Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

maja 12, 2025

Przewodnik po Budapeszcie

 Macie swoje ulubione europejskie miasto? Kiedyś powiedziałabym, że moim jest Praga. Potem dodałabym jeszcze Rzym. Dzisiaj stwierdzam, że bardzo lubię też Budapeszt. Przewodnik po Pradze i Rzymie już jest. Pora na stolicę Węgier. 


1. Wszystko, co musisz wiedzieć przed

  • Ile dni poświęcić na zwiedzanie?
Do każdej podróży trzeba się odpowiednio przygotować. Zacznijmy od tego, ile czasu potrzebujemy, aby zwiedzić najważniejsze zabytki w Budapeszcie? To oczywiście zależy, od intensywności i preferencji, ale uważam, że minimum to 2 dni. Zwiedzania od rana do nocy. 😀 Gwarantuję, że jeśli przeznaczycie na to miasto więcej czasu, nie będziecie się tu nudzić. My wróciliśmy do tego miasta po 9 latach i mamy po co przyjechać kolejny raz. 


  • Jak się poruszać po mieście?
My zazwyczaj wybieraliśmy spacer. Nasz hotel miał naprawdę fajną lokalizację, ale o nim opowiem pod koniec. Dziennie robiliśmy po 20k kroków, a w Budapeszcie spędziliśmy 4 dni. Komunikacja w mieście jest naprawdę dobrze skonstruowana. Za jeden bilet trzeba zapłacić ok. 4.5 zł. Jeśli podróżujemy więcej, warto rozważyć bilet dobowy. Jego koszt to 25 zł. Tutaj muszę też wspomnieć o Budapest Card. To karta, w cenie której zawiera się komunikacja, rejs, wstęp do wielu miejsc. Odsyłam po więcej info tutaj. 

  • Czym płacić?
Najlepiej mieć ze sobą forinty. Teoretycznie można płacić w euro, ale nie wszędzie. W jednej restauracji musieliśmy z tego powodu płacić kartą. Poza tym, na jakichś straganach ceny w euro mogą być delikatnie wyższe. 

2. Co zwiedzić?

Budapeszt to dla mnie bardzo różnorodne miasto. Jest tu dużo zieleni, parków, muzeów, mostów. Z jednej strony są zabytkowe kościoły, z drugiej dzielnica żydowska. Na ulicach czysto, a jednocześnie nie sposób przegapić bezdomnych. Co jest wizytówką Budapesztu? Czy to tylko Parlament? Ja myślę, że zdecydowanie więcej. 


  • Baszta Rybacka
Zacznijmy od czegoś naprawdę pięknego! Baszta Rybacka to miejsce, które naprawdę zapadnie Wam w pamięci. Skąd nazwa? Ponoć od rybaków, którzy zamieszkiwali okolice. W czasie wojny pełnili rolę strażników. To twierdza wybudowana w stylu neoromańskim. Generalnie zwiedzanie jest darmowe, ale część z wieżą jest płatna. Nie jest to duży koszt, bo około 15 zł, ale nie ma aż takiej różnicy, żeby za to dopłacać. Niestety, aby wejść na basztę trzeba pokonać sporą ilość schodów. Trochę się namęczyliśmy. W ogóle Budapeszt nie jest zbyt przyjazny wózkom, ale nie zraziło nas to. Na dziedzińcu znajduje się kilka restauracji, są też bary z przekąskami. Moim zdaniem to trochę psuje klimat tego miejsca, ale nie tylko Basztę dopadła taka komercja. 





  • Kościół św. Macieja
Tuż obok Baszty, znajduje się ogromny kościół pw. św. Macieja. Choć tak naprawdę jest to kościół Najświętszej Marii Panny. Maciej wziął się od króla Macieja Korwina. Wstęp do kościoła jest płatny, kosztuje ok. 30 zł. Jeśli jesteście w Budapeszcie pierwszy raz, to warto wejść do środka.


 Na uwagę zasługuje tutaj ołtarz oraz freski na ścianach. Jeśli chodzi o wnętrza, to mnie akurat bardziej przekonuje Bazylika św. Stefana. W pobliżu kościoła znajdują się ławeczki w cieniu. Polecają się na krótki odpoczynek. 😊


  • Wzgórze Zamkowe
Naszym kolejnym przystankiem było wzgórze zamkowe. Na górę można wyjechać zabytkową kolejką. Przejazd w dwie strony kosztuje ok. 50 zł, ale trwa to dosłownie dwie minutki. Ani 9 lat temu, ani teraz się nie zdecydowaliśmy. Na wzgórzu znajduje się wiele atrakcji, ale nas interesował przede wszystkim taras widokowy. Stamtąd rozciąga się piękny widok na miasto.


U góry znajduje się Węgierska Galeria Narodowa. Wstęp jest płatny, ale cały dziedziniec można zwiedzać za darmo. Będąc na wzgórzu, nie można pominąć zabytkowych ogrodów oraz pałacu prezydenckiego. Pod pałac zachęcam wybrać się na zmianę warty. Odbywa się codziennie o równej godzinie, od 8.30 do 17. 


  • Wzgórze Gellerta
Jak już jesteśmy przy punktach widokowych, to nie mogę pominąć Wzgórza Gellerta. Budapeszt to miasto z dużą ilością schodów. Ucieszyłam się, kiedy Mateusz wyczytał że można wjechać autobusem prawie na samą górę.


 Musimy dojechać tramwajem na przystanek Moricz Zsigmond korter M. Tam przesiadamy się na autobus nr.27. To przystanek początkowy, więc prawdopodobnie autobus będzie już czekał. Wyjazd na górę trwa ok 10-15 minut. My później wpisaliśmy w nawigację Cytadela i dotarliśmy do punktu widokowego. 


Obecnie wejście stricte na Cytadele jest zamknięte z powodu remontu. To fajne rozwiązanie dla posiadaczy wózków, czy tych którzy mają słabszą kondycję, mniejsze chęci na długie spacery itd. 😀 Dla tych, którzy zdecydują się na tradycyjną trasę - można wystartować z Mostu Wolności, albo św. Elżbiety. Warto zatrzymać się też przy kaplicy w skale. W czasie II Wojny Światowej był tutaj szpital polowy.




  • Most Wolności
Dla mnie chyba najpiękniejszy ze wszystkich mostów w Budapeszcie. Łączy ze sobą plac świętego Gellerta i plac Fővám. Wybudowany pod koniec XIX wieku. Początkowo był nazywany mostem Franciszka, od cesarza. Po II Wojnie Światowej nazwa została zmieniona. Nieoficjalnie mówi się o nim też, jako o moście samobójców. Warto tutaj zwrócić uwagę też na charakterystyczne ptaki Turul u góry. Często nierozważni turyści wdrapują się na most i tym samym blokują ruch. No prawie, jak na Długiej w Krakowie. 😉


  • Hala Targowa - Nagy Vasarcsanok
Chociaż o jedzeniu, jak zawsze, będzie na końcu, to nie mogę pominąć zabytkowej Hali Targowej. Jest tu całe mnóstwo stoisk z wędlinami, mięsem, owocami, warzywami, przyprawami, pamiątkami itd. Turyści mieszają się ze zwykłymi mieszkańcami. Ja bardzo lubię obserwować tutejszych. Ceny podobne, jak w Polsce. Ale jeśli chcecie zaopatrzyć się w jakieś pamiątkowe czekoladki, magnesy, sosy paprykowe, wina - zróbcie zakupy w zwykłym spożywczym. Jest taniej. U góry znajduje się strefa gastro, gdzie można zjeść coś na ciepło. 


  • Wielka Synagoga
Było coś dla ciała, to teraz coś dla ducha. Dwa miejsca sakralne. Na początek, największa w Europie i trzecia na świecie, Wielka Synagoga. Tutaj spotkaliśmy naprawdę wiele zorganizowanych wycieczek. Wejście do Synagogi jest płatne - 130 zł. Obowiązują też określone zasady ubioru, warto o tym pamiętać przed wyjściem z hotelu. Jeśli tak, jak my, rezygnujecie z wizyty w środku, to zachęcam do spaceru po żydowskiej dzielnicy. Będą tu ciekawe murale i nietypowe knajpki. To w ogóle jedna z największych dzielnic żydowskich w całej Europie. 


  • Bazylika św. Stefana
Budapeszt to naprawdę ogrom różnorodnych zabytków. Kolejnym miejscem, które trzeba zobaczyć jest Bazylika św. Stefana i otaczający ją plac. Warto wdrapać się na schody i spojrzeć na miasto z tej perspektywy. Wstęp jest płatny, kosztuje 15 zł. My odwiedziliśmy to miejsce 9 lat temu, więc trochę zdjęć z mojego archiwum.



 Jeśli chodzi o kupno biletów, to kasa jest troszkę oddalona od kościoła. Kierujcie się strzałkami. Bilety możecie kupić tez online. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa, dlatego pokrótce Wam ją przedstawię. W 1838 spora część miasta znalazła się pod wodą, ze względu na powódź. Jednym z niewielu bezpiecznych miejsc był plac świętego Stefana. Schroniło się tutaj wielu ludzi. W podzięce postanowili wybudować tu kościół. Co ciekawe (oraz tragiczne) kościół się zawalił. A dokładnie kopuła, z powodu złych obliczeń i słabych materiałów. Dziś to właśnie kopuła najbardziej zapadła mi w pamięć. Jeśli miałabym wybrać, którą świątynie zobaczyć w środku, to właśnie tę. 



  • Biblioteka Ervin Szabo
Pora na miejsce, co do którego mam mieszane odczucia. I chętnie się z Wami nimi podzielę. Przed podróżą wiedziałam, że jako mol książkowy, muszę odwiedzić tę zabytkową bibliotekę. Tym bardziej, że inni bloggerzy się nią zachwycali. Główny budynek znajduje się w Pałacu Wenckheim. 


Te zabytkowe i oryginalne wnętrza znajdują się na 4 piętrze. Wstęp jest płatny, kosztuje ok.20 zł. W czasie zwiedzania, nie chcieliśmy za bardzo przeszkadzać innym. Można tu przyjść po prostu poczytać, czy popracować. Chyba wolałabym, aby jakieś godziny były dostępne tylko dla turystów. Tak by móc dokładnie zwiedzić. Dajcie znać, co Wy o tym sądzicie? I tak, jak wspomniałam, jakoś nie zachwyciło mnie to miejsce. Moim zdaniem można, ale nie trzeba. Chodźmy dalej. 


  • Wyspa Małgorzaty
Wspominając nasz poprzedni wyjazd do Budapesztu, mam przed oczami kilka miejsc. Jednym z nich jest właśnie Wyspa Małgorzaty. To trochę takie zielone płuca tego miasta. Chociaż generalnie w Budapeszcie jest dużo zieleni. Wyspa ma prawie 3km długości. Jest tu mnóstwo asfaltowych alejek. Mijaliśmy ludzi, którzy biegali, rozciągali się, robili piknik, czy po prostu leżeli na trawce. Na wyspie jest też duża fontanna, czynna od maja. Odbywają się tutaj pokazy multimedialne, więc chociażby dlatego warto zajrzeć. Mało tego, jest tu też darmowe mini zoo. Można wypożyczyć takie specjalne rowerki, aby zwiedzić w taki sposób tę zieloną wyspę. Są tu też budki z lodami, czy innymi przekąskami. To fajny pomysł na nieśpieszne popołudnie, z dala od miejskiego zgiełku.

  • Parlament
Najlepsze zostawiłam na koniec, a co! Chociaż tak naprawdę to prawie koniec, bo czeka na Was jeszcze wątek kulinarny. Ale o tym za chwilę. Parlament jest wizytówką Budapesztu. Został wybudowany w stylu neogotyckim, ale posiada też barokowe elementy. Jego budowa trwała 19 lat. W środku jest prawie 700 pomieszczeń. W głównej sali znajdują się relikwie św. Stefana. Natomiast w jednej z bocznych sal obraduje parlament, a w drugiej odbywają się różne konferencje. Jeśli chodzi o zwiedzanie, to najlepiej zarezerwować bilet online z wyprzedzeniem. Zwiedzanie odbywa się tylko pod opieką przewodnika. Wtedy, kiedy my zwiedzaliśmy, nie było audioprzewodników po polsku. 



Dzisiaj już są. Jeśli chcecie kupić bilety stacjonarnie, najlepiej wybrać się do Parlamentu z samego rana. Wtedy są szanse, że uda Wam się załapać na ograniczoną pulę biletów w kasie. Zwiedzanie trwa około godziny i kosztuje 130 zł, ale uwierzcie, warto! Ja do dziś pamiętam te wnętrza. 

  • A na deser - rejs po Dunaju
No nie mogłabym pominąć jeszcze jednej atrakcji. Ja jestem fanką rejsów, ale w Budapeszcie to naprawdę trzeba skorzystać z takiej formy zwiedzania. Parlament, czy mosty prezentują się niesamowicie z takiej perspektywy. My wypływaliśmy właśnie z okolic Mostu Małgorzaty. Mateusz rezerwował rejs przez booking. Ze względu na Marysię, wybraliśmy godzinę 18. Następnym razem sprawdzimy nocny. Za bilet wstępu z lampką szampana/lemoniadą zapłaciliśmy 50 zł. Rejs trwał 50 minut. Łapcie kilka fotek i nie dajcie się dłużej przekonywać.









3. Co i gdzie zjeść w Budapeszcie?

  • Langosz w Marika lángossütője
Długo szukałam miejsca, w którym można zjeść naprawdę dobrego langosza. I znalazłam! Budka znajduje się w takim małym centrum handlowym, na pierwszym piętrze. Właścicielka nie umie mówić po angielsku, więc pomagała nam pani, która też zamawiała. Za langosza zapłaciliśmy 4 euro. Był mega smaczny, ale ostrzegam że to miejsce jest trochę oddalone od centrum. Jednak dla tego smaku, warto! 


  •  Typowa kuchnia węgierska w Retek Bisztro
A jeśli macie ochotę na coś więcej, niż langosza, to polecam Retek. To restauracja w pobliżu Bazyliki św. Stefana. Są to dwa lokale, jeden duży i drugi trochę mniejszy. O miejsce trudno, ale nam się udało. Ja wzięłam jakieś węgierskie klopsiki, a Mateusz kurczaka w sosie paprykowym. Na deser mógł spróbować jeszcze lokalnego trunku. 😉


  • Gulasz w Firkasz
Kolejna potrawa, która kojarzy mi się z Węgrami, to gulasz. Na małą porcję (serio małą, bo to była kolacja) skusiłam się w restauracji Firkasz. To niedaleko mostu Małgorzaty, więc tam wybraliśmy się po rejsie. Oprócz całkiem smacznego jedzenia, do mnie przemówił wystrój. Mega klimatyczne miejsce. Mieliśmy szczęście, bo w tym dniu było sporo rezerwacji, zajęliśmy ostatni stolik. 


  • Kawiarnia New York Cafe
Czy to najbardziej rozpoznawalna kawiarnia w mieście? Okrzyknięto ją najpiękniejszą na świecie. No wystrój zwala z nóg. Podobnie, jak ceny. 😂 Za cappucino trzeba zapłacić 11 euro, americano za 8. Trochę się obawiałam, że nie wejdziemy, albo będziemy musieli odstać w kolejce. Na szczęście nie było tak źle. Maria mimo hałasu i muzyki, przespała całą wizytę w tym miejscu. W  środku można zrobić sobie zdjęcie na balkoniku, ale tam akurat ustawiały się kolejki. Mnie w zupełności wystarczyły zdjęcia z perspektywy mojego stolika.
 


4.Gdzie spaliśmy i nasz plan zwiedzania

Spaliśmy w hotelu Regnum Residence. Nocleg rezerwowaliśmy przez booking. Mieliśmy pokój typu studio, tj. sypialnia i drugi pokój, w którym była kanapa, telewizor, lodówka itp. Ta przestrzeń to był ogromny plus. Kolejnym atutem była lokalizacja. Dosłownie kilka krok i widzieliśmy Parlament. Do Baszty mieliśmy ok. 30 minut spokojnym spacerkiem. Na minus niestety monotonne śniadania, dość skromny wybór i problem z parkingiem. Duże auta nie mieściły się do podziemnego, więc my parkowaliśmy na zewnątrz. I tutaj mam dla Was kolejny tip. Na parkomacie napisane, że jest można parkować max. 3h, ale w aplikacji możecie przedłużać sobie ten czas automatycznie. Nazwa aplikacji to Parkl. Za 4 noce ze śniadaniami zapłaciliśmy 1300 zł. 


1 dzień
  • Przyjazd
  • Postój zrobiliśmy w Zwoleniu. Polecamy!
  • Spacer po Nadbrzeżu Budy
2 dzień
  • Baszta Rybacka
  • Kościół św. Macieja
  • Wzgórze Zamkowe
  • Most Małgorzaty
  • Wyspa Małgorzaty
3 dzień
  • Biblioteka Ervin Szabo
  • Wielka Synagoga
  • Kawiarnia New York
  • Bazylika św. Stefana
  • Parlament
  • Most Łańcuchowy
  • Wzgórze Gellerta
4 dzień
  • Most Wolności
  • Hala Targowa
  • Rejs po Dunaju
  • Wieczorny spacer po mieście
5 dzień
  • Powrót do domu, bez większych przystanków, tak wypadły drzemki 😉


To była naprawdę cudowna wycieczka! Cieszę się, że ruszyliśmy gdzieś dalej, bo bardzo się stęskniłam za zagranicznymi podróżami. Świecie, nadchodzimy z Marysią. 😁 Kto przeczytał do końca, temu należą się naprawdę ukłony. Do następnego! 











Read more »
o maja 12, 2025 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

kwietnia 07, 2025

Książki w marcu

 W pracy marzec zawsze mi się dłużył. Wciąż mało słońca, odległe dłuższe wolne i jakieś takie ogólne zmęczenie. Tak było do tej pory. A ten zleciał szybciutko i przyniósł dobre książki. W dużej ilości! Pora o nich opowiedzieć. 


1. Corpus delicti

Kiedy otrzymałam zapytanie o recenzję tej książki, nie wahałam się ani chwili. Kryminalne zagadki? Bardzo chętnie! Dopiero później zaczęłam się zastanawiać, jak tu zrecenzować coś takiego. Nie ma tutaj fabuły, bohaterów. Ciężko napisać coś o języku, stylu. No trudne to zadanie. Corpus delicti to 65 kryminalnych zagadek. Opis zbrodni jest krótki, zazwyczaj na stronę, dwie. Teoretycznie do rozwiązania powinna nam wystarczyć minuta. Czy to realne? W przypadku niektórych tak, ale jednak większość wymagała ode mnie dłuższego zastanowienia. Były też takie, na których totalnie poległam. Na końcu książki są rozwiązania. Osobiście wolałabym rozwiązanie pod każdą zagadką. Może pokusa byłaby większa, ale byłoby mniej wertowania kartek. Zagadki są ciekawe i wymagają logicznego myślenia. W przypadku niektórych trzeba było pewne rzeczy wiedzieć, znać się na biologii, czy zapachach. To największy minus tej książki. Poza tym, niektóre rozwiązania były trochę naciągane, ale generalnie ta książka była ciekawym przerywnikiem. Czymś, czego do tej pory nie czytałam. I naprawdę podziwiam autorkę za wymyślenie tylu zagadek. To nie lada wyzwanie! Polecam fanom planszówek(i kryminałów, rzecz jasna!) Ode mnie 7/10. 

2. Jestem głód

Pamiętacie Wrony? Skradły moje serce. To książka, którą przeczytało najwięcej osób z mojego polecenia. I wciąż ich przybywa. Do tej pory uważam, że jest to jedna z lepszych, jakie w ogóle kiedykolwiek czytałam. Jestem głód to ich druga część. I zazwyczaj jest tak, że te drugie części są gorsze. Tak w 98%. Jednak takiej różnicy między pierwszą, a drugą częścią to dawno nie widziałam. To jest przepaść, naprawdę. I ciężko mi to pisać, ale kontynuacja Wron to jakaś pomyłka. Mam wrażenie, że autorka nie miała żadnego pomysłu na tę historię. Dlaczego? Głównym motywem tej książki była anoreksja. Podrozdziały zaczynają się od informacji, ile lat ma bohaterka, ile ma wzrostu i ile waży. Pewnie miało to na celu lepsze zobrazowanie całej sytuacji. Oprócz tego, w książce są jeszcze wstawki listów. Nie jest wytłumaczone, kim był Joss dla bohaterki. To wprowadza chaos. Jakby tego mało, jeden z rozdziałów to opowieść na zasadzie odpowiadania na pytania. Nie wiem, co to miało na celu, ale wyszło słabo. Ten głód, który towarzyszył głównej bohaterce był tak naprawdę głodem miłości. Bardzo chciała nawiązać głęboką i prawdziwą relacje z matką. Jej głodzenie się było odpowiedzią na ten deficyt. Żałuję, że autorka nie pociągnęła tego tematu, nie skupiła się tylko na tym wątku. Moim zdaniem w tej książce dzieje się po prostu za dużo. 4/10. 


3. Slender man. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek.

Na końcu zostawiłam sobie te najlepsze książki w tym miesiącu. Chyba to Traumaland zainspirował mnie do przeczytania kolejnego reportażu. Tym razem padło na amerykańskie podwórko. Temat trudny. Dotyczy  popełnionej zbrodni przez dwie dwunastolatki. Poznajcie Morgan. Powinnam napisać, że to z pozoru zwykła uczennica. Jednak tak wcale nie jest. Ojciec Morgan cierpi na schizofrenie. Na tę chorobę cierpi też jego córka. Jest odludkiem. Dziwnie się zachowuje, śmieje do siebie. Nikt w klasie jej nie lubi, poza Bellą. Dziewczynki tworzą nietypowy, ale zgrany duet. Bella jest lubiana, towarzyska. Morgan jest samotnikiem, traktowana trochę jak trędowata. Wszystko się zmienia, kiedy do klasy trafia Annisa. Zamknięta w sobie dziewczynka. Większość wolnego czasu spędza na czytaniu strasznych historyjek. Ten introwertyzm szybko łączy dziewczynki. To Annisa opowiada Morgan o potworze z internetu. Morgan wyobraża sobie, że Slender man wybrał jej do specjalnej misji. Razem z Annisą mają być jego posłanniczkami. Jednak najpierw muszą coś poświęcić. A właściwie kogoś. Morgan spośród wszystkich osób wybiera Bellę. Belle, którą kocha. Belle, która przy niej trwa od lat. Na dobre i złe. Annisa razem z Morgan opracowują okropny plan zbrodni. Analizują, w jaki sposób pozbawią życia swoją przyjaciółkę i jak uciekną przed wymiarem sprawiedliwości. Autorka przybliża czytelnikowi cały przebieg tego wydarzenia. W obiektywny sposób opowiada o rodzinie Morgan, trudnościach z jakimi mierzyła się jedna i druga dziewczynka. Prowadzi czytelnika za rękę przez gąszcz szczegółów z dnia zbrodni, a później ucieczki i całego procesu skazania. W mojej głowie roiło się wiele pytań. Jaką karę powinny otrzymać dziewczyny? Czy można powiedzieć, że któraś jest bardziej winna? Przecież Morgan była chora. Miała obsesję na punkcie wymyślonego Slender Mana. Czy Annisa była tylko prowokatorką? I w końcu gdzie byli rodzice? Obiektywny, rzetelny, zmuszający do myślenia. Taki jest ten reportaż. 9/10. 


4. Być tak naprawdę

I znów coś nie w moim stylu. Tym razem trafiła do mnie książka Marianny Gierszewskiej. Nie wiem, czy to wstyd, czy nie, ale znałam ją z Top Model. 😂 Wystąpiła gościnnie w jednym odcinku i tworzyła z uczestnikami kampanię społeczną. W książce opowiada o swojej przemianie. Jak z małej, grzecznej dziewczynki przeistoczyła się w dojrzałą, świadomą kobietę. W życiu przydarzyło jej się wiele przykrych chwil. Jej rodzice się rozwiedli, kiedy była małą dziewczynką. Nieco później zaczęły się ogromne problemy z jelitami. Doprowadziły jej organizm na skraj wytrzymałości. Skończyło się na poważnej operacji i stomii. Był to dla niej przełomowy moment. Czy jako młoda dziewczyna była świadoma, że otarła się o śmierć? Pewnie tak. Ta sytuacja sprawiła, że zaczęła żyć tak naprawdę. Miała odwagę podejmować decyzję, które dla wielu były niezrozumiałe. Rzuciła studia aktorskie, mimo że tak ciężko się na nie dostać. Sama przecież pochodzi z aktorskiej rodziny. Nie widzi w swojej stomi ograniczenia, upodlenia, a szansę. Założyła firmę produkującą bieliznę dla takich kobiet. Ponadto prowadzi warsztaty, na których dzieli się swoim doświadczeniem. Pomaga innym uwierzyć w siebie, stanąć na nogi. Żyć. Naprawdę ta książka dodała mi wiatru w żagle. Może pod koniec, trochę miałam wrażenie, że podkoloryzuje pewne wątki i bawi się w jakąś szamankę, ale poza tym świetna książka. 9/10


A jak Wam minął marzec? 



Read more »
o kwietnia 07, 2025 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 17, 2025

Dolny Śląsk na weekend - Jelenia Góra i okolice.

Po ukochanych górach, przyszła pora pokazać małej podróżniczce Dolny Śląsk. Nie kryję się z tym, że to mój ulubiony region Polski. I gdybym miała się gdzieś przeprowadzić, to jedynie do Wrocławia. Za każdym razem wracam stamtąd z lekkim niedosytem. Jest tam naprawdę mnóstwo atrakcji. Co zwiedziliśmy tym razem? 



1. Świeradów Zdrój

Świeradów jest oddalony o nieco ponad 30 km od Jeleniej Góry. I to tutaj zaczęliśmy naszą wycieczkę. To klimatyczne miasteczko chciałam zobaczyć ze względu na zabytkową halę spacerową. Oprócz tego, postanowiłam sprawdzić jeszcze jedną atrakcje. Można powiedzieć, że to wieża widokowa jest dzisiaj trochę wizytówką tego miasta. Czy słusznie? 




Sky Walk Świeradów Zdrój

Wieża ma 62 metry wysokości, co czyni ją największą w Polsce. Przynajmniej na razie tak jest, ale to się pewnie zmieni. Mam wrażenie, że te wieże widokowe są teraz bardzo popularne. Jeśli chodzi o dojazd, to z parkingu czeka nas jeszcze ok. 600 metrów spaceru przez las. Czytałam w opiniach, że ten fragment bywa oblodzony i jest niebezpieczny. To prawda. Musieliśmy zawrócić z wózkiem i przełożyć Marysię do nosidła. Oprócz wystających kamieni, wejście utrudniało świeże błoto i resztki śniegu. Może przy lepszej pogodzie, jakoś byśmy wytaszczyli ten wózek do góry, ale polecam jednak nosidło. 



Parking i ceny

Pod samą wieże nie da się dojechać samochodem. My zostawiliśmy auto na parkingu tuż przy wejściu do lasu. Opłata za cały dzień to 30 zł. Jeśli zaparkujemy gdzieś dalej, to ceny są niższe, ok 10, 20 zł. Wejście kosztuje 69zł/53zł. Dzieci do lat 3 wchodzą za darmo, a ulgowy jest do 12 roku. No tanio to na pewno nie jest. Bilety można kupić normalnie w kasie, albo w automatach. Jest tu sklep z pamiątkami, kilka foodtracków i toalety. 



Atrakcje na trasie

Tak, jak wspomniałam, wieża ma 62 metry wysokości i około 850 metrów długości. Nie ma tutaj stopni. To sprawia, że konstrukcja jest dostosowana pod wózki, ale trzeba pamiętać o spacerze przez las. Na górze czeka na nas szklany taras. Stamtąd rozciąga się naprawdę piękny widok na Góry Izerskie. Na tarasie obowiązują limity, do 10 osób. Chociaż nie wiem, czy ktoś to sprawdza. Oprócz tego, jest też tzw. kropla wody, czyli siatka relaksacyjna nad ziemią. Ja oczywiście sprawdziłam, czy faktycznie można się na niej zrelaksować. Tak średnio bym powiedziała, Mati nie chciał. 😁


Inną niespotykaną atrakcją jest kokon pająka, czyli takie siatkowe tunele. Dzięki nim, możemy skrócić sobie trasę. No korzystały przede wszystkim dzieci. Jestem ciekawa, czy Marysia będzie chętna na takie atrakcje i które z nas będzie jej musiało pilnować. 😂


Nie mogłabym też nie wspomnieć o zjeżdżalni! Prawie u samej góry znajduje się specjalna ślizgawka dla chętnych. Oczywiście jest dodatkowa płatna - 10 zł, przed wejściem na samą zjeżdżalnie. Cieszyła się dużym zainteresowaniem. Cały spacer zajął nam około 1.5h. Odliczam czas, kiedy czekałyśmy na Tatę u góry, który poszedł odstawić wózek.


 Czy to najlepsza wieża widokowa? Raczej nie. Bardziej podobała mi się ścieżka w Gorcach. Cena jest podobna, a ścieżka jest dłuższa, jest pawilon edukacyjny, plac zabaw, restauracja. No, ale sprawdzić musiałam, żeby wyrobić sobie własną opinię. Wam też to polecam. 😊

Hala Spacerowa w Świeradowie

Świeradów to nie tylko wieża widokowa. To przede wszystkim miasteczko uzdrowiskowe. Znajduje się tutaj zabytkowa hala spacerowa. Wyróżnia ją przede wszystkim wystrój. Hala jest wykonana z modrzewia, zdobią ją piękne witraże.


 Całość dopełnia też alejka z agawami na środku. Jak na uzdrowisko przystało, jest też pijalnia. Akurat my byliśmy za późno, żeby skorzystać, ale przesadnie nie żałuję. Na pewno wizyta w tym miejscu to obowiązkowy punkt podczas zwiedzania miasteczka. Warto przespacerować się też deptakiem i zrobić zdjęcie pod wieżą zegarową. 


Perła Zachodu

Drugiego dnia wybraliśmy się na długi spacer. Trafiliśmy na pierwszy wiosenny weekend i zamierzyliśmy wykorzystać pogodę na maksa. Początkowo zakładałam, że do Perły Zachodu podjedziemy samochodem, ale zmieniliśmy plan zwiedzania. Uważam, że na plus. Perła Zachodu to schronisko górskie, położone nad jeziorem Modrym. I to właśnie ze względu na lokalizację chciałam sprawdzić to miejsce.


Opis szlaku

Dobra informacja na początek. Całość trasy jest do pokonania wózkiem. Zaparkowaliśmy przy kładce na Kamiennej. Polecam dokładnie to wpisać w gps-a. Jest tam duży i darmowy parking. Z centrum Jeleniej Góry to 2km.


 Trzymaliśmy się żółtego szlaku, który doprowadzi nas po niecałej godzince do celu. Większość trasy jest asfaltowa. Po prawej stronie mamy rzekę Bóbr, która będzie nam towarzyszyć praktycznie do samego końca. Na szlaku jest też sporo atrakcji. Miniemy duży wiadukt, elektrownie, a końcówka to ciekawe formacje skalne.


 Tak, jak pisałam wcześniej, spacerowaliśmy z wózkiem i nie było żadnych problemów. Jedynym małym utrudnieniem była ta końcówka. To był dość wąski fragment drogi, uczęszczany też przez rowerzystów. Nie wiem czemu, ale ten szlak trochę przypominał mi drogę do Czerwonego Klasztoru ze Szczawnicy. 😀


Przy schronisku znajdują się stoliki z ławeczkami na zewnątrz. Można też zjeść coś w środku, ale w niedziele tłumy nas zniechęciły. Obowiązkowo trzeba spojrzeć na Perłę Zachodu z dołu, a mianowicie z mostu. Stąd rozciąga się też piękny widok na Jezioro Modre. Aby dojść na most, trzeba pokonać trochę schodów, dlatego Marysia z tatą machali mi z góry. 😀




 Jest tu również mały taras widokowy i huśtawka. Cały spacer, wliczając czas na krótki odpoczynek, zajął nam 2,5 godziny. Pod schronisko można podjechać samochodem, ale szczerze - odradzam w weekend. Ruch był spory, parkuje się przy wąskiej uliczce, ciężko nawrócić. Chodźmy dalej!


Zapora Pilchowice i Most Kolejowy

Po spacerze, naszym kolejnym punktem była Zapora Pilchowice. Jest ona druga w kolejności, jeśli chodzi o długość. Ustępuje miejsca tylko tej nad Soliną. Z Jeleniej Góry to ok. 13km. Zaparkować można wzdłuż ulicy, albo przy karczmie. Tam opłaty pobierała starsza pani (5 zł), ale wzdłuż ulicy nie widzieliśmy nikogo, kto by się nami interesował. 


Na szczęście oprócz wspomnianej restauracji, nie ma tu nic więcej. Żadnych kramów, foodtracków itp. Zapora robi wrażenie. Cięzko w takim miejscu nie myśleć o powodzi, która dopiero co dosięgła te regiony. W wielu miejscach widać jeszcze ślady podtopień. Niech zdjęcia oddadzą trochę klimat tego miejsca. Tuż obok zapory znajduje się most kolejowy, który swego czasu był powodem sporu. 


Most ze względu na swój zły stan techniczny miał zostać wykorzystany w filmie. I to nie byle jakim, bo rozchodziło się o Mission Imposibble. Scenarzyści chcieli wysadzić go w powietrze, ale mieszkańcy się sprzeciwili. To sprawiło, że dzisiaj most widnieje w rejestrze zabytków, a został wybudowany w latach 1905-1906. Jest tu malutki parking, dosłownie na kilka samochodów. Na szczęście, można też w niektórych miejscach przycupnąć trochę na dziko i cyknąć fotkę. 



Zamek Grodziec

Czym byłaby wycieczka na Dolny Śląsk bez zobaczenia chociaż jednego zamku? No niezaliczona! Trochę ich już zwiedziliśmy, ale wciąż nie wszystkie. 😂 Tym razem padło na Grodziec. Ten znajduje się godzinkę od Jeleniej Góry. 



Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z XII wieku. Oczywiście, jak to z zamkowymi historiami bywa - ten również ma za sobą kilka najazdów i spaleń. Zatem dzisiejszy wygląd jest głównie próbą odwzorowania tego, co było kiedyś.Tutejsza sceneria jest naprawdę filmowa. Dlatego na zamku kręcili m.in "Nie do wiary", "Ziarno", a nawet "Wiedźmina". Zamek jest otwarty codziennie, od 9 do 17. Bilety normalne w cenie 28 zł, a ulgowe 23 zł. 


W środku do zobaczenia mamy salę kominkową (oryginalnie zachowaną), rycerską, pokoik księżnej, basztę. Nam najbardziej podobał się widok z góry. Nawet mimo rusztowań. Mamy szczęście do remontów. 😀 W zamku jest sporo wąskich korytarzy, a na dziedzińcu kuchnia plenerowa i eskpozycja o narzędziach tortur. Mam wrażenie, że ten temat zawsze bardzo ciekawi turystów. Mimo, że wszędzie jest praktycznie to samo. 😉 Niestety kuchnia była zamknięta w tym dniu. Nie wiem, czy ze względu na poniedziałek, czy na niski sezon. W opiniach czytałam, że można tam zamówić kiełbaskę, pajdę ze smalcem itp. 


Zamek położony jest na wzgórzu, ale można dojechać pod same bramy. To dobra wiadomość dla tych, którzy nie koniecznie lubią wymagające spacery. Parking jest spory i darmowy. Na miejscu jest też sklepik z pamiątkami oraz toaleta. Nam zwiedzanie zajęło niecałą godzinkę. Wystawy w środku nas nie porwały, ale sam zamek jest naprawdę przepiękny. Mnie trochę przypominał zamek Czocha. Naszym ostatnim przystankiem był Wrocław, ale tam zaliczyliśmy tylko długi spacer po Ostrowie Tumskim. Na koniec podpowiem Wam jeszcze, gdzie można zjeść. 

Gdzie jedliśmy?

W Świeradowie wylądowaliśmy w restauracji Mały Dworek. To kuchnia polska, z przystępnymi cenami i sporymi porcjami. Jedynym mankamentem jest mało miejsca w środku i brak krzesełka. Z tym pierwszym można sobie poradzić i zjeść na zewnątrz. W końcu to był pierwszy wiosenny weekend, więc znaleźli się i tacy odważni. A brak krzesełka też nam jakoś bardzo nie przeszkadzał. Było naprawdę smacznie. Z kolei w Jeleniej zjedliśmy we włoskiej restauracji na rynku I love Italy. I tutaj mam trochę mieszane odczucia. Jedzenie było bardzo smaczne, wystrój mnie pozytywnie zaskoczył. Niestety ceny są dość wysokie, a porcje różne. Mateusz miał dość dużą, ale ja się nie najadłam. Na dowód zrobiłam zdjęcie.


 Obok znajduje się kawiarnia, w której już kiedyś byliśmy. Bez wyrzutu, do kawy zjadłam duży kawałek ciasta. I dopiero wtedy, poczułam się najedzona. Mowa o Aroma Cafe. Polecamy. 


Jeśli chodzi o hotel, w którym spaliśmy, to było w nim bardzo ciepło. To mocno utrudniało wyspanie się (całej trójce), więc raczej nie będę go tutaj polecać. Myślę, że mogliśmy trafić lepiej. Co nie zmienia faktu, że to był cudowny, rodzinny wyjazd. Oby do następnego. 💚









Read more »
o marca 17, 2025 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Przewodnik po Budapeszcie

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ▼  2025 (7)
    • ▼  maj 2025 (1)
      • Przewodnik po Budapeszcie
    • ►  kwi 2025 (1)
      • Książki w marcu
    • ►  mar 2025 (2)
      • Dolny Śląsk na weekend - Jelenia Góra i okolice.
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.