Nie od razu Kraków zbudowano, czyli dziś wpis o tym jak zachęcić kogoś do wycieczek górskich. Przed Wami kilka moich propozycji dla tych, którzy chcą zacząć przygodę z górami. To również wpis dla szukających ciekawych szklaków, nieco mniej popularnych, ale przy tym równie pięknych. Zapraszam👇

Maciejowa

Na pierwszy ogień wycieczka w miejsce, od którego wszystko się zaczęło. Mam na myśli nasze górskie wyprawy. Oczywiście mieliśmy wcześniej zaliczone topowe Morskie Oko, czyli krokusy w dolinie Chochołowskiej. I tak, trochę przypadkiem (bo cel na niedzielę miał być zupełnie inny) wybraliśmy się do Rabki na spacer. Zostawiliśmy samochód w centrum i wyruszyliśmy czerwonym szlakiem, mijając Park Orkana. Szlak wiedzie głównie polnymi drogami. Trasa do schroniska zajęła nam około 1.5h, ale jest to przyjemny szlak. Na rozgrzewkę w sam raz. Mijaliśmy wiele górskich polanek, która pozwoliły nam oderwać się od miejskiego zgiełku.


 W schronisku można kupić coś do jedzenia i picia. Wiadomo, że teraz tylko na wynos (w godzinach 10-18, sprzedaż w okienku wg. informacji na stronie schroniska), ale my zdecydowaliśmy się tylko na kupno pamiątkowego magnesu. Na szlaku raczej nie ma tłumów no i można wybrać się z dzieckiem, ale z wózkiem mogą być już problemy, zwłaszcza przy samej końcówce.


 Lubomir i Łysina

Kolejną moją górską propozycją jest Lubomir, który zdobyliśmy pod koniec maja ubiegłego roku. Wycieczkę zaczynamy od Przełęczy Jaworzyce, do której dojeżdżamy w godzinkę z Krakowa. Auto zostawiamy przy drewnianych ławeczkach i wyruszamy asfaltową drogą, która stanowi około połowę naszej trasy. Najpierw pnie się przez las, a później między domami. Zawsze mnie to zastanawia, czy gdybym ja mieszkała w takim domku na szlaku, to ile czasu zajęłoby mi przyzwyczajenie się do turystów wokół. Wchodząc na drogę szutrową, zaczynają pojawiać się piękne panoramy. Mijamy restaurację Gościniec, która niestety w dobie pandemii była nieczynna, a szkoda bo wyglądała naprawdę zachęcająco. Po drodze pojawiają się tablice informacyjne dotyczące np. historii obserwatorium, które znajduje się na szczycie. Nic nas nie goni, dlatego spokojnie możemy zatrzymać się przy każdej i czegoś nowego się dowiedzieć. I tak, pnąc się drogą przez las, docieramy do szczytu.


 Niestety obserwatorium jak się pewnie domyślacie, jest zamknięte, ale są ławeczki, można odpocząć i korzystać z błogiej ciszy. Z racji tego, że trasa zajęła nam godzinkę  z hakiem, ciągnę Męża jeszcze kawałek dalej, na Łysinę. Idziemy jeszcze chwilkę lasem, może 15-20 minut i docieramy do celu. Po drodze mijamy ławeczkę z pięknym widokiem. Wyobraźcie sobie to, jesteście na szlaku praktycznie sami (spotkaliśmy pojedyncze osoby, ale był to też poniedziałek) i zupełnie przez przypadek trafiacie na takie miejsce. 


Czasem nie trzeba wielkich poświęceń, żeby zobaczyć piękne rzeczy.  Wracamy tym samym szlakiem, aczkolwiek Lubomir może być ciekawym przystankiem w drodze na inne górskie szczyty (jak np. Lubień czy Kudłacze)



Wielki Kopieniec

Kiedy już mamy trochę wprawy w górskich wycieczkach, można pomyśleć o czymś wyżej i dalej. Przenosimy się w Tatry. No i jak tu ominąć choć trochę rzeszę turystów, a przy okazji trafić na jakiś ładny szlak, niekoniecznie bardzo trudny. Brzmi niemożliwie? Ależ skąd 😉 Wielki Kopieniec to chyba trochę nieodkryty szczyt, a szkoda bo mnie bardzo przypadł do gustu i na pewno na długo go zapamiętam. To jedna z gór, której nawet moja mama jeszcze nie zdobyła. Wędrówkę zaczynamy od zostawienia samochodu na parkingu we wschodniej dzielnicy Zakopanego -Jaszczurówce. Miejsc nie ma za dużo i mimo późnej pory, udało nam się zaparkować i nawet nic za ten parking nie za płacić. Szok. Drogowskazy pokazują, że na szczyt dotrzemy w niecałe 2 godziny.


 Z racji tego, że szczyt zdobiliśmy kilka dni temu, w warunkach zimowych, to faktycznie całość trasy, razem z postojami zajęła nam niecałe 4h. Początek szlaku jest prosty, a zima sprawia że wręcz urokliwy. Ochów i achów na temat zimowego klimatu nie było końca.


 Idziemy wzdłuż Potoku Olczyskiego. W niecałe 30 minut docieramy do Polany Olczyskiej i mamy za sobą najłatwiejszy etap wycieczki, ale o tym szczęśliwie jeszcze nie wiemy. Kierujemy się dalej zielonym szlakiem, ponieważ żółty zaprowadził by nas na Nosal. A to innym razem.

Przechodzimy przez drewniany mostek i wchodzimy do lasu, podejście robi się trochę trudniejsze. Mijamy dzieci zjeżdżające na jabłuszku i żałujemy, że nie mamy takiego ekwipunku ze sobą, oj bardzo. Po około 45 minutach docieramy do Polany Kopieniec, mając za sobą tylko jeden (mój) upadek, jednak drogowskazy dodają nam sił, bo wiemy że jesteśmy już u kresu wędrówki. Zaczynają się schody, dosłownie i w przenośni. Pną się do góry, wyraźnymi zakosami. I wtedy, każdy z nas, prędzej czy później zalicza upadek. Z tą różnicą, że moi towarzysze wywracają się raz, a ja kilka razy. No, nie było to zbyt mądre, przyznaję. I dlatego, po zejściu z Kopieńca, mijając ludzi bez raków, ostrzegamy ich, że jest baaaardzo ślisko. No, ale wiadomo, nie uwierzy dopóki nie zobaczy. 


Zejście okazało się trudniejsze, a że było nam wszystko jedno, to cześć trasy po prostu zjechałyśmy na tyłku, szczęśliwie nie rozdzielając sobie przy tym ubrań. Uwierzcie mi, nie byłyśmy jedyne😁. Co nie zmienia faktu, że na pewno będę się bardziej przygotowywać do wycieczek w zimie.

Dolina Białej Wody

Czasem trzeba trochę poszperać, aby znaleźć jakieś górskie perełki. Albo poradzić się kogoś bardziej doświadczonego. I tak było w tym wypadku. Do Doliny Białej Wody trafiliśmy przez polecenie. Jest to najdłuższa dolina w Tatrach i dla wielu uznawana za najpiękniejszą. Startujemy z Łysej Polany, z tym że Dolina jest położona jest na terytorium Słowacji. Obecnie zatem spacer po tym urokliwym miejscu jest dość utrudniony, ale gdy tylko się to zmieni, zachęcam Was do odwiedzenia! Na parkingu jest masa ludzi, my musimy zaparkować po stronie słowackiej i przez chwilę obawiamy się tłumów. Na szczęście wszyscy idą na Morskie Oko, a my wybieramy szlak zdecydowanie mniej oblegany. Początkowo wędrujemy drogą asfaltową, która później zmienia się w szeroka drogę szutrową, delikatnie pnącą się do góry. Podstawowa trasa kończy się na Polanie Białej Wody. To około 3.2 km, dla nas jest to jednak przystanek i maszerujemy dalej, widoki tylko nas do tego zachęcają.


 Mijamy dwie kolejne polanki- Pod Upłazki oraz i Pod Aniołami. Aż dochodzimy do Polany pod Wysoką, na której kończymy naszą wyprawę. Mamy apetyt na więcej, ale niestety ogranicza nas czas. Dlatego pewnie jeszcze kiedyś tam wrócimy i zdobędziemy Litworowy Staw. Mimo to, był to udany spacer, przeszliśmy 20 km, w niecałe 5h. 


Trasa nie ma żadnych trudności technicznych, a widoki są naprawdę piękne. Jest zatem ciekawą propozycją, dla tych którzy lubią spacerować, ale niekoniecznie zdobywać wysokie szczyty.


Która górska wycieczka najbardziej Was zachęciła? A może już byliście w którymś miejscu? Dajcie znać, a ja na całe szczęście mam jeszcze kilka perełek w zanadrzu, które prędzej czy później opiszę na blogu 😊

16 komentarzy:

  1. Ile musi być komentarzy pod tym postem, żeby zobaczyć zdjęcia z Twoich zjazdów na pupie? 😂 A tak na serio- biorąc pod uwagę urokliwe zdjęcia, to chyba dzisiaj właśnie Wielki Kopieniec podbił moje serce ❤️ Wczoraj nawet z mężem rozmawialiśmy na temat wybrania się w góry i chyba byśmy zaczęli od tego szlaku- oczywiście w lato 😅😅 Z niecierpliwością czekam na kolejne górskie propozycje ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zdjęcia bo kurcze Mąż nie ogarnął żeby nam zrobić :( jedynie filmik 😅
      Wow,super że chcecie się gdzieś wybrać♥️ Kopieniec powinien Wam się spodobać! :* Ale dolina białej wody też jest śliczna 😍

      Usuń
  2. No właśnie myślałam, że będzie jakieś zdjęcie z tej zabawy! 😅 albo chociaż z trzymania się "czego popadnie" bo tak ślisko 😂. Ale widzę tu kilka miejsc, w które bym się jeszcze wybrała...🤔 i na Kopieniec na wiosne...😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mówisz że robimy powtórkę na wiosnę? 😍
      Mam jeszcze kilka fajnych miejsc do polecenia więc bądź uważna 🧐😁

      Usuń
  3. Super wpis! Proszę o więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako kawaler orderu taternika za zdobycie Gubałówki pieszo daje okejkę dla wpisu i chętnie wybiorę się na zimową wycieczkę w góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gubałówka pieszo to już coś! :D Małymi krokami do celu, na pierwszy ogień polecam Maciejową, blisko, nisko i jest schronisko :D

      Usuń
    2. Hahaha, juz wiem czemu usłyszałam z drugiego pokoju "ona chyba nie zna moich możliwości!!!" Grunt że ja znam ���� pozdrawiam gruszekpietruszek ��

      Usuń
    3. Chętnie poznam! Pozdrawiam Was Kochani i miłej kawusi <3

      Usuń
  5. Zebranie ekipy to chyba najgorsza część całej wyprawy �� ale jakoś jeszcze nigdy nie przekonałam się do wybrania się w góry zimą ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My akurat z zebraniem ekipy nie mamy aż takiego problemu, trudniejsze jest moze dostosowanie celu do kondycji ekipy :D no i ekipa sprawia że zawsze jakoś tych opornych łatwiej przekonać 😇 góry zima są chyba najpiękniejsze, ale też trzeba być ostrożnym ze względu na trudne warunki:) ale tak czy siak polecam mocno! ♥️

      Usuń
  6. Fajnie że oprócz ciekawych opisów pokazujesz fotki , które świadczą że w góry można o każdej porze roku o ile robi się to z rozsądkiem �� Brawo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Do wyprawy trzeba się odpowiednio przygotować, doświadczenie robi swoje :)

      Usuń