Wrzesień przyniósł różne książki. Dwie otrzymałam do recenzji. Obie czytało mi się dobrze, ale tylko jedna z nich zapadnie mi na dłużej w pamięć. Od niej zatem zacznijmy. Zapraszam.
1. Jak rozbiłam szkło. Moje dorastanie wśród świadków Jehowy
Nie napiszę Wam, że ta książka jest dobra. Nie napiszę też, że jest zła. W końcu sama chwilę się wahałam, kiedy dostałam propozycję recenzji. Czy zachęcam do przeczytania? Zdecydowanie. Mnie ta książka wciągnęła. Czytałam w każdej wolnej chwili. Jednocześnie momentami musiałam ją odkładać, bo nie dowierzałam, JAK, DLACZEGO, PO CO. To reportaż o poszukiwaniu siebie, o uwikłaniu od maleńkości w sekcie. Tulia urodziła się w rodzinie Świadków Jehowych. Od urodzenia wpajano jej, że wiara w której jest wychowywana jest jedyną i właściwą drogą do szczęścia. Jako dziecko, posłusznie dostosowywała się do reguł. Choć te z czasem zaczęły być niewygodne. Jak wytłumaczyć w szkole, że Ty nie obchodzisz urodzin i nie zaśpiewasz innym sto lat? Albo dlaczego nigdy nie możesz iść po szkole bawić się z innymi? I skąd ten Twój dziwny ubiór? To tylko kwestii, które były pierwszymi trudnościami w życiu Tulii. Im dalej, tym trudniej. Przecież mała dziewczynka zaczęła dorastać, coraz więcej rozumieć, czuć, że jest w jakiś sposób ograniczana. Pierwszy zakochanie. Jej rodzice, jej wspólnota tego nie akceptowali. Z bólem serca rozstała się z chłopakiem. Podobnie było z najlepszą przyjaciółką. "Bo tak trzeba, bo Jehowa byłby dumny". Pojawiały się pierwsze wątpliwości, pierwsze łamanie reguł i ogromne wyrzuty sumienia. Długo Tulia była jedną z najbardziej zaangażowanych osób w zborze. Przyjęła chrzest w wieku 14 lat, potem w wieku 20 wzięła ślub z innym świadkiem i wspólnie wyjechali na misję do Indonezji. Dopiero ten wyjazd był dla niej przełomem. W końcu trochę uwolniła się od tej wiecznej, przytłaczającej kontroli. Zobaczyła, że można żyć inaczej. Nastał czas trudnej walki o siebie. Tulia musiała wykazać się ogromną odwagą i determinacją, aby wyrwać z toksycznego środowiska. I na koniec refleksja ode mnie, już po lekturze. Opowiadałam mężowi o tej książce i o tym, że Tulia razem z siostrą odeszły z tej sekty. Skomentował to słowami "to sukces". Na co ja odparłam "a dla rodziców na pewno największa życiowa porażka". Przeczytajcie, warto. 9/10
2. Ptaki najpiękniej śpiewają w nocy
O tym, jak bardzo mylące może być pierwsze wrażenie. Po przeczytaniu kilku rozdziałów, nastawiłam się na męczarnie. No i teraz po lekturze, trochę mi smutno, bo ta książka mnie otuliła. Chętnie przeczytałabym coś podobnego. Mela i Świst to powstańcy, którym cudem udaje się uciec z transportu do Obozu. Na początku nie za bardzo mają do kogo się udać. Są skazani na siebie. Jedyną nadzieję pokładają w rodzinie chłopaka, która mieszka w Chęcinach. To tam próbują się dostać. Znów szczęście im sprzyja i trafiają w odpowiednie miejsce. Zastają w domu Wojtka, dorosłego mężczyznę i kuzyna Śwista. Ten początkowo nie wierzy w ich historię i co gorsza, w ogóle nie poznaje chłopaka z dzieciństwa. Na szczęście ciocia Lucyna nie zapomniała o młodym Jacku. Mimo skromnych warunków, przygarnia dwójkę uciekinierów pod swój dach. Lucyna oprócz Wojtka, ma też drugiego syna Romka. Niestety ich ojciec został niedawno zastrzelony. Z tą rodzinną tragedia, najtrudniej jest pogodzić się właśnie Wojtkowi. Od początku jest negatywnie nastawiony do swoich gości, zwłaszcza Meli. Tym bardziej, że wkrótce Świst postanawia wrócić do Warszawy,aby szukać matki. Przyjaciele się rozdzielają. Mela, która od dawna nie miała żadnych wieści o swojej rodzinie, postanawia skorzystać z uprzejmości i zostać w leśniczówce. Choć i tutaj, momentami czuje się bardzo samotnie. Historia się rozkręcała, ale generalnie naprawdę dobrze mi się ją czytało. Jedynym minusem dla mnie było nieco przesłodzone zakończenie. Szkoda, że autorka nie rozwinęła bardziej wątku powrotu do Warszawy. Ode mnie 8/10, a zapowiadało się dużo gorzej!
3. Oziębłość
Pora na książkę, co do której mam mieszane odczucia. Wszystko zaczęło się od głównej bohaterki, której po prostu nie mogłam przetrawić. Poznajcie Anię. Ania prowadzi butik modowy oraz niestrudzenie działa w social mediach. Oprócz tego (nie, nie przede wszystkim) jest też mamą dwóch córek. Jedna z nich, Judyta, uległa wypadkowi i do dziś nie odzyskała pełnej sprawności. Nie może samodzielnie chodzić, jest zależna od innych osób. Właśnie tę zależność wykorzystuje Anna, aby wzbudzić w innych współczucie. Udaje jej się to. Ludzie wpłacają na zbiórki, wysyłają słowa wsparcia, modlą się, trzymają kciuki za szybki powrót do zdrowia. Prawda jest jednak brutalna. Annie nie zależy na zdrowiu córki. Najważniejszą wartością są dla niej pieniądze, lajki, komentarze, udostępnienia. W sieci kreuje się na umęczoną, nieszczęśliwą i zatroskaną mamę. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Stara się być mamą jedynie dla młodszej córki, Madzi. Kiedy planują razem wspólny wyjazd, w domu dochodzi do wypadku. Ktoś próbował zabić Judytę. Dziewczyna trafia do szpitala. Dla normalnego rodzica to traumatyczne wydarzenie, ale nie dla Anny. Anna widzi w tym ogromną szansę. Na większe wsparcie followersów, świetny content i w końcu większe wpłaty. Nie wie tylko, że ktoś odkrył jej sekret. I to nie jeden. I zrobi wszystko, żeby prawda wyszła na jaw. Jaka jest cena sławy? Do czego jest zdolna Anna, żeby uchronić swój wizerunek? Książkę czyta się szybko, styl autorki bardzo mi się podoba. Rozwiązanie zagadki dla mnie było trochę oklepane. Przeczytałam już niejedną książkę z takim motywem i po prostu wielu rzeczy się domyśliłam. Historia ma zmusić czytelnika do refleksji nad uzależnieniem od Internetu, od social mediów. I tak właśnie u mnie było, dlatego nie chcę udawać że to arcydzieło. Mimo to, na pewno sięgnę jeszcze po coś jeszcze tej autorki i Wam również polecam. Ode mnie 6/10.
4. Piekło jest tutaj
Jestem uprzedzona. Przyznaję. Do książek Mroza, które nie są częściami dłuższej serii. Miałam podejścia do pojedynczych książek, jak Lot 202 albo Czarna Madonna. Czytałam też Projekt Riese i żadna z wymienionych mnie nie porwała. Postanowiłam zrobić sobie przerwę i oto jestem. Po lekturze nowej książki Remigiusza. Niestety ani mnie ta książka ziębi, ani parzy. A dlaczego? Patrycja Dobska to dobrze prosperująca dziennikarka. Jej ciężka praca popłaciła. Ma dostać swój program. A to dlatego, że udało jej się dojść do nowych informacji w sprawie tajemniczego zaginięcia sprzed lat. Niestety, nigdy nie dociera przed kamery by przedstawić je światu. Ktoś pozbawia ją życia. Czy fakty do których dotarła były aż tak cenne? Temu przyglądają się właściciele redakcji. Kontrowersyjny Wagner i Szpila nie pałają do siebie sympatią, ale tym razem uświęca im jeden cel. Odkryć prawdę. Ponownie prześwietlają historię zaginionej Wiktorii Juckiej. Jej mama zdradza im, że od kilku lat, w rocznicę zaginięcia Wiktorii, ktoś dedykuje w radiu podejrzane piosenki. To tylko jeden z tropów, który odkrywają. Czy dziennikarski świat ma jakieś zahamowania? W tym wypadku autor obdziera czytelnika z jakichkolwiek złudzeń. Początkowo ciężko mi było wejść w tę historię, ale na szczęście, im dalej, tym lepiej. Jednak dla mnie dużym minusem był główny wątek, czyli motyw zaginięcia. Dla mnie łudząco podobny do zaginięcia Iwony Wieczorek. Ile można wałkować ten temat? I kolejna kwestia, to wulgarne i chamskie dialogi. Mam wrażenie, że to trochę element rozpoznawczy Mroza. I chyba mnie to zaczyna nudzić. Ja to chyba jednak w spokoju poczekam na kolejną Chyłkę. Daję 6/10.