Generalnie jestem typem podróżnika raczej zorganizowanego. Lubię wyznaczać sobie kolejne destynacje, planować je odpowiednio w czasie. Aczkolwiek od czasu do czasu, zdarzają się też nieplanowane  wypady. Tak było właśnie w tym wypadku, Mama zaproponowała mi spontaniczny wyjazd do Lublina z możliwością pojechania gdzieś jeszcze. Ona miała coś do załatwienia, ja miałam wolny weekend, więc szybko podjęłam decyzję, że jadę. Przygarnęłyśmy jeszcze moją siostrę i babcię. Szykował nam się zatem babski wypad, a że ostatni  miał miejsce w zimie w 2018 roku, to przyznam szczerze, w pracy przebierałam nogami, odliczając do tego wyjazdu  Ta podróż była bardzo intensywna, zobaczyłyśmy wiele ciekawych miejsc, więc pozwolę sobie w celu uporządkowania, podzielić trochę wpis. Nasza wyprawa odbyła się jesienią, ale ze względu na zamknięte muzea i niemożliwość nocowania, czasowo wstrzymałam się z publikacją. W końcu mogę zaprosić Was  na trip po Lubelszczyźnie 👇

Lublin

 Lublin powitał nas słoneczną pogodą. Dzięki temu mogłyśmy przespacerować się po starym mieście. Spacer zaczęłyśmy od Placu litewskiego, przy którym znajdują się fontanny. Sprawdziłam, że raz na czas odbywają się wieczorami tematyczne pokazy multimedialne. Pierwszy taki pokaz dane mi było obejrzeć w Pradze i od tamtej pory naprawdę uwielbiam takie atrakcje. Cieszę się, że są coraz bardziej powszechne - w tym dniu owszem był pokaz, ale lało wieczorem niemiłosiernie, więc odpuściłyśmy.  Z Placu Litewskiego skierowałyśmy się już w stronę Krakowskiego Przedmieścia, czyli głównej ulicy w Lubinie. Minęłyśmy Bramę Krakowską, po drodze weszłyśmy też do Sanktuarium Matki Bożej (niestety w środku remontowanej, jak kilka innych zabytków w Lublinie) i dalej spacerowałyśmy. Na Placu po Farze podziwiałyśmy panoramę miasta i piękny widok na zamek. Tamtejsze ruiny to jedne z najstarszych zabytków w Lublinie. 


Z racji remontu na terenie zamku można zwiedzać tylko wieże i Kaplicę Trójcy Świętej. My wybrałyśmy się na wieże. Po drodze można było przeczytać ciekawe informację o więzieniu na terenie zamku. Schody były dość wąskie, ale na szczęście nie było ich dużo, a i na każdym „piętrze” można było odpocząć i chłonąć ciekawostki na temat tego miejsca. Bilet wstępu na wieże kosztował 9 zł. 

Zależało mi, żeby zwiedzić wysoko oceniane podziemia Lublina i Wieże Trynitarską. Niestety, ze względu na epidemie oba obiekty są niedostępne do zwiedzania. Z jednej strony trochę szkoda, ale  z drugiej jestem pewna, że do Lublina jeszcze przyjadę  


Muzeum historii miasta 

Kilka miejsc w mojej opinii zasługuje na szczególne wyróżnienie. Zacznę właśnie od muzeum historii miasta Lublina. Pierwsze, co mnie urzekło na wejściu to przemiłe panie w obsłudze. Druga kwestia to ceny- 4,5 za bilet ulgowy, bilet normalny za 5,5. Szok, prawda? A teraz jeszcze większy - muzeum jest naprawdę duże. Jest kilka pięter (ku radości mojej babci, znów schody) i zwiedzania zajmuje sporo czasu. Jak to w takich miejscach bywa, wystawy zaczynają się od pamiątek archeologicznych, glinianych naczyń i innych aż do sztuki współczesnej. Zdecydowanie polecam zahaczyć o to miejsce, będąc w Lublinie. Przez okna widać też ładną panoramę miasta. Spójrzcie.


Browar Zakładowy 

Szukając informacji dotyczących Lublina, również tych gastronomicznych, natrafiłam na polecany regionalny browar. Do tej pory testowaliśmy już w kilku miejscach te lokalne przysmaki, jak np. w Olsztynie czy Lwowie i choć wielkim piwoszem nie jestem, to wspominam te degustacje bardzo pozytywnie. Browar znajduje się w centrum kultury. To ogromny, podświetlany budynek. Mnie osobiście przypominał trochę Tauron Arenę w Krakowie. Browar znajduje się na pierwszym piętrze. Miejcie to na uwadze, bo trafić nie jest super łatwo, my z siostrą poszłyśmy za tłumem. Miejsce zrobione w naprawdę świetnym klimacie. Rockowa muzyka w tle, wysokie stoły no i…pyszne piwo.  Koniecznie tam zajrzyjcie! 


Ps. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na ten moment jest to niemożliwe, ale jeśli tylko będzie, naprawdę nie pożałujecie. Albo piwka można kupić na wynos ;)

Obóz Zagłady Majdanek

Dla mnie absolutny numer jeden w Lublinie. Po prostu, tam trzeba pojechać. I choć wtedy pogoda już się popsuła, zaczęło padać, nam to nie przeszkadzało. Osobiście deszcz i mróz jakoś bardziej pasował wtedy do mojego nastroju. Pełnego refleksji.  Niektóre z baraków były otwarte i oprócz charakterystycznego zapachu, w niektórych miejscach, przez deszcz, zaczęły robić się kałuże. Dach przeciekał. Pozwoliło to jeszcze bardziej wczuć się w surowy klimat tego miejsca. Na dodatek spacerując między jednym, a drugim miejscem, turysta ma chwilę do zastanowienia się nad tym, gdzie dokładnie się znajduje. Co więcej, wstęp na teren byłego obozu jest darmowy. Ja osobiście bardzo interesuje się historią II wojny światowej, dlatego za wejście do takiego muzeum byłabym skłonna naprawdę sporo zapłacić. Jestem jednak zdecydowaną zwolenniczką wstępu za darmo do takich miejsc. To miejsce przede wszystkim ogromnej ludzkiej tragedii, takiej która nigdy nie powinna się wydarzyć. To nie jest zwykłe muzeum, gdzie możemy podziwiać eksponaty, czy zachwycać się twórczością danego autora. Dlatego, moim zdaniem, wszystkie takie miejsca powinny być dostępne za darmo. Niestety tak nie jest, do Auschwitz bilety są drogie, a i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. I ma się uczucie, że jest to rozkręcony biznes kosztem największego dramatu XX wieku. Tym bardziej pobyt w tym miejscu na długo zostanie mi w pamięci, jak i w sercu. Po prostu. 


Sztuka sakralna

Udało nam się zajrzeć również do Katedry Świętego Jana, która robi wrażenie swoim rozmachem i przepychem. Zwiedzanie katedry jest darmowe. Wspominam o tym, ponieważ nie wszędzie tak jest  Jeśli kogoś z was interesuje sztuka sakralna, koniecznie zajrzyjcie też do klasztoru Dominikanów. Trochę mniejszy niż katedra, ale również warty zobaczenia. 

Zamość

  Najładniejszy w Zamościu jest zdecydowanie rynek i to jest nasz pierwszy punkt po odstawieniu samochodu (PS. Parking  w niedziele darmowy) Na środku stoi piękny i wysoki ratusz. Poza tym na rynku znajdują się kolorowe  tzw. ormiańskie kamieniczki. Podobny klimat jest w Poznaniu czy Wrocławiu, ale szczerze powiedziawszy rynek w Zamościu spodobał mi się najbardziej. Otaczają go wąskie uliczki, trochę przypominające te włoskie czy hiszpańskie. Edukując się przed wyjazdem, z ciekawostek natrafiłam na informację, że Zamość jest wzorowany na włoska Padwę. W ogóle, jest to bardzo renesansowe miasteczko. 


Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał

Po szybkim spacerze wokół rynku, wybrałyśmy się do jednego z wyżej ocenianych muzeów w Zamościu.  Można kupić bilet łączony(28 zł normalny) lub do poszczególnych obiektów. My wybrałyśmy Arsenał i Prochownie, a zrezygnowałyśmy z Pawilonu pod Kurtyną ze względu na seans multimedialny w tym miejscu. Wstęp był dopiero na 15tą, a my nie miałyśmy tyle czasu. Mimo pominięcia Pawilonu, z czystym sercem polecam to miejsce. Muzeum zarówno dla małych jak i tych starszych. Szczególnie podobała mi się Prochownia, gdzie można było przyjrzeć się czołgom, helikopterom, a w wyznaczonych pomieszczeniach leciały krótkie filmiki tematyczne. Było też sporo ekranów multimedialnych lecz ze względu na pandemię były one wyłączone z użytku. A szkoda, bo już sama grafika przykuwała uwagę. Klimat tego miejsca przypominał mi trochę Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. I tu naszła mnie i moją mamę pewna refleksja dotycząca transformacji muzeów na przestrzeni czasu. Kiedyś było to dosłownie kilka eksponatów i stos opisów niedbale poustawianych  w antyramach. Oczywiście, to pewne uproszczenie, aczkolwiek kto z nas nie był w takim miejscu? Cieszę się, że to się stale zmienia na lepsze. Kończąc, bardzo zachęcam do odwiedzenia tego miejsca. 

Wyjeżdżając z Zamościa, wstąpiłyśmy jeszcze do katedry Zmartwychwstania Pańskiego i świętego Tomasza a także przespacerowałyśmy się do Bramy Lwowskiej i Rotundy. Wszystko znajduję się w obrębie starówki. 

Przystanki

W drodze do Krakowa miałyśmy jeszcze trzy przystanki, pierwszym z nich był Szczebrzeszyn. Moja Mama bardzo chciała zdjęcie ze sławnym w tym miejscu chrząszczem. ;)  Kolejny przystanek to czas na kolejne ładne zdjęcie  w Janowie Lubelskim. Po środku pięknych lasów(trochę zmieniłyśmy trasę, aby przejechać przez ten teren) znajdowały się stawy. Udało nam się zobaczyć nawet łabędzie. Widoki naprawdę ładne, zresztą sami zobaczcie. Ostatnim przystankiem był Sandomierz, ale to już temat na osobny wpis i osobną wycieczkę. 


Podsumowując, ten wypad uważam za bardzo udany. Oprócz świetnego towarzystwa, udało nam  się zwiedzić naprawdę ciekawe miejsca, a mimo chłodu i deszczu -wróciłam podleczona. Jak to stwierdził mój nieobecny na wyjeździe Mąż, podróże mi służą. Ciężko nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. 


6 komentarzy:

  1. Wypadł udany , nawet deszcz nie pokrzyżował nam planów :)
    Zamość jako jeden z 16 Polskich obiektów z listy światowego dziedzictwa UNESCO- liczę , że znajdziemy tutaj jeszcze 15 wpisów z tych wyjątkowych miejsc 😎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było fajnie, możemy za niedługo zrobić powtórke ❤️ ooo,to brzmi jak wyzwanie:)

      Usuń
  2. Powiem Ci, że po tym wpisie czuję się doedukowana geograficznie- do tej pory byłam przekonana, że Krakowskie Przedmiescie znajduje się w Warszawie 😂 Taki babski wypad to musi być świetna sprawa! Mi takie wypady kojarzą się z narzekaniem na facetów, niezdrowym jedzeniem i alkoholem, także dobrze wiedzieć, że są wyjątkowe grupy 😁 to miasto jest niesamowite, z jednej strony ładne widoki i piękne zabytki, a z drugiej naprawdę ciężki kawał historii... Super, że trafilas w takie miejsce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci,że Lublin mnie bardzo pozytywnie zaskoczył,ale myślę że to też dlatego że nie miałam szczególnych oczekiwań. Miasto jak miasto, a tu proszę ma dużo do zaoferowania i generalnie jest tanio a to też plus 😁(zwłaszcza dla krakusów,co nie?😅)

      Usuń
    2. Hahaha no oczywiście, Krakowska cebula jednak troszkę boli 😂

      Usuń
    3. Pochodzenia nie oszukasz 😁

      Usuń