Wiecie, że pierwsze robocze teksty na bloga zaczęłam pisać już na początku pandemii? Czyli na wiosnę 2020. I ten dzisiejszy wpis był moim pierwszym i cóż, trochę sobie musiał poczekać na publikację. Lepiej późno niż wcale. Zapraszam do Wiednia!

Stolica Austrii długo była na mojej liście miejsc, które chciałabym zwiedzieć, ale jej pozycja nie była na tyle mocna żeby właśnie Wiedeń wybrać jako kolejny cel podróżniczy. W końcu jednak udało się dojść do kompromisu, którym była ilość czasu, jaką chcemy poświęcić na zwiedzanie tego miasta. Przeznaczyliśmy na to 4 dni i uważam, że to wystarczyło, aby poznać klimat, zobaczyć najważniejsze zabytki, ale wyjechać też z lekkim niedosytem. Zapakowani, wsiedliśmy do flixbusa i ruszyliśmy.

Miejsc do zwiedzenia w Wiedniu jest wiele, więc zrobiłam rozeznanie wśród znajomych, co warto zobaczyć, a co można odpuścić. Nie będę udawać - zwiedzanie stolicy Austrii do najtańszych nie należy, dlatego też zdecydowaliśmy, że najbardziej polecane miejsca faktycznie zobaczymy od środka, a pozostałym przyjrzymy się jedynie spacerując wokół nich. 

1. Wiedeńskie zoo i Schonbrun 

Kto nas dobrze zna, ten wie, że nie jesteśmy wielkimi fanami ogrodów zoologicznych- ba, nawet nigdy w żadnym nie byliśmy. Aż do tej pory! Wiedeńską przygodę rozpoczęliśmy właśnie od zwiedzania zoo. To ponoć najstarsze i największe zoo w całej Europie. My niestety nie mamy porównania, ale wierzymy wujkowi Google na słowo. W 2018 zostało uznane (kolejny raz) za najlepsze zoo w całej Europie. Obiekt jest ogromny i spędziliśmy tam, naprawdę nigdzie się nie spiesząc, około 2.5 godziny. W pamięci utkwiło mi przede wszystkim jedno pomieszczenie zrobione w klimacie tropikalnym. Zapach, temperatura, drewniane mostki i wszędzie ta uspakajająca zieleń.

 Zwierząt jest całe mnóstwo, żyje tu ponad 700 gatunków. Możemy spotkać foki chętne do pozowania, żyrafy, uroczą rodzinę słoni, śpiące pandy, nosorożce, bawoły czy tygrysa syberyjskiego. 

Jeśli chodzi o bilety, to opcji jest wiele. Ogród znajduje się na terenie Schonbrunu i jeśli ktoś chce zaliczyć oba te miejsca, to kupuje bilet łączony na obie atrakcje. Wszystko jest dość jasno opisane. Za bilety (tylko do zoo) zapłaciliśmy 20 euro od osoby, ale uwierzcie mi - było warto. Po wizycie w ogrodzie zoologicznym, wybraliśmy się na spacer wokół Schonbrunu(nie zwiedzaliśmy w środku) który na żywo robi ogromne wrażenie, aczkolwiek zapewne wiosną-kiedy wszystko budzi się do życia, ogrody przed pałacem muszą wyglądać jeszcze lepiej. Jeśli chodzi o samą historię tego pałacu, to w 1642 roku żona cesarza Ferdynanda II, Eleonora zarządziła budowę letniej rezydencji na tym terenie. Miał tam miejsce chociażby Kongres Wiedeński. Zamiast zwiedzania w środku Schonbrunu, ja wybrałam po prostu Hofburg. Czasem podróżowanie to też podejmowanie trudnych decyzji. 😀

2. Hofburg

Po tym długim spacerze, zameldowaliśmy się w naszym hotelu, chwilkę odpoczęliśmy i ruszyliśmy na podbój Hofburgu, czyli miejsca, w którym przebywała Sisi - dla mnie jest to jeden z symboli Wiednia. Do celu dotarliśmy  koło 16 i nie bardzo wiedzieliśmy, czy w dwie godziny zdążymy zobaczyć całość. Na całe szczęście już przy zakupie biletów dowiedzieliśmy się, że  są one ważne  dwa dni i jeśli dziś na coś zabraknie nam czasu, możemy przyjść jutro. Odetchnęliśmy z ulgą, odebraliśmy audio przewodniki (dostępne również w języku polskim, super opcja!) i ruszyliśmy ścieżkami mojej ulubienicy z dzieciństwa.

Kto choć raz był w muzeum z przewodnikiem lub korzystał z wersji audio wie, że bywa różnie. Czasem sam ton już jest tak zniechęcający, że ciężko cokolwiek przyswoić, czasem poszczególne stacje są opisane zbyt obszernie (aczkolwiek wiadomo, co kto lubi), ale tutaj trafiliśmy na bardzo ciekawe i w przystępny sposób, przekazane informacje, a poza tym zawsze można pominąć i przejść do następnego punktu. 

 
Osobiście bardzo lubię kiedy przewodnik nie kieruje się tylko wyuczonymi schematami, ale chce zaciekawić słuchacza jakimiś nieszablonowymi wiadomościami. Po całodniowym zwiedzaniu udaliśmy się na zasłużony odpoczynek- w końcu sama podróż też dała nam siwe znaki. 

I następnego dnia, wyspani, dokończyliśmy zwiedzanie bez żadnego problemu. Została nam tak naprawdę wystawa z porcelana królewską, która jest oddzielona od komnat, nie było żadnego problemu z wejściem.  My zapłaciliśmy za bilety 16 euro od osoby.  Jeśli chcecie wszystko zobaczyć za jednym razem, przeznaczcie na to 2-3h. Hofburg zdecydowanie polecam zwiedzić też w środku. Warto! 

3. Stare Miasto

Korzystając z ładnej pogody, drugi dzień spędziliśmy na spacerowaniu po starym mieście. Zwiedziliśmy katedrę świętego Szczepana, włącznie z więżą widokową, ale niestety ze względu na remont mogliśmy zwiedzić tylko północną, a ponoć to właśnie  z południowej jest ładniejszy widok. Za wstęp na wieże zapłaciliśmy ok. 5 euro. Katedrę można zwiedzić za darmo.


 Kolejnym naszym celem był parlament i ratusz, które są obok siebie (o dziwo, też otaczały je rusztowania, trafiliśmy chyba na okres remontów). Co mnie urzekło, to lodowisko pod ratuszem. Trzy albo nawet cztery tafle, do tego zimowe słoneczko, muzyka, stoiska z jedzeniem, naprawdę dużo miejsca, więc zero tłoku ani przy przebieraniu ani na samej tafli. Jedynym problemem jest M., który nienawidzi jeździć na łyżwach i nawet tak fajnie zrobione lodowisko nie przekonało go do krótkiej przerwy w zwiedzaniu. No nic, powzdychałam i pozazdrościłam i udaliśmy się do kolejnych miejsc.😀 Zwiedziliśmy Karlplatz, Operę oraz Prater. Co nas bardzo zdziwiło, w Praterze, który jest przecież tak
popularnym parkiem rozrywki, praktycznie nie było ludzi. 

Większość atrakcji nieczynna, wszystko wyglądało rodem jak z horroru o wymarłym miasteczku. Nie mogliśmy się nadziwić, być może wynika to z podróży poza sezonem, ale również istotne jest to że w Wiedniu życie nocne wygląda dość ubogo.

4. Belweder  

Kolejny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzenie Belwederu- nie wchodziliśmy do środka, a jedynie obeszliśmy dookoła, ale był to naprawdę dość długi spacer. Belweder jest podzielony na dwie części- górną i dolną. Można zdecydować się na zwiedzanie tylko jednej i kupić osobny, troszkę tańszy bilet. Na spacer po tamtych okolicach zarezerwujcie sobie spokojnie 2 godzinki. 

Na deser naszej podróży zostawiliśmy sobie kolejny symbol Wiednia jak i w ogóle Austrii- słynny torcik wiedeński. I to nie w byle jakim miejscu, bo w samym hotelu Sacher. Ostrzegam, często trzeba swoje odstać w kolejce, żeby wejść do środka. Jeśli chodzi o moje doznania smakowe, to torcik bardzo czekoladowy i słodki. Zdecydowanie bardziej wolę wypieki @nauczycielodkuchni. W roboczym tekście pisałam, że warto zjeść takie ciastko w tak wykwintnym miejscu, a dziś uważam, że możecie sobie odpuścić ten punkt. 😀 Już nie pamiętam dokładnej ceny, ale coś koło 10 euro za kawałek plus oczywiście kolejne 7-8 za kawkę.


Ostatni dzień spędziliśmy na spacerowaniu po starówce, kupowaniu pamiątek i na zakończenie zjedliśmy ,chyba też, jedne z tradycyjnych austriackich kiełbasek, które można kupić praktycznie na każdym rogu.  Jeśli chodzi o to, gdzie zjeść, to polecam Wam klasyk, który trzeba odwiedzić. Gasthaus Kopp to restauracja z prawdziwym wiedeńskim klimatem. Możecie spotkać tam mieszkańców i zjeść tak ogromną porcję sznycla, że będziecie mieli wyrzuty sumienia. Albo nie. 😀W miarę przystępne ceny i smacznie. Polecam. 👍

Wiedeń na mojej liście zwiedzonych miejsc plasuje się wysoko, na pewno za piękną historię i wspaniałe zabytki, dobrą komunikację (zero spóźnień, aż dziwne!) i  czystość (tu już wiemy, że nie w każdym mieście jest taki porządek). To pierwsze miasto, o którym M powiedział, że mógłby tu zamieszkać, zatem chyba jemu też się spodobało  Moje serce osobiście od dawna należy do Pragi czy Rzymu, ale takim Wiedniem też nie pogardzę w przyszłości, bo przecież dużo jeszcze zostało do zobaczenia. Nie zwlekajcie jak my!






Brak komentarzy: