Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

marca 23, 2023

Pierwsza podróż na Podlasie

 To było tak. Zaproponowałam mamie trochę szaloną destynację na weekend. Zgodziła się i nawet szybko obmyśliła logistykę oraz oczywiście dodała do planu kilka swoich miejsc. I to właśnie od  jej propozycji - Supraśla, który był naszym pierwszym przystankiem zaczynam oprowadzać Was po Podlasiu. A w dalszej części będzie tylko piękniej. Gwarantuję. To co, lecimy? 😀


1. Muzeum Ikon w Supraślu

Podlasie jest bardzo specyficznym regionem Polski. Przede wszystkim ze względu na burzliwą historię, mamy tutaj prawdziwy mix kulturowy i religijny. Sprawdziłam statystyki, które mówią o tym, że wyznawców prawosławia mamy w Polsce pół miliona, a około 200 tysięcy znajduje się właśnie na Podlasiu. Aby dowiedzieć się trochę więcej na temat tej religii, wybrałyśmy się najpierw do Muzeum Ikon. 

Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, to za bilet trzeba zapłacić 20/10 zł, a otwarte jest w godzinach 10-17, od wtorku do niedzieli. Spędziłyśmy tam niecałą godzinkę. Przyciemnione światło i muzyka sakralna w tle pozwala jeszcze bardziej wczuć się w ten specyficzny klimat. Nawet jeśli wydaje Wam się, że to są tylko obrazy, gwarantuję Wam że po wizycie w tym muzeum zmienicie trochę myślenie. Ciekawa dekoracja ukazuje przede wszystkim zwyczaje ludowe powiązane z tą religią. Informacji i eksponatów jest sporo, najstarszy obraz pochodzi z XVII wieku. Warto zwrócić uwagę tez na tzw. rajskie wrota, które trafiły do muzeum stosunkowo niedawno, a podobnie jak ikona Matki Bożej, pochodzą z XVII wieku. Tak naprawdę wizyta w tym miejscu była fajnym wprowadzeniem do tego, co było później...


2. Monastyr 

Kiedy już trochę liznęłam wiedzy na temat podstawowych założeń tego wyznania, przyszła pora wejść do świątyni. W tym wypadku, wcale nie chodzi o cerkiew, ale o monastyr. Porównuje się go do klasztoru. Tutaj zwiedzanie jest możliwe tylko z przewodnikiem, a opłatą jest dobrowolna ofiara na remont. 

Nas po klasztorze oprowadzał zakonnik, którego naprawdę dobrze się słuchało. Widać było, że jest w jakiś sposób zafascynowany nie tylko tym miejscem, ale również wiarą. Monastyr jest najstarszym zachowanym klasztorem w Polsce (oczywiście mowa o tym wyznaniu). Wybudowany został w XVI wieku, ale w czasie II Wojny Światowej, został zrównany z ziemią. Przewodnik tłumaczył nam, że Niemcom zależało na zniszczeniu symbolów narodowych, więc polowali na Wawel, Warszawę, a także m.in Supraśl. Klasztor udało się odbudować po równo 40 latach, właśnie za sprawą takich dobrowolnych datków. Co ciekawe, w Supraślu znajduje się tez wizerunek Matki Bożej, który otrzymał order Orła Białego. Normalnie dostają go ludzie, a tutaj mamy taki wyjątek. Ciekawe, że to nie Matka Boża Częstochowska, tylko właśnie Ta. Łatwo się zatem domyślić, że jest to miejsce kultu i wielu pielgrzymek. W świątyni jest sporo symboli nawiązujących do stylu bizantyjskiego, m. in czarny orzeł. Czas zwiedzania to ok. 45 minut i wejście do Monastyru polecam nawet bardziej, niż Muzeum Ikon. 


Muszę jeszcze wspomnieć o tym, że udało nam się wejść na chwilę na nabożeństwo. To akurat było w Białymstoku, w cerkwi pw. Ducha Świętego. Przyznam szczerze, że to było piękne dopełnienie poznawania tej kultury. Z oczywistych względów nie robiłam zdjęć, ale jak rozmawiałyśmy z Mamą - zdjęcia, czy filmy tego nie oddadzą. Tam trzeba po prostu przyjść i zobaczyć na własne oczy. Staruszki, które ledwo chodzą, ale klękną tak, że czoło dotknie posadzki, młodych i starszych którzy swoim śpiewem i modlitwa dodają blasku tej liturgii. A do tego charakterystyczny zapach kadziła i znów to przyciemnione światło. No co więcej powiem, sobota 17. Białystok. 😀

3. Kraina Otwartych Okiennic

Pamiętam, że kiedyś mignęły mi jakieś kolorowe cerkwie na Instagramie, i tak mnie jakoś olśniło - to chyba na Podlasiu. Zaczęłam sprawdzać, będąc już na miejscu, i zaproponowałam Mamie kolejny przystanek przed miejscem docelowym. O co chodzi z tą nazwą? Otóż mieszkańcy trzech zapomnianych wiosek (Trześcianka, Puchły i Soce) postanowili wypromować trochę swój region. 


Co je wyróżnia z tłumu? Tak naprawdę wiele. Przede wszystkim, nazwa pochodzi od charakterystycznych zdobień wokół okien, czy na ścianach. Poniżej zamieszczam Wam przykładowe zdjęcie. 

Ponadto panuje tutaj charakterystyczny układ ulic. Wszystko to za sprawą królowej Bony, która mam wrażenie ostatnio mnie prześladuje (patrz, tekst o Materze 👀).  Postanowiła ona swego czasu uregulować kwestię wielkości działek. Tutaj praktycznie wszystkie są takie same. Wąskie i dość długie. No i wisieńką na torcie są te piękne, kolorowe cerkwie. Jedna w Trześciance, pw. św. Michała, cała zielona. Pierwsze cerkiew w tej miejscowości została wybudowana w XVI wieku. Co ciekawe, dopiero od kilku lat (od 2015) budynek jest w takim nietypowym kolorze. Mnie tam się bardzo podoba! Szkoda tylko, że była akurat zamknięta.


Jeśli chodzi o drugą cerkiew, a właściwie Sanktuarium Opieki Matki Bożej, to ta znajduje się w Puchłach. Legenda głosi, że swego czasu mieszkał tu mężczyzna, któremu dokuczała okropna opuchlizna nóg. We śnie objawiła mu się Matka Boża, która go uzdrowiła. Stąd nazwa miejscowości. Początki tej cerkwi również datuje się na XVI wiek, a od 2003 wpisana jest do krajowego rejestru zabytków. No i trudno się dziwić, jest piękna. Niestety udało nam się zajrzeć do środka tylko przez okno. Do ostatniej miejscowości już nie podjechałyśmy, bo wyczytałam że nie ma tam nic specjalnego. Natomiast tuż obok cerkwi, znajduje się fajna kładka i punkt widokowy. Polecam rozejrzeć się po okolicy.


No dobrze, a na koniec wyobraźcie sobie, że jest sobota, godzina 14. Sobota to dzień porządków, krzątaniny. A tu, koło domów żywego ducha, tylko psy leniwie wylegujące się na słońcu. Próbowałam je jakoś zaczepić, żeby dały głos, ale w ogóle nie były mną zainteresowane. Mało tego, auto przejeżdża tamtędy co dziesięć minut. Jedno! Mijamy chłopców na hulajnogach, a ci, traktując nas jako żywą atrakcję, uśmiechają się i machają.  Czy trzeba Was dalej namawiać? 




Read more »
o marca 23, 2023 10
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 15, 2023

Wizyta na Pomorzu - 4 zupełnie inne miejsca

 Luty już dawno przeminął, a ja wciąż nic nie napisałam na temat mojej wizyty na Pomorzu. Pora nadrobić zaległości. Dziś zabieram Was do świetnego muzeum w Łebie, fotogenicznego miejsca na Helu, zagadkowego rezerwatu i na koniec oczywiście do zamku. Brzmi intensywnie? Tak właśnie było. 


1. Illuzeum w Łebie

Słyszysz Łeba i myślisz przede wszystkim Wydmy, prawda? Ja też tak miałam. Na szczęście dzięki książce od Mikołaja (Gdzie w Polsce na weeekend) trafiłam na rozdział poświęcony muzeum iluzji i złudzeniom optycznym. Stwierdziłam, że nastała idealna pora na sprawdzenie tego miejsca. Muzeum znajduje się przy głównym deptaku, więc nie sposób go przegapić. Aktualnie (poza sezonem) muzeum jest czynne tylko dwa dni w tygodniu - we środę oraz sobotę w godz. 10.00-16.00 Cena za bilet wynosi 25 zł/30 zł. My spędziłyśmy tam 1.5h i przynajmniej tyle trzeba sobie zarezerwować. 

Powiem szczerze, że po muzeum iluzji w Krakowie, tu spodziewałam się przede wszystkim fajnych spotów do zdjęć. Byłam w błędzie. Illuzeum jest nastawione przede wszystkim na doświadczanie i eksperymentowanie. Przy każdym stanowisku jest opis zadania i wyjaśnienie. Przykładowo, pierwsze z zadań polegało na przeczytaniu w najszybszym czasie kolorów, które widzimy, a nie ich nazw. Na pewno wiecie o co chodzi, biały był napisany w kolorze czerwonym, a Ty miałeś powiedzieć właśnie jaki kolor widzisz. Mnie osobiście najbardziej podobało się stanowisko z lewitującą piłką i prawdziwy ogromny kalejdoskop. Byłam z moją siostrą, mamą i babcią i każda z nas znalazła tam coś dla siebie. Nudy zdecydowanie nie było. W muzeum znajduje się też sklepik z zabawkami tematycznymi, więc można wyjść z fajną pamiątką. Chodźmy jednak dalej. 😀

2. Huśtawki na Helu

Na początku muszę sprostować, że nie byłyśmy tego samego dnia w Łebie i na Helu, bo to dwa przeciwległe kierunki. Najpierw podjechałyśmy pod Latarnię Morską, która niestety jest zamknięta, a następnie sprawdziłyśmy kolejne miejsce,  Muzeum Obrony Wybrzeża. Tutaj też w internetach pisali prawdę, że niestety obiekt poza sezonem nieczynny. Myślałam, że może jest dostępna chociaż eskpozycja na zewnątrz, ale niestety również nie. Będzie pretekst do ponownego odwiedzenia. W takim razie, szybko zaproponowałam spacer do słynnych huśtawek na Helu.



Takie hasło wpisałyśmy w gps, zaprowadziło nas to do głębokiego lasu, na dzikim parkingu zostawiłyśmy auto i na szczęście nie byłyśmy jedyne. Co mnie zdziwiło? Kolejka do huśtawek. Nie spodziewałam się, że poza sezonem trzeba będzie chwilę poczekać. Co tutaj się musi dziać w lecie, to nawet nie chcę wiedzieć. Znajdziemy tutaj dwie huśtawki, zaraz obok siebie. Jedna mniejsza, bardziej kameralna i druga nieco szersza z napisem Hel <3. Na pamiątkę wstawiam tutaj swoje ulubione zdjęcie z tego wyjazdu. Moja kochana Babcia 😍. 


3. Rezerwat przyrody Beka

Najpierw wyjaśnię ciekawą nazwę tego rezerwatu. Beka oznacza dawny harpun do połowu fok. Generalnie wybrałyśmy się tam, ponieważ okolice rezerwatu nazywane są Kaszubską Atlantydą. Przed laty była tutaj rybacka osada, ale w wyniku erozji rzecznej zniknęła z powierzchni. Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą z XVI wieku, więc naprawdę to wieki temu.

Mieszkańcy byli stale narażeni na fale morskie i potrafili wiele dni chować się na strychach, aby jakoś przeżyć te trudne warunki. Dziś nie znajdziemy tam już domów, a jedynie resztki kamieni i krzyż. Cała historia jest dla mnie bardzo ciekawa i zagadkowa, tym bardziej że nawet rodowici mieszkańcy Pomorza, nie słyszeli o tym miejscu. Rezerwat jest fajnym miejscem po prostu na spacer w okolicy Trójmiasta, ale też na wycieczkę rowerową, ponieważ wytyczony jest tam szlak rowerowy. Przyznajcie, że naprawdę na zdjęciach prezentuje się to bardzo ładnie. Parkowałyśmy znów trochę na dziko, przy drodze. I znów, nie byłyśmy jedyne. Podaję Wam tutaj współrzędne:54.6524881414912, 18.469051262914903. 


4. Zamek w Kwidzyniu

A na koniec dwa słowa, o zamku, który trochę mnie w środku rozczarował. Kto czyta uważnie bloga, ten wie, że nie pierwszy raz wychodzę z jakiegoś zamku zawiedziona. Podobne odczucia miałam w Malborku, Krasiczynie czy Mosznej. Dlaczego więc o w ogóle wspominam o tym miejscu? Moim zdaniem, warto przespacerować się pod zamek i wejść na dziedziniec. Wydaje mi się, że można wtedy ładnie uśmiechnąć się do pani w okienku i poprosić o samo wejście na dziedziniec, albo poprosić o skorzystanie tylko z toalety. Tuż obok znajdziemy piękny widok na latrynę. Wieże mają aż 25 metrów wysokości i robią wrażenie. 

Jeśli jednak macie trochę wolnego czasu i chcecie na własnej skórze, sprawdzić czy miałam rację, możecie wejść do środka. Cena za bilet to 16/20 zł. Nam zwiedzanie zajęło godzinkę. Muzeum zamkowe jest czynne od wtorku do niedzieli w godzinach 9.00-15.00. Na miejscu znajduje się nieduży bezpłatny parking. No dobrze, a co takiego w środku mnie rozczarowało? No przede wszystkim tylko jedna oryginalna sala. Ekspozycje są poświęcone tematom zupełnie niezwiązanym z historią zamku. Jest wystawa o scyzorykach, o zwierzętach w lesie, o rozwoju ważki, o parkach narodowych. I raczej nie ma tutaj miejsca na jakieś super multimedialne atrakcje, poza mapą z przyciskami. A przynajmniej, tylko to zapamiętałam. Poza tym miałam też takie subiektywne odczucie, że nie jesteśmy tam mile widziane. W środku było zimno i naprawdę ogrzewana była chyba tylko jedna sala. Sami zdecydujcie, czy warto. 😀

No dobrze, to które miejsce Wam się najbardziej podoba? 


Read more »
o marca 15, 2023 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 09, 2023

Czytelnicze podsumowanie lutego

 Czy najkrótszy miesiąc w roku oznacza najmniej przeczytanych książek? No na to wychodzi, że nie. Udało mi się przeczytać o jedną więcej niż  w styczniu i w sumie całkiem przyzwoity był ten miesiąc jeśli chodzi o jakość. Zapraszam 😀.

1. It ends with us & It starts with us

Akurat tak się złożyło, że obie części chyba najpopularniejszej serii Coolen przeczytałam w jednym miesiącu. Postanowiłam podsumować je razem, chociaż tak naprawdę są bardzo różne. Zacznijmy od tego, że w ogóle okładka pierwszej części jest według mnie przepiękna. Aż chciało się sięgnąć po tę książkę. Poznajemy w niej Lily Bloom, która właśnie postanawia zrealizować swoje marzenie i otworzyć własną kwiaciarnię. Jakby brakowało jej atrakcji w życiu, spotyka przystojnego lekarza Ryle'a. Mają zupełnie inne podejście do relacji, jednak to sprawia że rodzi się między nimi fascynacja i chęć poznawania siebie nawzajem. Zakochują się w sobie bez pamięci, ale dość szybko Lily przestaje patrzeć na ten związek przez różowe okulary. Główna bohaterka pochodzi z domu przemocowego i ma w sobie bardzo mocne postanowienie zbudowania zdrowej i normalnej relacji. Niestety ta z Ryle'em szybko przestaje być taką wymarzoną. Ukochany Lily jest bardzo zazdrosny o jej byłego chłopaka, na którego niespodziewanie wpada w Bostonie. Między parą dochodzi do sprzeczek, a później głośnych awantur. Ich relacja jest pełna wzlotów i upadków. Zaręczają się, biorą ślub, spodziewają narodzin dziecka, a jednocześnie zapewnienia Ryle'a o tym, że to był już ostatni raz, nie przynoszą efektu. Lily staje przed trudnym wyborem, zostawić męża, który ją bije, czy zostać z nim ze względu na dziecko? Nie chcę tutaj zdradzać za dużo, ale druga część niezależnie od decyzji jest nowym początkiem. Lily zostaje matką i musi sprostać kolejnym wyzwaniom. W pierwszej części mocno jej kibicowałam i jednocześnie współczułam, a w drugiej po prostu towarzyszyłam. Wiedziałam, jakie będzie zakończenie i według mnie można było sobie darować tę drugą część. Moim zdaniem czasem lepiej, żeby dalsze losy głównego bohatera zostały tylko w wyobraźni autora, albo czytelnika. Daję 7/10. 

2. Miasteczko Twin Falls

W małym i zapomnianym miasteczku przed laty dochodzi do okropnej zbrodni. Ofiarą była nastolatka, która umarła w wyniku utonięcia, a ponadto przed śmiercią była torturowana. Ta tragiczna historia wstrząsnęła społecznością lokalną. Tym bardziej, że za zabójstwo został skazany szkolny pedagog. Po dwudziestu latach do miasteczka przyjeżdża pewna młoda podcasterka, którą bardzo zainteresowała się ta sprawa. Zaczyna w niej grzebać, a to sprawia że odzywają się demony przeszłości. Nikomu to nie jest na rękę, ani uczniom którzy mieli przez lata zapewnione fałszywe alibi, ani emerytowanej policjantce, która złamała prawo przy prowadzeniu tej sprawy. Brzmi ciekawie? Mam nadzieję, że tak. Ja bardzo lubię takie małomiasteczkowe historię, w których panuje zmowa milczenia i praktycznie każdy jest w jakiś sposób winny. Im bardziej poznajemy tę historię i cofamy się w czasie, tym bardziej teraźniejszość się komplikuje. Ktoś bardzo nie chce, żeby prawda wyszła na jaw. Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o rozwiązanie tej zagadki, to autorka totalnie wywiodła mnie w pole. Dla mnie najlepsza książka w tym miesiącu! 11/10

3. Ostre przedmioty 

Książka czy film? No wiadomo, że książka. A czy macie też ustaloną kolejność? Zawsze najpierw książką, a potem film? Albo na odwrót? U mnie ta kolejność nie ma znaczenia, ale w tym wypadku najpierw obejrzałam z polecenia koleżanki, serial. Idealnie złożyło się  z moim przeziębieniem, więc miałam co robić (oczywiście na zmianę z czytaniem). Skupmy się jednak na książce, bo to przecież o niej mowa. Znów mamy podobny motyw małego miasteczka i dziennikarki śledczej, która wraca do swoich korzeni. Przede wszystkim ze względu na okrutne zbrodnie dokonane na dwóch małych dziewczynkach. To w jej rodzinnym mieście przed laty zmarła jej ukochana siostra. Powrót do swojego miasteczka i pobyt z toksyczną matką jest dla niej bardzo trudny. Camille tak naprawdę nigdy nie poradziła sobie z ta stratą, a tak naprawdę to nie był jedyny koszmar jakiego doświadczyła. Na pewno autorka książki poradziła sobie lepiej z budowaniem napięcia, ale miałam wrażenie że tutaj było też dużo więcej wskazówek naprowadzających na rozwiązanie zagadki. To już Wam zostawiam do rozważenia, czy to na plus, czy na minus. Daję mocne 8/10, a serial tez polecam! 


Podsumowanie miesiąca odhaczone, można zabierać się za następne książki. Dajcie znać, co Wy dobrego czytacie? 👀

Read more »
o marca 09, 2023 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 04, 2023

Z wizytą w krakowskim muzeum. Coś dla dużych i małych.

 Dawno nie było wpisu o Krakowie, dlatego pora odświeżyć trochę temat. Dziś mam dla Was relację z dwóch bardzo ciekawych wystaw. Jedna jest świetną opcją na rodzinny niedzielny wypad, a druga na nietypową randkę, czy spotkanie z przyjaciółmi. Każdy powinien być zadowolony. 😀


1. Trzepaki, Reksio, Atari & Atomowa groza. Schrony w Nowej Hucie

Skąd takie połączenie? Otóż w ramach biletu do Muzeum Nowej Huty mamy wejście na te dwie wystawy. Bilety kosztują 16/12 zł, a oddział czynny jest od środy do niedzieli w godz. 10-18. Środa jest dniem darmowego wejścia. My wybraliśmy się tam w weekend i póki co, jest bardzo dużo ludzi. Wystawa czasowa "Trzepaki, Reksio, Atari" miała swoje oficjalne otwarcie 17 lutego, więc temat jest dość świeży. 

Bardzo fajnym pomysłem są dwie ścieżki zwiedzania. Jedna jest dla dorosłych, a druga dla dzieci - oznaczona kolorem pomarańczowym. Wystawa poświęcona jest zabawkom i rozrywkom w czasach PRL-u. Wielu dorosłych, przechadzając się między ekspozycjami, mówiło z podekscytowaniem "Ja też takie miałem/miałam". No wiadomo, byłam jedną z nich. Co tam konkretnie znajdziemy? Trochę historii na temat wyżu demograficznego i budowania tysiąclatek. A jak dzieci, to czas wolny. Ponadto, na przełomie lat 60 i 70 bardzo rozwinęło się w Polsce harcerstwo. W latach 70 te młodzieżowe wspólnoty liczyły już ponad 2 miliony członków. W tamtych czasach to było bardzo atrakcyjne miejsce dla rozwoju młodego człowieka. Jednak oprócz harcerstwa, rozwinęła się wtedy moda na komiksy. Im też poświęcona jest cała osobna witryna. Znajdziemy też przeróżne zabawki, od szachów, bierek, przez grzybobranie, bączki, hula-hop itp. A w centrum wystawy stoi trzepak. No któż nie miał na swoim podwórku trzepaka? 😀

 Warto jednak uświadomić sobie przy okazji wizyty w muzeum, że nie wszystkie zabawki były na wyciągnięcie ręki, jak teraz. Ważnym punktem dziecięcych marzeń były kioski Ruchu, a dla bardziej zamożnych tzw. Pewexy, w których wolno było płacić tylko dolarami lub bonami. Wiele zabawek też wraca, dzieci dalej lubią zbierać karty piłkarskie, czy projektować papierowe ubranka dla lalek. Dla najmłodszych zwiedzających przygotowane są kąciki zabaw. Są dwie tablice do grania w państwa-miasta, albo po prostu swobodnego malowania. Mamy stolik do puszczania bączka, mini bilard, miejsce z klockami lego i przestrzeń na wygibasy z hula-hopem i skakanką. Generalnie dzieje się. 😀


Tak, jak napisałam na początku, bilet uprawnia nas do wejścia na jeszcze jedną wystawę. Część znajduje się w tym samym miejscu, w podziemiach. Natomiast drugi schron, do którego możemy wejść jest zlokalizowany pod budynkiem Zespołu Szkół Mechanicznych nr 3 (osiedle Szkolne). Według mnie zdecydowanie warto skorzystać z tej możliwości i zajrzeć do prawdziwego schronu. Miejsce w teorii miało uchronić od niektórych skutków wybuchu atomowego.


Oczywiście czysto teoretycznie, bo to nigdy nie zostało przetestowane w praktyce, a poza tym budowę schronów rozpoczęto w latach 50. Z historii dowiedzieliśmy się, że trochę było to robione na łapu-capu i dziś większość schronów jest bezużyteczna oraz wymaga gruntownej modernizacji. Tutaj jest już zdecydowanie mniej elementów dla młodszych turystów, ale jeśli macie możliwość, to polecamy. Mateuszowi dużo bardziej podobała się ta część wystawy. 

2. Muzeum  Fabryka Wódki

No dobrze, to teraz coś z zupełnie innej beczki. Jakiś czas temu, wybraliśmy się w piątkowy wieczór do nietypowego muzeum. Muzeum Fabryki Wódki mieści się na ulicy Fabrycznej 13, na terenie byłego Polmosu. Bilety kosztują 49/59 zł. W zależności od opcji z degustacją, albo bez. Muzeum jest czynne od wtorku do niedzieli, w godzinach 11-19. Zwiedzanie rozpoczyna się od projekcji krótkiego filmu w małej salce, przerobionej na kinową. Po takim ciekawym wprowadzeniu, przyszła pora na spacer po terenach byłej fabryki.

 Wystawa jest przemyślana i wszystko jest uporządkowane chronologicznie. Przenosimy się najpierw do początków przemysłu gorzelniczego, który został zapoczątkowany (uwaga...) w Niemczech. Też byłam zdziwiona! Jeśli chodzi o Polskę, to pierwsze wzmianki pojawiły się m.in za panowania Leszka Czarnego. Alkohol miał pomóc w rozwiązaniu jego problemów z płodnością. Ponoć pomógł, chociaż potomka nie zostawił. 😉  I tak od średniowiecza i leczniczych właściwości alkoholu, przechodzimy dalej by poczytać o tym, jaką rolę pełniła uprawa ziemniaków w produkcji. Rozwój gorzelnictwa w XIX wieku spowodował ogromną nadprodukcję wódki. W końcu ziemniaki były produktem łatwo dostępnym. W tamtych czasach przypadało 12 litrów na osobę. Obecnie to ok. 3-4 litry. Dla mnie najciekawsza była imitacja baru i informację o różnego rodzaju koktajlach, szklankach, zwyczajach towarzyskich. A także przechadzanie się po terenie byłej fabryki, z której wiele elementów zostało udostępnionych. Można powiedzieć, że Polmos był takim małym miastem w mieście. Pracownicy mieli tutaj swoją przychodnie, przedszkole itp. Trochę jak osiedle robotnicze w Nikiszowcu. 


Ostatnim elementem zwiedzania jest degustacja wybranego koktajlu w restauracji. Przyznam szczerze, że dawno nie piłam tak dobrego drinka. 😀 Wzięłam tam już kilka osób i póki co, zbieram pochwały. A na poważnie - czy muzeum spodoba się abstynentom? Według mnie tak. Po pierwsze, jest bardzo nowoczesne. Wiadomo, treści jest dużo, ale są zaprezentowany w ciekawy i różnorodny sposób. Po drugie, w muzeum przeczytamy również o negatywnych skutkach alkoholu, o próbach walki z alkoholizmem w czasach PRL-u. A po trzecie, zamiast drinka, można zamówić lemoniadę podobną w smaku i wierzcie mi, to jest naprawdę złoto! Jest przepyszna! Na muzeum trzeba przeznaczyć godzinkę + jeszcze czas na degustację. 


No dobra, to które muzeum wybieracie? 👀


Read more »
o marca 04, 2023 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Przewodnik po Budapeszcie

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (7)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ▼  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ▼  mar 2023 (4)
      • Pierwsza podróż na Podlasie
      • Wizyta na Pomorzu - 4 zupełnie inne miejsca
      • Czytelnicze podsumowanie lutego
      • Z wizytą w krakowskim muzeum. Coś dla dużych i mał...
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.