Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

grudnia 18, 2024

Przewodnik po Gdańsku

 Trzymajcie za mnie kciuki. Bowiem, oddaję w Wasze ręce wpis o mieście, które ma wiele do zaoferowania. Mam wrażenie, że zwiedziłam do tej pory 5% tego, co kryje Gdańsk. Uroczyście postanawiam, aktualizować ten post. Mam nadzieję, że to się uda! A tymczasem, opowiem Wam, co do tej pory widziałam i polecam.  


Parking i kilka praktycznych wskazówek na początek

Jeśli chodzi o zwiedzanie Starego Miasta, to parkowaliśmy w kilku miejscach. Na ul. Rzeźniczej jest prywatny parking. Godzina kosztuje 7 zł. Można płacić kartą. Parkowaliśmy też na ul. św. Trójcy. Tutaj opłaty wg. strefy płatnego parkowania. Jest też duży, zadaszony i darmowy parking przy Urzędzie Marszałkowskim. Czeka nas wtedy około 20 minut spaceru na ul. Długą. W Gdańsku bardziej funkcjonuje Free now, niż Uber, czy Bolt.



Neptun, Złota Brama i Żuraw

Nie będę tutaj rozpisywać się za bardzo o oczywistych miejscach w Gdańsku. Według mnie, trzeba po prostu przespacerować się po ul. Długiej i Długi Targ. Mam wrażenie, że to są punkty, o których wszyscy wiedzą. A jeśli się mylę, to dajcie znać w komentarzu! Wtedy się poprawię. 😀 A teraz zacznijmy już zwiedzanie na dobre.


Ratusz

To jedno z miejsc, którego nie wolno pominąć podczas wizyty w Gdańsku. Aż wstyd przyznać, że nie zwiedziłam go za pierwszym, ani nawet drugim razem!  Jest to drugi, po Bazylice, najwyższy budynek w mieście.  Ratusz kiedyś był główną siedzibą władz miasta. Bardzo ucierpiał w czasie II Wojny Światowej, ale dołożono wszelkich starań, aby przywrócić mu dawny blask. Według mnie, to się udało! Zwiedzanie rozpoczynamy od tzw. Białej Sali. W czasie pobytu króla w mieście, pełniła funkcję sali tronowej. Później zapadały tutaj wyroki sądu. Na ścianach wiszą malowidła królów Polski, a na suficie znajdziemy różnorodne malowidła. Jednak to sufit w Czerwonej Sali robi wrażenie.


 W czasie II Wojny Światowej większość została wywieziona z sali i dzięki temu ocalała. Dzieła sztuki przedstawiają miasto, jako idealne, dobrze rządzone, sprawiedliwe itp. No na żywo naprawdę robi  wrażenie! Moją uwagę zwróciły też piękne dębowe drzwi oraz kręcone schody. Nad portalem znajdziemy herb Gdańska i  herb rodowy króla Jana III Sobieskiego. 


Oprócz tego, w ratuszu jest też wystawa poświęcona tragicznie zmarłemu prezydentowi, Pawłowi Adamiczowi. Stoi tutaj duże biurko, jego zdjęcie, czy otwarty kalendarz z zapiskami. 


Kolejna ciekawa ekspozycja jest poświęcona historii wojennej. Losy Gdańska, jako miasta, były bardzo skomplikowane. Tak naprawdę można by o tym poświęcić cały długi wpis, ale w końcu to nie blog historyczny! Muszę wspomnieć też o tzw. carllionach. Jest to zespół dzwonków, na których można wybijać melodię. Gdańsk może poszczycić się aż 37 dzwonami, a każdy turysta ma możliwość usłyszeć je o pełnych godzinach, od 8 do 20. Dzwony znajdują się w wieży ratuszowej. W sezonie można na nią wejść i podziwiać stamtąd panoramę. To następnym razem! Na zwiedzanie warto przeznaczyć około godzinki. Bilety 25/18 zł. Dzień bezpłatny to poniedziałek.


Dom Uphagena 

Inaczej kamienica mieszczańska z XVIII wieku. Jedna z niewielu tak starych kamienic udostępnionych do zwiedzania. Kim był właściciel? Johann Uphangen był bibliofilem, i historykiem. Po jego śmierci kamienica była w posiadaniu jego rodziny przez cały kolejny wiek. To nie zdarzało się często. 


Do zwiedzania udostępniono kilka pomieszczeń. My zaczęliśmy od wystawy czasowej, która akurat nas nie zachwyciła. Dotyczyła różnego rodzaju zamków i klamek. Na szczęście reszta była dużo ciekawsza. W salonie trwały przygotowania do jakiegoś koncertu, więc mogliśmy zerknąć tylko na chwilę. Ponoć jest to najładniejsza sala, ale nam przypadł do gustu też pokój muzyczny. 



Spacerując po kuchni i sieni, wspominaliśmy dzieciństwo u dziadków. Zwiedzanie zajęło nam ok. 30 minut. Bilety kosztują 25/18 zł. W muzeum jest spora szatnia oraz toaleta. W poniedziałki wstęp jest darmowy. 


Gdańskie zoo

Wizyta w zoo była zwieńczeniem naszych tegorocznych wakacji nad morzem. Dlatego cieszę się, że mogę dziś powrócić do tej wycieczki i w końcu zdać Wam z niej relację. Gdańskie zoo obchodzi w tym roku 70-lecie.


 Obiekt jest naprawdę ogromny. Zwierząt ogółem jest ponad 800, a powierzchnia zoo obejmuje 124ha. Przy ogrodzie znajduje się duży parking. Najlepiej wykupić bilet na cały dzień za 30 zł. Nam wizyta zajęła prawie 4 godziny. Bilety wstępu kosztują 45/20 zł. Dzieci do lat 3 wchodzą za darmo. 


Jeśli chodzi o tych najmłodszych turystów, to można wypożyczyć dla nich wózek za 30 zł za dzień. Kolejną atrakcją, stricte dla maluchów, jest mini zoo. Tutaj trzeba dodatkowo zapłacić (tylko za dziecko) 5 zł. W zamian otrzymuje przysmaki dla zwierzątek. Dla mnie dużym plusem był brak konkretnej strefy gastro i sklepów z pamiątkami na każdym rogu. Owszem, była restauracja, budka z lodami, ale tylko tyle. Uważam, że to w zupełności wystarczy. Taki przesyt miałam trochę po wizycie w Łodzi. Jakie ciekawe zwierzątka można tu podejrzeć?

 Jest żyrafa, słoń afrykański, kapibary, manul, lew, pandka ruda i wiele innych. Alejki są dobrze opisane. Te zwierzęta tutaj mają naprawdę sporo przestrzeni. Przy klatkach są ciekawe tabliczki informacyjne i zaznaczone pory karmienia. Udało nam się na trafić na kilka karmień. Na terenie zoo są też altanki i sporo ławeczek. Ciężko byłoby zrobić taką trasę, bez jakiekolwiek odpoczynku. Nam się podobało, polecamy i Wam!

Muzeum Solidarności

Mój pierwotny plan zakładał, że jednego dnia odwiedzimy dwa ogromne muzea. I w zasadzie już na samym początku runął w gruzach...co wyszło nam na dobre! Pokonały nas kolejki i do Centrum trafiliśmy dopiero popołudniu. Polecam, jeśli chcecie ominąć tłumy. Bilet kosztuje 35/30 zł. Muzeum jest otwarte od 10 do 18, a w weekendy do 19. Muzeum zwiedza się z audioprzewodnikiem, co zdecydowanie wpływa na jakość odbioru wizyty. Dla mnie to była prawdziwa żywa lekcja historii. O Solidarności wiedziałam mało. Jakoś w szkole zawsze większy nacisk kładziono na starożytność, niż czasy wojenne i współczesne. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Wisieńką na torcie był piękny biało-czerwony napis złożony z recenzji turystów. Zobaczcie, jak pięknie to wyglądało. Na zwiedzanie warto przeznaczyć 3 godziny.

 


Muzeum II Wojny Światowej

Kolejne miejsce, które warto zwiedzić to Muzeum II Wojny Światowej. Nieczynne tylko w poniedziałki. Bilety kosztują 29/22 zł. Tym razem zwiedzamy bez audioprzewodników, ale i tak jest ciekawie! Taka lekcja historii pozwala nam wszystko uporządkować. Zastanowić się na nowo nad przyczynami i skutkami wojny. Elementów multimedialnych jest trochę mniej. W głównej mierze są to krótkie filmiki, ale mi to totalnie nie przeszkadzało Każda sala przynosiła coś nowego. Miała swój motyw przewodni. Całość kończy się projekcją krótkiego filmiku.

Westerplatte

Generalnie Gdańsk to miasto z bogatą historią. Dlatego zależało mi właśnie na zwiedzeniu miejsc ważnych historycznie. Nie mogło na tej liście zabraknąć również Westerplatte. Obrona Westerplatte ma dla mnie przede wszystkim wymiar symboliczny. Polska od samego początku wojny była na przegranej pozycji, byliśmy skazani na porażkę, ale hart ducha i siła walki sprawiały, że działy się cuda. Naprawdę w tamtych czasach po ulicach chodzili dla mnie prawdziwi bohaterowie.


Zaparkowaliśmy przy ulicy Henryka Suchodolskiego 70, za darmo, więc to ważne info. Miejsca jednak nie ma dużo, a wiadomo że to dość popularne miejsce. Spacer w tamtym miejscu zajmuje około godzinki. Najpierw mijamy ruiny schronów oraz tablice informacyjne, a w końcu docieramy do pomnika i odnajdujemy też słynny napis "Nigdy więcej wojny".

Gdzie nad morze?

Plaża Stogi

 Ponoć tam jeżdżą bardziej lokalsi niż turyści. Pospacerowaliśmy wzdłuż plaży, sprawdziliśmy czy woda nadaję się na kąpiel  i cieszyliśmy się chwilą. To dobre miejsce, żeby odpocząć. Oprócz typowych budek z lodami czy pamiątkami znajdziemy też boisko do siatkówki plażowej. No i stosunkowo mało ludzi, a jeśli zdecydujemy się na dłuższy spacer to już w ogóle spotkamy pojedyncze osoby. Parking darmowy, ale nie jest jakoś wybitnie duży. Można też dojechać komunikacją miejską. Przystanek znajduję się zaraz obok plaży. 



Molo w Brzeźnie

Zdecydowanie większy ruch panował w Brzeźnie. Spotkaliśmy tam wczorajszych  kibiców Lechii, ekipę morsów i sporo spacerowiczów. Jest tu dość duży parking, ale w sezonie pewnie nie tak łatwo o miejsce. Do molo doprowadzi nas asfaltowa alejka, podzielona na ruch pieszych i rowerów. Na trasie widzieliśmy też kilka przenośnych budek z kawą. Jest też spora restauracja, a w sezonie działają tu food tracki. Polecam Wam sprawdzić i to miejsce. Nie pożałujecie. 



Czy warto zwiedzić jarmark świąteczny?

Moim zdaniem tak! Jarmark odwiedziliśmy kilka dni temu i było naprawdę przyjemnie. Najpierw byliśmy w ciągu dnia i wtedy było zdecydowanie mniej ludzi. Wieczorem były tłumy, ale do przeżycia. Na jarmarku jest duża scena, na której można zrobić pamiątkowe zdjęcie. Tutaj ustawia się jednak spora kolejka. Jeśli zależy nam na fajnym zdjęciu z jarmarku jest jeszcze kilka opcji. 


Po pierwsze, w ramach cegiełki na cele charytatywne, możemy strzelić fotkę przy mniejszej dekoracji. Po drugie, możemy skorzystać z fotobudki. A po trzecie, na jarmarku jest sporo podświetlanych dekoracji, idealnych na zdjęcia. Zwłaszcza te wieczorową porą. Na plus oceniam ilość stoisk. Było ich naprawdę mnóstwo. Można spróbować kuchni z całego świata. Kolejnym atutem były przystępne ceny. Są stoiska ze słodkościami, rękodziełem, ozdobami itp. Dla najmłodszych jest piękna karuzela i wirujące beczki. 

Atrakcji jest dużo, ale nie czuć tutaj przesytu i tandety. Takie wrażenia towarzyszyły mi rok temu, we Wrocławiu. Może za rok sprawdzę kolejny jarmark. Kto wie! 

Czy warto wybrać się na rejs?

Uwielbiam rejsy. Zakochałam się bezpowrotnie w tej atrakcji podczas naszego pobytu w Pradze i już chyba się nie odkocham. Dlatego zawsze chętnie korzystam z takiej opcji. Tak było i tym razem. W Gdańsku znajdziemy dużo tego typu ofert, możemy płynąć do Westerplatte, Sopotu czy do Stoczni. My wybraliśmy tę ostatnią opcję. Cena z welcome drinkiem to 40 zł (cena z 2021 roku). Warto dodać, że jest to mały plastikowy kubeczek, więc w zasadzie to szału nie ma.

Sam rejs trwa 45 minut, podczas którego dowiemy się nieco o historii Gdańska. Czy warto? Myślę, że za taką cenę można, ale nie trzeba. Ja lubię rejsy, ale ciężko mi polecić go z czystym sumieniem 

Co zjeść i gdzie

Aby napić się kawki w centrum, polecam Wam nieco odbić i skręcić na ulicę Mariacką. To romantyczna uliczka, która słynie przede wszystkim ze sprzedaży bursztynu. Co krok, mamy stoisko z biżuterią. Jednak ludzi jest nieco mniej, dzięki czemu możemy przysiąść i odpocząć. W pobliżu znajduję się też Katedra Mariacka. Warto zajrzeć.


Na pożegnalną kolację, wybraliśmy pizzerię i była to jedna z lepszych pizz jakie jadłam w życiu. A uwierzcie mi, trochę ich jedliśmy ;). Restauracja nazywa się Bardzo Włosko. Miły gospodarz, pyszna pizza i  przystępne ceny. Adres to ulica Przytulna 9. Będzie smacznie, obiecuję!



Read more »
o grudnia 18, 2024 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

grudnia 03, 2024

Książki w listopadzie

 Listopad zgarnia miano najmniej lubianego miesiąca w całym roku. Na szczęście, mój uratowały dobre książki. A jakie są Twoje sposoby na jesienną chandrę? Może moje recenzje Was zainspirują. 😊


1. Tysiąc Pocałunków

Poppy jest bardzo zżyta ze swoją babcią. Niestety, historia zaczyna się od rozstania. Dziewczynka dostaje w prezencie słoik, który ma wypełnić tysiącem pocałunków. Każdy z nich ma zapisać na karteczce i wrzucić do środka. Zapisane chwile mają być wyjątkowe. Takie, w których zapiera dech w piersiach. O wszystkim opowiada swojemu przyjacielowi. Rune jest zazdrosny. Nie chce, aby nikt inny całował jego przyjaciółki. To on chce dać Poppy te 1000 wyjątkowych pocałunków. Od tego momentu stają się nierozłączni. Niestety do czasu. Kiedy są nastolatkami, Rune musi wrócić do swojej ojczyzny, do Norwegii. Przeprowadzka jest związana z pracą jego ojca. Nie ma tutaj pola do manewru. Dla zakochanych to koniec świata. Będzie ich dzielić ogromna odległość. I ta próba niestety ich pokonuje. Po jakimś czasie Poppy urywa kontakt z Rune'm. Dlaczego? Chłopak próbuje odnaleźć odpowiedź. Kiedy po dwóch latach wraca do Stanów, jest już innym człowiekiem. Rozpacz po rozstaniu go pochłonęła. Dziś jest pełen mroku. Nie wie tylko, że Poppy zamilka z konkretnego powodu. Jakiego? A tego dowiecie się, kiedy przeczytacie tę książkę. To wzruszająca historia młodych ludzi, których spotkała wielka miłość, ale też wielka tragedia. Pewnie można się czepić, że momentami ckliwa, zbyt przesłodzona. Ale czy nie potrzebujemy czasem zatracić się w takiej fabule? Dla mnie jedna z lepszych w tym roku. 11/10! 


2. Cienie pośród mroku

A teraz pora skrytykować trochę mojego ulubionego pisarza, a co! Było mi przykro, kiedy dowiedziałam się że to koniec serii z Sewerynem Zaorskim. Jednak po przeczytaniu ostatniej części, zmieniłam zdanie. Tak naprawdę można było zakończyć te serie już dwa tomy wcześniej. Seweryn i Kaja prowadzą szczęśliwe życie. Wszyscy w piątkę próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Chcą stworzyć bezpieczny i przyjazny dom dla swoich pociech. Jak to w życiu, sielanka nie trwa długo. Seweryn jest wezwany do zbadania niedawno odkrytych kości. Wygląda to jak archeologiczne znalezisko, ale tak wcale nie jest. Co więcej, na kościach jest ukryta wiadomość dla Zaorskiego. Kto z nim pogrywa? Lista wrogów jest długa. Jakby tego było mało, Michał robi wszystko żeby odebrać Burzy dzieci. W tym wszystkim pomaga mu była dziewczyna Seweryna. Stworzyli razem doskonały plan, jak zniszczyć życie zakochanym. Niestety, ale ta część była dla mnie najsłabsza i mocno naciągana. Już po ostatniej części, myślałam że mamy do czynienia z jakimś McGayverem. Poza tym rozwiązanie zagadki też jest dla mnie totalnie nierealne i oderwane. Co nie zmienia faktu, że będzie mi brakować Tatełożartów! 5/10


3. One

Maria zaczyna nowy rozdział. Wraca do rodzinnego Grodziska, z małą córką Kasią. Udało jej się odciąć od toksycznego męża, ale w mieście nie zna za wiele osób. Wszystko dlatego, że za młodu porzuciła rodzinę i wybrała karierę modelki. Z pomocą wychodzi jej Olga. Dziewczyna, która zajmuje się marketingiem. Pomaga jej w urządzeniu się, ale również w wydaniu książki. Maria chce opowiedzieć światu o kulisach pracy modelek. Oprócz tego, próbuje odnowić rodzinne relacje, a także odnaleźć swojego ojca. Matka nigdy nie zdradziła jej, kto nim jest. Zresztą sama nie chce znać córki, po tym jak wyjechała do Hiszpanii i się od niej odcięła. Nie wie, że za wieloma jej decyzjami stał agresywny mąż. Maria czuje się przez Olgę zrozumiana, bo i ta ma spore problemy małżeńskie. Nie wie, jednak że Olgę interesuje w tej relacji tylko zemsta za krzywdę przed laty. Chce zniszczyć Marii życie. Nadarza się okazja, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pozbyć się wspólnika, który od lat ją oszukuje i całą winę zrzucić na Marię. Brzmi ciekawie? Może i tak, ale niestety nie porwała mnie ta historia. 😟 Zupełnie nie rozumiałam motywu, jakim kierowała się Olga. Brakowało mi też rozwinięcia historii małżeńskiej Marii i Diega. Chciałam dowiedzieć się więcej o tym, jak naprawdę wyglądała ta relacja. Zakończenie też wydaje mi się niemożliwym zbiegiem okoliczności. Przykro mi, że się męczyłam, bo książkę dostałam w ramach współpracy. Nie jest to zła historia, ale czegoś mi zabrakło. Jednak sam styl i piękne wydanie sprawia, że na pewno sięgnę po coś jeszcze tej autorki. 6/10.


Read more »
o grudnia 03, 2024 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 07, 2024

Podsumowanie książek w październiku

 Październik był pełen słonecznych dni. Dlatego czasu na czytanie książek nie było zbyt wiele. Na szczęście coś udało się przeczytać. Odwiedziłam też Targi Książki, na których trochę mnie poniosło. Czy żałuję? Ależ skąd! Na końcu wpisu wrzucę Wam zdjęcie książek, które upolowałam. 


1. Rywal Diabła

Kuba Sobański prowadzi spokojne życie. Jest w szczęśliwym związku, pomaga Donie w rozwoju kariery prawniczej. Kluczem do sukcesu jest w tym wypadku brak kontaktu z Sonią. Ta ma poważne problemy. Ktoś wysyła do niej tajemnicze przesyłki. Ktoś, kto odkrył jej sekret. Dziewczyna jest pod ścianą. Jedynym sposobem, aby odnowić kontakt z Sobańskim, jest oddanie mu polisy. Polisy, która miała zagwarantować Soni bezpieczeństwo. Nie wie tylko, że Kuba już dawno dotarł do tego dokumentu. Mimo to, Kuba przyjmuje jej propozycję. Wszystko przez dziwne zachowanie Soni. Znika z firmy, jest nieobecna. Kiedy przez kilka dni nikt nie ma z nią kontaktu, Sobański postanawia to sprawdzić. Znajduje dziewczynę martwą w jej mieszkaniu. Demony przeszłości wracają z podwójną mocą. Sonia była mu bliska. Może nawet ją kochał. Nie odpuści zabójcy. Tylko, że ten zdaje się być o krok przed Kubą. Prowadząc swoje własne śledztwo, na jaw wychodzą też sekrety skrywane przez Donę. Ta część naprawdę mi się podobała! Polecam! 9/10


Dobra koleżanka

Rywalowi miałam przypisać 10, ale tak naprawdę "Dobra koleżanka" była lepsza. To ona królowała w październiku. Jakie to było dobre! Miód na moje czytelnicze serce, które mocniej bije przy dobrym thrillerze. Znasz ją. Albo sama masz ją w pracy, albo słyszałaś o niej od kogoś. To dobra koleżanka, która z jednej strony się przymila, a potem obgaduje Cię za plecami. Tylko, że Dawn nie zna tej drugiej strony. Jest nowa i dziwna. Przynajmniej tak uważa Natalie, którą dla odmiany wszyscy lubią. To ona rozdaje karty w firmie. Mimo, że wcale nie jest na stanowisku kierowniczym. Dawn się nie zraża. Z natury jest zamkniętą osobą, ale próbuje się przełamać. Tym bardziej, że jej biurko jest tuż obok biurka Natalie. Przynosi jej drobne upominki, komplementuje dziewczynę. Natalie czasem zamieni kilka zdań z Dawn, ale za jej plecami wyśmiewa się ze specyficznego zainteresowania nowej. Dawn uwielbia żółwie. Jest punktualna i obowiązkowa. I kiedy nie zjawia się w pracy, to daje Natalie do myślenia. Chwilę później odbiera tajemniczy telefon. Ktoś zaprasza ją do gry w kotka i myszkę. Na jaw wychodzi, że tylko Natalie miała jakikolwiek kontakt z Dawn. Ciężko powiedzieć, że były koleżankami. A w wyniku śledztwa wynika, że Dawn była w pracy prześladowana. Jak się skończy ta historia? Czy Dawn żyje? Czy to Natalie miała coś wspólnego z jej zniknięciem? No zakończenie Was zdziwi. To taki thriller, który mnie dał sporo do myślenia. Do czego może doprowadzić takie izolowanie i odtrącanie? A może to mnie zdarzyło się być kiedyś taką "dobrą koleżanką?" Musicie to przeczytać! Zasłużone 10/10!



3. Moja książka (Ireneusz Blaszak)

I na koniec coś, czego nie ma na zdjęciu. Znalazłam w samochodzie mamy książkę Ireneusza Blaszaka. Jest cieńka, liczy raptem 50 stron. Przeczytałam ją w drodze do Ojcowa. Jej autor, Ireneusz jest osobą niepełnosprawną. Taki się urodził i nie zna innego życia. W książce opowiada o problemach z jakimi się mierzy. Największym z nich jest samotność. Opowiada, że ludzie często nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć.  Dlatego milczą. A właśnie tej rozmowy najbardziej potrzeba. Chwilowego towarzystwa, oderwania od rutyny. Co mnie urzekło w tej książce? Szczerość i prostota. Czy przeszkadzały mi jakieś błędy językowe, ortograficzne? Ani trochę. Czułam się trochę, jak na kawie i słuchałam ciekawej opowieści. Wcale nie trzeba być wybitnym polonistą, aby napisać własną książkę. To marzenie, które naprawdę można zrealizować. Może i mnie zainspiruje do spełnienia swojego? Zobaczymy. 



I na koniec fotka moich zakupów na Targach Książki. 3 książki już przeczytane. 😀



Read more »
o listopada 07, 2024 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 04, 2024

5 prostych szlaków górskich

 Długo zastanawiałam się w jakiej formie opisać nasz wyjazd w góry. Będzie to podsumowanie ostatnich górskich wycieczek. Wszystkie propozycje są proste i przyjemne. Idealnie nadają się na początek przygody z górami. Będą Tatry, Pieniny i Beskid Wyspowy. Zapraszam.


1. Szlak na Kudłacze

Zacznę od naszej najświeższej wycieczki. Niedawno wybraliśmy się na Kudłacze. My już kiedyś tutaj byliśmy, szliśmy szlakiem z Pcimia. Tym razem wystartowaliśmy z Poręby. Dokładne namiary na mały parking: 49.80195743623738, 20.004830657296708. Dojazd z Krakowa zajął nam godzinkę. Do schroniska doprowadzi nas czerwony szlak. Na początku idziemy asfaltową drogą. 

Jest to krótki odcinek, po około 10 minutach wchodzimy do lasu. Szlak delikatnie pnie się do góry. Czeka nas 216m podejścia. To idealnie, żeby trochę się zmęczyć, rozgrzać, ale nie wejść zdyszanym do schroniska.

 Samo wzniesienie nie było dla nas utrudnieniem, a momentami spore kamienie na szlaku. Tym bardziej, że niektóre były pochowane pod dywanem z liści. Na szczęście, nie był to długi odcinek. Po 40 minutach dochodzimy do celu. Jest tutaj duża polana, ławeczki, plac zabaw, zjeżdżalnia. W schronisku można coś przekąsić. Płatność tylko gotówką.

 Dodatkową atrakcją jest możliwość rozpalenia na polanie ogniska. Trzeba to oczywiście wcześniej uzgodnić z właścicielami obiektu. Dzieciakom oprócz zjeżdżalni spodobają się tutaj gęsi. A tym, którym mało, polecamy przedłużyć wycieczkę o Lubomir. 

My schodzimy tym samym szlakiem, bo to miał być przyjemny (ale dość krótki) sobotni spacer.  A jak sobota, to wiadomo że czekały nas jeszcze porządki. Całość zajęła nam 1.5 godziny, wliczając krótki odpoczynek w schronisku. Na obiad skoczyliśmy do restauracji Porębianka i bardzo Wam polecamy. Wchodzimy, a tu kanapa, szafa, duży stół. Jak w domu. I taki właśnie panuje tu klimat. Domowy! Pyszne jedzenie w przystępnych cenach i przemiła atmosfera. Za dwa drugie dania, rosół i napoje zapłaciliśmy 87 zł. Można kartą. Zajrzyjcie tam, nie pożałujecie!

2. Polana Cisówka

A teraz szlak, który odkryłam zupełnie przypadkiem! Jechaliśmy do Niedzicy na spacer i szukałam jakiejś fajnej trasy. Na zamku i zaporze już kiedyś byliśmy. I tak, przeglądając Internet, znalazłam Polanę Cisówkę. Ta trasa zajmie Wam maksymalnie dwie godziny w obie strony. Szlak czerwony zaczyna się przy zamku. Ma prowadzić do Dursztyna. Przy zamku skręcamy w lewo w ulicę Profesorką.

 Idziemy asfaltową ścieżka, mijając po drodze domki letniskowe. Jest tutaj też mała zatoczka i można zostawić tu auto. Asfaltowa ścieżka prowadzi nas aż do wieży teletechnicznej. Przy niej znajduje się wiata z ławeczkami. 

Tak naprawdę już stąd rozciąga się piękna panorama. Wyraźnie widać górę Lubań, a na dole zamek i Jezioro Czorsztyńskie. Do wiaty spokojnie można dojechać wózkiem i po prostu zawrócić. To jakieś 30 minut spaceru. My jednak idziemy dalej. Teraz asfaltowa ścieżka zmienia się na szutrową. Najpierw przez łąki, a później między sosnami, dochodzimy do celu. To duża polana na grzbiecie góry Tabor. Zawracamy przy domku letniskowym.

 Widoki stąd są naprawdę przepiękne. A co więcej, na szlaku nie spotkaliśmy praktycznie nikogo! To był idealny spacer. Całość zajęła nam mniej, niż dwie godzinki. 

Jeśli chodzi o parking, to my zaparkowaliśmy pod knajpą, w której później jedliśmy obiad. Dzięki temu, nie musieliśmy dodatkowo płacić za parking. Polecam Wam taką opcję, bo tam też dobrze karmią. Ta knajpa to Zadyma.

3. Dolina Małej Łąki

No to teraz będą same tatrzańskie propozycje. Po wizycie w Dolinie Białego, myślałam że znalazłam właśnie jedną z ładniejszych dolinek. Myliłam się! Dolina Małej Łąki jest ładniejsza. Zresztą, sami sprawdźcie i porównajcie! Zaczynamy z parkingu w Kirach.  Jest możliwość dojechać tu komunikacją miejską, kursują autobusy. Jest duży parking w cenie 25 zł za dzień. Oprócz tego, jak to u górali, można parkować na prywatnych posesjach. My tak zrobiliśmy. Za cały dzień zapłaciliśmy 20 zł. Na początku trzymamy się niebieskiego i żółtego szlaku.


 Po 30 minutach dochodzimy do rozwidlenia. Możemy albo iść na Polanę, albo zahaczyć jeszcze o Przysłop Miętusi. To dodatkowe 15 minut, ale polecam Wam wrócić przez Przysłop. Wtedy czeka nas po prostu więcej schodzenia w dół, niż pod górę. Nie jest to ostre podejście, więc moje kolana bardzo nie protestowały. Wróćmy jednak na szlak prowadzący na Polanę. Cały czas szliśmy drogą szutrowo-kamienistą, więc na wózek odpada. Momentami było pod górkę i z dzieckiem w nosidle można złapać lekką zadyszkę. Jednak dolinka nie jest długa, bo to tylko 5,4 km. Czeka nas 227 metrów przewyższenia.

 Po niecałej godzince dochodzimy do Wielkiej Polany Małołąckiej. Stąd rozciąga się piękny widok na Giewont. Widać też Mały Giewont, Siodłową Turnie i fragment Czerwonych Wierchów. Jest tu kilka ławeczek, więc idealnie na odpoczynek. Z nami na Polanie była tylko garstka ludzi. Do tego jesień w pięknym, słonecznym wydaniu. 

Idealnie!  A potem rozdzieliłam się z moją ekipą. Ja wracałam przez Przysłop, a oni żółtym szlakiem. Mieliśmy się spotkać na rozwidleniu. Powiem Wam, że było to dla mnie spore przeżycie. Na szlaku byłam całkiem sama. Dopiero na Przysłopie kogoś spotkałam.

 Ciekawe doświadczenie, ale na samotną wyprawę górską jeszcze się nie nadaję. Natomiast te widoki były warte tej rozłąki. Sami zobaczcie. Do rozwidlenia doszłam w jakieś 40 minut. Chciałam narzucić sobie szybsze tempo, ale na szlaku było sporo błota i musiałam uważać. Bardzo się cieszyłam, że nie ciągnęłam ze sobą Mateusza i Marysi. Im w zupełności wystarczyły zdjęcia. 😁

4. Dolina Białego Potoku

Teraz przypomnę Wam dwie trasy, które zrobiliśmy w wakacje. Auto zostawiliśmy pod Wielką Krokwią. Na początku trzymaliśmy się czarnego szlaku, idąc wzdłuż skoczni. Jest to dość wąski i kamienisty odcinek. Potem weszliśmy już na szeroką, leśną ścieżkę.


 I tak, po 10 minutach, doszliśmy do kas. Na początku szliśmy wzdłuż potoku, żółtym szlakiem.  Trasa jest przyjemna, a różnica wzniesień to ok. 170 metrów. My doszliśmy do wodospadu i stamtąd zawróciliśmy. 

Tuż przed nim, znajduje się dość stromy i kamienisty odcinek. Naprawdę trzeba było uważać. Dlatego tej trasy też nie polecam na spacer z wózkiem. Spod wodospadu można iść dalej, np. do Drogi nad Reglami. Na trasie jest sporo drewnianych mostków, co tylko dodaje uroku temu miejscu. Całość zajęła nam dwie godzinki. 


5. Dolina Strążyska

Pora na propozycję ze schroniskiem. A właściwie bufetem. Wystartowaliśmy z ul. Strążyskiej. Parking kosztował nas 30 zł. Płatność tylko gotówką.

Przy wejściu na szlak jest kilka restauracji i straganów. Dojeżdżają tutaj też busy. Dolinka liczy ok. 4km. Nam wycieczka zajęła niecałe trzy godzinki. Na początku idzie się bardzo przyjemnie, przez las. Różnica wzniesień to ok. 150 metrów i dopiero pod koniec będzie troszkę pod górę. Jednak widoki wynagradzają, bo na wyciągnięcie ręki (prawie) będzie Giewont! 


Trasa jest głównie po płaskim, ale to szutrowo-kamienista droga. Często te kamienie były duże i wystające. Na Polanie Strążyskiej znajduje się bufet, więc można tutaj coś przekąsić. Jest sporo stolików z ławeczkami, ale w sezonie może braknąć miejsca. Polana może być przystankiem w drodze na Giewont. Możemy też stamtąd udać się do wodospadu Siklawica. Dla nas to był jednak koniec wycieczki. Wróciliśmy tym samym szlakiem, prosto na parking. Trasa jest w większości w cieniu. To idealny pomysł na początek przygody z górami.

Jak Wam się podoba takie zestawienie szlaków w różnych pasmach? Dajcie znać w komentarzu! 😀



Read more »
o listopada 04, 2024 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ▼  2024 (25)
    • ▼  gru 2024 (2)
      • Przewodnik po Gdańsku
      • Książki w listopadzie
    • ►  lis 2024 (2)
      • Podsumowanie książek w październiku
      • 5 prostych szlaków górskich
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.