To było tak. Zbliżała się nasza kolejna rocznica ślubu, czyli idealny moment na jakąś fajną wycieczkę. Początkowo pomyślałam, że skoro odwiedziliśmy w tym roku już moją ukochaną Pragę, to może teraz wrócimy do Budapesztu. To miasto z kolei bardzo przypadło do gustu Mateuszowi, zatem wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zaproponował inne miasto na Węgrzech. Padło na Eger i to był strzał w dziesiątkę. Zapraszam na relację z tej cudownej wycieczki. Mam nadzieję, że po lekturze, zaczniecie planować swoją podróż w tamte rejony. 


1.Dojazd

Z Krakowa to około 5/6h jazdy w zależności od korków. My stwierdziliśmy, że pominiemy autostradę, żeby nie płacić za winiety, które są dość drogie. Jechaliśmy przez to około 30 minut dłużej, a trochę zaoszczędziliśmy. Na Węgrzech równoległe z autostradą biegnie bezpłatna droga krajowa, więc to naprawdę fajna opcja. 

2. Nocleg + jedzenie

My zatrzymaliśmy się w AIDA Sport Apartman, który był bardzo blisko centrum. Do najważniejszych atrakcji mogliśmy się dostać pieszo. Poza tym mieliśmy do dyspozycji, całe i bardzo dobrze wyposażone, mieszkanie oraz podziemny parking. Przyjechaliśmy do Egeru po 22 i nie było problemów, żeby o tej godzinie się zakwaterować. Generalnie polecamy. 😀 Wspomnę też od razu o restauracji, w której można zjeść coś dobrego. Zależało nam, żeby to była kuchnia typowo węgierska, dlatego jeśli szukacie takiej, to śmiało wybierzcie się do Trifli. Ja wzięłam sobie zupę gulaszowa, a Mateusz standardowo schabowy, czy coś koło tego.😀 Obok nas siedziała urocza, starsza para i kiedy zobaczyli, jak ładnie wygląda nasz posiłek, poprosili o dokładnie to samo. Za obiadek + napoje zapłaciliśmy około 80 zł. Zresztą Eger raczej nie należy do drogich miast, o czym mam nadzieję że się przekonacie. 


3. Co warto zobaczyć?

  • Bazylika św. Jana Apostoła i Ewangelisty, św. Michała Archanioła i Niepokalanego Poczęcia NMP
Jest to zdecydowanie jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w całym mieście. Przede wszystkim ze względu na rozmiar Bazyliki. To ogromna budowla, którą na pewno zauważycie z daleka. W czasie naszej wycieczki (początek października 2022) część Bazyliki była w remoncie, dlatego najlepiej podejść pod główne wejście, które jest najbardziej okazałe. Przed kościołem stoją ogromne figury świętych: Stefana, Władysława, Piotra i Pawła. Na szczęście mimo remontów, mogliśmy wejść do środka. Wstęp jest darmowy, ale nie włóczyliśmy się za bardzo po kościele, bo trwała wtedy Msza Święta. A po drugiej stronie znajduje się kolejny budynek, którego nie można pominąć w czasie naszej podróży po Egerze. 


  • Egerskie Liceum
Liceum trzeba odwiedzić przynajmniej z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że to kolejny ważny budynek w mieście. Pierwotnie miał być tutaj uniwersytet, ale cesarzowa Maria Teresa się nie zgodziła i zamiast tego powstała tu Wyższa Szkoła Pedagogiczna, która nieprzerwanie działa od XIX wieku. Po drugie, w liceum mieści się Biblioteka Archidiecezjalna, w której znajdują się kodeksy pochodzące ze średniowiecza albo rękopisy samego Mozarta. No i trzeci powód to piękna panorama, która rozciąga się z dachu budynku. Poza tym na terenie szkoły jest też muzeum. Jest tu obserwatorium, sala multimedialna, czy ekspozycja na temat kamer i aparatów. Opłata za wstęp wynosi ok. 20 zł, ale osobno musimy kupić też bilet do Biblioteki, jeśli oczywiście chcemy ją odwiedzić. Znajduje się ona na pierwszym piętrze w pokoju 233. Bilet kosztuje ok.10 zł i na wejściu dostaniemy broszurę informacyjną po polsku. W Bibliotece oczy przyciąga przede wszystkim fresk namalowany na suficie, który przedstawia Sobór Trydencki. 


Natomiast widok z dachu budynku robi wrażenie. Ta panorama trochę przypominała mi widoki w Pradze. Zresztą, sami zobaczcie. 

  • Plac Dobo
W Egerze bardzo spodobały mi się wąskie uliczki i spokój nad ranem. Tak właśnie nieśpiesznie sobie spacerowaliśmy dalej i trafiliśmy na nietypowy koncert. Sami posłuchajcie. 


Wszystko to działo się na Placu Dobo, który był kolejnym miejscem na mojej liście. Plac jest nazwany na cześć wielkiego kapitana zamku Istvana Dobo. Ku jego pamięci na samym środku placu znajdziemy też jego pomnik. Poza tym mamy tam też fontanny, restauracje oraz piękny barakowy kościół św. Antoniego. Plac jest miejscem spotkań i widać, że jest to taki punkt centralny Egeru. Można go śmiało porównać do krakowskiego rynku, choć wiadomo który ładniejszy 😉. Leży u podnóża zamku, więc to tam się następnie udaliśmy. Po drodze minęliśmy stragany z pamiątkami i ciekawy antykwariat, w którym byli sami Polacy. Ciekawe czemu. 


  • Zamek w Egerze
Zamek w Egerze uznaje się za jeden z ważniejszych historycznie obiektów w całym kraju. To za sprawą spektakularnego zwycięstwa wspomnianego wyżej Istvana Dobo nad tureckimi wojskami. Jego armia była trzydziestokrotnie mniejsza od przeciwnika i mimo to, zwyciężyli. 

 Zamek wiele razy był doszczętnie zniszczony i to bardzo widać, przechadzając się po dziedzińcu. Wejście do muzeum jest płatne i kosztuje ok. 25 zł, ale jeśli dobrze zrozumiałam, to aby wejść na teren zamkowy nie trzeba płacić. I szczerze, następnym razem wybrałabym taką opcję. Muzeum jest raczej w starodawnym stylu, na zasadzie rzeźba/obraz i antyrama z dokładnym opisem. Fajną atrakcją były też wystrzały z armaty oraz stragany z elementami stroju rycerskiego. No i oczywiście z zamku również rozpościera się piękny widok na miasto.

  • Łaźnia turecka
Eger to przede wszystkim gorące kąpiele i wino. Pora na punkty kulminacyjne tej wycieczki. Jeśli chodzi o termy, to baseny na zewnątrz (to dość duży kompleks) były zamknięte, ale my zdecydowaliśmy się na wizytę w łaźni tureckiej. Było tam 6 basenów, sauny oraz strefa relaksu. Z ciekawostek, największy basen został wybudowany w okresie panowania tureckiego w XVIII wieku. Woda ma tam temperaturę między 30,a 36 stopni. Jest też możliwość zapisania się na masaż, ale my akurat nie skorzystaliśmy. Nie do końca dogadaliśmy się z panią w kasie, bo ponoć z łaźni można przejść też na duży (zakryty) basen z podgrzewaną wodą, ale tam niestety nie trafiliśmy. Z jednej strony szkoda, ale z drugie - dwie godziny moczenia i wylegiwania się w saunach za 30 zł za osobę nam w zupełności wystarczyło. Dużym plusem był też brak tłumów. W takich warunkach można odpocząć. 


  • Dolina Pięknej Pani
W tym miejscu spełniliśmy marzenie Mateusza. Bardzo chciał odwiedzić prawdziwą winnicę na Węgrzech i męczył mnie pytaniami o to, czy zaplanowałam tam wizytę. No pewnie, że tak! I to w prawdziwym raju dla osób, które domowymi alkoholami się trochę interesują. Skąd w ogóle taka nazwa? 


Wersji jest kilka. Jedna mówi o pogańskim odpowiedniku Wenus, której tutaj składano ofiary. Inna o pięknej dziewczynie, która sprzedawała tu wino. W każdym razie, nigdzie indziej nie zobaczycie tylu piwniczek i winnic. Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą aż z XIII wieku. 

Co ciekawe, piwniczki nie tylko pełniły funkcję składową, ale również obronną. No dobrze, a co tam znajdziemy? Przede wszystkim niezliczoną ilość winnic-gdzieś wyczytałam że jest ich prawie sto. Możemy spróbować wina w kieliszku lub wziąć na wynos. Koszt kieliszka wahał się od 3 do 5 zł, więc to naprawdę świetna cena i uwierzcie, że ten smak jest nie do podrobienia. Natomiast za baniak 3litrowy (nie pytajcie skąd wiemy 😀) trzeba zapłacić 50zł. Oczywiście oprócz wina, serwują tam tez przekąski. My skusiliśmy się na zapiekanego naleśnika. 

Usłyszeliśmy przy jednym stoliku w czasie rozmowy, jak jeden pan opowiadał że przyjeżdża tutaj od 14 lat. Naprawdę to rozumiem, bo też chciałabym tu wrócić. Dzięki muzyce na żywo, pięknych świecidełkach i życzliwej obsłudze panuje tu niepowtarzalny klimat. Restauracje są otwarte zazwyczaj do 21/22, przynajmniej w większości. My wybraliśmy się tam przed 19 i spędziliśmy tam trochę ponad 2h. Był to zdecydowanie jeden z lepszych wieczorów w naszym życiu. 😍 Za takie momenty jeszcze bardziej kocham podróże. 

4. Okolice Egeru

Następnego dnia wybraliśmy o oddalonego o  50 km Miskolza. A dokładniej za cel obrałam sobie kurort Lillafured położony u podnóża Gór Bukowych. Bardzo dużo czytałam o tym miejscu i postanowiłam je sprawdzić. Warto je odwiedzić  przynajmniej z 4 powodów:
  • Rejs po jeziorze 
To był kolejny magiczny moment tej wycieczki. Jak tylko przeczytałam o możliwości wypożyczenia łódki, wiedziałam że chciałabym skorzystać z tej atrakcji. Czemu tylko nikt nie powiedział mi, że płatność tylko gotówką?! Na szczęście miły pan przyjął euro i wypłynęliśmy na godzinkę płacąc ok. 90 zł za parę. Można wynająć łódkę na krótszy czas, ale sami spójrzcie na te widoki...


  • Nietypowe jaskinie do zwiedzania
Do dyspozycji mamy dwie. Jaskinia świętej Anny lub świętego Stefana. My wybraliśmy tę drugą opcję. Zwiedzanie jest możliwe tylko z przewodnikiem i tylko o pełnych godzinach. Niestety wszystko po węgiersku, więc więcej musiałam gdzieś sama doczytać. To był chyba największy minus tej atrakcji. Bilet kosztuje 25 zł, a zwiedzanie to pół godziny spaceru podziemnymi korytarzami, które jednak nie są zbyt długie. Ponoć w jaskiniach odbywają się turnusy rehabilitacyjne, bo pobyt w nich bardzo dobrze wpływa na układ oddechowy. Przyjemne z pożytecznym. Czy polecam? Pasjonatom tak, ale teraz bardziej wspominam o tym, ku przestrodze.

  • Hotel pałacowy
Warto przyjrzeć się też pięknemu hotelowi, który trochę wygląda jak pałac i przejść się po parku, który go otacza. Mamy tutaj prawdziwe wiszące ogrody, mały wodospad, plac zabaw dla dzieci, restaurację i wiele innych atrakcji. No naprawdę w tym miejscu można odpocząć.


  • Przejażdżka kolejką i kąpiel termalna
Na koniec jeszcze o dwóch atrakcjach, z których my nie skorzystaliśmy, ale muszę o nich wspomnieć. Przez Lilafured przejeżdża w sezonie wakacyjnym zabytkowa kolejka wąskotorowa i gdybym była tam w wakacje, nie odmówiłabym sobie tej przyjemności. No i poza tym w tamtych okolicach również można zaliczyć kąpiel termalną w prawdziwych jaskiniach. No przyznajcie, że czasu na nudę to tu nie ma!


Mam nadzieję, że przewodnik kiedyś Wam się przyda i z całego serca polecam wybrać się na wycieczkę naszymi śladami. 




4 komentarze:

  1. Ale mega to wszystko opisałaś 🤩. Czuć tą radość i dobre wspomnienia z tamtych miejsc 😀. Na pewno zapisuję na listę, która i tak jest długa, ale to na samej górze 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bardzo dużo czasu mi zajęło napisanie tego wpisu,ale chciałam żeby był też dopieszczony na maksa 😄 więc mam nadzieję że to się udało 😍

      Usuń
  2. To chyba wyszło na to, że Eger był zdecydowanie lepszym wyborem niż Budapeszt 🤭 Pierwszy raz słyszę o tym mieście, a wygląda na to że jest tam masa atrakcji, więc dobrze, że jest ktoś, kto takie perełki podróżnicze odkryje 🤭 Niezmiennie zachwycam się łaźnią i winnicą! 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o Egerze też nie słyszałam wcześniej za wiele,dlatego cieszę się że udało mi się poznać to miasto :) mnie również te miejsca ujęły! Coś czuję, że kiedyś tam wrócimy.. :D

      Usuń