Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

października 31, 2022

Babski wypad na Słowację - relacja z wycieczki

 Tak się cudownie złożyło, że pierwsze dwa weekendy października spędziłam w przepięknych miejscach, po których mogę Was teraz oprowadzić. Najpierw był rocznicowy wyjazd z Mężem do Egeru, a tydzień później babski wyjazd z Mamą na Słowację. Będzie kilka słów o górskim szlaku, słynnym zamku, zaporze wodnej, Janosiku i naprawdę świetnej bazie wypadowej. Zapraszam do lektury!


1. Najtrudniejsza umiejętność w górach - szlak na Boboty

Generalnie plan na babski weekend był taki, że miałyśmy jechać w trójkę. Moja Mama, Babcia i ja. Mama zaproponowała góry, dostosowując trasę do możliwości Babci, która ostatecznie nie pojechała. Celowałyśmy w najwyższy szczyt Małej Fatry, czyli Wielki Krywań. Dojechałyśmy na bezpłatny parking do Doliny Vratnej i ruszyłyśmy w stronę kolejki. Zapłaciłyśmy za bilet 15 euro za osobę, czyli dość dużo i zapakowałyśmy się do wagonika. Pani w kasie nas trochę poganiała, bo wyjazdy są co godzinę, więc praktycznie wbiegłyśmy  do kolejki. I co?  Po 5 minutach u góry zrobiło się biało. Mgła i zacinający deszcz uniemożliwił nam zdobyciu szczytu.


 Musiałyśmy poczekać jakieś 40 minut na jazdę w dół. Wiedziałam, że to jedyne rozsądne rozwiązanie, chociaż serce mnie trochę bolało. Na dole widoczność była dużo lepsza, więc postanowiłyśmy po prostu wejść na jakiś szlak i trochę pospacerować bez większego celu. Odjechałyśmy kawałek i znalazłyśmy drogowskaz na Boboty, który pokazywał 1h 45 min do szczytu. Było już dość późno na taką wycieczkę, ale wtedy bardziej zależało nam po prostu na spacerze. Nie wspominałabym o tej opcji wcale, ale te widoki nas zauroczyły. Sami zobaczcie. 

Podejście jest dość strome, jest trochę metalowych schodków i nawet o zgrozo - pojawiły się kawałki z łańcuchami oraz jedna drabinka, czyli innymi słowami: mój debiut. Dałam radę, nie było tak źle. Im wyżej wychodziłyśmy, tym widoki były coraz lepsze. Jesień w górach to jest zdecydowanie coś, co kocham. 


2. Pomiędzy górskimi szlakami - Janosik &Żylina

Kierując się w stronę naszego hotelu, przejeżdżałyśmy przez miejscowość Terchowa, z której pochodził Juraj Janosik uważany za bohatera narodowego. Czy do tej pory myślałam, że Janosik urodził się w Polsce? Niewykluczone. 😀 W każdym razie pomnik ma ponad 7 metrów wysokości i zdecydowanie wyróżnia się z daleka.

 Na kolację pierwszego dnia pojechałyśmy do Żyliny, w której znajduje się bardzo ładny ryneczek z piękną fontanną. Jeśli będziecie mieli okazję zwiedzić kiedyś to miasto, to polecam wybrać się wieczorem, bo wtedy wszystko jest bardzo ładnie oświetlone. Z ciekawostek, mamy tam też w centrum małą galerię handlową wybudowaną zaraz obok kościoła. A nieco dalej znajduje się też zapora wodna, ale nie do końca wiem czy weszłyśmy tam legalnie. 😁


3.Janosikove Diery

Kiedy usłyszałam przed wyjazdem wstępny plan mojej Mamy byłam trochę przerażona. Na drugi dzień zaplanowała Horne Diery, czyli wędrówkę po drabinkach, łańcuchach itp. Duże opady deszczu i mój brak doświadczenia w tym temacie trochę mnie paraliżował. Przynajmniej na początku tak było. Jednak nieco ośmielona zmaganiami w poprzednim dniu, szukałam jakiegoś kompromisu. I tak padło na Janosikove Diery, które mają do zaoferowania wariant łatwiejszy i trudniejszy. 

My zaparkowałyśmy w okolicy hotelu Diery w Bielym Potoku i zapłaciłyśmy za parking 3 euro. Natomiast wejście na teren Parku Narodowego jest darmowe. Jeśli chcemy zrobić sobie pętelkę i zaliczyć wszystkie trzy diery: górne, dolne oraz nowe, to musimy poświęcić na to około 3h. Wielu turystów idzie stąd też na Wielki lub Mały Rozsutec. Dlatego mimo dość wczesnego wyjścia-było chyba koło 9 (czyli dla mnie to wcześnie być już na miejscu) ludzi na szlaku było sporo. Jest to dość popularne miejsce, które oferuje wiele możliwości. 


Na początku trasa wiedzie przez las, minęłyśmy tablice informacyjne, drewniany mostek i szłyśmy po prostu za tłumem. No i za niebieskim szlakiem. 😀 Po około 20 minutach spokojnego spaceru dotarłyśmy do pierwszych metalowych korytarzy i potoku, który zdecydowanie nadaje klimat temu miejscu. Następnie dotarłyśmy do rozwidlenia szlaków i tu mogłyśmy skręcić w prawo na Dolne Diery, które są zdecydowanie najłatwiejszą opcją w tym terenie, albo w lewo na Nowe Diery. Te, jak się domyślacie, są trochę trudniejsze, ale widoki wynagradzają z nawiązką. W związku z tym, że Nowe Diery to szlak jednokierunkowy, to najlepiej skręcić najpierw w tamtym kierunku i wrócić przez Dolne Diery. My jakoś przeoczyłyśmy fakt, że Nowe są jednokierunkowe, więc poszłyśmy na odwrót, ale nie będę Was tutaj wprowadzać w błąd i opiszę prawidłową trasę. Nie róbcie tak jak my! 

Momentami ścieżki były bardzo wąskie i strome, ale w takich miejscach zazwyczaj były też poręcze, więc kto się czuł niepewnie, mógł się asekurować. Klimat tego miejsca trochę przypominał mi Skalne Miasta, ale może to dlatego że trochę ich w tym roku odwiedziłam. Po 30-40 minutach dotarłyśmy do kolejnego rozdroża i bufetu Koliba. Można tam wypić piwko albo Kofolę i uzupełnić siły. Są też stoliki i ławeczki, więc to dobre miejsce na przystanek. Stamtąd możemy iść na Górne Diery, czyli najbardziej wymagający fragment trasy, albo wrócić Dolnymi Dierami. Sami musicie zdecydować na podstawie swojego doświadczenia i sił, gdzie się pokierować. Ja mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę i przetestuję Górne Diery, jednak wtedy wybór padł na Dolne. Tu z kolei było kilka pięknych drewnianych kładek wiodących przez las, które ja bardzo lubię. No i jeden wodospad. Mnie się podobało! Całość trasy zajęła nam 2h.

4. Zamek Orawski

Wracając do Krakowa, postanowiłyśmy zrobić sobie jeszcze jeden krótki przystanek. Chodzi oczywiście o jeden z najbardziej rozpoznawalnych zamków w całej Słowacji, czyli zamek Orawski. Jego największym atutem jest ciekawe położenie, leży na skale nad rzeką Orawą. W związku z tym, widać go z bardzo daleka. Prawdopodobnie jego budowę rozpoczęto w XIII wieku, pierwotnie był w stylu romańskim i gotyckim, ale po przebudowie jest to renesans i neogotyk. Ze względu na lokalizacje  na wzniesieniu, trzeba do zamku kawałek podejść. Zaparkowałyśmy samochód, uiszczając opłatę (3euro) i wdrapałyśmy na dziedziniec. Co ważne, jeśli chcemy zwiedzić zamek w środku, trzeba zapłacić 9 euro za osobę. Kasa jest tylko na dole, więc to tam musimy podjąć decyzję, czy wchodzimy. Nas trochę ograniczał czas, poza tym Mama już zwiedzała zamek w środku, więc wybrałyśmy się tylko na krótki spacer. Ponoć zwiedzanie jest bardzo ciekawe, można się też załapać na krótkie koncerty pieśni ludowych. No i wyczytałam, że popularnością cieszy się również nocne zwiedzanie. 

5. Hotel Diana

Na koniec muszę wspomnieć o świetnym hotelu, jaki udało nam się znaleźć. Myślę, że nie przesadzę jeśli napiszę, że była to najfajniejsza baza noclegowa w jakiej spałam w tym roku. Pobija nawet cudną agroturystykę na Dolnym Śląsku i hotel w Dreźnie. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na fajną lokalizację. Miałyśmy blisko do wyjścia na szlak, do większego miasta, a jednocześnie był trochę na odludziu. Sam wystrój jest w klimacie myśliwskim, bardzo dużo pięknych drewnianych elementów przyciąga oko. W hotelu mamy do dyspozycji świetną siłownię, no takiej nie widziałam nawet w Grecji czy na Cyprze! Jest też sala ze stołem do ping-ponga, bilardem i planszówkami. Mama trochę obawiała się o śniadanie, ale było przepyszne. Oprócz koszyka pełnego pieczywa - bułeczki, crossanty, wybierałyśmy też z menu danie na ciepło. Za noc od dwóch osób trzeba zapłacić ok.300-330 zł, ale warto! Tu podsyłam Wam link do strony hotelu.


To komu marzy się taki babski wypad? 👀

Read more »
o października 31, 2022 10
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

października 22, 2022

Przewodnik po Egerze i okolicach.

To było tak. Zbliżała się nasza kolejna rocznica ślubu, czyli idealny moment na jakąś fajną wycieczkę. Początkowo pomyślałam, że skoro odwiedziliśmy w tym roku już moją ukochaną Pragę, to może teraz wrócimy do Budapesztu. To miasto z kolei bardzo przypadło do gustu Mateuszowi, zatem wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zaproponował inne miasto na Węgrzech. Padło na Eger i to był strzał w dziesiątkę. Zapraszam na relację z tej cudownej wycieczki. Mam nadzieję, że po lekturze, zaczniecie planować swoją podróż w tamte rejony. 


1.Dojazd

Z Krakowa to około 5/6h jazdy w zależności od korków. My stwierdziliśmy, że pominiemy autostradę, żeby nie płacić za winiety, które są dość drogie. Jechaliśmy przez to około 30 minut dłużej, a trochę zaoszczędziliśmy. Na Węgrzech równoległe z autostradą biegnie bezpłatna droga krajowa, więc to naprawdę fajna opcja. 

2. Nocleg + jedzenie

My zatrzymaliśmy się w AIDA Sport Apartman, który był bardzo blisko centrum. Do najważniejszych atrakcji mogliśmy się dostać pieszo. Poza tym mieliśmy do dyspozycji, całe i bardzo dobrze wyposażone, mieszkanie oraz podziemny parking. Przyjechaliśmy do Egeru po 22 i nie było problemów, żeby o tej godzinie się zakwaterować. Generalnie polecamy. 😀 Wspomnę też od razu o restauracji, w której można zjeść coś dobrego. Zależało nam, żeby to była kuchnia typowo węgierska, dlatego jeśli szukacie takiej, to śmiało wybierzcie się do Trifli. Ja wzięłam sobie zupę gulaszowa, a Mateusz standardowo schabowy, czy coś koło tego.😀 Obok nas siedziała urocza, starsza para i kiedy zobaczyli, jak ładnie wygląda nasz posiłek, poprosili o dokładnie to samo. Za obiadek + napoje zapłaciliśmy około 80 zł. Zresztą Eger raczej nie należy do drogich miast, o czym mam nadzieję że się przekonacie. 


3. Co warto zobaczyć?

  • Bazylika św. Jana Apostoła i Ewangelisty, św. Michała Archanioła i Niepokalanego Poczęcia NMP
Jest to zdecydowanie jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w całym mieście. Przede wszystkim ze względu na rozmiar Bazyliki. To ogromna budowla, którą na pewno zauważycie z daleka. W czasie naszej wycieczki (początek października 2022) część Bazyliki była w remoncie, dlatego najlepiej podejść pod główne wejście, które jest najbardziej okazałe. Przed kościołem stoją ogromne figury świętych: Stefana, Władysława, Piotra i Pawła. Na szczęście mimo remontów, mogliśmy wejść do środka. Wstęp jest darmowy, ale nie włóczyliśmy się za bardzo po kościele, bo trwała wtedy Msza Święta. A po drugiej stronie znajduje się kolejny budynek, którego nie można pominąć w czasie naszej podróży po Egerze. 


  • Egerskie Liceum
Liceum trzeba odwiedzić przynajmniej z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że to kolejny ważny budynek w mieście. Pierwotnie miał być tutaj uniwersytet, ale cesarzowa Maria Teresa się nie zgodziła i zamiast tego powstała tu Wyższa Szkoła Pedagogiczna, która nieprzerwanie działa od XIX wieku. Po drugie, w liceum mieści się Biblioteka Archidiecezjalna, w której znajdują się kodeksy pochodzące ze średniowiecza albo rękopisy samego Mozarta. No i trzeci powód to piękna panorama, która rozciąga się z dachu budynku. Poza tym na terenie szkoły jest też muzeum. Jest tu obserwatorium, sala multimedialna, czy ekspozycja na temat kamer i aparatów. Opłata za wstęp wynosi ok. 20 zł, ale osobno musimy kupić też bilet do Biblioteki, jeśli oczywiście chcemy ją odwiedzić. Znajduje się ona na pierwszym piętrze w pokoju 233. Bilet kosztuje ok.10 zł i na wejściu dostaniemy broszurę informacyjną po polsku. W Bibliotece oczy przyciąga przede wszystkim fresk namalowany na suficie, który przedstawia Sobór Trydencki. 


Natomiast widok z dachu budynku robi wrażenie. Ta panorama trochę przypominała mi widoki w Pradze. Zresztą, sami zobaczcie. 

  • Plac Dobo
W Egerze bardzo spodobały mi się wąskie uliczki i spokój nad ranem. Tak właśnie nieśpiesznie sobie spacerowaliśmy dalej i trafiliśmy na nietypowy koncert. Sami posłuchajcie. 


Wszystko to działo się na Placu Dobo, który był kolejnym miejscem na mojej liście. Plac jest nazwany na cześć wielkiego kapitana zamku Istvana Dobo. Ku jego pamięci na samym środku placu znajdziemy też jego pomnik. Poza tym mamy tam też fontanny, restauracje oraz piękny barakowy kościół św. Antoniego. Plac jest miejscem spotkań i widać, że jest to taki punkt centralny Egeru. Można go śmiało porównać do krakowskiego rynku, choć wiadomo który ładniejszy 😉. Leży u podnóża zamku, więc to tam się następnie udaliśmy. Po drodze minęliśmy stragany z pamiątkami i ciekawy antykwariat, w którym byli sami Polacy. Ciekawe czemu. 


  • Zamek w Egerze
Zamek w Egerze uznaje się za jeden z ważniejszych historycznie obiektów w całym kraju. To za sprawą spektakularnego zwycięstwa wspomnianego wyżej Istvana Dobo nad tureckimi wojskami. Jego armia była trzydziestokrotnie mniejsza od przeciwnika i mimo to, zwyciężyli. 

 Zamek wiele razy był doszczętnie zniszczony i to bardzo widać, przechadzając się po dziedzińcu. Wejście do muzeum jest płatne i kosztuje ok. 25 zł, ale jeśli dobrze zrozumiałam, to aby wejść na teren zamkowy nie trzeba płacić. I szczerze, następnym razem wybrałabym taką opcję. Muzeum jest raczej w starodawnym stylu, na zasadzie rzeźba/obraz i antyrama z dokładnym opisem. Fajną atrakcją były też wystrzały z armaty oraz stragany z elementami stroju rycerskiego. No i oczywiście z zamku również rozpościera się piękny widok na miasto.

  • Łaźnia turecka
Eger to przede wszystkim gorące kąpiele i wino. Pora na punkty kulminacyjne tej wycieczki. Jeśli chodzi o termy, to baseny na zewnątrz (to dość duży kompleks) były zamknięte, ale my zdecydowaliśmy się na wizytę w łaźni tureckiej. Było tam 6 basenów, sauny oraz strefa relaksu. Z ciekawostek, największy basen został wybudowany w okresie panowania tureckiego w XVIII wieku. Woda ma tam temperaturę między 30,a 36 stopni. Jest też możliwość zapisania się na masaż, ale my akurat nie skorzystaliśmy. Nie do końca dogadaliśmy się z panią w kasie, bo ponoć z łaźni można przejść też na duży (zakryty) basen z podgrzewaną wodą, ale tam niestety nie trafiliśmy. Z jednej strony szkoda, ale z drugie - dwie godziny moczenia i wylegiwania się w saunach za 30 zł za osobę nam w zupełności wystarczyło. Dużym plusem był też brak tłumów. W takich warunkach można odpocząć. 


  • Dolina Pięknej Pani
W tym miejscu spełniliśmy marzenie Mateusza. Bardzo chciał odwiedzić prawdziwą winnicę na Węgrzech i męczył mnie pytaniami o to, czy zaplanowałam tam wizytę. No pewnie, że tak! I to w prawdziwym raju dla osób, które domowymi alkoholami się trochę interesują. Skąd w ogóle taka nazwa? 


Wersji jest kilka. Jedna mówi o pogańskim odpowiedniku Wenus, której tutaj składano ofiary. Inna o pięknej dziewczynie, która sprzedawała tu wino. W każdym razie, nigdzie indziej nie zobaczycie tylu piwniczek i winnic. Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą aż z XIII wieku. 

Co ciekawe, piwniczki nie tylko pełniły funkcję składową, ale również obronną. No dobrze, a co tam znajdziemy? Przede wszystkim niezliczoną ilość winnic-gdzieś wyczytałam że jest ich prawie sto. Możemy spróbować wina w kieliszku lub wziąć na wynos. Koszt kieliszka wahał się od 3 do 5 zł, więc to naprawdę świetna cena i uwierzcie, że ten smak jest nie do podrobienia. Natomiast za baniak 3litrowy (nie pytajcie skąd wiemy 😀) trzeba zapłacić 50zł. Oczywiście oprócz wina, serwują tam tez przekąski. My skusiliśmy się na zapiekanego naleśnika. 

Usłyszeliśmy przy jednym stoliku w czasie rozmowy, jak jeden pan opowiadał że przyjeżdża tutaj od 14 lat. Naprawdę to rozumiem, bo też chciałabym tu wrócić. Dzięki muzyce na żywo, pięknych świecidełkach i życzliwej obsłudze panuje tu niepowtarzalny klimat. Restauracje są otwarte zazwyczaj do 21/22, przynajmniej w większości. My wybraliśmy się tam przed 19 i spędziliśmy tam trochę ponad 2h. Był to zdecydowanie jeden z lepszych wieczorów w naszym życiu. 😍 Za takie momenty jeszcze bardziej kocham podróże. 

4. Okolice Egeru

Następnego dnia wybraliśmy o oddalonego o  50 km Miskolza. A dokładniej za cel obrałam sobie kurort Lillafured położony u podnóża Gór Bukowych. Bardzo dużo czytałam o tym miejscu i postanowiłam je sprawdzić. Warto je odwiedzić  przynajmniej z 4 powodów:
  • Rejs po jeziorze 
To był kolejny magiczny moment tej wycieczki. Jak tylko przeczytałam o możliwości wypożyczenia łódki, wiedziałam że chciałabym skorzystać z tej atrakcji. Czemu tylko nikt nie powiedział mi, że płatność tylko gotówką?! Na szczęście miły pan przyjął euro i wypłynęliśmy na godzinkę płacąc ok. 90 zł za parę. Można wynająć łódkę na krótszy czas, ale sami spójrzcie na te widoki...


  • Nietypowe jaskinie do zwiedzania
Do dyspozycji mamy dwie. Jaskinia świętej Anny lub świętego Stefana. My wybraliśmy tę drugą opcję. Zwiedzanie jest możliwe tylko z przewodnikiem i tylko o pełnych godzinach. Niestety wszystko po węgiersku, więc więcej musiałam gdzieś sama doczytać. To był chyba największy minus tej atrakcji. Bilet kosztuje 25 zł, a zwiedzanie to pół godziny spaceru podziemnymi korytarzami, które jednak nie są zbyt długie. Ponoć w jaskiniach odbywają się turnusy rehabilitacyjne, bo pobyt w nich bardzo dobrze wpływa na układ oddechowy. Przyjemne z pożytecznym. Czy polecam? Pasjonatom tak, ale teraz bardziej wspominam o tym, ku przestrodze.

  • Hotel pałacowy
Warto przyjrzeć się też pięknemu hotelowi, który trochę wygląda jak pałac i przejść się po parku, który go otacza. Mamy tutaj prawdziwe wiszące ogrody, mały wodospad, plac zabaw dla dzieci, restaurację i wiele innych atrakcji. No naprawdę w tym miejscu można odpocząć.


  • Przejażdżka kolejką i kąpiel termalna
Na koniec jeszcze o dwóch atrakcjach, z których my nie skorzystaliśmy, ale muszę o nich wspomnieć. Przez Lilafured przejeżdża w sezonie wakacyjnym zabytkowa kolejka wąskotorowa i gdybym była tam w wakacje, nie odmówiłabym sobie tej przyjemności. No i poza tym w tamtych okolicach również można zaliczyć kąpiel termalną w prawdziwych jaskiniach. No przyznajcie, że czasu na nudę to tu nie ma!


Mam nadzieję, że przewodnik kiedyś Wam się przyda i z całego serca polecam wybrać się na wycieczkę naszymi śladami. 




Read more »
o października 22, 2022 4
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

października 11, 2022

Książki we wrześniu

 W końcu mogę zacząć wpis o książkach od jakiegoś pozytywnego akcentu. Po pierwsze ilość książek była w tym miesiącu całkiem przyzwoita, po drugie przekroczyłam magiczną liczbę 52 książek w roku, a po trzecie niemalże każda którą czytałam, była dobra lub bardzo dobra. Zapraszam Was na czytelnicze podsumowanie września.


1. Idealna niania

Jakie cechy według Was powinna mieć idealna niania? Tak, żebyście powierzyli jej opiekę nad swoim dzieckiem? Nawet hipotetycznie. Dla mnie podstawą byłby dobry kontakt z maluszkiem i dbałość o bezpieczeństwo. Sama przez ponad rok byłam taką opiekunką i skradłam serce chłopczyka (i pewnie jego mamy po części też) szybką rundką w piłkarzyki w czasie rozmowy zapoznawczej. Sarah, główna bohaterka książki, w pewnym momencie swojego życia, postanawia, jak ja, spróbować swoich sił jako opiekunka. Ciężka sytuacja materialna, spore długi i planowanie ślubu z narzeczonym tylko utwierdzają ją w przekonaniu, że przyda jej się dodatkowy dochód. Na tablicy ogłoszeń znajduje właśnie ofertę pracy dla niani. Idzie na rozmowę, pełna młodzieńczej werwy, ale za to totalnie bez doświadczenia. Dom, w którym miałaby pracować jest bardzo ekskluzywny. Jej zadaniem byłaby opieka nad czteroletnią Patty, a przynajmniej tak się początkowo wydaje. Po kilku dniach od rozmowy, dostaje pozytywną odpowiedź. Zanim jednak zacznie, podpisuje kilkustronnicową umową, w której bardzo wyraźnie podkreślona jest waga dyskrecji. Czy to ma coś wspólnego z tym, że Sarah wciąż nie poznała Patty, bo ta rzekomo źle się czuje? Każde niepotrzebne pytanie może mieć swoje konsekwencje. Książka wciąga stopniowo, tak że w końcu nie byłam w stanie jej odłożyć. Aż jestem zła na siebie, że nie domyśliłam się zakończenia, a to było naprawdę dobre! 9/10


2. Odległe brzegi

A teraz kilka słów o książce, która dała mi naprawdę dużo do myślenia. Elizabeth jest ze swoim mężem już ponad dwadzieścia lat, czuje podskórnie że ich małżeństwo przechodzi poważny kryzys. Do tego syndrom pustego gniazda doskwiera jej coraz bardziej, zwłaszcza gdy całe swoje życie prywatne i zawodowe poświeciła wychowaniu córek i byciu oddaną żoną. Jej mąż, Jack, był kiedyś sportowcem, ale medialny świat wciągnął go w narkotykowy nałóg, pełen romansów i kochanek.  Ten kryzys jednak wraz z Elizabeth przetrwali, a o wiele trudniej jest im się zmierzyć z prozą życia codziennego. Niby się starają, ale są to tylko pozory. Przełomowym i jednocześnie bardzo trudnym momentem jest śmierć ojca Elizabeth. Wtedy postanawia zmienić wszystko na czym budowała swój dotychczasowy świat. Odchodzi od męża, zaczyna chodzić na terapię, wraca do swojej dawnej pasji jaką jest malowanie. I wtedy to w niej samej zachodzą poważne zmiany, które mają wpływ na jej relacje z innymi. Po latach jest w stanie zdobyć się na szczerą rozmowę ze swoją macochą, której nigdy nie darzyła sympatią. W końcu zrzuca z siebie ciężar odpowiedzialności za udane małżeństwo, bo to nie tylko jej ma zależeć. Na początku Jack podchodzi do tych zmian z dużą rezerwą, myśli że są one tylko chwilowe i za chwilę jego żona po prostu za nim zatęskni. On w tym czasie zaczyna rozwijać karierę w telewizji i poświęcenie pracy skutecznie zagłusza jego wyrzuty sumienia. To książka o kobiecie, która zawalczyła o siebie, o swoje poczucie własnej wartości, o niespełnione nigdy marzenia. Ciężko sobie nie zadać pytania w czasie lektury- na co ja właściwie czekam? 9/10

3. Dom bez adresu

Czas na książkę o innej tematyce. Na temat gór przeczytałam już kilka książek i zazwyczaj były one bardzo ciekawe. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jednak tematyka dla każdego. Dom bez adresu opowiada o kultowym miejscu, jakim jest Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. O wiele łatwiej mi było wejść w tę książkę, dzięki temu że niemalże równo rok temu byliśmy tam w ramach naszego wyjazdu rocznicowego. Zgodnie też stwierdziliśmy, że to jedne z piękniejszych miejsc w górach jakie widzieliśmy. Dlaczego miejsce jest kultowe? W książce znajdziemy wyjaśnienie. Przede wszystkim od lat prowadzi je jedna i ta sama rodzina. Poświęcili bardzo dużo, aby to miejsce dziś wyglądało jak wygląda. Niektórzy swój dzień w schronisku muszą zaczynać już od 4 rano, żeby wszystko przygotować. Kucharz stawia na proste i pożywne dania, tak aby turyści mogli poczuć się jak w domu i uzupełnić siły. Z ciekawostek, do schroniska w dużej mierze produkty przewożone są windą, ale wcześniej pracownicy musieli sobie radzić sami. Widać, że ludzie którzy tam pracują, włożyli w to całe serce. Dla nich po prostu nie ma rzeczy niemożliwych. Schronisko ma być miejscem wypoczynku po ciężkiej trasie, dlatego zdarza się że niektórzy nocują tu za darmo - z różnych względów. Choć oczywiście są to wyjątki, ale ukazuje to filozofię jaka panuje w tym miejscu. Do Piątki (bo tak nazywana jest w skrócie dolina) nie wszyscy docierają. Trzeba mieć już trochę doświadczenia, jakąś kondycję. I tak czytając tę książkę, stwierdziłam że naprawdę cieszę się że udało nam się tam dotrzeć. A jeśli komuś z Was też się marzy, przypominam że pisałam o tym szlaku tutaj. Daję 8/10.


4. Werdykt

I na koniec jeszcze dwa zdania o mojej ulubionej serii z Chyłką w roli głównej. Ostatnio trochę narzekałam na Mroza, że jego książki bywają przewidywalne. Byłam ciekawa, jak będzie tym razem. I przyznam szczerze, że ta część mnie pozytywnie zaskoczyła. Parze prawników zostaje przydzielona sprawa kobiety podejrzanej o zamordowanie własnego dziecka, czyli jedna z tych najgorszych. Jakby tego było mało, to Kordian ma być obrońcą kobiety, ponieważ ta nie życzy sobie współpracy z Chyłką. Joanna zaś dostaje w zamian zupełnie inną sprawę, która doprowadzi do tego że będzie musiała na sali rozpraw zmierzyć się przede wszystkim z własnym mężem. Na początku para traktuje to jako ciekawe wyzwanie, ale im dalej w las, tym gorzej oddzielić im życie zawodowe od prywatnego. A to przekłada się też na chęci założenia rodziny, której Joanna niespodziewanie bardzo pragnie. Naprawdę podoba mi się przemiana tej bohaterki i mocno trzymam kciuki za tę parę. 😀 Przeczytałam w kilka godzin, jak zawsze! 9/10


A Was która książka najbardziej przekonuje?

Read more »
o października 11, 2022 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ▼  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ▼  paź 2022 (3)
      • Babski wypad na Słowację - relacja z wycieczki
      • Przewodnik po Egerze i okolicach.
      • Książki we wrześniu
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.