Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

marca 21, 2021

Szlak na Łysicę + Krzyżtopór

 Jeszcze nie tak dawno województwo świętokrzyskie kojarzyło mi się wyłącznie z Kielcami i Sandomierzem. I w zasadzie nic poza tym. Okazuje się, że jednak ma sporo do zaoferowania. Mieliśmy spędzić cały weekend w tamtych rejonach, ale niestety obostrzenia trochę pokrzyżowały nam plany. Na szczęście - tylko trochę. :)


Szlak na Łysicę

Wycieczkę rozpoczęliśmy od wyprawy górskiej. Postanowiliśmy zdobyć szczyt Gór Świętokrzyskich, czyli Łysicę. To, że jest to najwyższa góra w tym paśmie, nie oznacza że jest ona wysoka 😀Także spokojnie, to propozycja dla każdego. My wystartowaliśmy z miejscowości Kakonin (parking ul. Podlesie). Dojazd z Krakowa to 2h. Stamtąd skierowaliśmy się na szlak, mijając po drodze XIX-wieczną chatkę. To ponoć jedna z ostatnich zabytkowych chałup architektury wiejskiej w Górach Świętokrzyskich. 

Nie zdziwcie się, na początku nie znajdziemy tabliczki ile dokładnie dzieli nas do szczytu. Kierujemy się cały czas szlakiem czerwonym. Spacerujemy lasem, po drodze mijając zaprawionych biegaczy, którzy postanowili wbiec na szczyt. Po 25 minutach, docieramy do przełęczy świętego Mikołaja. Nazwa pochodzi od drewnianej kapliczki, która powstała w XIX wieku. Tu znajdują się też drewniane ławeczki, stoliki, więc można chwilkę odpocząć. Do szczytu zostało nam 45 minut. 

Droga delikatnie pnie się w górę, ale nie sprawia żadnych trudności. Robi się też znacznie zimniej, a to oznacza że jesteśmy już blisko. Łysica ma dwa szczyty. Nie bądźcie więc zaskoczeni, kiedy miniecie ten pierwszy. Stamtąd należy przejść jeszcze kawałek (jakieś 5-10 minut), aby znaleźć się tym właściwym. Znajduje się tam replika pamiątkowego krzyża z 1930 roku oraz związane z legendą gołoborze. 

Jedna z opowieści głosi o znajdującym się na szczycie zamku, w którym mieszkały dwie siostry. Agata była spokojna, a Jadwiga rozrywkowa. Ta druga zakochała się w rycerzu, który odwiedził królewny w ich posiadłości. Razem z ukochanym, postanowili otruć  niczemu winną Agatę. W jej obronie jednak stanęła natura i para kochanków ponoć zginęła od rażenia piorunem. Ocalała siostra pogrążyła się w wielkim smutku, a jej łzy miały wyżłobić ślady na kamiennych blokach. 

Widoki na szczycie może nie są piorunujące (ah, ta gra słów ;)), ale nie nastawialiśmy się na to. Wracamy tą samą trasą i po godzinie jesteśmy już na parkingu. Na Łysicę można jeszcze wejść od strony św. Katarzyny (to nazwa wsi), to najkrótszy szlak, ale też podejście jest nieco bardziej strome. Stamtąd wejście zajmuje około godzinkę. Jeśli komuś zależy na czasie, można wybrać tamtą wersję. Wyprawa jest dla każdego, to kolejny pomysł na rozruch dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z górami. 



Krzyżtopór

To jednak nie był koniec naszej wyprawy po województwie świętokrzyskim. Kolejnym naszym celem były słynne ruiny zamku w Ujeździe. Przyznam szczerze, że kiedy oglądałam jakieś zdjęcia stamtąd na instagramie, sama musiałam się zastanowić czy to Polska, czy może Rzym? 😀 Mateusz, widząc ruiny na żywo, przyznał mi rację, że są one faktycznie trochę podobne. 


Pozostałości po zamku są ogromne. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś z dnia na dzień zaprzestał budowy. Wyobraźcie sobie, że swego czasu była to największa budowla pałacowa w Europie. Swoje początki datuje się na lata 1627-1644.  Krzyżtopór  w swojej historii miał wielu właścieli. Jednym z nich była rodzina Łempickich, byli zamożni, ale nie planowali inwestować w odbudowę zamku. Uważali ruiny za romantyczną atrakcję. Coś w tym jest, bo to kolejne miejsce, w których odbywają się sesje ślubne. 

Ruiny są dostępne do zwiedzania. Bilet normalny poza sezonem (listopad-marzec) kosztuje 10 zł, a ulgowy 8 zł. W sezonie o dwa złote więcej. Można płacić kartą. Aktualnie ze względu na obostrzenia, podziemia są wyłączone ze zwiedzania. Na terenie zamku, najlepiej zainstalować sobie aplikację, która nas oprowadzi po ruinach (nazwa to Zamek Krzyżtopór) Nie znajdziemy bowiem opisów danych pomieszczeń. Jedynie nazwy, czyli np. dziedziniec, kaplica itp. Aplikacja pozwala nam na podróż w czasie. Pokazuje jak kiedyś mogły wyglądać wnętrza zamku w formie wizualizacji. Nam zwiedzanie zajęło około 45 minut, ale pewnie gdyby było cieplej, jeszcze byśmy pospacerowali. Obok zamku znajduję się bezpłatny parking dla turystów. 



Busko-Zdrój

Naszym ostatnim przystankiem była miejscowość słynąca z uzdrowisk. Busko-Zdrój ma w herbie słońce, ponieważ zawsze jest słonecznie. Sprawdziliśmy i potwierdzamy, nas właśnie tak przywitało. Jednym z głównych atrakcji jest Park Zdrojowy. Trwają tam jeszcze prace remontowe, ale i tak wygląda już bardzo ładnie i nowocześnie. Obok Parku znajduje się też tężnia solankowa. To dobre miejsce na spacer, stamtąd do Krakowa dojeżdżamy w nieco ponad godzinę. 

Jedno jest pewne, w tamte rejony jeszcze wrócimy. Mamy w planach parę miejscówek do zobaczenia w Kielcach, ale ponoć ciekawy jest też Opatów. Sprawdzimy to na pewno. A potem damy znać, czy warto! :)


Read more »
o marca 21, 2021 10
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 11, 2021

Babski spontan- weekend w Lublinie i Zamościu

 Generalnie jestem typem podróżnika raczej zorganizowanego. Lubię wyznaczać sobie kolejne destynacje, planować je odpowiednio w czasie. Aczkolwiek od czasu do czasu, zdarzają się też nieplanowane  wypady. Tak było właśnie w tym wypadku, Mama zaproponowała mi spontaniczny wyjazd do Lublina z możliwością pojechania gdzieś jeszcze. Ona miała coś do załatwienia, ja miałam wolny weekend, więc szybko podjęłam decyzję, że jadę. Przygarnęłyśmy jeszcze moją siostrę i babcię. Szykował nam się zatem babski wypad, a że ostatni  miał miejsce w zimie w 2018 roku, to przyznam szczerze, w pracy przebierałam nogami, odliczając do tego wyjazdu  Ta podróż była bardzo intensywna, zobaczyłyśmy wiele ciekawych miejsc, więc pozwolę sobie w celu uporządkowania, podzielić trochę wpis. Nasza wyprawa odbyła się jesienią, ale ze względu na zamknięte muzea i niemożliwość nocowania, czasowo wstrzymałam się z publikacją. W końcu mogę zaprosić Was  na trip po Lubelszczyźnie 👇

Lublin

 Lublin powitał nas słoneczną pogodą. Dzięki temu mogłyśmy przespacerować się po starym mieście. Spacer zaczęłyśmy od Placu litewskiego, przy którym znajdują się fontanny. Sprawdziłam, że raz na czas odbywają się wieczorami tematyczne pokazy multimedialne. Pierwszy taki pokaz dane mi było obejrzeć w Pradze i od tamtej pory naprawdę uwielbiam takie atrakcje. Cieszę się, że są coraz bardziej powszechne - w tym dniu owszem był pokaz, ale lało wieczorem niemiłosiernie, więc odpuściłyśmy.  Z Placu Litewskiego skierowałyśmy się już w stronę Krakowskiego Przedmieścia, czyli głównej ulicy w Lubinie. Minęłyśmy Bramę Krakowską, po drodze weszłyśmy też do Sanktuarium Matki Bożej (niestety w środku remontowanej, jak kilka innych zabytków w Lublinie) i dalej spacerowałyśmy. Na Placu po Farze podziwiałyśmy panoramę miasta i piękny widok na zamek. Tamtejsze ruiny to jedne z najstarszych zabytków w Lublinie. 


Z racji remontu na terenie zamku można zwiedzać tylko wieże i Kaplicę Trójcy Świętej. My wybrałyśmy się na wieże. Po drodze można było przeczytać ciekawe informację o więzieniu na terenie zamku. Schody były dość wąskie, ale na szczęście nie było ich dużo, a i na każdym „piętrze” można było odpocząć i chłonąć ciekawostki na temat tego miejsca. Bilet wstępu na wieże kosztował 9 zł. 

Zależało mi, żeby zwiedzić wysoko oceniane podziemia Lublina i Wieże Trynitarską. Niestety, ze względu na epidemie oba obiekty są niedostępne do zwiedzania. Z jednej strony trochę szkoda, ale  z drugiej jestem pewna, że do Lublina jeszcze przyjadę  


Muzeum historii miasta 

Kilka miejsc w mojej opinii zasługuje na szczególne wyróżnienie. Zacznę właśnie od muzeum historii miasta Lublina. Pierwsze, co mnie urzekło na wejściu to przemiłe panie w obsłudze. Druga kwestia to ceny- 4,5 za bilet ulgowy, bilet normalny za 5,5. Szok, prawda? A teraz jeszcze większy - muzeum jest naprawdę duże. Jest kilka pięter (ku radości mojej babci, znów schody) i zwiedzania zajmuje sporo czasu. Jak to w takich miejscach bywa, wystawy zaczynają się od pamiątek archeologicznych, glinianych naczyń i innych aż do sztuki współczesnej. Zdecydowanie polecam zahaczyć o to miejsce, będąc w Lublinie. Przez okna widać też ładną panoramę miasta. Spójrzcie.


Browar Zakładowy 

Szukając informacji dotyczących Lublina, również tych gastronomicznych, natrafiłam na polecany regionalny browar. Do tej pory testowaliśmy już w kilku miejscach te lokalne przysmaki, jak np. w Olsztynie czy Lwowie i choć wielkim piwoszem nie jestem, to wspominam te degustacje bardzo pozytywnie. Browar znajduje się w centrum kultury. To ogromny, podświetlany budynek. Mnie osobiście przypominał trochę Tauron Arenę w Krakowie. Browar znajduje się na pierwszym piętrze. Miejcie to na uwadze, bo trafić nie jest super łatwo, my z siostrą poszłyśmy za tłumem. Miejsce zrobione w naprawdę świetnym klimacie. Rockowa muzyka w tle, wysokie stoły no i…pyszne piwo.  Koniecznie tam zajrzyjcie! 


Ps. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że na ten moment jest to niemożliwe, ale jeśli tylko będzie, naprawdę nie pożałujecie. Albo piwka można kupić na wynos ;)

Obóz Zagłady Majdanek

Dla mnie absolutny numer jeden w Lublinie. Po prostu, tam trzeba pojechać. I choć wtedy pogoda już się popsuła, zaczęło padać, nam to nie przeszkadzało. Osobiście deszcz i mróz jakoś bardziej pasował wtedy do mojego nastroju. Pełnego refleksji.  Niektóre z baraków były otwarte i oprócz charakterystycznego zapachu, w niektórych miejscach, przez deszcz, zaczęły robić się kałuże. Dach przeciekał. Pozwoliło to jeszcze bardziej wczuć się w surowy klimat tego miejsca. Na dodatek spacerując między jednym, a drugim miejscem, turysta ma chwilę do zastanowienia się nad tym, gdzie dokładnie się znajduje. Co więcej, wstęp na teren byłego obozu jest darmowy. Ja osobiście bardzo interesuje się historią II wojny światowej, dlatego za wejście do takiego muzeum byłabym skłonna naprawdę sporo zapłacić. Jestem jednak zdecydowaną zwolenniczką wstępu za darmo do takich miejsc. To miejsce przede wszystkim ogromnej ludzkiej tragedii, takiej która nigdy nie powinna się wydarzyć. To nie jest zwykłe muzeum, gdzie możemy podziwiać eksponaty, czy zachwycać się twórczością danego autora. Dlatego, moim zdaniem, wszystkie takie miejsca powinny być dostępne za darmo. Niestety tak nie jest, do Auschwitz bilety są drogie, a i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. I ma się uczucie, że jest to rozkręcony biznes kosztem największego dramatu XX wieku. Tym bardziej pobyt w tym miejscu na długo zostanie mi w pamięci, jak i w sercu. Po prostu. 


Sztuka sakralna

Udało nam się zajrzeć również do Katedry Świętego Jana, która robi wrażenie swoim rozmachem i przepychem. Zwiedzanie katedry jest darmowe. Wspominam o tym, ponieważ nie wszędzie tak jest  Jeśli kogoś z was interesuje sztuka sakralna, koniecznie zajrzyjcie też do klasztoru Dominikanów. Trochę mniejszy niż katedra, ale również warty zobaczenia. 

Zamość

  Najładniejszy w Zamościu jest zdecydowanie rynek i to jest nasz pierwszy punkt po odstawieniu samochodu (PS. Parking  w niedziele darmowy) Na środku stoi piękny i wysoki ratusz. Poza tym na rynku znajdują się kolorowe  tzw. ormiańskie kamieniczki. Podobny klimat jest w Poznaniu czy Wrocławiu, ale szczerze powiedziawszy rynek w Zamościu spodobał mi się najbardziej. Otaczają go wąskie uliczki, trochę przypominające te włoskie czy hiszpańskie. Edukując się przed wyjazdem, z ciekawostek natrafiłam na informację, że Zamość jest wzorowany na włoska Padwę. W ogóle, jest to bardzo renesansowe miasteczko. 


Muzeum Fortyfikacji i Broni Arsenał

Po szybkim spacerze wokół rynku, wybrałyśmy się do jednego z wyżej ocenianych muzeów w Zamościu.  Można kupić bilet łączony(28 zł normalny) lub do poszczególnych obiektów. My wybrałyśmy Arsenał i Prochownie, a zrezygnowałyśmy z Pawilonu pod Kurtyną ze względu na seans multimedialny w tym miejscu. Wstęp był dopiero na 15tą, a my nie miałyśmy tyle czasu. Mimo pominięcia Pawilonu, z czystym sercem polecam to miejsce. Muzeum zarówno dla małych jak i tych starszych. Szczególnie podobała mi się Prochownia, gdzie można było przyjrzeć się czołgom, helikopterom, a w wyznaczonych pomieszczeniach leciały krótkie filmiki tematyczne. Było też sporo ekranów multimedialnych lecz ze względu na pandemię były one wyłączone z użytku. A szkoda, bo już sama grafika przykuwała uwagę. Klimat tego miejsca przypominał mi trochę Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. I tu naszła mnie i moją mamę pewna refleksja dotycząca transformacji muzeów na przestrzeni czasu. Kiedyś było to dosłownie kilka eksponatów i stos opisów niedbale poustawianych  w antyramach. Oczywiście, to pewne uproszczenie, aczkolwiek kto z nas nie był w takim miejscu? Cieszę się, że to się stale zmienia na lepsze. Kończąc, bardzo zachęcam do odwiedzenia tego miejsca. 

Wyjeżdżając z Zamościa, wstąpiłyśmy jeszcze do katedry Zmartwychwstania Pańskiego i świętego Tomasza a także przespacerowałyśmy się do Bramy Lwowskiej i Rotundy. Wszystko znajduję się w obrębie starówki. 

Przystanki

W drodze do Krakowa miałyśmy jeszcze trzy przystanki, pierwszym z nich był Szczebrzeszyn. Moja Mama bardzo chciała zdjęcie ze sławnym w tym miejscu chrząszczem. ;)  Kolejny przystanek to czas na kolejne ładne zdjęcie  w Janowie Lubelskim. Po środku pięknych lasów(trochę zmieniłyśmy trasę, aby przejechać przez ten teren) znajdowały się stawy. Udało nam się zobaczyć nawet łabędzie. Widoki naprawdę ładne, zresztą sami zobaczcie. Ostatnim przystankiem był Sandomierz, ale to już temat na osobny wpis i osobną wycieczkę. 


Podsumowując, ten wypad uważam za bardzo udany. Oprócz świetnego towarzystwa, udało nam  się zwiedzić naprawdę ciekawe miejsca, a mimo chłodu i deszczu -wróciłam podleczona. Jak to stwierdził mój nieobecny na wyjeździe Mąż, podróże mi służą. Ciężko nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. 


Read more »
o marca 11, 2021 6
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

marca 04, 2021

Książki w lutym

 Jak to mówią - nie chwal dnia przez zachodem słońca. W myśl tego przysłowia nie mówię na razie, że dobrze mi idzie moje książkowe postanowienie, ale zapowiada się całkiem nieźle. W lutym utrzymałam poziom jeśli chodzi o liczbę książek, ale nie mogę tego niestety powiedzieć o jakości. 

Niektóre książki długo męczyłam, a na dodatek jedna z nich była wyjątkowo gruba. Na zdjęciu poniżej prezentuję mój dorobek w tym miesiącu, z wyjątkiem jednej pozycji, którą już oczywiście pożyczyłam Mamie. To książka Mroza "Szepty spoza nicosći"


Nie wiem, jakie Wy macie podejście, ale ja staram się nie odkładać książek. Nie mam stosiku hańby/wstydu. Po prostu czytam na bieżąco to, co pożyczę, a dopiero później kupuję. W tym miesiącu zdecydowana większość książek była pożyczona od moich znajomych. Jedne były lepsze, inne gorsze. Na osłodę pod koniec miesiąca kupiłam sobie książki dwóch ulubionych autorów czyli Mroza i Czornyja. Która z nich była lepsza? Myślę, że Was zaskoczę 😁

Mróz czy Czornyj?

"Szepty spoza nicości" to trzecia część opowieści o losach Seweryna Zaorskiego i Kai Burskiej. Lubię w Mrozie to, że porusza w swoich książkach ważne społecznie tematy, bada konkretne grupy społeczne i próbuje wcielić się w ich sposób myślenia. W tej części bierze pod lupę neonazistów. Dla mnie akurat to ciekawy temat ze względu na rozumiany przez nich patriotyzm. Trochę pisałam o tym w swojej pracy magisterskiej, choć na przykładzie innej grupy badawczej. Nie zaskoczyło mnie w książce wcale, że główni bohaterowie znowu wplątują się w romans - tak wiem, że to spojler, ale to na tyle oczywiste, iż musicie wybaczyć. Co więcej, zakończenie też mnie nie zdziwiło (mówię tutaj o relacji, nie o głównym wątku). I chyba po prostu już tyle książek Mroza przeczytałam, że trochę wiem, czego się spodziewać. Dla tego dla mnie 6/10



Ciężko porównywać obie książki, bo jedna z nich to kontynuacja serii, a druga jest poświęcona jednemu z największych polskich zbrodniarzy. Mowa o Edmundzie Kolanowskim, zwanym Chirurgiem. Czornyj próbuje wcielić się w myśli bohatera i chronologicznie opowiada jego historię. Jak się pewnie domyślacie - łatwo w przeszłości nie miał. To kim się stał było składową wielu przykrych doświadczeń, braku pomocy i uwagi ze strony najbliższych. Historia ukazuje też nieporadność organów ścigania. Ciekawym aspektem książki są urywki wprost z protokołów, na końcach rozdziałów. Dla mnie w tym miesiącu, to zdecydowanie najlepsza książka. Jest ciekawa i wciągająca. Myślę, że autorowi udało się choć trochę przedstawić sposób myślenia Chirurga. Daję 10/10 

Rozczarowanie

Czasem jest tak, że przeglądając książkę już wiem, że nie będzie  dla mnie. No, ale Mama która ma podobny gust czytelniczy powiedziała " spodoba Ci się, przeczytaj". Zaufałam. "Dokąd odchodzą parasolki" była dla mnie trudna przez wielowątkowość. Główni bohaterowie to wyznawcy islamu, dzięki czemu możemy nieco poznać te religię. Borykają się z codziennymi problemami, które naprzemiennie przedstawione są w sposób komiczny lub tragiczny. Oprócz przeskoku w wątkach, przeszkadzała mi też forma. Najlepiej będzie jak Wam to zobrazuję.

Taki typ po prostu nie jest dla mnie. A poza tym jak już mówiłam - nie przepadam za grubymi książkami. A ta do takich należy, bo ma ponad 600 stron. 2/10

Książka czy film? Książka czy serial?

I na koniec wspomnę jeszcze krótko, że w lutym sięgnęłam po klasykę gatunku. Czyli królową kryminałów- Agathę Christie. Przyznam szczerze, nie czytałam jej wcześniej. Jakoś tak się złożyło. Zaczęłam od tytułu "Morderstwo w Orient Expresie". Jedyna trudność w czytaniu tej pozycji była taka, że od samego początku znałam zakończenie. Bodajże dwa lata oglądałam film na podstawie tej książki. Wtedy zakończenie mnie zaskoczyło, ale ogólnie  z kina wyszłam znudzona. Akcja ciągnęła się wolno i prócz zimowych krajobrazów, nie znalazłam żadnych atutów. W książce było inaczej - w pociągu dokonano morderstwa. Ktoś z pasażerów to zrobił. Herkules Poirot jako światowej sławy detektyw rozpoczyna śledztwo. Bardzo podobało mi się podsumowanie zebranych informacji i generalnie sposób myślenia głównego bohatera. Czytając, naprawdę czułam podziw za łączenie faktów z domysłami. Wszystko było spójne. W filmie miałam wrażenie, że ten najbardziej istotny fragment został nieco spłycony. Jedno jest pewne, Agatha Christie na pewno jeszcze u mnie zagości. Daję 8/10



Ale nie zawsze jest tak, że film jest gorszy od książki. Czasem jest odwrotnie. W lutym wciągnęłam się w serial "Opowieść podręcznej". Książka mnie nie porwała, więc jej ekranizacja miło mnie zaskoczyła. Dotyka istotnych teraz tematów i choć może wygląda to bardzo abstrakcyjnie, to daje do myślenia. Do tego muzyka na końcu każdego odcinka idealnie współgra z emocjami głównej bohaterki i może też widza ;) 

A Was co zaintrygowało czytelniczo lub filmowo w tym miesiącu? Dajcie znać! 

Read more »
o marca 04, 2021 8
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ►  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ►  lis 2023 (2)
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ▼  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ▼  mar 2021 (3)
      • Szlak na Łysicę + Krzyżtopór
      • Babski spontan- weekend w Lublinie i Zamościu
      • Książki w lutym
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.