Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej formie chciałabym je napisać. Najpierw pomyślałam znów o odkryciach i rozczarowaniach, ale wycofałam się z tego z przynajmniej trzech powodów. Pierwszy jest taki, że to już było. Drugi, że w tym roku mało było rozczarowań, a co najwyżej kilka niezrealizowanych planów. I trzeci, że chciałabym napisać coś bardziej osobistego. Dlatego dziś opowiem o 10 momentach, które w czasie podróży wzbudziły we mnie różne emocje-od strachu, złości, smutku, po radość i zachwyt. Mam nadzieję, że taka forma Wam się spodoba!


10. Spacer po Dolinie Mnikowskiej

Muszę zacząć podsumowanie od smutnego wątku, który niewątpliwie przewrócił ten rok do góry nogami i miał wpływ na nasze życie prywatne, zawodowe, plany podróżnicze i nastroje. W lutym, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie wszystko na chwilę utraciło sens. Nie było innego tematu. Był strach, niepewność. I tak to trwało, również u mnie. Minął tydzień, potem drugi. Straciłam ochotę na podróżowanie, ba nawet na spacery. Aż wstrząsnęła mną rozmową z przyjaciółką, "słuchaj, głupio przyznać, ale byłam z Mężem w kinie[...]". To wcale nie było głupie, a w tamtym momencie bardzo potrzebne. Nie da się żyć, jakby ten temat nie istniał, ale to nie znaczy, że mamy zakładać na siebie wór pokutny. Niby oczywiste, ale chwile mi to zajęło. I wtedy wybraliśmy się właśnie na spacer do Doliny Mnikowskiej. Błądziliśmy bez celu, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Spacer w naturze jest dobry na wszystko. Jeśli szukacie praktycznych informacji o tym miejscu, znajdziecie je pod tym linkiem.

9. Przełamywanie swoich słabości-wejście na Salatyn

Jeśli miałabym wspomnieć o jakimś swoim sukcesie w tym roku, to na pewno wspomniałabym o zdobyciu swojego pierwszego dwutysięcznika. To marzyło mi się już dawno, ale chyba chciałam podchodzić do tego stopniowo. Najpierw zdobyć Giewont, potem Kasprowy i w końcu coś powyżej 2000 n.p.m. Jednak wyszło inaczej i nie żałuję takiego obrotu spraw. Czy się bałam? Podróże z moją mamą są takie, że nie ma chwili na zastanowienie. Po prostu to robimy. No dobrze, w połowie trasy zapytała kontrolnie czy idziemy dalej. Nie wahałam się, chociaż na pewno przeszkadzały mi osuwające się spod nóg kamienie. Wtedy pierwszy raz pomyślałam o nowych butach górskich. Nie było strasznie, ale muszę zaznaczyć, że ja nie mam lęku wysokości, więc dużo bardziej obawiałam się poślizgnięcia, niż ekspozycji. Kondycyjnie zmęczyła mnie wycieczka na Jeziorka Rohackie, o jednej i drugiej wyprawie przeczytacie tutaj. Widoki zdecydowanie zapierały dech w piersiach. 


8. Ale fart! Spacer po Błędnych Skałach. 

Jedną z pierwszych większych podróży w tym roku była zimowa wyprawa w Góry Stołowe. Przyznam szczerze, że spacer po skalnych tunelach niemalże w samotności miał swój niesamowity urok. Nie chciałabym tam przyjechać w sezonie, to pewne. W drodze powrotnej wymyśliliśmy sobie, że nakręcimy zabawny filmik z Mateuszem w roli głównej. Niestety podczas kręcenia wypadł nam z plecaka termos, a my zaczęliśmy go szukać.  Było bardzo dużo śniegu, więc znalezienie go graniczyło z cudem. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy podczas poszukiwań znalazłam kluczyk do naszego samochodu. Musiał wypaść Mateuszowi, kiedy wyjmował telefon i nie zauważył tego. Co by było, nie chcę nawet myśleć. Relacja z tamtej pięknej podróży jest właśnie tutaj. Dolny Śląsk działa na mnie jak magnes. Nic na to nie poradzę. 💗


7. Oddaj czasem stery-Pogórze Rożnowskie

Nikogo nie powinno zdziwić, że podróże planuję ja. To ja wymyślałam cel i plan działania. Zdarzają się jednak małe wyjątki. Mateusz zaplanował jednodniową wycieczkę od A do Z, a ja znałam tylko zarys. Wtedy wybraliśmy się do Lipnicy Murowanej na konkurs Palm Wielkanocnych, a potem nad Jezioro Rożnowskie. Wszystko tam było pozamykane na cztery spusty, ale dzięki temu, możliwy był spacer w samotności i ciszy. A na koniec Mateusz wykombinował jeszcze  podejście pod wieżę widokową w Iwkowej. Wszystko opisałam tutaj. Na początku nie byłam przekonana do pomysłu zorganizowania wycieczki przez Męża, ale okazało się, że mam godnego przeciwnika w tym temacie. Byłam pozytywnie zaskoczona!

6. Nie ma to jak podróż z przyjaciółmi - Praga 

Podróż do Pragi była dla mnie ważna z dwóch powodów. Po pierwsze, Praga zawsze będzie mi się dobrze kojarzyła, bo tam spędziliśmy z M. nasze pierwsze wakacje. Cudnie było wrócić w tamte rejony po 7 latach i przypomnieć sobie nasze początki. Po drugie, w tym roku mieliśmy też świetne towarzystwo. Mogłam wcielić się rolę przewodnika po Pradze i bardzo mi się to podobało. Jedyne, czego się obawiałam, to czy ekipa przystanie na moje zawrotne tempo zwiedzania. Zdali ten egzamin śpiewająco. Przy okazji, odkryłam ile jeszcze mam w Pradze miejsc do zobaczenia. 😊

5. Co za dużo to niezdrowo! Drezno

Dosłownie wczoraj rozmawialiśmy przy kolacji o plusach i minusach zorganizowanych wyjazdów. Zazwyczaj te z biura podróży są nastawione na wypoczynek. My zaczynaliśmy od właśnie takich, stopniowo jednak odchodząc od takiego modelu. W tamtym roku wakacje w Atenach były podzielone, trochę zwiedzania, trochę leżakowania. W tym roku postawiliśmy tylko na zwiedzanie. I to był świetny pomysł, ale zdradzę Wam, że jednego dnia miałam kryzys. To była mniej więcej połowa naszego wyjazdu, kiedy wyjeżdżaliśmy rano z Łęknicy i kierowaliśmy się do Drezna. Po drodze mieliśmy jeszcze przystanek w Szwajcarskiej Saksonii, gdzie widoki były takie, że zapierało dech w piersiach. Dwa dni wcześniej zaczarowało nas Skalne Miasto w Czechach, a tu czekała na nas kolejna perełka. Po ponad dwugodzinnym spacerze pojechaliśmy dalej. W Dreźnie ruszyliśmy na zwiedzanie Starego Miasta. Mateusz wyszukał gdzieś info o jakimś fajnym, dużym ogrodzie. I to już było dla mnie za dużo, za dużo zwiedzania, za dużo chodzenia, za dużo ładnych miejsc w ciągu jednego dnia, za dużo informacji. 😅 Pamiętałam, że siedziałam na ławce w parku naprawdę zrezygnowana i zmęczona. To Mateusz wtedy miał więcej sił. Jednak wiem, że w tym dniu trochę przesadziłam z planowaniem. Jeśli nie czytaliście jeszcze relacji z Drezna, odsyłam tutaj. Jest to pierwszy z czterech wpisów, który opisywał nasze wakacje. Tak więc, działo się. 👀

4.Babski wypad zawsze chętnie. Tatry Słowackie z Mamą

Moja Mama jest moim prawdziwym czytelniczym wsparciem. Czyta każdy post i z chęcią udostępnia go dalej. Dlatego na pewno się ucieszy, że w podsumowaniu roku, wspominam aż dwie podróże właśnie z Nią. Po takich wyjazdach w gronie najważniejszych kobiet w moim życiu czyt. mamy, siostry i babci, zawsze wracam z dwoma przemyśleniami. Po pierwsze, jestem wdzięczna że możemy się razem gdzieś wybrać, a po drugie że z nikim tak dobrze nie dogaduje się jak z własnym Mężem. 😂 Mamy już swój wypracowany styl zwiedzania, również specyficzną dla kogoś z boku, komunikację i pewien schemat. Fajnie czasem wyjść poza te ramy. Najbardziej w październikowym wypadzie z Mamą wcale nie podobały mi się piękne widoki w górach, ani pierwsze spotkanie z tajską kuchnią. Tylko wieczór przy bilardzie i ping-pongu. Obie jesteśmy aktywne i wiecznie w biegu, może właśnie dlatego tak doceniam tę chwilę zatrzymania z własną Mamą. Polecam każdemu, weźcie swoją Mamę na kawę, spacer, wycieczkę. Warto! Więcej o tej wyprawie, przeczytacie pod tym linkiem

3. Żeby tak płakać nad jedzeniem? Wizyta w Komediowej, Łódź

Często się zastanawiam, czy jestem osobą wysoko wrażliwą, czy jednak coś mi się ubzdurało w tym temacie. Wzruszają mnie drobne rzeczy i to zazwyczaj w ,jakichś niespodziewanych dla mnie samej, momentach. Tak było właśnie i tym razem. Wracaliśmy znad morza i bardzo chciałam zrobić przystanek w Łodzi, którą już dawno chciałam odwiedzić. Ubzdurałam sobie, że spróbujemy dostać się do Manekina na obiadokolację. Jednak kolejka nas skutecznie zniechęciła i stwierdziliśmy, że w takim razie pójdziemy do Komediowej, czyli restauracji Rafała Paczesia. Tak się składa, że obydwoje z M. lubimy stand up. W tym roku, zamiast oglądać tylko w internetach, wybraliśmy się na żywo na takie wydarzenie. Komediowa to dla mnie marka sama w sobie. Wystrój piękny i dopracowany w każdym szczególe, nazwy w menu, czy napisy w toalecie w klimacie specyficznego poczucia humoru Paczesia. 😀 Zamówiliśmy sobie burgera (klasycznie, wykwintne danie w naszym wykonaniu) i naprawdę był przepyszny. Nie skłamię jeśli napiszę, że to jeden z lepszych jakie w życiu jadłam, a zjadłam wiele. 😆 I tak sobie jadłam tego burgera, walcząc ze wszystkich sił z sosem, który lubi lądować na dłoniach, włosach, spodniach i walczyłam też z własnymi łzami. Tak mnie ucieszyła wizyta w tym miejscu, bo wiem że za jakiś czas, może za rok, za dwa, dziesięć, wspomnę do Matiego "ej, a pamiętasz jak byliśmy w Komediowej?" Wzrusz na maksa, sprawdźcie to miejsce, to zrozumiecie sami. 

2. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Spływ kajakowy po Nidzie. 

Nie wiem, jak Wy (możecie dać znać w komentarzach),ale mnie robienie czegoś po raz pierwszy mocno stresuje. Zazwyczaj jest tak, że niepotrzebnie i nie ma się czego bać. Tak miałam z jazdą na nartach i podobnie było z naszym pierwszym spływem kajakowym. Niby jakaś tam delikatna przeprawa kajakiem była wcześniej, ale tutaj płynęło się znacznie dłużej i do konkretnego celu. To była naprawdę fajna przygoda i mamy apetyt na więcej. Takiego pokonywania własnych barier bardzo bym sobie życzyła w przyszłym roku, ale zanim o tym, to jeszcze numer jeden...

1. Kiedy możemy tam wrócić? Dolina Pięknej Pani w Egerze. 

Kiedy zastanawiałam się, który moment w podróży w tym roku, wspominam najlepiej, odpowiedź była oczywista. Chyba oczy nam się mocno świeciły w czasie opowiadania o tej wycieczce, bo nie zliczę ile razy usłyszeliśmy pytanie "ej, a może jedźmy tam razem za rok?" No bardzo chętnie.😀 To właśnie podróż do Egeru jest dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem. Nie miałam żadnych konkretnych oczekiwań, chciałam po prostu spędzić miło kolejną rocznicę ślubu z M. Dlatego kiedy wybraliśmy do Doliny Pięknej Pani, która słynie z domowego wina i winnic, byliśmy w szoku. Nie tylko ze względu na pyszne trunki (to też), ale na mnie największe wrażenie zrobił klimat tamtego miejsca. Wszędzie światełka, śpiewy, rozmowy, w tym też Polaków rodaków. Jeden pan wspominał, że wraca tutaj po raz czternasty. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo człowiek na chwilę zapomina o wszystkich troskach i zmartwieniach, spaceruje po winnicach i chłonie atmosferę tego miejsca całym sobą. Było cudownie. Powrót do rzeczywistości był trudny, bo wydawało nam się, jakbyśmy byli tam tydzień, czy więcej, a nie dwa dni. Jest spory niedosyt... Relację z Egeru możecie przeczytać tutaj


Mogłabym wspomnieć jeszcze o wielu momentach, ale i tak trochę się rozpisałam. Chciałam przekazać Wam choć w małym stopniu te emocję, które mi towarzyszyły w danych chwilach. No i co, będziecie ze mną przez ten kolejny rok? 💓

7 komentarzy:

  1. Na mnie jesteś skazana na pewno 😂
    Ps. Moje jedno z postanowień noworocznych to takie żeby wybrać się z Wami na wycieczkę zorganizowaną przez Ciebie, chociaż na kilka dni 😍.
    Ps2. Jestem w szoku, że mogę Tobą jeszcze wstrząsnąć do tego stopnia 😲

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na siebie jesteśmy skazana od stycznia tego roku już oficjalnie i na piśmie 🤣😘
      Świetne postanowienie!!! Mam nadzieję że uda się zrealizować 😘

      Usuń
  2. No jak to mówi moja Mama a Twoja Babcia - wycieczki ze mną to zawsze jedna wielka niewiadoma😀 babski wypad był super - pomimo, że miało być pięknie a było mglisto ale wieczór nam to wynagrodził - chociaż widoczki też były piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcia idealnie umie dobrać słowa :D tak bym to właśnie określiła :D no widoki były piękne mimo braku pogody :) no i hotel miałyśmy super

      Usuń
  3. Super ta forma posta, a jeszcze bardziej chyba podobało mi się story na instagramie ze wspomnieniem każdego miesiąca 🤭 Czekam z niecierpliwością na kolejne podroznice perełki w przyszłym roku ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się takiego pozytywnego odzewu po tym stories 😁 czasem proste pomysły są najlepsze 😍 dzięki! Mam nadzieję,że to będzie dobry rok ❤️

      Usuń
  4. Piękny podróżniczy czas! I jak pływanie kajakiem? Lubisz taką formę aktywności? Ja bardzo i staram się tym zarazić każdego, kogo tylko mogę. Polecam sprawdzać różne miejsca, w których można sobie bezpiecznie popływać. Na stronie https://gokajak.com/kajaki-jednoosobowe-150 znajdziecie propozycje kajaków do kupienia, gdyby pasja okazała się tą na dłużej. Zawsze lepiej mieć swój kajak.

    OdpowiedzUsuń