Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

grudnia 29, 2022

10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.

 Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej formie chciałabym je napisać. Najpierw pomyślałam znów o odkryciach i rozczarowaniach, ale wycofałam się z tego z przynajmniej trzech powodów. Pierwszy jest taki, że to już było. Drugi, że w tym roku mało było rozczarowań, a co najwyżej kilka niezrealizowanych planów. I trzeci, że chciałabym napisać coś bardziej osobistego. Dlatego dziś opowiem o 10 momentach, które w czasie podróży wzbudziły we mnie różne emocje-od strachu, złości, smutku, po radość i zachwyt. Mam nadzieję, że taka forma Wam się spodoba!


10. Spacer po Dolinie Mnikowskiej

Muszę zacząć podsumowanie od smutnego wątku, który niewątpliwie przewrócił ten rok do góry nogami i miał wpływ na nasze życie prywatne, zawodowe, plany podróżnicze i nastroje. W lutym, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie wszystko na chwilę utraciło sens. Nie było innego tematu. Był strach, niepewność. I tak to trwało, również u mnie. Minął tydzień, potem drugi. Straciłam ochotę na podróżowanie, ba nawet na spacery. Aż wstrząsnęła mną rozmową z przyjaciółką, "słuchaj, głupio przyznać, ale byłam z Mężem w kinie[...]". To wcale nie było głupie, a w tamtym momencie bardzo potrzebne. Nie da się żyć, jakby ten temat nie istniał, ale to nie znaczy, że mamy zakładać na siebie wór pokutny. Niby oczywiste, ale chwile mi to zajęło. I wtedy wybraliśmy się właśnie na spacer do Doliny Mnikowskiej. Błądziliśmy bez celu, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Spacer w naturze jest dobry na wszystko. Jeśli szukacie praktycznych informacji o tym miejscu, znajdziecie je pod tym linkiem.

9. Przełamywanie swoich słabości-wejście na Salatyn

Jeśli miałabym wspomnieć o jakimś swoim sukcesie w tym roku, to na pewno wspomniałabym o zdobyciu swojego pierwszego dwutysięcznika. To marzyło mi się już dawno, ale chyba chciałam podchodzić do tego stopniowo. Najpierw zdobyć Giewont, potem Kasprowy i w końcu coś powyżej 2000 n.p.m. Jednak wyszło inaczej i nie żałuję takiego obrotu spraw. Czy się bałam? Podróże z moją mamą są takie, że nie ma chwili na zastanowienie. Po prostu to robimy. No dobrze, w połowie trasy zapytała kontrolnie czy idziemy dalej. Nie wahałam się, chociaż na pewno przeszkadzały mi osuwające się spod nóg kamienie. Wtedy pierwszy raz pomyślałam o nowych butach górskich. Nie było strasznie, ale muszę zaznaczyć, że ja nie mam lęku wysokości, więc dużo bardziej obawiałam się poślizgnięcia, niż ekspozycji. Kondycyjnie zmęczyła mnie wycieczka na Jeziorka Rohackie, o jednej i drugiej wyprawie przeczytacie tutaj. Widoki zdecydowanie zapierały dech w piersiach. 


8. Ale fart! Spacer po Błędnych Skałach. 

Jedną z pierwszych większych podróży w tym roku była zimowa wyprawa w Góry Stołowe. Przyznam szczerze, że spacer po skalnych tunelach niemalże w samotności miał swój niesamowity urok. Nie chciałabym tam przyjechać w sezonie, to pewne. W drodze powrotnej wymyśliliśmy sobie, że nakręcimy zabawny filmik z Mateuszem w roli głównej. Niestety podczas kręcenia wypadł nam z plecaka termos, a my zaczęliśmy go szukać.  Było bardzo dużo śniegu, więc znalezienie go graniczyło z cudem. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy podczas poszukiwań znalazłam kluczyk do naszego samochodu. Musiał wypaść Mateuszowi, kiedy wyjmował telefon i nie zauważył tego. Co by było, nie chcę nawet myśleć. Relacja z tamtej pięknej podróży jest właśnie tutaj. Dolny Śląsk działa na mnie jak magnes. Nic na to nie poradzę. 💗


7. Oddaj czasem stery-Pogórze Rożnowskie

Nikogo nie powinno zdziwić, że podróże planuję ja. To ja wymyślałam cel i plan działania. Zdarzają się jednak małe wyjątki. Mateusz zaplanował jednodniową wycieczkę od A do Z, a ja znałam tylko zarys. Wtedy wybraliśmy się do Lipnicy Murowanej na konkurs Palm Wielkanocnych, a potem nad Jezioro Rożnowskie. Wszystko tam było pozamykane na cztery spusty, ale dzięki temu, możliwy był spacer w samotności i ciszy. A na koniec Mateusz wykombinował jeszcze  podejście pod wieżę widokową w Iwkowej. Wszystko opisałam tutaj. Na początku nie byłam przekonana do pomysłu zorganizowania wycieczki przez Męża, ale okazało się, że mam godnego przeciwnika w tym temacie. Byłam pozytywnie zaskoczona!

6. Nie ma to jak podróż z przyjaciółmi - Praga 

Podróż do Pragi była dla mnie ważna z dwóch powodów. Po pierwsze, Praga zawsze będzie mi się dobrze kojarzyła, bo tam spędziliśmy z M. nasze pierwsze wakacje. Cudnie było wrócić w tamte rejony po 7 latach i przypomnieć sobie nasze początki. Po drugie, w tym roku mieliśmy też świetne towarzystwo. Mogłam wcielić się rolę przewodnika po Pradze i bardzo mi się to podobało. Jedyne, czego się obawiałam, to czy ekipa przystanie na moje zawrotne tempo zwiedzania. Zdali ten egzamin śpiewająco. Przy okazji, odkryłam ile jeszcze mam w Pradze miejsc do zobaczenia. 😊

5. Co za dużo to niezdrowo! Drezno

Dosłownie wczoraj rozmawialiśmy przy kolacji o plusach i minusach zorganizowanych wyjazdów. Zazwyczaj te z biura podróży są nastawione na wypoczynek. My zaczynaliśmy od właśnie takich, stopniowo jednak odchodząc od takiego modelu. W tamtym roku wakacje w Atenach były podzielone, trochę zwiedzania, trochę leżakowania. W tym roku postawiliśmy tylko na zwiedzanie. I to był świetny pomysł, ale zdradzę Wam, że jednego dnia miałam kryzys. To była mniej więcej połowa naszego wyjazdu, kiedy wyjeżdżaliśmy rano z Łęknicy i kierowaliśmy się do Drezna. Po drodze mieliśmy jeszcze przystanek w Szwajcarskiej Saksonii, gdzie widoki były takie, że zapierało dech w piersiach. Dwa dni wcześniej zaczarowało nas Skalne Miasto w Czechach, a tu czekała na nas kolejna perełka. Po ponad dwugodzinnym spacerze pojechaliśmy dalej. W Dreźnie ruszyliśmy na zwiedzanie Starego Miasta. Mateusz wyszukał gdzieś info o jakimś fajnym, dużym ogrodzie. I to już było dla mnie za dużo, za dużo zwiedzania, za dużo chodzenia, za dużo ładnych miejsc w ciągu jednego dnia, za dużo informacji. 😅 Pamiętałam, że siedziałam na ławce w parku naprawdę zrezygnowana i zmęczona. To Mateusz wtedy miał więcej sił. Jednak wiem, że w tym dniu trochę przesadziłam z planowaniem. Jeśli nie czytaliście jeszcze relacji z Drezna, odsyłam tutaj. Jest to pierwszy z czterech wpisów, który opisywał nasze wakacje. Tak więc, działo się. 👀

4.Babski wypad zawsze chętnie. Tatry Słowackie z Mamą

Moja Mama jest moim prawdziwym czytelniczym wsparciem. Czyta każdy post i z chęcią udostępnia go dalej. Dlatego na pewno się ucieszy, że w podsumowaniu roku, wspominam aż dwie podróże właśnie z Nią. Po takich wyjazdach w gronie najważniejszych kobiet w moim życiu czyt. mamy, siostry i babci, zawsze wracam z dwoma przemyśleniami. Po pierwsze, jestem wdzięczna że możemy się razem gdzieś wybrać, a po drugie że z nikim tak dobrze nie dogaduje się jak z własnym Mężem. 😂 Mamy już swój wypracowany styl zwiedzania, również specyficzną dla kogoś z boku, komunikację i pewien schemat. Fajnie czasem wyjść poza te ramy. Najbardziej w październikowym wypadzie z Mamą wcale nie podobały mi się piękne widoki w górach, ani pierwsze spotkanie z tajską kuchnią. Tylko wieczór przy bilardzie i ping-pongu. Obie jesteśmy aktywne i wiecznie w biegu, może właśnie dlatego tak doceniam tę chwilę zatrzymania z własną Mamą. Polecam każdemu, weźcie swoją Mamę na kawę, spacer, wycieczkę. Warto! Więcej o tej wyprawie, przeczytacie pod tym linkiem. 

3. Żeby tak płakać nad jedzeniem? Wizyta w Komediowej, Łódź

Często się zastanawiam, czy jestem osobą wysoko wrażliwą, czy jednak coś mi się ubzdurało w tym temacie. Wzruszają mnie drobne rzeczy i to zazwyczaj w ,jakichś niespodziewanych dla mnie samej, momentach. Tak było właśnie i tym razem. Wracaliśmy znad morza i bardzo chciałam zrobić przystanek w Łodzi, którą już dawno chciałam odwiedzić. Ubzdurałam sobie, że spróbujemy dostać się do Manekina na obiadokolację. Jednak kolejka nas skutecznie zniechęciła i stwierdziliśmy, że w takim razie pójdziemy do Komediowej, czyli restauracji Rafała Paczesia. Tak się składa, że obydwoje z M. lubimy stand up. W tym roku, zamiast oglądać tylko w internetach, wybraliśmy się na żywo na takie wydarzenie. Komediowa to dla mnie marka sama w sobie. Wystrój piękny i dopracowany w każdym szczególe, nazwy w menu, czy napisy w toalecie w klimacie specyficznego poczucia humoru Paczesia. 😀 Zamówiliśmy sobie burgera (klasycznie, wykwintne danie w naszym wykonaniu) i naprawdę był przepyszny. Nie skłamię jeśli napiszę, że to jeden z lepszych jakie w życiu jadłam, a zjadłam wiele. 😆 I tak sobie jadłam tego burgera, walcząc ze wszystkich sił z sosem, który lubi lądować na dłoniach, włosach, spodniach i walczyłam też z własnymi łzami. Tak mnie ucieszyła wizyta w tym miejscu, bo wiem że za jakiś czas, może za rok, za dwa, dziesięć, wspomnę do Matiego "ej, a pamiętasz jak byliśmy w Komediowej?" Wzrusz na maksa, sprawdźcie to miejsce, to zrozumiecie sami. 

2. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Spływ kajakowy po Nidzie. 

Nie wiem, jak Wy (możecie dać znać w komentarzach),ale mnie robienie czegoś po raz pierwszy mocno stresuje. Zazwyczaj jest tak, że niepotrzebnie i nie ma się czego bać. Tak miałam z jazdą na nartach i podobnie było z naszym pierwszym spływem kajakowym. Niby jakaś tam delikatna przeprawa kajakiem była wcześniej, ale tutaj płynęło się znacznie dłużej i do konkretnego celu. To była naprawdę fajna przygoda i mamy apetyt na więcej. Takiego pokonywania własnych barier bardzo bym sobie życzyła w przyszłym roku, ale zanim o tym, to jeszcze numer jeden...

1. Kiedy możemy tam wrócić? Dolina Pięknej Pani w Egerze. 

Kiedy zastanawiałam się, który moment w podróży w tym roku, wspominam najlepiej, odpowiedź była oczywista. Chyba oczy nam się mocno świeciły w czasie opowiadania o tej wycieczce, bo nie zliczę ile razy usłyszeliśmy pytanie "ej, a może jedźmy tam razem za rok?" No bardzo chętnie.😀 To właśnie podróż do Egeru jest dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem. Nie miałam żadnych konkretnych oczekiwań, chciałam po prostu spędzić miło kolejną rocznicę ślubu z M. Dlatego kiedy wybraliśmy do Doliny Pięknej Pani, która słynie z domowego wina i winnic, byliśmy w szoku. Nie tylko ze względu na pyszne trunki (to też), ale na mnie największe wrażenie zrobił klimat tamtego miejsca. Wszędzie światełka, śpiewy, rozmowy, w tym też Polaków rodaków. Jeden pan wspominał, że wraca tutaj po raz czternasty. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo człowiek na chwilę zapomina o wszystkich troskach i zmartwieniach, spaceruje po winnicach i chłonie atmosferę tego miejsca całym sobą. Było cudownie. Powrót do rzeczywistości był trudny, bo wydawało nam się, jakbyśmy byli tam tydzień, czy więcej, a nie dwa dni. Jest spory niedosyt... Relację z Egeru możecie przeczytać tutaj. 


Mogłabym wspomnieć jeszcze o wielu momentach, ale i tak trochę się rozpisałam. Chciałam przekazać Wam choć w małym stopniu te emocję, które mi towarzyszyły w danych chwilach. No i co, będziecie ze mną przez ten kolejny rok? 💓

Read more »
o grudnia 29, 2022 7
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 06, 2022

Czytelnicze podsumowanie listopada

 Jakoś tak się zawsze składa, że koniec i początek roku wiąże się u mnie z lepszą formą czytelniczą. W listopadzie trafiłam praktycznie na same dobre książki i dziś chciałabym Wam opowiedzieć o trzech, zupełnie różnych książkach. Każda o czymś innym, ale wszystkie są bardzo ciekawe. 


1. Gdy ogień gaśnie

Kiedy byłam na Targach Książki, udało mi się odkryć też kilka mniej znanych mi wydawnictw. Jednym z nich była Zielona Sowa, którą kojarzę w sumie bardziej ze szkolnej przeszłości. Gdy ogień zgaśnie to zdecydowanie najlepsza książka, jaką przeczytałam w minionym miesiącu. Główna bohaterka przez większość życia należała do sekty.  Była zupełnie odcięta od świata, wyznawcy żyli bowiem na totalnym odludziu, z dala od pokus. Mieli swojego proroka Ojca Johna, który ustanowił swój własny kodeks moralny, uwzględniając przede wszystkim bardzo surowe kary. Głodówki, molestowanie, gwałty były tam na porządku dziennym. Wszystkie te okropieństwa sprawiły, że Moonbeam chciała się uwolnić z tego piekła. Jednak nie jest to takie łatwe i wymaga ogromnej siły. Historię czytamy z dwóch perspektyw, teraźniejszości i przeszłości. Główna bohaterka jest w szpitalu i rozpoczyna terapię, która ma przygotować ją do nowego i normalnego życia. Na początku jest bardzo skryta i przytłoczona ogromnymi wyrzutami sumienia, bo zrobiła coś strasznego żeby się uwolnić. Na początku jej relacja z lekarzem jest oziębła i nieufna. Nie chce wracać do tego, co było, a w myślach walczy z utartymi schematami. Czas jednak działa na jej korzyść i zaczyna się otwierać. Wkrótce poznaje policjanta, który prowadzi śledztwo w związku ze wszystkimi przestępstwami, które popełnił prorok John. I to właśnie jego Moonbeam obdarza ogromnym zaufaniem i po kolei zaczyna opowiadać mroczne historie. Chłonęłam tę książkę i bardzo kibicowałam tej młodej dziewczynie, bo wiem, że życie naprawdę potrafi napisać właśnie taki scenariusz. Wciąga, daje do myślenia, wzrusza i smuci. Według mnie, każdy powinien ją przeczytać. Młody, starszy, rodzic, nauczyciel, matka i przyjaciółka. Takich uwikłanych ludzi jest naprawdę sporo. 10/10


2. Manson

Pozostając trochę w klimacie toksycznych relacji i toksycznych ludzi sięgnęłam też po kobyłę poświęconą Mansonowi. To zdecydowanie dzieło życia pewnego amerykańskiego dziennikarza. Książka ma ponad 600 stron i jej napisanie zajęło autorowi 20 lat. Wiecie co zrobiłam po skończeniu tej książki? Sprawdziłam, czy Tom O`Neill napisał coś więcej. I tak jak myślałam, to było jego jedyne dzieło. Wcale się nie dziwię, bo ta historia pochłonęła go do reszty, można śmiało odnieść wrażenie że miał swego rodzaju obsesję na punkcie historii krwawej zbrodni z 9 sierpnia 1969 roku. Książka ma momenty lepsze i gorsze. Zaczyna się od opowiedzenia oficjalnej wersji wydarzeń i charakterystyki ofiar oraz ich bliskich. Nie ukrywam, że bardzo zaciekawił mnie wątek Polańskiego. Wiele o nim słyszałam, ale raczej to były pojedyncze zarzuty, a tutaj jest przedstawiony w roli naprawdę okropnego partnera. Oczywiście autor zebrał też bardzo dużo informacji o sytuacji rodzinnej Mansona, jego dzieciństwie i pierwszych konfliktach z prawem. Często w wypadku takich osobowości psychopatycznych, a może bardziej schizoidalnych, te problemy z prawem pojawiają się już  młodzieńczym wieku, ale są bagatelizowane, dopóki nie dojdzie do tragedii. Naprawdę takich przypadków było w historii wiele. Jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie od początku Manson miał takie mesjańskie zapędy. Zajmował się kradzieżą, stręczycielstwem, przerabiał samochody. Trafił kilka razy do więzienia, ale nie przyniosło to żadnych skutków, a może wręcz odwrotny. Autor stopniowo zaprasza czytelnika do swojego własnego śledztwa, które ukazuje jak wiele błędów popełnili policjanci w trakcie dochodzenia. Teorii spiskowych jest wiele, jedna mówi o tym, że ta krwawa masakra była w pełni zaplanowana jako zemsta gangów narkotykowych. Jedno jest pewne, książkę trzeba czytać w skupieniu, aby móc wyłapać te wszystkie informację. Momentami sama łapałam się za głowę i zadawałam retoryczne pytanie Jak można było do tego dopuścić? Były też chwilę, kiedy miałam wrażenie, że książką jest rozwleczona i zbyt prywatna, jeśli wiecie co mam na myśli. Chylę czoła autorowi, bo to ile gróźb, obleg, oszczerstw usłyszał przy pisaniu tej książki, mnie by na pewno zniechęciło i to na samym początku. Dla mnie 7/10. 

3. Tajemnice Fleat House

I czas na książkę, która kupiła mnie przede wszystkim piękną okładką. To kolejna z tych, które dorwałam na Targach. Została mi już tylko jedna do przeczytania, chociaż na stosiku jest ich więcej i na pewno jeszcze przybędzie. Akcja dzieje się w prywatnej szkole św. Szczepana. Jeden z uczniów zostaje odnaleziony martwy w swoim pokoju, a pierwsze badania wykazują że została mu podana Aspiryna, na którą jest uczulony. Morderstwo w białych rękawiczkach? Tak to wygląda na pierwszy rzut oka, a na jaw wychodzi, że ofiara była szkolnym prześladowcą. Pastwił się nad innymi uczniami, nie szanował ani kolegów, ani nauczycieli. To zdecydowania utrudnia śledztwo, bo motyw mógł mieć każdy, a może był to nieszczęśliwy wypadek i ktoś chciał go tylko nastraszyć? Detektyw Jazz Hunter staje przed trudnym zadaniem. Sama próbuje ułożyć sobie życie na nowo, jest świeżo po rozwodzie z mężem, który ją zdradził. I to życie prywatne Jazz jest ciekawym wątkiem pobocznym tej książki, ale czytelnik wciąż zastanawia się nad rozwiązaniem zagadki. Nie ukrywam, że ja bardzo lubię, kiedy akcja rozgrywa się w społeczności szkolnej. Tym bardziej mnie ta książka kupiła. To kawał naprawdę dobrego kryminału, coś w stylu Agathy Christie. Zdaję mi się, że chyba sięgnę po kolejną książkę jednej i drugiej autorki. Polecam 9/10


To która z tych trzech Was najbardziej zainteresowała? 👀

Read more »
o grudnia 06, 2022 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 29, 2022

Prezentownik

 Ostatnio na Instagramie zadałam pytanie swoim obserwującym o tematyce następnego wpisu. Wybór padł na planszówki i postanowiłam trochę połączyć temat z pomysłami na prezent. Wpis będzie podzielony, najpierw przedstawię swoje propozycje dla kogoś kto kocha podróże, później kilka wybranych książek, które możemy komuś podarować i na końcu właśnie planszówki. Mam nadzieję, że taki podział przypadnie Wam do gustu. 😎 Zapraszam do lektury. 

Prezenty dla podróżników

Nie spodziewajcie się tutaj oklepanych jak dla mnie map zdrapek na ścianę, przewodników, czy skarbonek na wymarzoną podróż. Chociaż to ostatnie może pomogłoby mi być nieco bardziej oszczędną osobą. 😁 Chciałabym skupić się na praktycznych upominkach, w dużej mierze takich, które sama dostałam i świetnie mi służą. 

1. Personalizowany termos

Generalnie zacznę od tego, że w ogóle personalizowane prezenty są super! Prosty napis, dedykacja robi robotę. Taki termos świetnie sprawi się na górskie wyprawy, ale nie tylko! Generalnie w zimowe spacery warto spakować termos do plecaka i zafundować sobie herbatkę/kawę w terenie. Nie wiem z jakiej firmy dokładnie dostałam swój, ponieważ był to prezent od Mikołaja, ale podsyłam Wam link do podobnego. Mój super trzyma ciepło i nigdy napój mi się nie wylał, dzięki szczelnemu zamknięciu. 


2. Statyw

Chyba każdy z nas lubi przywieźć z podróży jakieś fajne zdjęcie. I to najlepiej z naszym kompanem/kompanką. Jak sobie z tym poradzić, kiedy nie ma nikogo na horyzoncie, kto mógłby nam cyknąć fotkę? No pozostaję tylko selfie albo...statyw! Dzięki niemu nie musimy rozpaczliwie szukać kogoś ogarniętego  w popularnym miejscu, a jedynie znaleźć jakieś stabilne miejsce i rozłożyć statyw. Ten, który ja mam jest połączony z selfiestickiem, więc dwa w jednym. Zajmuje mało miejsca i jest poręczny. Nic, tylko robić fotki! 😁 Ja mam chyba ten i jestem bardzo zadowolona. 😍


3. Bezprzewodowy głośnik

Nastrojowy klimat w czasie wakacji? Nic prostszego. Wystarczy ciepły wieczór na balkonie, lokalne wino i muzyka z głośnika. 😀 No dobra, balkon może być nawet ten domowy, zamiast alkoholu, kawa z ciastkiem i piosenka w tle. Też jest fajnie, przetestowaliśmy taką opcję kilka razy. Wiadomo, można by było puścić muzykę z telefonu, ale odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką głośnika, zdecydowanie wybieram tę drugą opcję. Zabraliśmy go nawet na spływ kajakowy i to był dobry pomysł. To trochę droższy prezent, jeśli chcemy kupić coś naprawdę fajnego, więc w zależności od budżetu/okazji/ można wybrać wersję tańszą lub droższą. Podsyłam Wam link do tego, który ja mam. Potwierdzam, że serio jest odporny na zachlapanie, wpadł mi do wiaderka z farbą i dalej działa. Tylko kolor trochę zmienił. 😂

4. Pamiętnik z podróży

Ostatnią propozycją dla kogoś, kto kocha podróże jest pamiętnik z podróży. Tym razem bazuje bardziej na tym, co ja chciałabym dostać,a nie mam. 😀 Tutaj musimy jednak znać trochę tego, komu kupujemy prezent. W moim wypadku, ja w takim pamiętniku robiłabym plan podróży. Może mało kto wie, że praktycznie wszystkie plany zawsze spisuję na kartkach. Taki zeszycik z podróżniczym wzorem na pewno ułatwiłby mi planowanie. Poza tym do takiego pamiętnika można by było wkleić tez jakieś różne bileciki z komunikacji miejskiej, czy pocztówki. Ja mam do tego osobny album, którego swoją drogą daaawno nie uzupełniałam. Podrzucam Wam jeden, który znalazłam i przypadł mi do gustu. 

Książka na prezent 

No dobrze, w tym zestawieniu muszą znaleźć się też książki. Postaram się podać kilka nieoczywistych propozycji, nie tylko dla fanów kryminałów. 

1. Książka dla każdego - Cień Wiatru

Zaczynam od czegoś bardzo uniwersalnego. To książka, którą każdy powinien przeczytać chociaż raz w swoim życiu. Cień Wiatru to opowieść o przyjaźni, podróży w głąb siebie, poszukiwaniu prawdy, dorastaniu. Nasz główny bohater mały Daniel, trafia dzięki swojemu tacie, na Cmentarz Zapomnianych Książek. Wybiera jedną powieść, która zmieni jego życie, chociaż wtedy nie ma o tym pojęcia. Jest na tyle zafascynowany autorem, że postanawia odnaleźć pozostałe jego dzieła. Niestety wydaje się to niemożliwe. Jaką tajemnicę skrywa autor? Do czego doprowadzą te poszukiwania? Jaką prawdę odkryje o sobie główny bohater? Cóż, będzie się działo. Niech Was nie zraża obszerność tej powieści. Nie będziecie mogli jej odłożyć. To chyba najcenniejsza książką jaka mam w swoich zbiorach, dlatego tylko upewniam się że przekazanie jej na charytatywną zbiórkę ma sens. 😊Link do książki na Bonito macie tutaj. 


2. Coś dla faceta - Języki futbolu

Tutaj optymistycznie zakładam zainteresowanie futbolem, aczkolwiek wiem że nie można wszystkich wrzucić do jednego worka. Byłoby prościej napisać o czymś innym, gdyby Mateusz więcej czytał. A tak muszę bazować na tym, co sama przeczytałam. Języki futbolu to książka, która mnie mega zaskoczyła. Znajdziemy tam różne charakterystyczne dla danego regionu zwroty dotyczące piłki nożnej. Przy okazji doceniam ogromną pracę, którą musiał włożyć autor książki, aby napisać taką pozycję. Zdziwi Was ile sformułowań jest związanych  z jedzeniem i że nie można tutaj bazować na skojarzeniach/synonimach. A mówi się, że to kobiety są skomplikowane. Dzięki tej książce zupełnie inaczej popatrzycie na świat piłki i język komentatorów. Książkę możecie kupić pod tym linkiem.

3. Coś dla fanów thrillerów psychologicznych - Idealna Niania

A teraz coś dla tych, którzy lubią książki w, których zakończenie jest totalnie nieprzewidywalne i jednocześnie ciągle było na wyciągniecie ręki. Już wiem, że ta książka na pewno wysoko uplasuje się w moim czytelniczym podsumowaniu roku. Sarah ledwo wiąże koniec z końcem, a razem z narzeczonym planują ślub. Wszystko to sprawia, że postanawia podjąć się drugiej pracy i zatrudnić jako opiekunka. Idzie na rozmowę kwalifikacyjną, w której nikt nie przywiązuje wagi do jej braku doświadczenia. Na pierwszy rzut oka wydaje jej się to podejrzane, jednak o wiele więcej wątpliwości budzi fakt, że na rozmowie nie poznaje dziecka, którym miałaby się opiekować. Mimo to, wysoka stawka, tłumi na chwilę obawy głównej bohaterki. Naprawdę ciekawa propozycja, trochę w klimacie słynnej Paris. Znajdziecie ją tutaj. 

4. Idealna na świąteczny czas - Pomiędzy siostrami

Generalnie to polecam Wam w ogóle zapoznać się z Kristin Hannah, bo wszystkie książki jej autorstwa, które przeczytałam, bardzo mi się podobały i dawały do myślenia. Pomiędzy Siostrami opowiada o sile rodzinnej więzi. Kontakt Claire i Meghann był do tej pory sporadyczny i bardzo chłodny. Sytuacja rodzinna sprawiła, że kobiety znalazły się po przeciwnych stronach barykady. Aż ciężko w to uwierzyć, bo przecież to najbliższa rodzina. Los bywa jednak przewrotny i siostry stają przed trudnym, albo bardzo ważnym zadaniem-próbą odbudowania tej relacji. Nie jest to łatwe, bo rany sprzed lat bardzo bolą, ale cuda przecież się zdarzają. 😊 Jeśli jesteście zainteresowani kupnem tej książki, wystarczy kliknąć tutaj. 


Planszówki na prezent

No dobrze, to teraz pora na wątek dla tych, którzy nie przepadają ani za książkami, ani za podróżami, a wciąż nie mają pomysłu na prezent. Tym razem skupię się bardziej na tym dla kogo kupić daną grę, niż na dokładnym opisie. 

1. Gra imprezowa - Eksplodujące Kotki

Dla kogo? 

No przede wszystkim dla osób, które lubią i nie boją się wchodzić w interakcje z innymi graczami. Eksplodujące Kotki to mój nowy nabytek i już po pierwszej partyjce wiedziałam, że muszę ją mieć. To gra karciana, w której musimy unikać bomb. Karty sprawiają, że możemy zaatakować przeciwnika, podebrać mu kartę i wiele innych. Jedna rozgrywka trwa około 20 minut, ale gwarantuję że na jednej się nie skończy. Ja swój egzemplarz kupowałam przez stronę Empiku i widzę, że jeszcze przez kilka dni jest promocja na tę grę. No nic tylko kupować. 


2. Najbardziej pokojowa gra ever - Smoki

Dla kogo? 

Dla osób, które nie lubią kłótni w czasie planszówek. Przy kotkach można się trochę poobrażać, a w Smokach naprawdę nie ma do tego powodu. Smoki to również karcianka, bardzo podobna do Snu. Budujemy z kart sen o najniższej wartości i za wygraną zbieramy żetony. Tu każdy gra na swój rachunek. Rozgrywka trwa 15-20 minut, to chyba aktualnie ulubiona planszówka mojej Babci. Przebiła nawet sławnego Banga! Jeśli ktoś z Was kojarzy i lubi Sen, Smoki jeszcze bardziej przypadną mu do gustu. Kupicie je tutaj.


3. Gra strategiczna - Szarlatani z Pasikurowic 

Dla kogo? 

Dla tych, którzy lubią trochę pogłówkować i wymyślić swoją strategię przy planszówkach. Naszym zadaniem jest przygotowanie leczniczych mikstur, ale musimy być przy tym uważni, aby nasz kociołek nie wybuchł. Dobieramy składniki według własnego pomysłu i liczymy na szczęście. Gra trwa minimum 45 minut, jest bezkonfliktowa, ale też zdecydowanie z wyższej półki cenowej. To musi być prezent dla kogoś naprawdę grzecznego. 😀 Podsyłam Wam link najtańszej wersji, którą znalazłam. Według mnie warta swojej ceny. 


4. Przyjemne z pożytecznym - Cortex

Dla kogo?

Nie mogłabym zapomnieć o tych najmniejszych graczach. I to właśnie dla nich kieruję swoją ostatnią propozycję planszówki. Gra Cortex ćwiczy logiczne myślenie oraz pamięć. Na początku ilość zasad może Was przytłoczyć, ale nie zrażajcie się, bo za drugim razem już załapiecie o co chodzi. Moje ulubione karty to te, które mają chropowatą powierzchnię i przez dotyk musimy odgadnąć co znajduje się na obrazku. Kajzerka? Miś? A może coś jeszcze innego? Rozgrywka trwa max 30 minut, a grę kupicie tu. 

To tyle jeśli chodzi o moje pomysły na prezenty. Mam nadzieję, że taka forma wpisu przypadnie Wam do gustu. Jednak nie zapomnijcie, że najważniejszym prezentem nie tylko w Święta jest obecność. Odezwijcie się do kogoś z kim dawno nie rozmawialiście, zaproście przyjaciela na kawę i doceniajcie te małe gesty. 💓

Read more »
o listopada 29, 2022 14
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 22, 2022

Gdynia na weekend - przewodnik

 Gdybym miała wskazać na jakiś rejon Polski, który odwiedziłam już kilka razy i o którym wiem najmniej, byłoby to niewątpliwie Pomorze. Na szczęście wszystko na to wskazuje, że będę miała dużo okazji, aby dokładnie poznać tamten rejon. Dziś zapraszam na spacer po Gdyni. 



Co zwiedzić w Gdyni?

Rok temu mieliśmy okazję poznać bliżej Gdańsk, przypominam że możecie przeczytać o tym tutaj. Po weekendzie spędzonym w Gdyni, mam takie odczucie, iż jest to taki smutny i zapomniany dodatek do Trójmiasta. A szkoda, bo według mnie ma sporo do zaoferowania dla turystów w każdym wieku. 


1. Skwer Kościuszki

To chyba najpopularniejsze miejsce w całej Gdyni. Promenada spacerowa z zacumowanymi statkami robi wrażenie. Warto przede wszystkim zatrzymać się przy Błyskawicy, która dziś pełni funkcje muzeum i jednocześnie jest symbolem Marynarki Wojennej. Statek został wybudowany w 1937 i brał udział w wielu walkach w czasie II Wojny Światowej. Pierwszą z nich była słynna bitwa o Narwik w 1940 roku. Marynarze pomagali wtedy Norwegom odpierać Nazistowskie ataki, ale w wyniku uszkodzeń statek musiał zawrócić i zastąpił go jego brat bliźniak "Grom". Ten jednak poległ w tej bitwie. Bardzo w pamięć zapadła mi też historia o Betty, czyli małpce, która dołączyła na pokład i zachowywała się jak prawdziwy wilk morski. A czemu, to już pomyślcie sami. 😀


Dziś Okręt jest miejscem spotkań i uroczystości państwowych, w  tym uroczystej promocji oficerów Marynarki Wojennej. W muzeum dowiemy się więcej o historii samej budowy, pierwszym rejsie, codziennym życiu marynarzy. Na zwiedzanie warto poświęcić przynajmniej 45 minut, dlatego że informacji jest sporo. Bilet kosztuje 24 zł, ale można kupić łączone wejście do Błyskawicy i Muzeum Marynarki Wojennej za 36 zł i do tego Was namawiam. Nam w ramach obchodów Odzyskania Niepodległości udało się wejść za darmoszkę.


Jeśli chodzi o kolejny symbol Gdyni na Skwerze Kościuszki, to jest to na pewno Dar Pomorza. Przez lata służył Polskiej Marynarce Handlowej do celów szkoleniowych. Został ufundowany w głównej mierze przez mieszkańców Pomorza. Jeśli interesuje nas życie marynarzy, ich obowiązki, pomieszczenia w których spali, pracowali, powinniśmy wejść na pokład Daru Pomorza. Cena za bilet to 20 zł. 


2. Muzeum Marynarki Wojennej

Fajnym dopełnieniem wizyty na Błyskawicy, będzie Muzeum Marynarki Wojennej. Mamy tam trzy stałe wystawy : Zbrojownię, Mamy Rozkaz Cię utrzymać oraz W świecie dawnych Żaglowców. Dla mnie najfajniejszą częścią wystawy, była ekspozycja na zewnątrz. Teren trochę przypominał mi Muzeum Lotnictwa w Krakowie, ale oczywiście na mniejszą skalę. Poza tym stamtąd rozciąga się też piękny widok na plaże i morze. Znajdziemy tam też stoliki do tematycznej rozgrywki w statki, ja nie mogłam sobie odmówić partyjki. Do zaznaczania na planszy posłuży nam kamyczki. 😀 Na Muzeum warto przeznaczyć sobie około godzinki, bo jest naprawdę duże. A teraz cofnijmy się nieco w czasie.


3. Molo w Orłowie

Przy okazji tego wpisu, muszę wrócić wspomnieniami do wyjazdu w wakacje i opowiedzieć o kolejnym bardzo rozpoznawalnym punkcie w Gdyni. Chodzi oczywiście o słynne Molo w Orłowie. To piękny i długi pomost, którzy przypomina trochę molo w Sopocie, z tą różnicą że tu wejście jest za darmo. To szanuję 😀. Stamtąd rozciąga się piękny widok na morze, a nieopodal znajduje się słynna huśtawką. Jednak tam jeszcze nie dotarłam. Na miejscu mamy też duży, płatny parking oraz sporo kramów z pamiątkami, jedzeniem itp. Przynajmniej tak było w sezonie. 


 4.Torpedownia w Babich Dołach

A teraz pora na miejscówkę, która mnie spodobała się najbardziej! Najpierw jednak kilka słów o historii powstania. W czasie II Wojny Światowej Niemcy panicznie szukali nowej bazy, pozostającej poza brytyjskim zasięgiem. I tak padł wybór na Gdynię i Zatokę Gdańską. 

Budowa torpedowni rozpoczęła się w 1940 roku, zbudowano ją kilkaset metrów od brzegu i połączono z lądem dzięki drewnianym pomostom. Nieopodal powstała też wielka montownia torped, w której mieściła się elektrownia i inne techniczne pomieszczenia. 


Torpedownia funkcjonowała do 1945, wszystkie urządzenia zostały najprawdopodobniej wywiezione przez Armie Czerwoną, a pomosty wysadzono by uniemożliwić dostanie się do środka. Aż szkoda, bo spacer po takich kładkach byłby cudny. No, ale sami zobaczcie, że widoki są magiczne. Myślę, że fajnie to musi wyglądać też w zimie, kiedy wszystko jest zamarznięte. Może będzie mi dane kiedyś sprawdzić. Przy plaży znajduje się dość duży, bezpłatny parking. Koniecznie zapiszcie to miejsce na swojej liście. 


5. Cypelek Rewski

W sierpniu kiedy byliśmy poprzednio nad morzem, miałam trochę niedosyt plaży. Inny był też cel tamtej wizyty, ale teraz chciałam to nadrobić i pospacerować. Całkiem blisko Babich Dołów jest słynny Cypelek Rewski. Z czego słynie? Po pierwsze jest to kilometrowy piaszczysty wał, który powstał bez ingerencji człowieka. Oddziela ciepłe wody Zalewu Puckiego od chłodnej Zatoki Gdańskiej. 

I to było bardzo widoczne, po jednej stronie morze było wzburzone, a po drugiej bardzo spokojne. Ciekawe zjawisko. Ponoć fenomenalnie to wygląda z lotu ptaka. Spotkaliśmy tam tez wielu miłośników sportów wodnych, szczególnie kitesurfingu. Kolejny powód, który przyciąga tu wielu ludzi, to tzw. Marsz Śledzia. Polega na przejściu 12 km odcinka po mieliźnie od Kuźnicy do Rewy. Marsz jednak budzi sporo kontrowersji, ponieważ w ten sposób człowiek ingeruje w środowisko zwierząt. Warto jednak dodać, że liczba uczestników właśnie dlatego jest bardzo ograniczona. W każdym razie, to było bardzo przyjemne miejsce na spacer. I chyba też dość popularne, bo mimo jesiennej aury, ludzi było naprawdę sporo. Macie siłę na więcej? No to idziemy. 😀


6. Przekop Mierzei Wiślanej

A na koniec mam dla Was jeszcze jedną miejscówkę, którą jest trochę oddalona od Gdyni (ok.100 km), ale jeśli wciąż Wam mało, jak nam, możecie dopisać to miejsce do listy. Przekop Mierzei Wiślanej to kanał łączący Zatokę Gdańską z Zalewem Wiślanym. Oficjalne otwarcie nastąpiło we wrześniu tego roku, więc wszystko jest tam świeże, ładne, zadbane. Budowa miała na celu uproszczenie morskiego szlaku na Bałtyk. Mamy tam ścieżki rowerowe, punkt widokowy i oczywiście zwodzone mosty. My byliśmy późnym popołudniem, wszystko było fajnie podświetlone i wyglądało o tak:


Mam nadzieję, że udało mi się Wam pokazać, że Gdynię da się polubić! Które miejsce najbardziej przypadło Wam do gustu? Dajcie znać. 😀





Read more »
o listopada 22, 2022 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 08, 2022

Czytelnicze podsumowanie października.

 W tym miesiącu mam świetne wytłumaczenie mojego marnego wyniku przeczytanych książek w miesiącu. Po prostu dużo się działo i nie miałam czasu. Obie z mamą wzięłyśmy sobie po jakiejś ciekawej lekturze do pokoju na nasz babski wyjazd, a skończyło się tak, że grałyśmy cały wieczór w ping ponga i bilarda. Po rozgrywkach padłyśmy jak muchy. No musicie wybaczyć. 😀 Poza tym dopiero pod koniec października trafiłam na coś naprawdę dobrego i od tego mocnego akcentu zacznę podsumowanie. Zapraszam. 



1. Las zaginionych

Tę książkę dorwałam na Targach Książki, ale powiem szczerze, mignęła mi ona parę razy na Instagramie. Zbierała dobre recenzje i dzięki temu ją zapamiętałam. Mariusz i Karolina Iwaszyn są  małżeństwem od kilkunastu lat. Przyjaźnią się z Dorotą i Jakubem Małeckimi, którzy za sprawą trafionego biznesu, zarabiają miliony. Ta relacja wydaje się ciekawa już na pierwszy rzut oka, no bo przecież zazwyczaj trzymamy się z ludźmi o podobnym statusie materialnym. Taka przepaść może być momentami trudna, ale nie niemożliwa do pokonania. Małeccy na spotkaniu proponują nietypowy prezent dla swoich przyjaciół, chcą im zafundować egzotyczną podróż z okazji okrągłej rocznicy ślubu. Mariusz i Karolina odrzucają propozycję, ale godzą się na wspólne spędzenie czasu w domu rodzinnym Małeckich. Po zaledwie kilku dniach, Karolina wybiera się na przejażdżkę konną, z której nie wraca. Las zaczyna być nazywany nawiedzonym, bo jest to druga osoba która nie wraca z przejażdżki konnej w przeciągu tygodnia. Czy sprawy są powiązane? Okazuje się, że tak. Tak naprawdę łączącym motywem obu zaginięć jest zemsta. Przed lekturą przeczytałam, że książkę czyta się na raz. Tak bardzo wciąga. Cóż, mnie wciągała stopniowo. Na początku nie mogłam się przekonać do bohaterów, ale poznając ich historię, byłam coraz bardziej zaintrygowana. Książka dobitnie pokazuje jak ważna w relacjach jest szczera rozmowa. Dla mnie mocne 9/10. 



2. Psychopata

A teraz dla odmiany o książce, która powinna być świetna, a nie była. Z tą pozycją męczyłam się zdecydowanie najdłużej w tym miesiącu. No, ale do rzeczy. Historia opowiada o Edwardzie Geinie. Jego zbrodnie były inspiracją do nakręcenia "Psychozy", czy "Milczenia Owiec". W książce w bardzo dokładny sposób poznajemy życiorys jednego z największych amerykańskich zbrodniarzy. Autor przedstawia bardzo trudną relację matki z dzieckiem, która wychowała go w sposób despotyczny. Przełożyło się to na jego dorastanie, nieskuteczne próby zbudowania związku, podsycane wiecznymi wyrzutami sumienia, o które dbała matka. Jednak na dobrą sprawę każdy z nas wynosi z domu jakieś trudne doświadczenia. Szereg czynników wpływa na to, jak wykorzystamy taki bagaż. Ed z jednej strony pragnął niezależności, a z drugiej ciągnęło go do matki, która była dla niego absolutnym guru. W końcu, zamieszkał na odludnej farmie, gdzie rozpoczął swoją krwawą działalność. Udowodniono mu tylko dwa zabójstwa, ale w jego domu znaleziono m.in cztery czaszki, abażury z ludzkiej skóry, pudełko z narządami kobiecymi itd. Wszystko to brzmi makabrycznie. Życiorys Geina jest przerażający, ale w tej książce opowiedziany w sposób zbyt naukowy. Zdecydowanie w tej tematyce lepiej radzi sobie Max Czornyj. Narracja w pierwszej osobie bardziej do mnie przemawia. Jedynym ciekawym zabiegiem w książce były cytaty na początku każdego rozdziału, odnoszące się do jakichś dysfunkcji rozwojowych. Poza tym, nuda. A szkoda, bo temat z mega potencjałem. 5/10



3. Prosta sprawa

I na koniec, pora na średniaczka. Powinno być świetne, a było tylko niezłe. Czytałam już kilka książek Chmielarza i wszystkie mi się podobały, więc po "Prostą sprawę" sięgnęłam, jak po pewniaczka. Prosty przepadł jak kamień w wodę. Główny bohater znalazł się na celowniku gangsterów, ale szuka go też przyjaciel. Choć, to określenie chyba na wyrost, skoro spotkali się tylko raz? To jednak nie przeszkadza w poszukiwaniach, w które jest bardzo zaangażowany. Pomaga mu analityczka z ABW, ale im więcej wiedzą, tym bardziej ich życie jest zagrożone. Czy warto się aż tak poświęcać? Jaką tajemnicę skrywa Prosty? Cała historia jest dość ciekawa, ale dla mnie trochę zbyt późno wszystko się rozkręca. Momentami brakowało mi też spójności, ale myślę ze to ze względu na pierwotny kształt tej powieści. Była ona początkowo publikowana w odcinkach w czasie lockdownu. Doceniam jeszcze, że akcja rozgrywa się w Karkonoszach, czyli na moim ukochanym Dolnym Śląsku. Czegoś jednak zabrakło i chyba nie siegnę po ciąg dalszy przygód Prostego. No trudno! 6/10



A jak Wam minął październik? 😀

Read more »
o listopada 08, 2022 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

października 31, 2022

Babski wypad na Słowację - relacja z wycieczki

 Tak się cudownie złożyło, że pierwsze dwa weekendy października spędziłam w przepięknych miejscach, po których mogę Was teraz oprowadzić. Najpierw był rocznicowy wyjazd z Mężem do Egeru, a tydzień później babski wyjazd z Mamą na Słowację. Będzie kilka słów o górskim szlaku, słynnym zamku, zaporze wodnej, Janosiku i naprawdę świetnej bazie wypadowej. Zapraszam do lektury!


1. Najtrudniejsza umiejętność w górach - szlak na Boboty

Generalnie plan na babski weekend był taki, że miałyśmy jechać w trójkę. Moja Mama, Babcia i ja. Mama zaproponowała góry, dostosowując trasę do możliwości Babci, która ostatecznie nie pojechała. Celowałyśmy w najwyższy szczyt Małej Fatry, czyli Wielki Krywań. Dojechałyśmy na bezpłatny parking do Doliny Vratnej i ruszyłyśmy w stronę kolejki. Zapłaciłyśmy za bilet 15 euro za osobę, czyli dość dużo i zapakowałyśmy się do wagonika. Pani w kasie nas trochę poganiała, bo wyjazdy są co godzinę, więc praktycznie wbiegłyśmy  do kolejki. I co?  Po 5 minutach u góry zrobiło się biało. Mgła i zacinający deszcz uniemożliwił nam zdobyciu szczytu.


 Musiałyśmy poczekać jakieś 40 minut na jazdę w dół. Wiedziałam, że to jedyne rozsądne rozwiązanie, chociaż serce mnie trochę bolało. Na dole widoczność była dużo lepsza, więc postanowiłyśmy po prostu wejść na jakiś szlak i trochę pospacerować bez większego celu. Odjechałyśmy kawałek i znalazłyśmy drogowskaz na Boboty, który pokazywał 1h 45 min do szczytu. Było już dość późno na taką wycieczkę, ale wtedy bardziej zależało nam po prostu na spacerze. Nie wspominałabym o tej opcji wcale, ale te widoki nas zauroczyły. Sami zobaczcie. 

Podejście jest dość strome, jest trochę metalowych schodków i nawet o zgrozo - pojawiły się kawałki z łańcuchami oraz jedna drabinka, czyli innymi słowami: mój debiut. Dałam radę, nie było tak źle. Im wyżej wychodziłyśmy, tym widoki były coraz lepsze. Jesień w górach to jest zdecydowanie coś, co kocham. 


2. Pomiędzy górskimi szlakami - Janosik &Żylina

Kierując się w stronę naszego hotelu, przejeżdżałyśmy przez miejscowość Terchowa, z której pochodził Juraj Janosik uważany za bohatera narodowego. Czy do tej pory myślałam, że Janosik urodził się w Polsce? Niewykluczone. 😀 W każdym razie pomnik ma ponad 7 metrów wysokości i zdecydowanie wyróżnia się z daleka.

 Na kolację pierwszego dnia pojechałyśmy do Żyliny, w której znajduje się bardzo ładny ryneczek z piękną fontanną. Jeśli będziecie mieli okazję zwiedzić kiedyś to miasto, to polecam wybrać się wieczorem, bo wtedy wszystko jest bardzo ładnie oświetlone. Z ciekawostek, mamy tam też w centrum małą galerię handlową wybudowaną zaraz obok kościoła. A nieco dalej znajduje się też zapora wodna, ale nie do końca wiem czy weszłyśmy tam legalnie. 😁


3.Janosikove Diery

Kiedy usłyszałam przed wyjazdem wstępny plan mojej Mamy byłam trochę przerażona. Na drugi dzień zaplanowała Horne Diery, czyli wędrówkę po drabinkach, łańcuchach itp. Duże opady deszczu i mój brak doświadczenia w tym temacie trochę mnie paraliżował. Przynajmniej na początku tak było. Jednak nieco ośmielona zmaganiami w poprzednim dniu, szukałam jakiegoś kompromisu. I tak padło na Janosikove Diery, które mają do zaoferowania wariant łatwiejszy i trudniejszy. 

My zaparkowałyśmy w okolicy hotelu Diery w Bielym Potoku i zapłaciłyśmy za parking 3 euro. Natomiast wejście na teren Parku Narodowego jest darmowe. Jeśli chcemy zrobić sobie pętelkę i zaliczyć wszystkie trzy diery: górne, dolne oraz nowe, to musimy poświęcić na to około 3h. Wielu turystów idzie stąd też na Wielki lub Mały Rozsutec. Dlatego mimo dość wczesnego wyjścia-było chyba koło 9 (czyli dla mnie to wcześnie być już na miejscu) ludzi na szlaku było sporo. Jest to dość popularne miejsce, które oferuje wiele możliwości. 


Na początku trasa wiedzie przez las, minęłyśmy tablice informacyjne, drewniany mostek i szłyśmy po prostu za tłumem. No i za niebieskim szlakiem. 😀 Po około 20 minutach spokojnego spaceru dotarłyśmy do pierwszych metalowych korytarzy i potoku, który zdecydowanie nadaje klimat temu miejscu. Następnie dotarłyśmy do rozwidlenia szlaków i tu mogłyśmy skręcić w prawo na Dolne Diery, które są zdecydowanie najłatwiejszą opcją w tym terenie, albo w lewo na Nowe Diery. Te, jak się domyślacie, są trochę trudniejsze, ale widoki wynagradzają z nawiązką. W związku z tym, że Nowe Diery to szlak jednokierunkowy, to najlepiej skręcić najpierw w tamtym kierunku i wrócić przez Dolne Diery. My jakoś przeoczyłyśmy fakt, że Nowe są jednokierunkowe, więc poszłyśmy na odwrót, ale nie będę Was tutaj wprowadzać w błąd i opiszę prawidłową trasę. Nie róbcie tak jak my! 

Momentami ścieżki były bardzo wąskie i strome, ale w takich miejscach zazwyczaj były też poręcze, więc kto się czuł niepewnie, mógł się asekurować. Klimat tego miejsca trochę przypominał mi Skalne Miasta, ale może to dlatego że trochę ich w tym roku odwiedziłam. Po 30-40 minutach dotarłyśmy do kolejnego rozdroża i bufetu Koliba. Można tam wypić piwko albo Kofolę i uzupełnić siły. Są też stoliki i ławeczki, więc to dobre miejsce na przystanek. Stamtąd możemy iść na Górne Diery, czyli najbardziej wymagający fragment trasy, albo wrócić Dolnymi Dierami. Sami musicie zdecydować na podstawie swojego doświadczenia i sił, gdzie się pokierować. Ja mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę i przetestuję Górne Diery, jednak wtedy wybór padł na Dolne. Tu z kolei było kilka pięknych drewnianych kładek wiodących przez las, które ja bardzo lubię. No i jeden wodospad. Mnie się podobało! Całość trasy zajęła nam 2h.

4. Zamek Orawski

Wracając do Krakowa, postanowiłyśmy zrobić sobie jeszcze jeden krótki przystanek. Chodzi oczywiście o jeden z najbardziej rozpoznawalnych zamków w całej Słowacji, czyli zamek Orawski. Jego największym atutem jest ciekawe położenie, leży na skale nad rzeką Orawą. W związku z tym, widać go z bardzo daleka. Prawdopodobnie jego budowę rozpoczęto w XIII wieku, pierwotnie był w stylu romańskim i gotyckim, ale po przebudowie jest to renesans i neogotyk. Ze względu na lokalizacje  na wzniesieniu, trzeba do zamku kawałek podejść. Zaparkowałyśmy samochód, uiszczając opłatę (3euro) i wdrapałyśmy na dziedziniec. Co ważne, jeśli chcemy zwiedzić zamek w środku, trzeba zapłacić 9 euro za osobę. Kasa jest tylko na dole, więc to tam musimy podjąć decyzję, czy wchodzimy. Nas trochę ograniczał czas, poza tym Mama już zwiedzała zamek w środku, więc wybrałyśmy się tylko na krótki spacer. Ponoć zwiedzanie jest bardzo ciekawe, można się też załapać na krótkie koncerty pieśni ludowych. No i wyczytałam, że popularnością cieszy się również nocne zwiedzanie. 

5. Hotel Diana

Na koniec muszę wspomnieć o świetnym hotelu, jaki udało nam się znaleźć. Myślę, że nie przesadzę jeśli napiszę, że była to najfajniejsza baza noclegowa w jakiej spałam w tym roku. Pobija nawet cudną agroturystykę na Dolnym Śląsku i hotel w Dreźnie. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na fajną lokalizację. Miałyśmy blisko do wyjścia na szlak, do większego miasta, a jednocześnie był trochę na odludziu. Sam wystrój jest w klimacie myśliwskim, bardzo dużo pięknych drewnianych elementów przyciąga oko. W hotelu mamy do dyspozycji świetną siłownię, no takiej nie widziałam nawet w Grecji czy na Cyprze! Jest też sala ze stołem do ping-ponga, bilardem i planszówkami. Mama trochę obawiała się o śniadanie, ale było przepyszne. Oprócz koszyka pełnego pieczywa - bułeczki, crossanty, wybierałyśmy też z menu danie na ciepło. Za noc od dwóch osób trzeba zapłacić ok.300-330 zł, ale warto! Tu podsyłam Wam link do strony hotelu.


To komu marzy się taki babski wypad? 👀

Read more »
o października 31, 2022 10
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Przewodnik po Budapeszcie

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (7)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ▼  2022 (33)
    • ▼  gru 2022 (2)
      • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowa...
      • Czytelnicze podsumowanie listopada
    • ►  lis 2022 (3)
      • Prezentownik
      • Gdynia na weekend - przewodnik
      • Czytelnicze podsumowanie października.
    • ►  paź 2022 (3)
      • Babski wypad na Słowację - relacja z wycieczki
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.