Ostatnio dłużej zastanawiałam się nad swoim planowaniem podróży, czyli czym się kieruję wybierając dany cel. Jestem osobą raczej zorganizowaną, więc teoretycznie powinnam mieć listę destynacji wraz z prawdopodobnymi datami. Tak jednak wcale nie jest i chociaż pandemia nauczyła nas wszystkich, że nie ma w życiu za bardzo, co planować - ja już dużo wcześniej kierowałam się głównie intuicją, podpowiedziami innych i korzystaniem z tego, co nam życie przynosi. Przykład- ja chcę w góry, on nie, więc jedziemy do lasu, gdzie jeszcze nas nie było. Otwierają muzea- no to jedziemy pozwiedzać. Zamykają muzea szukamy fajnych rezerwatów przyrody, albo miasteczek z klimatem. I tak to u nas działa, chociaż jeden z Zamków, o którym dziś Wam opowiem, był już dawno na mojej liście. Zapraszam👇

Zamek w Mosznej + Opole 

Kiedy pisałam o Maciejowej (o tutaj) , naszym celem pierwotnie był właśnie Zamek w Mosznej. Okazało się, że czasowo się nie wyrobimy, więc wykombinowaliśmy coś innego. Teraz się z tego cieszę, bo to był początek naszej pięknej przygody z górami, która trwa do dzisiaj. Długo odwlekając, w końcu wyruszyliśmy w drogę. Z Krakowa do Mosznej trasa zajęła nam około 2.5h. Zaparkowaliśmy pod Kościołem, który znajduje się niedaleko Zamku. Niby widniała informacja o płatnym parkowaniu, ale nikt od nas żadnej kwoty nie pobrał. Można było oczywiście podjechać pod sam Zamek, obawialiśmy się jednak że nie będzie już miejsca. Niesłusznie😊 Generalnie ludzi garstka, więc to zdecydowanie na plus - w normalnych czasach w weekendy pewnie jest dużo więcej turystów. Za bilet zapłaciliśmy 17 zł, a ulgowy kosztuje (była z nami babcia i siostra, które korzystały z ulgi) 11 zł. Można płacić kartą. Jeśli ktoś tak, jak ja, lubi pamiątki, to tylko przy zakupie biletów, można je nabyć. Nie ma później już żadnych stoisk. Jedną z pierwszych sal, do których weszliśmy była Biblioteka. Znajdują się w niej przeróżne książki, od archiwalnych po współczesne. Tak bardzo nowoczesne, że znaleźliśmy tutaj książki chociażby Remigiusza Mroza, a zaraz obok Blanki Lipińskiej...


Na mnie największe wrażenie zrobiła Oranżeria, do której należy dojść przechodząc przez restaurację. Wszystkie zostało dokładnie opisane na strzałkach, więc nie ma obaw o zgubienie się. 😊Było pięknie, zielono, można było sobie odpocząć na ławeczce, porobić zdjęcia.

 Z ciekawostek - przez kilkanaście lat Zamek funkcjonował jako szpital leczenia nerwic. A generalnie jest to tak naprawdę Pałac. Budowla ta nigdy nie pełniła funkcji obronnej. Wzorowana była na zamku bawarskim Neuschwanstein, a ten z kolei był inspiracją Disney'a.


Po zwiedzaniu, przeszliśmy się jeszcze na krótki spacer do parku, który jest na terenie pałacowym. W zimie wstęp jest bezpłatny, ale w sezonie (od kwietnia do października) kosztuje 12 zł normalny, a 8 ulgowy

Generalnie Zamek jest piękny, ale przede wszystkim na zewnątrz. Podobno opcja z przewodnikiem jest o wiele ciekawsza, ale niestety aktualnie niedostępna, tak jak wstęp na wieże. Zwiedzanie i spacer po parku zajęły nam niecałe dwie godziny. Po drodze mieliśmy zwiedzić jeszcze Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach, ale niestety pocałowaliśmy klamkę. Muzeum zamknięte, choć na stronie nie ma żadnej informacji. No, ale mogłam zadzwonić, żeby się upewnić...😌 W takim razie obraliśmy kierunek Niemodlin i kolejny Zamek. Niestety i tu napotkały nas przeszkody. Aby wejść trzeba mieć rezerwację. My nie przewidzieliśmy, że tam wylądujemy i mimo raczej braku tłumów (widziałam tylko kilka osób), nie udało nam się wejść bez rezerwacji. Do trzech razy sztuka - kierunek Opole. 


Przespacerowaliśmy się po rynku, wstąpiliśmy na chwilkę do Katedry i na Mury Obronne. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe i zniechęcenie niektórych członków naszej wyprawy, nie spędziliśmy  tam jednak wiele czasu. Mimo to, Opole to ciekawy pomysł na przystanek na naszej trasie. Znajduję się tam też ciekawe Muzeum Polskiej Piosenki 


Wybierając się do Mosznej, warto mieć w zanadrzu coś jeszcze. A najlepiej kilka dodatkowych przystanków, w razie przeszkód. Mnie mimo wszystkiego, czegoś w tym Zamku brakowało. A szkoda, bo oczekiwania miałam bardzo duże. 😔

Zamek w Pszczynie + Zagroda Żubrów

Tydzień później wybraliśmy się do Zamku, w którym ja już kiedyś byłam. Było to jednak dawno temu i postanowiłam odświeżyć sobie wspomnienia, a przy okazji pokazać M kolejne ciekawe miejsce. Do Pszczyny z Krakowa dotrzemy w godzinkę z hakiem. Zaparkowaliśmy niedaleko małego Rynku i udaliśmy do Bramy Wybrańców. Przygotowałam się do wycieczki dzień wcześniej i kupiłam bilety online. Wstęp do wnętrz XIX i XX-wiecznych kosztuje 20 zł, a ulgowy 11zł i w tej cenie mamy jeszcze wejście na wystawę czasową :"Wystawa na brytyjskim dworze 1898-1929." Dodatkowo, można zwiedzić również zbrojownie, do której trzeba kupić osobny bilet, którego koszt wynosi 6zł, a z ulgą 3.5 zł. Można jeszcze dokupić sobie audioprzewodniki ( za 10 zł + 2zł słuchawki ), ale my z tej opcji nie skorzystaliśmy. 


Wnętrza robią na nas niesamowite wrażenie już od samego początku. Trudno się dziwić, bo Muzeum zachowało około 80% oryginalnego wyposażenia z XIX i XX-wieku. I to zdecydowanie czuć, przechadzając się po kolejnych komnatach. Obecny kształt i jego myśliwski charakter są zasługą Hansa Henricha XI, który panował w Pszczynie prawie 50 lat.


 Zamieszkiwała tu również księżna Daisy- znana między innymi z popularnych pamiętników, które spisywała. Jej pierwsze wrażenia po przyjeździe do Pszczyny opisała tak :" Znajdowały się tu hektary tarasów i ogrodów oraz wiele obojętnych rzeźb. Wspaniały porządek reprezentacyjnych przestrzeni z ciężkim bogactwem luksusu, ale bez komfortu i wygody, a nawet bez osobistej łazienki!" Była też baronową na Książu, który był zdecydowanie bliższy jej sercu. Przechadzając się po jej pokoju, można było faktycznie odnieść wrażenie, że komfort i wygodę to Ona bardzo ceniła. 😀


Polecamy zajrzeć jeszcze do Zbrojowni, która znajduje się w podziemiach Zamku jak i ciekawą wystawę fotograficzną. Całość zajęła nam około 1.5h. Jednak to nie był jeszcze koniec naszej wycieczki- wybraliśmy się do Zagrody Żubrów, która znajduje się w Parku Pszczyńskim. Zapłaciliśmy za wstęp 5zł (myślę, że ze względu na sezon zimowy) i trafiliśmy akurat na porę karmienia żubrów 😍. Mogliśmy przyjrzeć się również innym zwierzątkom. Na terenie zagrody znajdywały się tablice informacyjne i przyrodnicze zagadki dla dzieci. 

A w międzyczasie zjedliśmy jeszcze pączka z Pączkarni na Rynku, a potem jeszcze pyszną zapiekankę z Ogórem czy Bez, również znajdującą się na Rynku. Było tak dobre, że nie zdążyłam sfotografować. Koniecznie musicie spróbować. 

Zatem, gdybym miała wybierać między jednym, a drugim miejscem, poleciłabym Wam zdecydowanie Zamek w Pszczynie. A może w którymś miejscu już byliście i macie podobne odczucia? Dajcie znać. 

4 komentarze:

  1. Te Łambinowice zapisz na kartce jako koniczynie do zobaczenia - bo ją już mam je dawno zapisane jako miejsce warte zobaczenia .I mi w zamku w Mosznej to jednak biblioteka hrabiego najbardziej się podobała . 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłam w Mosznej w lipcu i mimo wszystko murem i sercem za tym zamkiem stoję! :) Szkoda, że nie udało Wam się skorzystać z opcji przewodnika, bo z ręką na sercu nikogo nie słuchałam z takim zainteresowaniem- naprawdę poznaliśmy fajne smaczki historyczne (pamiętasz BB? Jej by się to podobało ��) Ale te nieszczęsne opłaty za chodzenie po ogrodzie w lecie musieli wprowadzic niedawno, bo my jeszcze 2 lata temu nic nie płaciliśmy- no ale zarobić trzeba �� a te żubry to ja koniecznie muszę zobaczyć na żywo!!! ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienisz zdanie jak pojedziesz do Wałbrzycha 😁 gwarantuje Ci to 🤩 a jeszcze jak zaliczycie ten ogród japoński to w ogóle się zakochasz w tamtych rejonach ❣️
      Żubry były świetne, super że nam się udało trafić 🤩

      Usuń