Powoli i konsekwentnie od dwóch lat odhaczam te mniej i bardziej popularne miejscówki na Dolnym Śląsku. Tak sobie teraz pomyślałam, że może zrobię tutaj jakiś ranking moich ulubionych miejsc w tym województwie? Co Wy na to? Dajcie znać, a ja tymczasem zapraszam Was na kolejny piękny spacer.
1. Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim
Dacie wiarę, że już kiedyś przejeżdżaliśmy koło tego miejsca i się nie zatrzymaliśmy? 😂 Owszem, zaciekawiła nas przede wszystkim wielkość obiektu, ale w sumie pojechaliśmy dalej. Człowiek uczy się na błędach. Pałac Marianny warto odwiedzić przede wszystkim, żeby posłuchać samej historii tej ciekawej osoby.
Marianna była niderlandzką księżniczką, która dla dobra dynastii poślubiła pruskiego księcia Albrechta. Niestety małżonek nie był jej wierny, zdradzał ją na prawo i lewo i to między innymi z damami dworu. W miejscu, w którym dziś wznosi się pałac, żyła ponoć kiedyś pewna bezgranicznie zakochana para. Marianna próbując ratować swoje małżeństwo, postanowiła wybudować tutaj ich rezydencję. Poza tym, tamtejsze otoczenie bardzo do niej przemawiało. Niestety, gwoździem do trumny było przyłapanie małżonka na zdradzie po powrocie z pogrzebu matki. Marianna wystąpiła o rozwód i wywołała skandal. Władze nie były przychylne tej decyzji i odwlekali ją w czasie.
Wtedy Marianna zrobiła coś jeszcze - sama się zakochała w swoim lokaju. Najpierw uczył ją jazdy konnej, później był bibliotekarzem, osobistym doradcą i w końcu nowym partnerem życiowym. Rozwód dostała, w gratisie pozbawioną ją wszystkich przywilejów, nie mogła przebywać na terenie Prus więcej niż 24h. Jakby to ona była winna nieudanemu małżeństwu, w którym tkwiła 19 lat. Historia trochę jak z bajki, ona księżniczka zakochuje się w swoim służącym. Doczekali się jedynego syna, który w wyniku infekcji, zmarł w wieku 12 lat. Zatem lekko w życiu Marianna nie miała.
Większość szczegółów wyczytałam w książce "Trzecia miłość Marianny Orańskiej" autorstwa Gabrieli Kantor, ale to Pani przewodnik mnie zaintrygowała. 👀Jeśli chodzi o informację organizacyjne, to przy pałacu jest dość spory płatny parking. O ile mnie pamięć nie myli, to płaciliśmy 10 zł. Zaraz obok znajduje się kasa (w czerwonym kościółku). Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem, na stronie pałacu wyczytałam że o pełnych godzinach i trochę mnie to zmartwiło. Byliśmy tam chwilkę po 12, więc czekania byłoby sporo. Na szczęście w wakacje grupy wchodzą chyba częściej, bo weszliśmy o 12.45, a z parkingu pod pałac czekał nas jeszcze krótki spacer. To był idealny moment, żeby wypróbować mój prezent urodzinowy, czyli statyw. 😀 Pałac jest otwarty od 10 do 18, a bilety kosztują 27/17 zł. Można to połączyć z mauzoleum, ale my akurat się nie skusiliśmy. Wtedy opcja łączona to 35/25 zł. Pałac jest cały czas remontowany, więc niech Was nie zdziwią rusztowania i robotnicy. Plany przewidują koniec prac dopiero w 2034 roku.
2. Krzywa Wieża w Ząbkowicach Śląskich
Jak już będziemy w Kamieńcu, to aż szkoda nie podjechać kawałek dalej do Ząbkowic. Niewielu wie, że mamy w Polsce krzywą wieże i to właśnie tam możemy ją zobaczyć. Jest ona dostępna dla turystów, a bilety kosztują 12/8zł. Nas akurat trochę gonił czas, więc wypiliśmy szybką kawkę w Cafe pod Krzywą i powiem Wam, że dawno tak dobrego cappucino nie piłam, jak właśnie tam!
3. Tajne laboratorium Hitlera w Kamiennej Górze
Czasami to miejsca same mnie znajdują. Kiedy byliśmy ze znajomymi na Kolorowych Jeziorkach zobaczyłam baner o tym tajemniczym laboratorium. Zrobiłam zdjęcie i zaczęłam szukać informacji o tym miejscu, bo na blogach o Dolnym Śląsku nie widziałam żadnej wzmianki. Tutaj właśnie ograniczał nas czas, bo Podziemia są otwarte od 10 do 18,a wejście jest tylko z przewodnikiem i trwa ok.50 minut. Bilety kosztują 25/20 zł. Nas oprowadzała młoda dziewczyna ubrana w mundur, która już na początku kazała nam się wcielić w członków tajnej grupy konspiracyjnej. 😀 Na trasie zadawała zagadki, opowiadała ciekawostki, więc kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że na Dolnym Śląsku są najlepsi przewodnicy. 😉
Z samym powstaniem tego miejsca wiążą się oczywiście smutne historie, podobnie jak z Osówką. Ludzie byli przymuszani do pracy, ich racje żywieniowe były skandaliczne. Średnia długość życia w takich warunkach to 5/6 dni. Mieli jedne buty na trzy osoby, dostawali w ciągu dnia tylko jeden posiłek wieczorem. Kto dożył, ten dostał... Tutaj Niemcy pracowali przede wszystkim nad nowoczesną bronią, dlatego w muzeum znajdziemy części pocisków, czy rakiet. Dla mnie jeśli chodzi o podziemia, to Osówka jest numerem jeden, ale dla pasjonatów historii II Wojny Światowej, to punkt obowiązkowy!
4. Zamek Czocha
To kolejne miejsce, które jest jedną z wielu wizytówek Dolnego Śląska. Za każdym razem jak oglądałam zdjęcia stamtąd, to marzyłam żeby w końcu się tam wybrać. Przed zamkiem jest kilka parkingów, ale nastawcie się na dość duży ruch w sezonie. Parking jest płatny 10 zł, zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem od 10 do 18, w wakacje wydłużony czas do 20. Za bilet wstępu trzeba zapłacić 28/20 zł. Możemy jeszcze zwiedzić salę tortur, ale doświadczenie podpowiada mi, że nie warto.
Początki budowy zamku datuje się na XIII wiek, wzniesiony w celu strzeżenia ówczesnych granic. Miał wielu właścieli, ale najbardziej zapadła nam w pamięć historia o Ernestie Gutschowie. W 1909 nabył zamek i postanowił go odremontować (ucierpiał przy pożarze w XVIII wieku) za niemałe pieniądze. Istnieje wiele teorii spiskowych na temat źródeł jego dochodów, ponieważ pracował tylko w przemyśle tytoniowym.
Przewodnik pokazywał nam wiele ukrytych symboli w czasie zwiedzania, które mogły świadczyć o jego przynależności do masonów. Tłumaczyłoby to tez mnóstwo ukrytych korytarzy, przejść itp. Chodzą pogłoski, że prowadził szeroko zakrojoną działalność szpiegówską, a w obawie przed Armią Czerwoną wyjechał z dnia na dzień i zostawił cały swój dobytek. Rodzina oczywiście zaprzecza pogłoskom i tłumaczy, że był to tylko miły i pracowity starszy pan. Przyznajcie, że to wszystko daje do myślenia, aczkolwiek wiadomo że jest to tylko jedna z wielu teorii. Na terenie zamku można tez wynająć sobie pokój, często są tu też imprezy plenerowe, generalnie dzieje się!
5. Kolorowe Jeziorka
W końcu mam okazję też wspomnieć więcej o Kolorowych Jeziorkach, które odwiedziliśmy jakiś czas temu, a w tym wypadku są one też w miarę po drodze. Jeśli chodzi o sam dojazd, to jest dobrze oznakowany. Po drodze na pewno rzucą wam się w oczy drogowskazy. Mamy kilka parkingów, ten z którego jest najbliżej, znajduje się na samej górze. Musicie uważać przy wjeździe, bo tamtejszą ścieżką chodzą turyści. Za parking zapłaciliśmy 10 zł. Natomiast wstęp na teren parku jest darmowy. Stamtąd już kierujemy się na szlak.
Jeśli chodzi o historię tego miejsca, to kiedyś była tutaj kopalnia i kolory jeziorek są wynikiem wydobywania surowców. Mamy tutaj cztery zbiorniki: żółty, purpurowy, turkusowy oraz zielony. Pierwsze i ostatnie okresowo wysychają, więc nie zawsze uda się je zobaczyć. Zdecydowanie najładniejsze jest to turkusowe.
Z jeziorka turkusowego do zielonego czeka nas długi spacer i za radą wracających stamtąd ludzi, my odpuściliśmy. Jeziorko ponoć jest małe i tylko jeśli mamy naprawdę dużo czasu, to można się tam przejść. Zdecydowanie warto mieć ze sobą wygodne buty, bo na trasie jest sporo korzeni i idziemy w większości przez las. Czy mi się podobało? Tak, ale dlatego że był to przystanek. Gdybym jednak jechała specjalnie tam, byłabym trochę rozczarowana. A tym bardziej teraz, kiedy widziałam podobne miejsce, tylko że ładniejsze. O tym niedługo. 👀
6. Dlaczego Karpniki są świetną bazą wypadową?
Karpniki, które były naszą bazą wypadową przez 3 dni okazały się strzałem w dziesiątkę. Okazuje się, że w pobliżu znajduje się wiele atrakcji, z których z chęcią skorzystaliśmy.
- Jelenia Góra. Dojazd zajmie nam około 20 minut, a rynek w Jeleniej prezentuje się naprawdę bardzo ładnie. Poza tym mamy też termy w przystępnej cenie. Na rynku polecamy jeszcze palarnie kawy Aroma cafe.
- Spacer po Rudawach Janowickich. Z naszego pensjonatu można było już śmiało wyruszyć na szlak i nie byłabym sobą, gdybym choć na chwilę nie weszła do lasu. 😀 My wybraliśmy się na krótki spacer do uroczego schroniska Szwajcarka. Jeśli będzie nam mało, to polecam wybrać się na Sokolika. Wypatrzyłam i wyczytałam, że stamtąd są naprawdę piękne widoki. A Rudawy nie należą do wymagających gór.
- Browar regionalny Miedzianka Kolejna fajna miejscówka, do której wpadliśmy po drodze to regionalny browar. My akurat wzięliśmy sobie piwko na wynos, ale można przyjechać na obiad i piwko w fajnym miejscu.
- Zamek w Karpnikach. Wręcz bajkowa lokalizacja, prawda? Z jednej strony zamek, z drugiej browar, z trzeciej schronisko, trochę dalej duże miasto. Żyć nie umierać😉. Zamek w Karpnikach jest własnością prywatną, więc można tam zarezerwować sobie nocleg lub po prostu pospacerować po okolicy. My wybraliśmy tę drugą opcję. Niestety akurat się rozpadało, ale otoczenie zamku naprawdę robi wrażenie. A tutaj podaję Wam jeszcze namiary na nasz nocleg.