- Deptak w Krynicy
- Nowoczesna Pijalnia Wód Mineralnych
- Pijalnia Wody Jan
- Góra Parkowa
- Muzeum Zabawek
Nie zliczę, ile razy w tym roku musiałam przekładać wypad w góry. Powody były dwa. Albo fatalna pogoda, albo problemy zdrowotne. I tak naprzemiennie. Górski sezon zaczęłam zatem wyjątkowo późno i sama nie wiem, ile on potrwa. Wybrałam się w rejony mało znane, więc mam nadzieję, że i Was przekonam dziś do Beskidu Śląskiego.
1. Dojazd i parking
My postanowiłyśmy wystartować z Bielska-Białej. Droga z Krakowa zajęła nam 1h40 minut. Zaparkowałyśmy na dużym i płatnym parkingu na ul. Karbowej 15. Opłata za cały dzień to 20 zł. Można płacić zarówno gotówką, jak i kartą. Stamtąd do wyjścia na szlak czeka nas jeszcze 10 minut spacerku. Ciężko zaparkować bliżej. Możecie jednak spróbować dostać się prawie pod sam wyciąg miejskim autobusem. Ta opcja sprawdzi się dla osób starszych, czy z małymi dziećmi.
2. Trasa Polana Dębowiec-Szyndzielnia
Na sam szczyt doprowadzi nas czerwony szlak. Jest to część Głównego Szlaku Beskidzkiego. Na drogowskazie czas do przejścia to 2h, jednak my dotarłyśmy tam o jakieś pół godzinki szybciej. Tempo miałyśmy konwersacyjne, a podany czas jest orientacyjny. Bardzo szybko z asfaltowej ścieżki, wchodzimy do lasu.
Droga będzie się piąć delikatnie do góry, ale trochę na zasadzie takiego ślimaczka. Ścieżka jest kamienista lub żwirowa, dlatego pod wózek totalnie się nie nadaje. Jednak jest ciekawą opcją na wycieczkę rowerową. I takich rowerzystów mijałyśmy dość często. Trzeba uważać, zwłaszcza na zjeżdżających z dołu. Widziałam na trasie kilka drewnianych ławeczek. To dobre miejsce na odpoczynek.
Na Szyndzielnie można wyjechać też kolejką, ale spod wyciągu trzeba jeszcze przejść spacerkiem jakieś 10-15 minut. Bilet w obie strony kosztuje 44 zł, a jedną 34 zł. Dzieci do lat 5 zjeżdżają za darmo, a powyżej muszą zapłacić odpowiednio 34 zł, lub 28 zł. Przejazd wagonikiem trwa około 10 minut, ale widoki cudowne.
U góry jest schronisko, w którym można zjeść domowy obiad, napić się kawy, czy kupić drobne pamiątki. Na zewnątrz są rozłożone stoliki z parasolami, a także leżaczki. Te ostatnie były w tym dniu dość mocno oblegane. Z Szyndzielni możemy podziwiać okoliczne pasma Tatr i Beskidów. Kilka pamiątkowych fotek poniżej.
3. Trasa Szyndzielnia - Klimczok
Na Klimczok na początku znów idziemy czerwonym szlakiem. Po chwili łączy on się z żółtym i na końcu rozdziela. My weszłyśmy na szczyt żółtym. Czerwony poprowadzi Was do schroniska. Drogowskazy pokazywały nam 40 minut, ale znów wyrobiłyśmy się o jakieś 10 minut szybciej.
Na tej trasie był tylko jeden dość stromy fragment, momentami po kamieniach, ale poza tym było praktycznie płasko. Żal nie skorzystać z takiej opcji, bo widoki z Klimczoka są według mnie jeszcze ładniejsze! Jest tu nietypowy ogród z kamieni przyniesiony z różnych zakątków świata. Znalazłam nawet z Madery.
Oprócz tego, jest też duże drewniane krzesło, oblegane przez turystów. Na szczęście pamiątkowe foto mamy! Widok ze szczytu jest wręcz kojący. Idealne miejsce na odpoczynek i przekąskę.
My wróciłyśmy tą samą trasą, ale z Szyndzielni zjechałyśmy kolejką. Mimo takiego ułatwienia, to i tak w tym dniu przeszłyśmy jakieś 12 km. Jak na powrót, całkiem nieźle.
Widziałam na trasie rodziców, którzy wjeżdżali na Szyndzielnie i stamtąd szli tylko do tego najbliższego schroniska. Nieco trudniejsza i dłuższa opcja to wejście jeszcze na Klimczok, ale w chuście, nosidle, czy nawet za rękę, małym piechurom powinno się spodobać. O ile w nagrodę, będą lody albo ciastko. To co, kto rusza naszymi śladami? 👀
Sierpień zleciał mi błyskawicznie. Dużo się działo i nie było za wiele czasu na książki. W końcu było też trochę letniej pogody, więc trzeba było skorzystać. Na liczniku w tym miesiącu całkiem niezłe 4 książki. Która była najlepsza? Sprawdźcie ze mną. 👇
1. Wielka Samotność
Zacznijmy od czegoś naprawdę dobrego! Ernt, Coro i Leni to rodzina, która wiele przeszła. Ernt jest weteranem wojennym i cierpi na PTSD. Choć wtedy nikt tego tak nie nazywa. Jest impulsywny, nerwowy, agresywny i często sięga po alkohol. Nie może sobie znaleźć miejsca, ciągle traci pracę. W związku z tym, jego rodzina często się przeprowadza. Leni już wielokrotnie była tą nową w klasie. Nieoczekiwany spadek po przyjacielu, sprawia że rodzina kolejny raz musi porzucić swoje lokum. Tym razem naprawdę, to ma być ich nowy start, nowy dom, nowy etap. Jadą na Alaskę. Dziką, surową, wymagającą. Na początku, jak to w takiej przemocowej rodzinie, trwa miesiąc miodowy. Leni trafia do nowej szkoły. Tam poznaje Matthew Walkera, z którym wkrótce się zaprzyjaźnia. Społeczność, do której trafiają jest niewielka. A to sprawia, że wszyscy się tu znają i trzymają razem. To jedyna strategia, aby przetrwać wymagającą zimę na Alasce. Niestety Ernt nie chce się integrować. Doszukuje się złych intencji, jest podejrzliwy w stosunku do żony. I wraca do agresywnych zachowań. Zakazuje Leni spotykać się z Matthew. A ten sprawia, że w końcu czuje się akceptowana, może nawet kochana? Sytuacja stale się pogarsza, choć mieszkańcy próbują pomóc matce z córką wyrwać się z tego przemocowego piekła. Historia jest długa, ale nie czułam się przez to znużona. Autorka w sposób bardzo autentyczny pokazuje, jak wygląda życie z osobą zaburzoną i jak ciężko odejść z takiego związku. Momentami smutna, skłaniająca do refleksji, po prostu prawdziwa. Chyba najlepsza, jaką czytałam tej autorki. I ta Alaska bardzo mnie zaciekawiła. Daję 10/10.
2. W ciemnym, mrocznym lesie
Trafiłam w empiku, na przecenioną (właśnie to mnie skłoniło 😀) W ciemnym, mrocznym lesie. Zaciekawił mnie też opis z tyłu, ale czy warto było skusić się na tę promocję? Nora jest typem samotnika. Ma 26 lat i niewielu przyjaciół. Jednak nie zawsze tak było. W czasach licealnych przyjaźniła się z przebojową Claire i chodziła z rok starszym Jamesem. To była jej pierwsza miłość. Związek rozpadł się z hukiem, ale Nora do tej pory rozpamiętuje te młodzieńcze czasy. Nieco później zerwała też relacje z najlepszą przyjaciółką. Pewnego dnia, dostaje maila z zaproszeniem na wieczór panieński Claire. Jest zszokowana, bo nie miały ze sobą kontaktu przez 10 lat. Długo waha się, czy jechać. Na ten wyjazd namawia ją koleżanka, która też długo nie rozmawiała z Clairą. Wizja wspólnego weekendu na odludziu z praktycznie obcymi ludźmi nie brzmi zachęcająco. Mimo to, Nora jedzie. Obawia się spotkania z przyszłą panną młodą, bo tak długo się nie widziały. Szybko okazuje się, że to będzie jej najmniejsze zmartwienie. Bowiem Claire wychodzi za mąż za Jamesa. Za szkolną miłość Nory. I to nie przypadek, że po tylu latach znów się spotykają. Historia wolno się rozkręcała, momentami nudnawa. Dopiero pod koniec wreszcie coś zaczęło się dziać, ale zakończenie dość przewidywalne. To nie przypadek, że była na promocji. 😋 5/10.
3. Zła Wola
I na koniec coś nietypowego. Wymyśliłam sobie, że sięgnę po coś z literatury azjatyckiej. Ta myśl już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie. W kółko tylko Mróz, Kościelny, McFadden itd. Pora na odmianę. Jednak ulubionego gatunku nie zdradziłam i sięgnęłam po kryminał, a jakże! Cofnijmy się w czasie, do lat 90. W Tokio zostaje zamordowany słynny pisarz. Zwłoki zostały odkryte prze żonę denata i jego najlepszego przyjaciela. Mężczyźni byli umówieni na tajemnicze wieczorne spotkanie. Nonoguchiego zaniepokoiła cisza i ciemność w domu Hidaki i poinformował o tym jego żonę. Żadne z nich nie spodziewało się tak tragicznego odkrycia. Japońska policja rozpoczyna śledztwo, bowiem z całą pewnością ktoś zabił pisarza. Detektyw Kaga szybko trafia na właściwy trop. Jego intuicja i dowody pozwalają szybko aresztować mordercę, który przyznaje się do popełnionego czynu. Jest tylko jeden problem - nie chce zdradzić motywu. Zabił pod wpływem impulsu, bo tak. To dla detektywa za mało. Ta sprawa nie daje mu spokoju, drąży, dopytuje, analizuje przeszłość pisarza. Dużo tu zwrotów akcji i dużo perspektyw. Dla mnie trochę za dużo. Nie wiem też czemu, ale pod koniec momentami ta historia przypominała mi kryminały w stylu Agathy Christie. Pomysł i styl niezły, ale trochę to za bardzo pogmatwane. Ode mnie 7/10.