Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

lipca 27, 2023

Najpiękniejszy szlak na Maderze. Pico do Arieiro i Pico Ruivo.

Temat o którym najwięcej czytałam na Maderze, dotyczył górskiego szlaku oznaczonego PR1. Prowadził on z Pico do Arieiro na Pico Ruivo. Na blogach znajdywałam sprzeczne informacje. Dla jednych to był spacerek, a dla innych udręka. Jak było naprawdę? Postaram się zawrzeć w tym wpisie wszystko to, czego szukałam, a nie znalazłam. Przed Wami najpiękniejszy szlak na Maderze.


1. Przygotowanie

Zanim pójdziemy w góry, musimy się przygotować. Poświęciłam na blogu cały wpis na temat ekwipunku, który możecie przeczytać tutaj. Przede wszystkim, jak to w górach bywa, pogoda jest zmienna. Niezależnie od pory roku, musicie być przygotowani na wszystko. O czym należy pamiętać?

  • Kurtka przeciwdeszczowa i długi rękaw. Na Maderze pogoda bywa szczególnie zmienna.
  • Prowiant i sporo wody. Nastawiłam się na długą wycieczkę, więc jedzenia mieliśmy trochę, ale też nie jakoś przesadnie dużo. U podnóża Pico Ruivo jest schronisko i kraniki z wodą. Tam napełniliśmy swoje puste butelki.
  • Obowiązkowo czapka na głowę i krem z filtrem! Najlepiej wysokim. U nas 50 się sprawdziła. Ostatni odcinek trasy jest ciężki ze względu na brak cienia. Idziemy w pełnym słońcu około godziny. Tym samym szlakiem wracamy. Weźcie to pod uwagę. 
  • Na trasie będziemy mieli kilka tunelów, warto mieć ze sobą latarkę. 
  • Wygodne buty i plastry to punkt obowiązkowy. Mnie uratowały też skarpetki na zmianę. 


To tyle z najważniejszych rzeczy. Dodam jeszcze, że my zdobywając Pico Ruivo, dzień przed postawiliśmy na regenerację i plażowanie. Taki dzień był nam bardzo potrzebny, bo łydki dawały o sobie znać, po wcześniejszych długodystansowych spacerach. Jeśli planujecie zdobyć Pico Ruivo, najlepiej wpleść je gdzieś tak w połowie naszego pobytu na wyspie. 😉

2. Dojazd 

Jeśli chodzi o dojazd, to mam dla Was dobrą wiadomość. Jeżeli interesują Was tylko ładne widoczki i nie lubicie za dużo chodzić, można dojechać samochodem pod samo Pico do Arieiro. Niezależnie od wariantu, który wybierzcie, trzeba być na górze w miarę wcześnie. My byliśmy tam przed 9 i na głównym parkingu nie było już miejsca. Zaparkowaliśmy przy ulicy, jak inne auta. Aczkolwiek, im później przyjedziemy, tym dalej będziemy mieli do szczytu. Przy planowaniu dojazdu pamiętajcie też o serpentynach po drodze. No i nie dojedziecie tutaj autobusem, tylko wypożyczonym autem lub taksówką. 

3. Trasa

Najpierw swoje kroki kierujemy...do toalety. Następna możliwość dopiero na kolejnym szczycie. Cena to 0,5 euro. A potem już prosto na szczyt. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wchodzimy na szlak. 


Na drogowskazie pokazuje nam dwie długości, ale trzymamy się tej krótszej wersji, czyli do celu mamy troszkę ponad 6km. Na początek idziemy praktycznie cały czas w dół po schodach. To wcale nie jest dobra wiadomość, bo będziemy tą samą trasą wracać. 



Poza tym ja zdecydowanie wolę wchodzić do góry, niż schodzić, więc tym bardziej ten początkowy odcinek nie należy do przyjemnych. Już zaraz na początku musiałam przebrać te skarpetki, bo palce szybko zaczęły mnie obcierać.


 Po około 15-20 minutach dochodzimy do punktu widokowego, przy którym wiele osób zawraca i nie idzie dalej. Mowa o Ninho da Manta. Faktycznie widok stamtąd jest przepiękny, ale wiele takich przed nami. Po około pierwszej godzinie spaceru, raz w górę, raz w dół, docieramy do przyjemnego fragmentu. Czeka nas spacer po płaskim i wąskim terenie, który fragmentami będzie wykuty w zboczu Pico das Torres.


 Wszystko to sprawia, że widoki stamtąd są zachwycające! Jednak tutaj trzeba skupienia, bo ścieżka jest wąska, nieraz trzeba się będzie z kimś minąć.Natomiast pod względem eskpozycji, gorzej nie będzie! Dacie radę! 



Po drodze zaczną się też tunele. W tunelach oprócz ciemności, panuje też spora wilgoć. Nie ukrywam, że dla nas takie ochłodzenie było zbawienne. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Po tym przyjemnym odcinku, czeka nas trudny fragment. Tym razem będzie stromo i pojawią się metalowe, wąskie schody. Na nich mijanie kogoś graniczy z cudem, więc lepiej po prostu przeczekać na dole.


 Na tej wysokości spotkaliśmy parę z Polski, która wracała. Zapytałam, czy daleko jeszcze, bo ten odcinek był naprawdę wymagający. Pocieszyli nas, że tak stromo już nie będzie, ale za to jest gorąco... I mieli rację! Na ostatnim odcinku to upał był naszym największym wrogiem. Wtedy przez głowę przeszła mi myśl o potencjalnej możliwości udaru. Na szczęście, skończyło się tylko na tabletce przeciwbólowej. I tak stopniowo pod górę, w pełnym słońcu, wędrowaliśmy dalej. 


W końcu naszym oczom ukazało się schronisko! Co za piękny widok! No, ale okazuje się, że od schroniska do szczytu dzieli nas jeszcze 500 metrów stromego podejścia. Miałam wrażenie, że ci ludzi których widzę u góry są strasznie daleko i przyznam, że ten widok mnie okropnie demotywował. No, ale dotarliśmy na szczyt. 



Zajęło nam to mniej niż 3h, więc czas mieliśmy stosunkowo dobry, choć po drodze zdarzało się że byliśmy wyprzedzani. Nie myślcie sobie, że mieliśmy jakieś zabójcze tempo, bo ja to momentami miałam tempo ślimacze. Chwila zachwytu nad światem i pora uzupełnić siły i płyny! 


W schronisku kupiłam sobie też pamiątkowy magnes. Ta wyprawa była dla mnie  momentami walką ze swoimi słabościami. Przy powrocie wiedziałam już co mnie czeka. Dla mnie najtrudniejszy był ten początkowy etap, czyli zejście  w pełnym słońcu.


Wiedziałam, że musimy tutaj narzucić dobre tempo, bo później znajdziemy więcej cienia. Trochę obawiałam się też końcówki, czyli znów stromego podejścia po schodach, ale kiedy widziałam już nasz cel, wstąpiła we mnie jakaś nowa energia. I tak, miesząc się w 6h, zdobyliśmy najwyższy szczyt Madery. To była ciężka wyprawa ze względu na spore przewyższenia, upał i długość trasy, ale jednocześnie najpiękniejsza na jakiej byłam. 


Jestem z nas dumna! Nie czułam presji pt. "Muszę przejść tę trasę", a raczej "Jak się uda, to super!" Nie mamy wielkiego doświadczenia w chodzeniu po górach, wciąż sporo przed nami i to mnie bardzo cieszy! Po takiej wędrówce człowiek wraca odmieniony. Wierzcie mi. 💓

A na koniec niespodzianka! Filmik z naszej wycieczki, a to oznacza że założyłam własny kanał na yt. 😀




Read more »
o lipca 27, 2023 8
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 24, 2023

Przewodnik po Funchal - Madera

 Często jest tak, że po powrocie z dużego wyjazdu, mam problem  z tym żeby się zabrać za pisanie. Po prostu materiału jest tak dużo, mam natłok pomysłów i to tak schodzi dzień, drugi, trzeci. No, ale najwyższa pora zacząć opowieść o...wakacjach życia. Tak mogę to śmiało powiedzieć na głos. To były nasze najfajniejsze wakacje. Zapraszam Was na tą niezwykłą wyspę. Zaczynamy od największego miasta Madery, czyli miasta Funchal.


1. Dwa słowa o samej Maderze

Madera to wyspa pochodzenia wulkanicznego. Została odkryta w 1419 roku zupełnie przez przypadek. Trzech żeglarzy musiało zboczyć z trasy ze względu na burzę. Na początku dotarli do Ponto Santo. Była to mała wyspa, dlatego nie zatrzymali się tam na dłużej. Kolejnym ich odkryciem była właśnie Madera. Nazwali ją tak ze względu na duże pokłady drewna, które tam znaleźli (madeira oznacza drewno). W 1425 rozpoczęła się tutaj kolonizacja. Ze względu na swoje pochodzenie, na Maderze znajduje się ponad 20 mikroklimatów. Wszystko to sprawia, że jednego dnia możemy doświadczyć 30 stopni i pełnego słońca, by za pół godziny w innym rejonie, trafić na deszcz, wiatr i mgły. Na pewno trzeba o tym pamiętać podczas planowania wyjazdu tutaj. 


2. Funchal 

Funchal to najważniejsze miasto na wyspie i zdecydowanie warto je odwiedzić. Poza tym, stąd najłatwiej będzie o jakieś połączenie autobusem do atrakcji turystycznych. Jednak samo w sobie, też ma ich całkiem sporo! My w Funchal spędziliśmy cały dzień i mogę śmiało powiedzieć, że nawet mam trochę niedosyt! Słońce i długie spacerowanie dało mi mocno w kość i pod koniec dnia byłam okropnie zmęczona. Przekonywałam Mateusza, żebyśmy już wracali do hotelu. Niespotykane, co nie? 😁

3. Co zwiedzić?

Kiedy zaczęłam szukać informacji na temat tego miasta, to prawie zawsze na pierwszy ogień szło muzeum Cristano Ronaldo. Portugalczyk urodził się właśnie na Maderze i mieszkańcy są z tego powodu bardzo dumni. Nie byliśmy w środku, ale rezydentka mówiła nam że koszt biletu to 15 euro. Jeśli w przeciwieństwie do mnie, lubicie tego piłkarza, to możecie śmiało zrobić sobie taką wycieczkę jego śladami. Na Maderze jest sporo akcentów związanych z jego osobą. Jednak Funchal to również Ogrody! I to tam poszliśmy na początek i radzę Wam zrobić tak samo. Dlaczego? Po prostu spędzicie w ogrodzie/lub ogrodach najwięcej czasu i lepiej zafundować sobie taki spacer, będąc w pełni sił. 


  • Monte Palace Tropical Garden & Jardim Botanica de Madeira - dojazd
Generalnie w Funchal są dwa duże ogrody. Do tego pierwszego można dojechać na kilka sposobów. Albo wypożyczonym autem, albo kolejką wąskotorową, albo taksówką, albo na piechotę. Jeśli chodzi o ten drugi ogród, to tutaj z Monte Palace możemy dostać się do niego tylko kolejką. Ja ogólnie coraz bardziej lubię zwiedzać takie zielone miejsca, ale Mateusz trochę mniej dlatego zdecydowaliśmy się tylko na ten pierwszy ogród. Tym bardziej, że  większość poleca jednak Monte Palace. Wybraliśmy przejazd kolejką do góry, a z powrotem zeszliśmy na nogach. Koszt przejazdu to 12.5 euro za jedną osobę. Nasza podroż trwała 20 minut i owszem widoki były piękne, ale teraz wiem, że mogłabym zrezygnować z tej atrakcji. Chodzi mi oczywiście o sam przejazd. Mieliśmy później auto do dyspozycji i uważam, że mogliśmy podjechać tutaj samochodem. Kolejne 12.5 kosztowało wejście do Monte Palace, więc jak widzicie te kwoty robią się konkretne już przy dwóch osobach, a co dopiero przy większej ilości.


 Natomiast dobra wiadomość jest taka, że młodzież do 15 roku życia wchodzi za darmo na teren ogrodów. Darmowy przejazd kolejką jest do 11 roku życia ,a starsi płacą 10 euro(mowa o biletach ulgowych).Jednak, aby dostać się do tych drugich ogrodów trzeba zapłacić kolejny raz za kolejkę i wtedy na pewno z opcją powrotu, co daje nam dodatkowe 18 euro za bilet tu i tam, plus jeszcze powrót z Monte. Dlatego tym bardziej ta opcja u nas szybko odpadła, ale swoje i tak zobaczyliśmy! 


  • Monte Palace Tropical Garden - zwiedzanie
Jeśli chodzi o samo zwiedzanie ogrodów, to warto przeznaczyć sobie na nie przynajmniej 2-3h. No chyba, że ktoś bardzo lubi tego typu atrakcje, to wtedy znacznie więcej. Tworząc relację z tego miejsca, wyczytałam że znalazło się ono na liście 13 najpiękniejszych ogrodów na świecie. Trzeba przyznać, iż to nie jest typowy ogród. Sami zobaczycie dlaczego. 


 Pierwsze, co nas uderza po wejściu, to spadek temperatury. W mieście jest upał, a tutaj przyjemnie chłodno. Wraz z biletem wstępu otrzymujemy mapkę ogrodu. Znajdziemy tam przede wszystkim różne trasy. My w sumie zmiksowaliśmy dwie i najważniejsze widzieliśmy.  Mało osób o tym wie, ale w ogrodzie możemy też spróbować lokalnego wina. Voucher mamy na paragonie, trzeba się z nim udać do kawiarni. Oczywiście jest to tylko mały kieliszek, ale alkohol jest dość mocny, więc i tak nie będziecie chcieli więcej.


 Zaraz na początku weszliśmy na wystawę poświęconą afrykańskim rzeźbom. No my raczej nie jesteśmy ani fanami, ani znawcami, więc tylko przemknęliśmy przez alejki. Na szczęście później już było tylko lepiej. Oprócz ogromnych palm, monster, czy paproci drzewiastych pełno tam klimatycznych alejek. Jest tutaj też ogród orientalny, który bardzo nam się spodobał, ale punktem centralnym ogrodu jest staw i pałac. Przy stawie można było sobie kupić malibu podawane w ananasie za 15 euro. Mnie chyba najbardziej spodobały się flamingi i różne wodne aranżacje.


 Staw, o którym pisałam, jest zasilany wodą z wodospadu. Nie brak tutaj też kolekcji płytek azulejos, które są niejako symbolem Portugalii. Wiele jeszcze by można pisać o ogrodzie, ale miał to być przewodnik po Funchal. Jedno jest pewne, tego miejsca nie wolno Wam pominąć!


  • Nietypowa atrakcja - zjazd saniami po betonie
Jeśli chodzi o powrót z ogrodów, to mamy tutaj jeszcze jedną, nietypową możliwość. Można zjechać na dół wiklinowymi saniami, którymi sterują tzw. Carreiros. Są to mężczyźni ubrani na biało, w słomkowych kapeluszach i w specjalnych butach z gumową podeszwą, która w razie czego ma służyć jako hamulec. Ta tradycja trwa tutaj od XIX wieku i do tej pory cieszy się ogromną popularnością. Długość trasy to ok. 2km, więc zjazd trwa powiedzmy 5 minut, a cena za 2 osoby to ok. 20 euro. Zjazd ma jeden minus, o którym muszę wspomnieć. Nie zjeżdżamy do samego centrum Funchal. Po przejażdżce czeka nas jeszcze ok. 1.5km spaceru mocno w dół. Przy końcowej stacji jest w razie czego postój taksówek, ale za taką cenę to powinni mnie zawieźć do samego końca, a co! 


  • Funchal - co jeszcze warto zwiedzić?
Przyznam szczerze, że ten powrót mnie mocno zmęczył, dlatego zanim zaplanowaliśmy dalsze zwiedzanie, musieliśmy odpocząć w jakimś barze, uzupełniając płyny. 😀 Zejście z Monte zajęło nam godzinkę i jest naprawdę ciągle w dół. Po drodze mijaliśmy też sanie, więc mogłam się przyjrzeć dokładnie tej atrakcji. Natomiast jeśli chodzi o Funchal, to nie zapomnijmy że jest to miasto portowe. Wzdłuż portu prowadzi alejka spacerowa, trochę przypominała mi tą w Bari. Warto tu zajrzeć, jeśli planujecie wykupić sobie jakiś rejs, np. na jedyną plaże ze złotym piaskiem na Porto Santo. Co jeszcze w Funchal trzeba zobaczyć?


  • Mercado dos Lavradores
Było porównanie do Bari, to teraz miejsce, które trochę przypomniało mi Barcelonę. Chodzi oczywiście o słynny targ, głównie z owocami i warzywami. Chociaż znajdziemy tutaj też mięso, ryby i owoce morza. Market znajduje się bardzo blisko Starego Miasta, więc nie sposób przeoczyć. Jest tu sporo różnych gatunków owoców, jak i naciągaczy! Musicie uważać przy zakupie, bo sprzedawcy lubią zawyżać ceny. Byliśmy w szoku, jak zobaczyliśmy że kilo truskawek kosztuje 60 euro. Serio! My akurat niczego nie kupowaliśmy, a jedynie pospacerowaliśmy między alejkami. Chodźmy dalej!



  • Katedra Matki Bożej Wniebowziętej
Kto jest z nami już długo, ten wie że podczas zwiedzania danego miasta, zawsze zahaczamy o jakiś obiekt sakralny. Tutaj w centralnym punkcie miasta znajdziemy Katedrę. Kościół został wybudowany w 1493, a od 1910 jest wpisany jako narodowy zabytek. Wstęp jest darmowy. Jeśli pamiętacie coś z lekcji historii, to na pewno rozpoznacie tutaj styl gotycki. Jednak uwagę przyciąga przede wszystkim ołtarz. Trochę kontrastuje z jasnymi wnętrzami kościoła. Tym bardziej, warto tu zajrzeć choć na chwilkę. 


  • Winiarnia Blandy's
Było sacrum, to teraz czas na profanum! Na Maderze trzeba spróbować lokalnego wina.  Jedna z najstarszych winnic znajduje się w Funchal i pochodzi z 1811 roku. Maja tutaj  sklep z własną produkcją, ale można też zwiedzić winnicę. Moja lepsza połowa wie już na ten temat sporo, dlatego  zaopatrzyliśmy się tylko w pamiątkową buteleczkę. Jeśli chcecie zafundować sobie taka wycieczkę, to jej koszt wynosi 12.5 euro. 



  • Park Santa Catarina i co jeszcze?
I ostatnim miejscem, do którego zajrzeliśmy był polecany przez naszą rezydentkę park św. Katarzyny. Stąd rozciąga się piękny widok na ocean i generalnie miasto. Z ciekawostek, znajduje się tutaj też pomnik Krzysztofa Kolumba, który mieszkał kiedyś na Maderze. I to niejedyna znana postać, która albo tu mieszkała, albo z chęcią przyjeżdżała. No, ale o tym kolejnym razem! 


Podczas wizyty w Funchal nie zapomnijcie pospacerować po Starym Mieście. Na pewno Waszą uwagę zwróci fontanna, którą porównałabym do pomnika Adama Mickiewicza w Krakowie. Założę się, że to punkt spotkań lokalsów. Tuż obok w oczy rzuca się budynek banku. No i sporo w Funchal policjantów, co mnie w sumie zdziwiło na plus. W mieście pełno tez budek z pamiątkami i kawiarni ze słynnym pasteis de nata! Oczywiście spróbowałam! Funchal jest ciekawym oraz różnorodnym miastem. W planach mieliśmy jeszcze fortece Jana Chrzciciela, ale na to już brakło mi sił. Może następnym razem? I przy okazji kilka innych miejsc? 👀



Dajcie znać, co Wam się spodobało najbardziej w czasie naszego spaceru po Funchal! 






Read more »
o lipca 24, 2023 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 07, 2023

Książki w czerwcu

Aż wstyd pisać takiego posta! No, ale trzeba to powiedzieć na głos. W czerwcu przeczytałam tylko trzy książki. Nie wiem, jak do tego doszło, bo w drugiej połowie miesiąca wylądowałam na przymusowym L4 i to był idealny czas na lekturę... Trzeba szukać pozytywów, wiem że niektórzy przeczytali w czerwcu okrągłe zero. 😀 No, ale może dziś uda mi się kogoś zachęcić do lektury. Sprawdźmy! 

1. Kraków. Nieprzewodnik dla turystów i mieszkańców. 

Kiedy jakaś książka naprawdę mi się podoba, nie mogę przestać o niej gadać. To jest takie moje autorskie kryterium dobrej lektury. Tak było właśnie w tym wypadku. Po pierwsze, siedziałam i notowałam ciekawostki. Po drugie, dopytywałam Mateusza "a czy wiedziałeś że?" Na początku podeszłam do książki sceptycznie. Szybko ją przejrzałam i zobaczyłam, że nie ma żadnego zdjęcia. To w takim razie trochę nietypowy przewodnik. No, ale może jakoś damy radę. I zaczęłam odkrywać Kraków, swoje rodzinne miasto od nowa. Już na samym początku autorka serwuje sporą ilość ciekawostek, jak np. o 7 etapach rekrutacji na hejnalistę, zadaniach lajkonika i symbolice noża w Sukiennicach Aby zachęcić do odwiedzenia konkretnego muzeum, autorka przedstawia nietypowe eksponaty. W zbiorach Muzeum Farmacji znajduje się aparat do sterylizacji recept. Dziś kody na recepty są dużym ułatwieniem, ale pomyślcie że kiedyś recepty były idealnym środowiskiem dla bakterii! Ciekawym rozdziałem jest ten poświęcony znanym osobom, które albo mieszkały w Krakowie, albo były tutaj przejazdem. Dla mnie dużym atutem jest przedstawienie Nowej Huty jako różnorodnej dzielnicy. Autorka pod lupę wzięła moje najbliższe rejony, jak np. Pałac w Kościelnikach. Kto z Was wie, gdzie on w ogóle jest? Przyjechał tutaj kiedyś sam August III Poniatowski i to M. akurat wiedział! Muszę wspomnieć też o rozdziale poświęconym seryjnym mordercom w Krakowie. Karol Kot ponoć żarliwie się modlił do Boga, aby zbrodnie poszły gładko. Pięknego Władka mogłabym trochę porównać do słynnego Tulipana. I na koniec bardzo zaintrygowała mnie sprawa przetrzymywania i głodzenia siostry u Karmelitanek. Zaciekawieni? No to biegnijcie do księgarni! Daję 10/10!  


2. Dziewczęta z Mokradeł

Kiedy dostaję książkę do recenzji, zawsze zastanawiam się, co jeśli będzie kiepska? Zarówno tutaj na blogu, jak i na Instagramie stawiam na bycie sobą. No i w tym nurcie, muszę Wam napisać o słabej książce i wytłumaczyć się ze swojej opinii. Dziewczęta z Mokradeł porównuje się do Gdzie śpiewają raki. Ja niestety tej drugiej jeszcze nie czytałam i szczerze powiedziawszy, teraz nie mam na to ochoty. Dwunastoletnia Kay mieszka na odludziu. Ma dwóch starszych braci, wchodzi w okres buntu i bywa niezwykle irytująca. Historia jest opowiedziana z perspektywy Kay. Z jednej strony rozumiem ten ciekawy zabieg. A z drugiej, tutaj poszło coś nie tak. Tak mnie irytował język tej dziewczynki, słownictwo "jezdem, nie pójdem tam". Naprawdę momentami ciężko było przez to przebrnąć. Kay na swoim odludziu poznaje nowego kolegę Andy'ego. Chłopak niedawno się przeprowadził i mieszka tylko z ojcem. Jego matka zginęła kilka lat temu w tragicznych okolicznościach. Bycie nastolatką to czas na pierwsze zakochanie. Tak jest też w wypadku Kay. Jest zauroczona swoim sąsiadem, co nie podoba się jej rodzicom. Ojciec stanowczo zakazuje córce kontaktu z chłopakiem. Ta nic sobie z tego nie robi i tak naprawdę nie ma też żadnej reakcji ze strony rodziców, co kolejny raz wywołało moje zdziwienie (żeby nie napisać wtf) w czasie lektury. Kay dowiaduje się, że jej rodzice i rodzice Andy'ego kiedyś dobrze się znali. Wszystko się zmienia, kiedy z dnia na dzień znika siostra Kay. Wtedy na jaw zaczynają wychodzić mroczne sekrety. Akcja w końcu się rozkręca i zakończenie zaskakuje. Sam pomysł na historię był w porządku, ale narracja i totalnie irracjonalne zachowanie rodziców nie pozwala mi ocenić książkę na wyżej niż 4/10. 


3. Przyjrzyj się 

Recepta na udany związek? Przyznam, że zawsze uśmiecham się pod nosem słysząc to pytanie. Według mnie, nie ma takiej. Oczywiście można rzucać jakimś frazesami o byciu szczerym i rozwiązywaniu konfliktów.  Prawda jest taka, że każdy związek jest inny. Myślę, że kluczem do sukcesu jest praca nad sobą. W książce Przyjrzyj się poznajemy z pozoru nudne małżeństwo. Simon jest profesorem prawa, a Vicky pracuje z ofiarami przemocy domowej. Zbliża się ich okrągła rocznica ślubu i w związku z rozdzielnością majątkową, dopiero po 10 latach, Vicky dostanie dostęp do rodzinnej fortuny swojego męża. Chce odejść od męża tuż po rocznicy. Zgłasza się do doradcy finansowego, który jest niezłym krętaczem. Ten wątek przypominał mi historię Kalibabki, albo Oszusta z Tindera, to ciekawe uzupełnienie całej lektury. Mało tego, na przedmieściach zostaje odnalezione ciało pięknej Laury Betancourt, z którą miał romans Simon. Kto zabił? Podejrzanych jest kilka osób, a zakończenie Was zaskoczy. Tutaj było wszystko to, czego brakowało mi w Dziewczętach z Mokradeł. Ciekawa narracja i intrygujące postacie! Przeczytałam w jeden dzień i naprawdę ode mnie mocna polecajka! 10/10 



Miejmy nadzieję, że lipiec będzie lepszy! Pod każdym względem. 😀

Read more »
o lipca 07, 2023 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

lipca 03, 2023

Przewodnik po Łodzi

 Do dwóch razy sztuka! Tak mogłabym powiedzieć, jeśli chodzi o moją sympatię do Łodzi. Nasz pierwszy raz był w listopadzie 2022. Wracaliśmy wtedy z długiego weekendu z Gdyni i Łódź miała być fajnym przystankiem. No, ale zacznijmy od tego, że mało co jest przyjemne w listopadzie. Szaro, buro, zimno... Wysiadamy gdzieś w centrum, które jest tak naprawdę placem budowy. W kamienicach spotykamy szemrane towarzystwo i chcemy tutaj tylko coś coś zjeść i jechać do domu. Na szczęście pobyt w Komediowej wszystko wynagrodził. No dobrze, przyszło mi wrócić do Łodzi pół roku później i odkryć ją tak naprawdę. Zapraszam i Was! 


1. Czy w Łodzi jest co robić?

No właśnie! Czy to miasto jest dobre tylko na przystanek? A może warto spędzić tam cały weekend? Otóż, jestem pewna że to fajny kierunek na cały weekend. Tak, jak pisałam we wstępie, byliśmy tam już dwa razy i widzieliśmy dopiero namiastkę tego miasta. Jakbym miała opisać Łódź jednym słowem, powiedziałabym różnorodność. Łódź to Piotrowska, Pasaż Róży, EC1, stadiony i kluby, dobre jedzenie, zoo, palmiarnia i wiele innych. Łódź ginie przy takich miastach, jak Gdańsk, Wrocław i Kraków. Jednak to zdecydowanie miejsce z potencjałem. 


2. Co zwiedzić?

No dobrze, na początek zapraszam Was na ulicę Piotrowską. Można powiedzieć, że to odpowiednik naszej Floriańskiej. Z tym, że ta w Łodzi wydaje mi się szersza i przez to mniej zatłoczona. Mamy tutaj pełno barów, kawiarni, restauracji, ale znajdą się też zaniedbane kamienice. Jak już jesteśmy tutaj, koniecznie zajrzyjmy do Pasażu Róży. Wystarczy tylko na początku Piotrowskiej odbić w prawo, zgodnie ze znakiem. 

Pasaż Róży

Czym wyróżnia się to miejsce? Przede wszystkim, wszystkie ściany na tym podwórku zostały pokryte kawałkami luster. To tworzy nietypowy efekt. Wydawać by się mogło, że mozaika składa się z niedopasowanych elementów. To jednak tylko złudzenie. Ciekawa jest też sama idea powstania. Projekt jest autorstwa Joanny Rajkowskiej, której córka ma na imię właśnie Róża. Róża zachorowała i widzi tylko szczątkowo. Obraz, który widzimy, ma nawiązywać właśnie do tego, w jaki sposób może widzieć jej córka. Przyznajcie, że to nietypowy gest, pełen niewypowiedzianej symboliki. Warto tu zajrzeć i przejrzeć się w tym wyjątkowym lustrze. 



Tak blisko, a tak daleko.  Centrum Nauki i Techniki

Ci, którzy śledzą mnie na Instagramie, wiedzą że do Łodzi pojechałam z konkretnego powodu. Odbywał się tam festiwal twórców internetowych. W związku z tym, podzieliliśmy się z Mateuszem. Ja poszłam na wykłady i warsztaty, a on poszedł zwiedzać. Dzieliło nas tak naprawdę kilkaset metrów. Mati wybrał się do Centrum Nauki i Techniki i jak stwierdził po wizycie, było to najfajniejsze muzeum w jakim był. Czy trzeba Wam większej zachęty?

Bilet normalny kosztuje 34 zł, a 26 zł ulgowy. W tygodniu można kupić je nieco taniej. No dobrze, a co w tym muzeum? Jest poświęcone sposobom przetwarzania energii. Znajdziemy tutaj zabytkowy piec kaflowy. Oprócz tego, można pobawić się w budowniczych i zbudować swoje miasto. Jest sporo multimedialnych elementów, a wisienką na torcie  jest wizyta w kinie sferycznym. Trzeba za to dodatkowo zapłacić 12 zł, ale to ciekawe uzupełnienie. Muzeum jest ogromne. przygotujcie sobie spokojnie 2h na zwiedzanie. Jeśli chodzi o dzieci, to jak najbardziej im się tutaj spodoba, ale jednak zalecamy brać ze sobą nieco starsze pociechy, w wieku szkolnym. 

Przy Centrum znajduje się też wieża widokowa, na którą Mateusz również postanowił się wdrapać. A tak narzeka, jak ja Go gdzieś wyciągam. A tu proszę! Widok stamtąd jest naprawdę ładny, można spojrzeć na Łódź z zupełnie innej, ciekawej perspektywy. Chodźmy jednak dalej. 


Zoo w Łodzi

Dobra. Zacznę od tego, że nie jestem fanką ogrodów zoologicznych. Nigdy nie byłam i pewnie nie będę, ale dla tego zoo postanowiłam zrobić wyjątek. Do tej pory zwiedziłam chyba tylko 4: to w Krakowie, Chorzowie, Wiedniu i właśnie Łodzi. Wybrałam się przede wszystkim ze względu na Orientarium, które na zdjęciach zrobiło na mnie spore wrażenie.

 Zoo jest czynne codziennie od 9 do 19. Pani w kasie powiedziała, że czas zwiedzania to 3h. Ja miałam tylko połowę z tego czasu i wydaje mi się, że mniej więcej widziałam wszystko. Byłam świadoma, że następnego dnia już nie będę miała czasu wcale, więc teraz albo nigdy. Na spokojnie zwiedzanie z dzieciakami myślę, że warto mieć w zapasie te minimum 2h, może nawet 2.5h. Za bilet trzeba zapłacić 70 zł. Dzieciom do lat 3 przysługuje wstęp bezpłatny. Można kupić też bilety łączone do Centrum Nauki i Techniki za 80 zł i to się faktycznie opłaca. 

Natomiast generalnie bilety są drogie i jak czytam opinie, to jest to największy mankament tego miejsca. Mało tego, dodatkowo trzeba zapłacić za parking 20 zł. A jeśli chcemy jeszcze zjeść na miejscu, to już w ogóle można wydać tutaj naprawdę sporo kasy. Zaczęłam od tych przykrych spraw, ale teraz przejdźmy już do przyjemniejszych. 

W zoo znajdują się strefy tematyczne, jak np. małpi gaj, świat ptaków, mini zoo, żyrafiarnia itd. Oprócz tego, tak jak wspomniałam, znajduje się tutaj też bardzo dobrze rozwinięta strefa gastro. Budek z jedzeniem było naprawdę sporo. Jest sklepik z pamiątkami, w którym dorwałam magnez z Łodzi. Czy warto? Myślę, że tak. Można się szarpnąć na taki wydatek, tym bardziej jak ktoś lubi takie atrakcje. 

Stacja Radegast

Czym byłaby wycieczka do Łodzi bez miejsca historycznego? W ogóle już po powrocie, przypomniałam sobie że czytałam kiedyś książkę o Obozie Zagłady, w którym znajdowały się tylko dzieci i który swoją siedzibę miał właśnie w Łodzi. Ten temat muszę zgłębić przy kolejnej wizycie. Stacja Radegast to kolejne miejsce, które Mateusz wpisał na swoją listę do zobaczenia. Na szczęście, mnie także udało się zobaczyć z nim to miejsce i naprawdę szczerze Wam polecamy zobaczyć je na żywo.

 Początkowo był tutaj punkt przeładunkowy żywności i surowców. Jednak później, w 1942 odjeżdżały stąd pociągi do Obozów Zagłady w Chełmie i Auschwitz. Szacuje się, że przez teren stacji przeszło ok. 145 tysięcy ludzi, w tym głównie Żydów. Przy stacji zbudowano Tunel Pamięci, w którym dziś znajduje się ekspozycja poświęcona tej smutnej historii.

Na końcu tunelu znajduje się kolumna z napisem "Nie zabijaj" w języku polskim, hebrajskim i niemieckim. Przy stacji stoją też wagony, do których można zajrzeć przez okno i spróbować sobie wyobrazić w jakich warunkach ten transport się odbywał. Jest tu Muzeum Tradycji Niepodległościowych, ale niestety nie mieliśmy czasu, żeby go zwiedzić. Ekspozycja o której tutaj piszę jest darmowa. Jednak jeśli będziecie wybierali się do Łodzi poza sezonem, warto sprawdzić czy Tunel Pamięci jest normalnie otwarty. No dobrze, a teraz chodźmy dalej. 

Ogród Botaniczny i Palmiarnia

Ostatnio mam jakąś słabość do Ogrodów Botanicznych. No, ale co ja poradzę, jak to takie fajne miejsce na odpoczynek? Ten w Łodzi, podobnie jak w Zabrzu, jest dostępny za darmo. W parku znajduje się duża i piękna altanka. Oprócz tego jest też staw, sporo ścieżek spacerowych, kawiarnia i Palmiarnia. Jeśli chcemy ją zwiedzić, musimy za tę atrakcję zapłacić. 

Bilet normalny kosztuje 16 zł, a ulgowy 8 zł.  Porównałabym ją do tej w Gliwicach pod względem wielkości, ale tutaj na plus muszę wspomnieć o małych stawach z rybkami. Bardzo przypadły nam do gustu. Zaciekawiła mnie też wystawa poświęcona mięsożernym roślinom. Wyglądają bardzo niepozornie. Na wizytę w Ogrodzie Botanicznym trzeba poświęcić na pewno ponad godzinkę. Czy ktoś już zgłodniał? Mam nadzieję, że tak, bo na koniec jak zawsze, gastro polecajki. 😉


Gdzie zjeść w Łodzi?

Przede wszystkim odsyłam Was tutaj do mojego wpisu o wizycie w Komediowej. Pyszne jedzenie, ciekawy wystrój i dbałość o detale totalnie mnie przekonuje. Natomiast oprócz tego, polecam  Otwarte Drzwi. 

To typowa włoska kuchnia, więc nasze smaki. Zamówiliśmy pizzę, która była naprawdę pyszna i bardzo szybko podana, mimo dość dużego obłożenia. Pierwszego dnia sprawdziliśmy też burgery, które polecamy dalej. Odsyłam Was do Gastromachiny. Z tego wszystkiego sama zrobiłam się głodna! A czy Wam narobiłam smaka na podróż do Łodzi? Mam nadzieję, że tak! 

* Bonus dla stałych czytelników 😀

Tak, jak pisałam na początku wpisu, w Łodzi byłam tym razem w konkretnym celu. Udało mi się dostać na See Bloggers. Jest to największy w Polsce festiwal twórców internetowych. Cały weekend wypełniony po brzegi wykładami i warsztatami. Przyznam szczerze, że miałam mieszane odczucia. 

Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że jadę na takie wydarzenie. Z drugiej, mocno obawiałam, bo nikogo nie będę znała. Nie jestem raczej typem osoby, która podchodzi do obcych i sama nawiązuje rozmowę. Nie udało mi się zarejestrować Mateusza, jako współtwórcy, a w zasadzie nie wiedziałam że mogę to zrobić. Kiedy dotarłam na miejsce, na początku przytłoczyła mnie ilość ludzi. Ludzie stali w grupkach, albo chociaż w parach, a ja sama... Stanęłam grzecznie do kolejki, aby się zarejestrować i już miałam pisać wiadomość do przyjaciółki, że ja stąd wychodzę. To nie mój świat, ja się tutaj nie nadaję. 🙊 Na szczęście, szybko wszystko przekalkulowałam i stwierdziłam, że muszę zostać. Odebrałam pakiet powitalny, pełen prezentów,  i poszłam za tłumem. Pierwszą konferencję prowadził Krzysztof Stanowski, którego znam ze względu na moje zainteresowanie sportem. Usiadłam i słuchałam z zaciekawieniem. Moje nastawienie od razu się zmieniło. Udało mi się nawet cyknąć pamiątkowe selfie i pozdrowić Stanowskiego od Mateusza. 😀

 W przerwach kręciłam się miedzy stoiskami i korzystałam z atrakcji, które przygotowali organizatorzy. Teraz wiem, że sporo przegapiłam przez ogromne kolejki do niektórych stoisk. Zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie, wypiłam pyszną kawę, porozmawiałam z panią o wydaniu własnej książki i wciąż przewijałam się na panelach. Największe wrażenie zrobił na mnie wykład Martyny Wojciechowskiej. W ogóle zderzenie z tymi wszystkim znanymi osobami jest ciekawym doświadczeniem, bo zupełnie inaczej odbieramy daną osobę w social mediach, a zupełnie inna wydaje się w rzeczywistości. Martynę odebrałam jaką ciepłą, pełną energii i bardzo świadomą kobietę. Opowiadała o pomocy psychologicznej dla młodzieży. Pewnie dlatego ten temat bardzo mi przypadł do gustu. 


Przez splot sprzyjających okoliczności, udało mi się później wkręcić Mateusza na festiwal i na after party i koncert Karaś&Rogucki. A ja czułam się cały dzień, jakbym dostała jakiegoś kopa motywacyjnego! Uczestniczyłam też w kilku fajnych warsztatach i mam nadzieję, że ich efekty będą widoczne już za niedługo na moim Instagramie. Może ta relacja brzmi trochę chaotycznie, ale sama do tej pory do końca nie umiem ubrać w słowa tych wszystkich emocji i przemyśleń, które mi towarzyszyły w trakcie festiwalu. Był to jeden z piękniejszych weekendów w moim życiu. 😍

Dobra, kto dotrwał do końca? 

Read more »
o lipca 03, 2023 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ▼  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ▼  lip 2023 (4)
      • Najpiękniejszy szlak na Maderze. Pico do Arieiro ...
      • Przewodnik po Funchal - Madera
      • Książki w czerwcu
      • Przewodnik po Łodzi
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.