Co warto zobaczyć na Malcie? Lista atrakcji.
W tym roku wyjątkowo późno wybraliśmy się na wakacje i późno też zaczęłam przygotowywać sobie jakiś plan zwiedzania. Chyba do samego końca trochę nie wierzyłam, czy na pewno pojedziemy, czy nikt z nas się nie rozchoruje itp. No, ale udało się! Byliśmy w zupełnie nowym miejscu. Zapraszam Was do przeczytania przewodnika po Malcie naszymi oczami.
1. Dlaczego w ogóle Malta?
Od samego początku zakładaliśmy wyjazd po sezonie. Na początku planowaliśmy lecieć do Czarnogóry jakoś na początku września. I taką wersję utrzymywaliśmy długi czas. Później zaczął nam po głowie chodzić jakiś city break, może Hiszpania? W międzyczasie sporo się działo i postanowiliśmy przesunąć termin wakacji na połowę października. Założyłam, że wtedy w Polsce już na pewno pogoda będzie mocno średnia i to dobry termin na wakacje. Potem przeżyć jeszcze listopad i jakoś to poleci. Zaczęłam szukać, gdzie w październiku jest ciepło. Do wyboru był najczęściej Cypr, albo właśnie Malta. Na Cyprze byliśmy na podróży poślubnej (ale obiecaliśmy sobie, że kiedyś wrócimy), więc padło na Maltę. O Malcie mówiłam Mateuszowi już przy planowaniu majówki. "A co jest na tej Malcie ciekawego?" No okazało się, że całkiem sporo. Nie żałujemy tego wyboru, zaraz Wam pokażę dlaczego.
2. Wszystko, co musisz wiedzieć przed
Jest kilka ważnych informacji, które warto wiedzieć przed wyjazdem na Maltę. Malta była pod brytyjskimi rządami i ten angielski wpływ wciąż widać na wyspie. Obowiązuje tu ruch lewostronny. Waluta na Malcie to euro, a większość mieszkańców bardzo dobrze zna angielski. Kolejną ważną kwestią są plaże. Na Malcie zdecydowana większość plaż jest kamienista. Warto wziąć ze sobą buty do wody. Malta to wyspa, zatem pogoda jest tu zmienna. Wiadomo, w lecie panują tutaj upały, ale jesień, czy zima, to sinusoida. Prognozy na nasz wyjazd nie zapowiadały się obiecująco. Miały być burze, deszcz i koło 20 stopni. Na szczęście stopniowo się poprawiało, ale mieliśmy ze sobą ubrania na różne warianty. Wam też to zalecamy.
3. Jak poruszać się po Malcie?
Malta to tak naprawdę trzy wyspy. Malta, Gozo i Comino. Siatka połączeń jest całkiem niezła. Choć trzeba mieć na uwadze, że rozkłady żyją trochę swoim życiem. Na wyspie jest sporo wąskich uliczek i często jakieś auto źle zaparkowane, czy dostawczak mogą zablokować ruch.

My sprawdzaliśmy połączenia zarówno na google, jak i na specjalnej aplikacji tallinja. Kupiliśmy sobie 7-dniową kartę na przejazdy. Jej koszt to 25 euro. Pojedynczy bilet kosztuje 2.5 euro, ale można z niego korzystać przez 2 godziny. Bilety odbija się na czytniku, wchodząc pierwszymi drzwiami. Siatka połączeń jest dosyć duża i naprawdę sporo jeździliśmy tymi autobusami. Udało nam się dojechać nawet na słynne klify. Na Gozo czeka nas przeprawa promem. Tu trzeba wykupić dodatkowy bilet, za 4.65 euro w obie strony. Z portu na Gozo podjechaliśmy do tamtejszej stolicy autobusem. Tu obowiązywała 7-dniowa karta. Ostatnia z wysp, Comino, jest typowo turystyczna i trzeba po prostu wykupić rejs, aby się do niej dostać. My kupiliśmy sobie wycieczkę ze stront getyourguide, ale o tym opowiem Wam w osobnym wpisie.
4. Malta - najważniejsze atrakcje
Malta była dla nas kulturowym miksem i wyjeżdżałam z pewnym niedosytem. Jednocześnie jak na pierwszą, tak dużą podróż z dzieckiem, uważam że zwiedziliśmy naprawdę dużo. Od czego zacząć?
Nie będę oryginalna. 90% wpisów z listami atrakcji na Malcie, zaczyna się właśnie od stolicy. Nic w tym dziwnego, bo to miasto to takie żywe muzeum. Niedawno czytałam artykuł o wygranych rankingach zarówno przez Maltę, jak i Vallettę. I tę rosnącą popularność czuć na każdym kroku.
My mieszkaliśmy w Zatoce św. Pawła i było tam stosunkowo spokojnie. W stolicy było naprawdę dużo ludzi. Ciężko oczekiwać czegoś innego, ale jednak Mdina pod tym względem bardziej mi się podobała. Jeśli chodzi o Vallettę, to warto tu się trochę zgubić i pospacerować tymi wąskimi i stromymi uliczkami.
Miasto nie jest jakieś duże. My spędziliśmy w nim 5 godzin i zobaczyliśmy te najważniejsze punkty. Takim najważniejszym zabytkiem jest Konkatedra św. Jana. To piękny, barokowy kościół.
Wstęp jest płatny i dość drogi, bo 15 euro od osoby. Na wejściu czekała nas kontrola bezpieczeństwa i dziwne (dla mnie) zalecenie o trzymaniu plecaka z przodu. Kościół został zbudowany w XVI wieku na zlecenie Joannitów. Na takie spokojne zwiedzanie warto przeznaczyć jakieś 30 minut. Na mnie największe wrażenie zrobił ołtarz oraz sufit. Sami zobaczcie.
Kolejnym ciekawym punktem na Malcie są Ogrody Barakka. Podzielone są na Górne i Dolne. My zaczęliśmy zwiedzanie od Dolnych, bo akurat tak nas pokierowała nawigacja. W tym dniu w Vallettcie odbywały się regaty i chyba dlatego musieliśmy zapłacić za wstęp. Normalnie wejście do ogrodów jest darmowe, więc mieliśmy pecha. Wszystko za sprawą pięknego widoku na Grand Harbour, Falochron oraz Fort Ricassoli. W Górnych Ogrodach codziennie o 12.00 rozlegają się strzały armatnie.
My ze względu na wspomniane zawody, mogliśmy usłyszeć ten huk. I podskoczyć z wrażenia. 😀 Polecam Wam przejść się też spacerkiem w pobliżu portu.
Jest tu chodnik, chociaż dość wąski. Oprócz tego, podejdźcie też na Plac Kastyjski. W Zajeździe urzęduje premier. Chcieliśmy jeszcze wejść do Pałacu Wielkiego Mistrza, ale to był ten jeden dzień, kiedy Maria nie była chętna do współpracy i odpuściliśmy. Jeśli będziecie mieli możliwość, to myślę że warto sprawdzić to miejsce. Odsyłam Was do oficjalnej strony.
Na koniec naszej wycieczki po Valletcie poszliśmy zjeść do Mina's. Bardzo fajne miejsce w bocznej uliczce z przystępnymi cenami. Ja wzięłam sobie zestaw obiadowy (20 euro), a Mati pizzę. Nie daliśmy rady tego zjeść, a cała trójka lubi ten sport. 👀
Przed wyjazdem, miałam w głowie kilka miejsc, które bardzo chcę zobaczyć. I to wcale nie chodziło głównie o Vallettę, ale właśnie o Mdinę! Miałam wrażenie, że to miejsca ma jakiś spokój w sobie. Z jednej strony bardzo popularne, a z drugiej na zdjęciach, czy filmikach nie widziałam aż takich tłumów.
I to właśnie Mdina i Rabat były naszym pierwszym celem. Po przyjeździe zrobiliśmy rozeznanie, skąd jeżdżą autobusy, gdzie kupić bilet i popołudniu wybraliśmy się na wycieczkę. O Mdinie mówi się, że jest to miasto ciszy. Według mnie, słusznie. Mdina lata temu była stolicą Malty. Wszystko się zmieniło, kiedy na terenie wyspy, zamieszkali Joannici. To za ich sprawą stolicą została Valletta. Miasto zaczęło się stopniowo wyludniać. Dziś ponoć mieszka tu około 250 osób. Zwiedzanie najlepiej zacznijcie od Mdina Gate, czyli bramy wejściowej.
A później pozwólcie sobie na spokojny spacer tymi klimatycznymi uliczkami. Na Malcie jest sporo filmowych miejsc. Mdina była wykorzystywana w czasie kręcenia scen do pierwszego sezonu Gry o Tron.
Jeśli lubicie Muzea, to na terenie Mdina znajdziecie Narodowe Muzeum Historii Naturalnej oraz Muzeum Lochów. Stosunkowo mało takich zamkniętych miejsc zwiedziliśmy w czasie naszych wakacji. Tym trochę różnią się wyjazdy z małym dzieckiem.
W Mdinie nie można pominąć jeszcze Katedry św. Pawła. Miasteczko jest wyłączone z ruchu samochodowego. Polecam Wam wybrać się w tygodniu, bo w weekend już turystów było więcej. Poza tym, to niesamowicie fotogeniczne miejsce.
Mdina jest tak naprawdę częścią większego miasta. Dlatego jeśli macie trochę czasu, przejdźcie się po Rabacie. Dla nas to był przymusowy przystanek, bo Marysia nam zasnęła w autobusie i stwierdziliśmy, że to dobry moment na kawę! Nie żałujemy!
Piłam tutaj naprawdę dobre frappe cappucino i próbowałam znaleźć tę miejscówkę. Niestety bezskutecznie, ponieważ była to taka zwykła kawiarnia przy ulicy, dosłownie z dwoma stolikami. W Rabacie najważniejszym miejscem są Katakumby św. Pawła.
I to tam panował największy ruch. Są one ogromne, a wynika to z tego, że w czasach rzymskich chowanie zmarłych było surowo zabronione. Katakumby lokowano na obrzeżach miasta. My nie weszliśmy z Marysią, ale czytałam w opiniach, że jest to stosunkowo podobne miejsce do Katakumb w Rzymie. Wstęp do tutejszych katakumb kosztuje 6 euro, a ulgowy między 3.5, a 4.5 Dzieci do lat 6 wchodzą za darmo. Jeśli lubicie takie tematy, możecie zwiedzić również Katakumby św. Agaty, albo jak my, po prostu przespacerować się uliczkami tego miasta.

- Mosta - Kościół w Rotundzie
Jak już jesteśmy przy Mdinie i Rabacie, to muszę jeszcze wspomnieć o Moście. To większe miasteczko na Malcie. Liczy ponad 19 tysięcy mieszkańców. Tak naprawdę można te 3 punkty odhaczyć jednego dnia, bo leżą blisko siebie. Do Mosty przyciągnął mnie maltański cud. Wszystko wydarzyło się w przepięknym kościele pw. Wniebowzięcia NMP.
To prawdopodobnie największy kościół na całej wyspie. Gwarantuję Wam, że nie sposób go przeoczyć. Przypomina trochę rzymski Panteon. A to dlatego, że przy budowie trochę się wzorowano na tym rzymskim zabytku. Wróćmy jednak do ciekawej historii tego miejsca. W czasie II Wojny Światowej, Malta choć malutka, była często bombardowana. Również Mosta padła ofiarą bombardowań.
W 1942 spadły tu 3 bomby. Dwie z nich odbiły się i nie eksplodowały, a trzecia wpadła właśnie do Rotundy. W tym czasie trwało nabożeństwo. Bomba nie wybuchła. Zniszczyła tylko posadzkę. Od tamtej pory maltańczycy uznają to za cud. Ja polecam Wam odwiedzić to miejsce również ze względu na niesamowity sufit.
Wewnętrzna średnica kopuły wynosi 39 metrów, a świątynia ma ok. 60 metrów wysokości. Uwierzcie, że zdjęcia nie oddają tego rozmachu. Wstęp jest płatny, ale opłata to tylko (w porównaniu z innymi) 5 euro. Zwiedzamy z audioprzewodnikiem, który można ustawić na polski. Na początek czeka nas sporo wąskich schodów, dlatego Matiemu musiały wystarczyć zdjęcia. To był nasz ostatni dzień i trochę nas czas gonił, ale cieszę się, że rzutem na taśmę się udało.
'
Sympatycznie brzmiące miejsce (Dingli Cliffs) to był dla mnie kolejny obowiązkowy punkt podczas naszego urlopu. Bardzo chciałam je zobaczyć, ale nie wiedziałam na ile uda nam się tam dojechać i na ile pozwoli Mała Podróżniczka. Nastawiłam się na dojechanie tam uberem. Zaczęliśmy sprawdzać rozkłady i okazało się, że wcale nie jest tak źle. Mieliśmy się przesiąść w Rabacie na autobus 201.
Na wszelki wypadek dopytałam kierowcy, czy to dobry autobus. W ogóle kierowcy autobusów na Malcie byli bardzo sympatyczni. Wysiedliśmy na przystanku Tarag. I już po wyjściu czekały na nas nieziemskie widoki. Postanowiliśmy się przespacerować do punktu widokowego przy kaplicy św. Marii Magdaleny.
Byłam nastawiona na dość trudne warunki, więc wpakowałam do wózka nosidło. Na szczęście się nie przydało. Mogliśmy spokojnie spacerować chodnikiem. Co prawda, był dość wąski, ale nie spotkaliśmy wtedy wiele osób. Ja podchodziłam bliżej urwisk, aby zrobić zdjęcia, a Mati z Marysią spacerowali ścieżką.
To było dla mnie miłe zaskoczenie, że można się dostać do tego punktu bez żadnych przeszkód technicznych. Zapomnieliśmy o czapce, więc musieliśmy ratować się...spodenkami. I tak Mary paradowała w spodenkach na głowie, ale to akurat jej tak bardzo nie przeszkadzało. Kaplica św. Marii Magdaleny jest zazwyczaj zamknięta.
Dlatego nie udało nam się zajrzeć do środka. Jednak tam znajduje się mały taras widokowy, ławeczki i był też rozłożony sklep z pamiątkami i jedzeniem. Do tego punktu przyjeżdża wiele wycieczek zorganizowanych i my także taką spotkaliśmy. Nie ma się, co dziwić, bo widoki zapierają dech w piersiach. Wróciliśmy w ten sam sposób. Oczywiście można sobie tu urządzić dużo dłuższy spacer, ale nas ten upał trochę zmęczył i nie szliśmy dalej. Te widoki nam zdecydowanie wystarczyły.

Pora na atrakcję, która spodoba się dużym i małym! To była nasza jedyna alternatywa w razie niepogody. Pogoda nam dopisała i odwiedziliśmy to miejsce dopiero w dzień wylotu. Mowa o Narodowym Akwarium Malty. Bilety nie są tanie, ale moim zdaniem warto.
W kasie za normalny zapłacimy 16.95 euro, ale można zaoszczędzić 3 euro, kupując je online. Dzieci do lat 3 wchodzą za darmo. Są też zniżki dla dzieci w wieku 4-12 oraz dla seniorów. Wszystko znajdziecie tutaj.
Nam zwiedzanie zajęło niecałą godzinę, ale Maria zwiedzała w wózku. W związku z tym, nie było zbyt wielu długich przystanków. Akwarium jest zrobione z pomysłem, solidnie. Są elementy multimedialne, wodne tunele do przejścia, symulacja przejazdu łodzią podwodną.
Oprócz takich atrakcji, jest mnóstwo różnego rodzaju rybek. Niektóre totalnie mi nieznane. Do tego węże, czy jaszczurki. W niektórych salach są ławeczki, a przy wyjściu duża restauracja i sklep z pamiątkami. Na zewnątrz znajduje się jeszcze tematyczny plac zabaw, ale akurat był remontowany.
Jeszcze do niedawna nie wiedziałam, że Malta to tak naprawdę trzy małe wyspy. Malta, Gozo i Comino. Przy bookowaniu noclegu, zależało nam, aby hotel nie był właśnie na Gozo. Po dość późnym przylocie, jechać jeszcze do portu, czekać na prom i potem stamtąd do hotelu? Oj nie z małym dzieckiem. Dziś jestem sobie szczególnie wdzięczna za tę decyzję. Promy na Gozo odpływają z portu w Cirkiewwie i Vallettcie. My podjechaliśmy do tego pierwszego. Bilet w obie strony kosztuje 4.65 euro.
Sam rejs trwa około 25 minut. Rejsy odbywają się mniej więcej co pół godzinki. Na promie są toalety (nawet z przewijakiem), kawiarnia i naprawdę sporo miejsc siedzących. Po dopłynięciu, przesiedliśmy się na autobus, który dowiózł nas do Victorii. Można powiedzieć, że to stolica Gozo. Oprócz luźnego spaceru po tym mieście, polecamy wybrać się na Cytadelę.
To ufortyfikowana twierdza, która znajduje się w samym centrum miasta. Wstęp jest bezpłatny, a rozmiar tego fortu robi wrażenie. Kiedyś pełniła funkcję obronną, a dziś jest kolejnym żywym muzeum. Punkty widokowe są imponujące. Z jednej strony widok na miasto, które trochę z góry przypominało mi włoską Materę, a z drugiej tereny typowo rolnicze.
Taki właśnie panuje tu klimat. Dziś, jakbym mogła, poświęciłabym Gozo więcej czasu. Na pewno warto tu spędzić cały dzień. Ja dojechałam wtedy i siebie i swoją ekipę, ale było warto. 😂



Czy na końcu zostawiłam najlepsze? Moim zdaniem, są lepsze miejsca na Malcie. I jakbym miała jeszcze kiedyś wrócić na wyspę, to raczej pominęłabym Błękitną Lagunę. No, ale to moja opinia. Kolor tamtejszej wody na pewno zrobił na nas wrażenie i z samego rejsu jesteśmy bardzo zadowoleni. Będziemy go też wspominać dlatego, że dotarliśmy do portu o 8.58, a statek odpływał o 9. Ja naprawdę nie lubię adrenaliny... 😂
Na Comino możemy wypłynąć z różnych miejsc. My wykupiliśmy sobie półdniową wycieczkę z firmy Getyourguide. Mieliśmy w cenie właśnie wizytę na Blue Lagoon i trochę ponad godzinę plażowania tam. W tym roku zmieniły się przepisy, w związku z tłumami i aby wejść na ten teren, trzeba okazać kod qr. Tu wypełniamy formularz i zaznaczamy tam przedział czasowy.
Niestety nie udało nam się popływać, bo nie było gdzie się rozłożyć. Na Malcie ogólnie plaże są w większości kamieniste. Ludzie rozkładali się na takich większych kamieniach. Nam musiał wystarczyć widok z góry. Pewnie, gdybyśmy mieli więcej czasu, to gdzieś byśmy się w końcu rozłożyli.
Na osłodę kupiliśmy sobie słynnego ananasa i świeże owocki. Ceny za takiego drinka w ananasie wahały się od 7-10 euro. Za opcję bezalkoholową zapłaciliśmy 8 euro.

Wyszło długo i aby już za bardzo nie przedłużać, to w kolejnym wpisie znajdziecie praktyczne informację. O tym, gdzie i co zjeść, gdzie plażować i czy polecamy nasz hotel. Mam nadzieję, że do napisania. 😀
Brak komentarzy: