Dlatego mam nieodparte wrażenie, że niektóre książki same wpadają mi w ręce. 




5. Szukaj taniej w antykwariacie internetowym

O tej opcji tak naprawdę dowiedziałam się publikując swój pierwszy wpis o tej tematyce. Jednym z najbardziej popularnych jest Tezeusz. Mamy tutaj do wyboru różne gatunki, dostępne wyprzedaże i wiele innych. Najtańsza wysyłka kosztuje 7 zł, więc jeśli kupimy książkę za 12-13 zł, to możemy naprawdę trochę zaoszczędzić. Na stronie dostępne są też lektury, podręczniki więc to dobra opcja dla rodziców/dzieci. Ja na pewno kiedyś przetestuję ten portal. :)


Która opcja do Was najbardziej przemawia? 
Read more »
o września 20, 2021 9
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 09, 2021

Książki w sierpniu

Powiedziałabym, że sierpień był przeciętny pod względem książek, ale jedno wydarzenie sprawiło, że jednak wypada całkiem nieźle. A to wszystko dlatego, że w ubiegłym miesiącu zrealizowałam swoje postanowienie noworoczne i ukończyłam wyzwanie przeczytania 52 książek w roku. 💣 Jestem z siebie dumna, bo zakładałam jego realizację dopiero koło listopada/grudnia - jak w poprzednim roku. Oto lista książek, które mi towarzyszyły w drugim wakacyjnym miesiącu:



1. Halny

Tę książkę kupiłam sobie w pewnej wyjątkowej kawiarni w Nowej Hucie, ale o tym miejscu jeszcze nie dzisiaj. Halny to zbiór opowiadań o mieszkańcach właśnie Huty. Kiedy M. przeczytał opis na końcu książki, stwierdził że to "tendecyjne". Może trochę, bo bohaterowie to zazwyczaj ludzie z marginesu, ale to w niczym nie umniejsza. Na pewno na początku miałam problem, aby przyzwyczaić się do formy -  w końcu dawno czegoś takiego nie czytałam, no i stylu - sporo wulgaryzmów. Jedna z historii nosi nazwę "Królowa". Opowiada o młodym chłopaku, który wyszedł z domu dziecka i chce rozpocząć nowe życie. Znajduje pracę w Plazie jako ochroniarz. Niestety szybko o tym fakcie dowiadują się jego wrogowie z dzieciństwa i utrudniają mu służbę. Prowokują go, szykanują, generalnie nie ma łatwo. I niestety pewnego dnia dochodzi do bójki, na nieszczęście naszego bohatera zniszczeniu ulegają  też drogie sprzęty elektroniczne. Oprócz hospitalizacji, awantura kończy się również wypowiedzeniem. Aż nagle w jego obronie zjawia się "Królowa", która była świadkiem całej akcji. Wszystko widziała,  wie że ochroniarz został sprowokowany. Musiała być kimś ważnym, bo szef ochrony przeprasza i cofa swoje słowa o zwolnieniu. Kim jest tajemnicza dojrzała kobieta? Dlaczego mu pomogła? No i czego będzie chciała w zamian? Zakończenie jest zaskakujące. Innym bohaterem jest dziewczyna, która wraca do Krakowa po pobycie w Anglii. Niestety jest śmiertelnie chora i ten powrót jest tak naprawdę pożegnaniem... Generalnie dla mnie plusem była to też miejsce akcji, przez to że dzieje się to w bliskiej mi Nowej Hucie, łatwiej mi było sobie pewne sceny wyobrazić. Może nie każda historia nas porwie, ale myślę że była to ciekawa odmiana :) 7/10




2. Małe Końce Świata

Małe sukcesy należy świętować, prawda? Dlatego ukończenie wyzwania przypieczętowałam kupnem książki, a jakże! Ta była nieco droższa niż normalnie, ale warta swojej ceny. Justynę Mazur poznałam dzięki podcastom "Piąte, nie zabijaj" i na pewno dużo chętniej przeczytałabym coś o tematyce kryminalnej. Jednak byłam bardzo ciekawa tego literackiego debiutu. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to wydanie - jest piękne. Twarda oprawa, piękne grafiki w środku, no widać że naprawdę jest porządna. Ci, którzy byli już po lekturze, często komentowali że odnaleźli w niej jakąś cząstkę siebie. Ja się na to nie nastawiałam, choć przy niejednym rozdziale uroniłam łzę wzruszenia. Książka jest podzielona na dwanaście rozdziałów. Każdy opowiada o jakimś końcu świata Justyny. Sytuacji zwrotnej, która była przełomem. Pierwsza i dla mnie chyba najbardziej znajoma to utrata przyjaciela. Myślę, że większość  takiej straty doświadczyła, w mniej czy bardziej bolesny sposób. Kiedy przyglądam się relacjom dzieci w szkole, tym jak są w stanie skoczyć za drugiego, gdzieś z tyłu głowy mam swoje doświadczenia. Też kiedyś miałam takie koleżanki, które miały być już na zawsze, ale życie weryfikuje to bardzo szybko. Niektóre relacje kończyły się już po podstawówce, inne trochę później, a przetrwała garstka. Z perspektywy czasu wiem już, że kiedy coś się kończy, wkrótce zacznie się coś nowego. :) 

Historia, która mnie bardzo wzruszyła, to opowieść o śmiertelnej chorobie ojca Justyny. Już trochę była mi znajoma dzięki podcastom, ale teraz dowiedziałam się dużo więcej. Ten rozdział na pewno przypomniał mi o wdzięczności za to, co mam. Myślę, że tutaj każdy miałby inne przemyślenia, w zależności od swojej sytuacji życiowej. Dla mnie na plus jest też język, jakim posługuje się autorka. Bardzo trafnie przelewa swoje emocje, uczucia w słowa i dzięki temu czytelnik może faktycznie przejrzeć się trochę w lustrze. Cóż mogę więcej powiedzieć? Czekam na kolejną książkę. 9/10




3. Wilkołak

Kiedy wiem, że seria jest dobra? Wtedy kiedy, czytam ją nie od początku, a bez problemu się w niej odnajduję. Tak było w przypadku Wilkołaka, autorstwa Wojciecha Chmielarza. Wygrałam ją w konkursie, nie myślcie że zrobiłam to specjalnie. :) Dla mnie to pierwsze spotkanie z tym autorem, choć wcześniej już nieco o nim słyszałam. Głównym bohaterem serii jest prywatny detektyw Dawid Wolski, który jak łatwo się domyślić, często wpada w jakieś kłopoty. Na pogrzebie swojego ojca detektyw widzi z daleka miłość swojego życia, i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że Iga zmarła kilka lat temu...Nikt nie chce mu wierzyć, ale aby udowodnić swoją rację jest zdolny zrobić naprawdę wiele. W czasie własnego śledztwa odkrywa niewygodne fakty dotyczące jego rodziców, a przez to nic już nie będzie takie jak wcześniej. Pewnych obrazów nie da wymazać się z głowy. Pomysł na historię jest ciekawy, tak samo jak jej rozwiązanie dość zaskakujące. Jedyny zarzut mogę mieć tylko do głównego bohatera, jakoś jeszcze się z nim nie polubiłam. Przyzwyczaiłam się, że tacy bohaterowie są silni, nieustraszeni, nic ich nie złamie itp. Tutaj jest trochę inaczej, ale może dzięki temu jest to bardziej ludzkie spojrzenie? Na pewno sięgnę po kolejne tomy. No i okładka mnie zachwyca. Spójrzcie sami. 💚 8/10



4. W błogiej nieświadomości 

Lubicie czytać książki na plaży? Ja generalnie średnio i przyznam szczerze, że wolę spędzać ten czas spędzać w wodzie. Poleżeć lubię w swoim łóżku, ale na wakacjach włącza mi się tryb aktywny i plażowanie mnie zaraz nudzi. 🙈 Dlatego na urlop wzięłam jedną książkę, ale nie przewidziałam że na lotnisku będę czekać 5h 😆 i trzeba będzie kupić gazetę, żeby czymś się ratować. Autorkę JP Delaney kojarzę już po przeczytaniu Lokatorki czy Perfekcyjnej Żony.


 Pewnego dnia Pete wpuszcza do swojego domu nieznajomego Miles'a który podczas rozmowy oznajmia, że w szpitalu podczas porodu nastąpił błąd i zamiana dzieci. Dwuletni Teo nie jest tak naprawdę synem Pete'a. Brzmi absurdalnie? Pierwsze, co robią rodzice po takiej wiadomości, to oczywiście testy DNA, które potwierdzają ojcostwo Miles'a. Spokojnie, poukładane życie Maddie i Pete nagle rozsypuje się jak domek z kart. Poznają swoje prawdziwe dziecko, małego Davida który wymaga niestety bardzo dużo opieki. Jedni i drudzy rodzice na początku próbują się zaprzyjaźnić i traktować trochę jak bliskie kuzynostwo. Niestety dzieli ich też przepaść finansowa, żyją w zupełnie innych standardach i to staje się kością niezgody. To wszystko powoduje frustrację w związku Pete i Maddie. Na jaw wychodzą niewygodne fakty o problemach alkoholowych, pornografii czy zdradach. A wtedy do akcji wkracza sąd. Czy uda się jeszcze uratować tą rodzinę? Czy ten związek przetrwa taką próbę? Ciekawym wątkiem było też dla mnie zachowanie małego Teo, ale tutaj już nie zdradzam za dużo. Generalnie lektura lekka, tak żeby przeczytać i odłożyć na półkę bez zbędnych refleksji. 6/10


No to która książka Was najbardziej przekonuje? :)
Read more »
o września 09, 2021 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

września 02, 2021

Wspomnienia z wakacji

 Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Nie mogło być inaczej w przypadku wakacji, długo wyczekiwane, zleciały błyskawicznie. Czy to, że miałam więcej wolnego czasu, sprawiło że odwiedziłam więcej miejsc? W zasadzie, ciężko stwierdzić. Dziś w formie krótkich polecajek, chcę Wam pokazać ciekawe muzeum, nietypowe osiedle, kolorową wieś i na koniec zaprosić na górski szlak. 


1. Osiedle Robotnicze - Nikiszowiec

Jeszcze kiedyś Śląsk kojarzył mi się z wieżowcami i kopalniami. Okazuje się, że ma do zaoferowania dużo więcej. Wraz z siostrą wybrałyśmy się zabytkowego osiedla robotniczego, które jest od 2011 uznawane za pomnik historii. 


Powstało ponad 100 lat temu i było zamieszkiwane przez robotników, którzy wtedy stanowili niejako arystokrację. Na terenie osiedla znajdowały się wszystkie najważniejsze dla mieszkańców miejsca - szkoły, ochronki, fotograf, fryzjer, kościół oraz sklepy. Można powiedzieć, że był to pierwowzór zamkniętych i strzeżonych osiedli, jakich dziś jest dużo. Z tym, że tutaj zachwyca nas też charakterystyczne budownictwo. Taki typ osiedli był wtedy nowością, pierwsze powstały w Stanach, potem w Anglii i na podium mamy właśnie Śląsk. Ulica świętej Anny jest zdecydowanie najładniejsza, znajduje się zaraz obok kościoła pod wezwaniem św. Anny. Powstał on razem z rozbudową osiedla czyli troszkę ponad 100 lat temu, a wygląda na więcej. Spacerując uliczkami, znajdziemy też oddział Muzeum historii Katowic. Wstęp kosztuje 12 lub 8 zł. Ekspozycję zwiedzamy sami, ale nam akurat trafił się przemiły przewodnik, który nam towarzyszył. W muzeum odtworzono typowy pokój dzienny z charakterystycznymi elementami - piecem kafelkowym, zabytkowym telewizorem,  czy też z wielkimi (i ponoć niewygodnymi) drewnianymi łózkami. 

W kolejnej sali możemy zobaczyć czym zajmowały się kobiety w pracy - głównie produkcją mydła. Kto z nas nie stosował nigdy "Białego Jelenia"? Przy okazji oczywiście rozmawiały o tym, co ciekawego wydarzyło się na osiedlu, w końcu każdy wiedział wszystko o wszystkich A co robili robotnicy po pracy? Zdziwicie się! Malowali! Ich obrazy to kolejna ciekawa wystawa w tym muzeum. Naprawdę warto zajrzeć i dowiedzieć się czegoś nowego. A po wizycie w muzeum, obowiązkowym przystankiem musi być Cafe Byfyj. My akurat załapałyśmy się na menu śniadaniowe, ale spokojnie możecie zjeść tu też obiad czy wypić drinka. Za zestaw śniadaniowy z kawą zapłaciłam ok 30 zł. Cała trasa spacerowa jest ładnie opisana na mapkach, także można spędzić tam spokojnie pół dnia. 

2. Podziemne Miasto w Olkuszu

Czy nauczę się w końcu nie mylić Olkusz z Olsztynem? Chyba nie, chociaż odwiedziłam już oba miasta. 👀 Nie ukrywam, że to właśnie Podziemne Muzeum skłoniło mnie do odwiedzin tego pierwszego. Bardzo lubię takie miejsca, więc nie mogłam sobie podarować sprawdzenia kolejnego. Bilet normalny kosztuje 15 zł, a ulgowy 10 zł. Muzeum jest otwarte od 9 do 16.30. Można też oczywiście zwiedzać z przewodnikiem, przeznaczmy sobie na to miejsce spokojnie 1.5h. 

Wystawa znajduje się w dwóch budynkach, na szczęście są położone blisko siebie na rynku. A teraz do sedna - warto czy nie? No pewnie, że tak. Zwiedzanie zaczynamy zgodnie z chronologią od historii jak w ogóle powstał Olkusz, skąd nazwa i herb. Można powiedzieć, że Olkusz jest miastem górniczym, co nas bardzo z M. zaskoczyło. Wydobywano tutaj głównie srebro i ołów. Dlatego do dziś dnia Olkusz nazywa się "srebrnym miastem". Następnie przechodzimy do ciekawej sali, przypominającej planetarium, w której możemy obejrzeć filmik o powstaniu ołowiu. 

Sale są wyposażone w elementy multimedialne, możemy przez dotyk, oglądać kolejno panoramy miasta i zachodzące w nim zmiany. Rozwój był mocno związany z przemysłem  (jak to zwykle bywa), czyli jak produkcja szła dobrze, to i miasto się rozwijało. Dla przykładu w Krakowie w czasie średniowiecza było około 100 domów (jak to abstrakcyjnie brzmi, prawda?), a w Olkuszu aż 75. 

Dla mnie kolejna ciekawa sala to srebrna komnata. Mamy tutaj też informację o zastosowaniu srebra w medycynie, fotografii, czy jubilerstwie. W jednej sali mamy też multimedialną makietę, która ukazuje w jaki sposób pracowali górnicy, wszystkie tunele dokładnie pokazane, a do tego sprzęty którymi można się nawet chwilę pobawić. Dlatego uważam, że dzieci w tym muzeum również nie będą się nudzić, w nagrodę po wizycie możemy zabrać je na pyszne lody na rynku. A co! :) 


3. Zalipie - hit czy kit?

W Internecie opinie na temat Zalipia są bardzo podzielone. Dla jednych to świetne miejsce na spacer, a dla innych totalna strata czasu. Po mojej wizycie w zamku w Mosznej czy Malborku uczę się  nie nastawiać na super wycieczkę. Dzięki temu naprawdę rzadko bywam rozczarowana. Nie jechałam z nastawieniem, że zobaczę coś niesamowitego i faktycznie zrozumiem czemu nawet Azjaci odwiedzają Zalipie. Jechałam na spacer w ciekawe miejsce i ten cel został osiągnięty. :) Zostawiam Wam tutaj link dotyczący godzin otwarcia, ponieważ są dość nieregularne. 


Zalipie słynie przede wszystkim ze swoich kolorowych domków. Zwyczaj przyozdabiania swoich domostw zapoczątkowała Felicja Curyłowa. Ona również zapoczątkowała coroczne konkursy na najładniej przyozdobiony dom, który trwa do dziś i cieszy się dużą popularnością. Najpierw przyozdabiano studnie, płoty, ale artystycznym duszom było mało. Zwiedzanie polecam rozpocząć od Domu Malarek, poczytać nieco o tej tradycji i wybrać się na spacer po okolicy. Co ważne, ludzie tutaj normalnie mieszkają, więc nie wszystkie domy są takie kolorowe - chyba to jest powód rozczarowania dla wielu. A kolejny jest taki, że trzeba albo się nachodzić, albo przemieszczać samochodem. Dla nas to nie był problem, ale teren zwiedzania jest dość rozległy. Po drodze miniemy też kościół świętego Jakuba, do którego polecam zajrzeć ze względu na piękną kapliczkę w środku.


Widać, że ta tradycja jest ważna dla mieszkańców i jest to ich znak rozpoznawalny. Na koniec zostawmy sobie zwiedzenie Zagrody Felicji Curyłowej. Niestety zajrzeć do jej pokoi możemy tylko przez okno, ale nam to wystarcza. :) 



W pobliżu mamy naprawdę inne ciekawe miejsca, do których możemy podjechać. To chociażby Tarnów czy Sandomierz, oba miasta mają sporo do zaoferowania. Innym fajnym przystankiem może być też Solec-Zdrój, a konkretnie tamtejsze baseny o których kiedyś napiszę więcej. A komu wciąż mało, to polecam jeszcze Ciężkowice i Skalne Miasto, o których pisałam już baaardzo dawno tutaj ;).

4. Kapryśna Babia Góra

Na koniec kilka słów o jednym z moich ulubionych szczytów górskich. Na Babiej byłam już parę razy, w tym na wschodzie słońca, co naprawdę wspominam z sentymentem. Już tyle razy w głowie planowaliśmy, że w końcu razem zdobędziemy ten szczyt, ale zawsze coś innego wypadało. Głównie plany niszczyła nam pogoda, ale teraz byłam tak zdeterminowana i gotowa na wszystko. Czy słusznie? 


Wędrówkę rozpoczynamy z Przełęczy Krowiarki, jeśli chodzi o parking to możemy przejechać kawałek dalej za tym strzeżonym i zostawić auto po prostu przy drodze. Za darmo. :) Polecam tą opcję dla takich śpiochów, jak my. Parking kosztuje 20 zł. Aby wejść do Parku Narodowego trzeba oczywiście kupić bilety - normalne kosztują 7 zł, a ulgowe 3.5 zł. I rozpoczynamy naszą wędrówkę, tablice pokazują że do Babiej dotrzemy za 2.5h. Początek jest bardzo wymagający, ostro pod górkę po kamienno- drewnianych stopniach, pośród iglastego lasu. Pierwsze widoki nie są zbyt oszałamiające i jest dość męcząco. Po niecałej godzinie docieramy do Sokolicy i tam robimy już przystanek. Oprócz ładniejszych widoków pojawi się też kosodrzewina, która ochroni nas od wiatru.


 Naszym kolejnym przystankiem jest Kępa, zatrzymujemy się tu nie tylko ze względu na widoki, ale coraz mocniejszy deszcz. Przywdziewamy kurtki, peleryny i ruszamy dalej nadając sobie szybsze tempo. Niestety warunki się pogarszają, pada, wieje i widoczność jest mocno ograniczona. Gdyby nie to, pewnie zobaczylibyśmy też tabliczkę z zacnym napisem "Gówniak", który może być ostatnim postojem przed zdobyciem Babiej. Tutaj zostało nam już naprawdę niewiele do szczytu, podejście samo w sobie nie jest jakoś mega wymagające. Nam najbardziej utrudniał brak widoczności - za każdym razem wydawało nam się, że to już. Szybkie foto na szczycie i zejście przez Markowe Szczawiny. Najbardziej wymagając na tej trasie jest początkowy fragment - czyli schodzenie z samej z Babiej. 


Wszystko przez wielkie kamienne płyty, a jak się domyślacie, przy deszczu nie było to komfortowe. Po godzinie docieramy do schroniska, w której panuje wesoła atmosfera. Wszyscy obok Ciebie mają tak jak Ty, przemoczone wszystko. Pozostało tylko się uśmiechnąć. Posiłki jak to w schronisku, nie należą do najtańszych, ale można płacić kartą. Zejście razem z tym przystankiem zajęło nam około 1.45h. A cała trasa mniej niż 5h. 


Które miejsce Was najbardziej przekonuje? No i jak Wy wspominacie wakacje? :)


Read more »
o września 02, 2021 10
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Przewodnik po Budapeszcie

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (7)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ▼  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ▼  wrz 2021 (4)
      • Jesienne wyprawy górskie
      • Jak czytać dużo i nie zbankrutować? Cz. 2
      • Książki w sierpniu
      • Wspomnienia z wakacji
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.