Podróże z książką

Z wielu odbytych podróży i pasji do słowa pisanego zrodził się pomysł na bloga. Podróże z książką to miejsce, w którym odnajdziecie zarówno wpisy o tematyce podróżniczej jak i recenzje książek.

Menu

  • Strona główna
  • O mnie

listopada 29, 2023

Rzym w 3 dni - co zobaczyć?

 Lubicie odwiedzać miejsca, w których już kiedyś byliście? Ja chociaż uwielbiam odkrywać nowe, to z przyjemnością wróciłam rok temu do Pragi, a teraz właśnie do Rzymu! Niestety ponad 4 lata temu nie przyszło mi do głowy, aby spisać co zobaczyliśmy. Z pomocą przyszły mi jedynie zdjęcia. Dlatego ten wpis będzie trochę miksem tego, co kiedyś i co teraz. Mam nadzieję, że spodoba Wam się takie zestawienie!

Rzym w 3 dni

Pierwsza różnica w naszych dwóch wyjazdach dotyczy długości. W zimie byliśmy tutaj na 5 dni i zdążyliśmy zwiedzić naprawdę sporo, teraz mieliśmy 3 dni i z niektórych atrakcji trzeba było zrezygnować. Ze względu na ogromne kolejki w tym roku nie weszliśmy do Bazyliki, ani do Koloseum, ale na szczęście udało się to wcześniej. Zatem opowieść o tych miejscach i tak Was nie ominie. 😀

Dzień 1 

W Rzymie byliśmy o 11 w Niedzielę, ale zanim dotarliśmy do wynajętego mieszkania, chwilkę minęło. Musiał być też czas na nieśpieszną kawę, dlatego nasze zwiedzanie na dobre zaczęło się od ok. 14. Naszym pierwszym przystankiem były tzw. Schody Hiszpańskie. Dojechaliśmy tam bez problemu metrem. 

  • Schody Hiszpańskie
Schody powstały w XVIII wieku i zostały zbudowane w stylu rokokowym. W pobliżu znajdowała się Ambasada Hiszpańska. Co ciekawe, nazwa ta funkcjonuje na całym świecie, ale rodowici Włosi jej nie uznają. Dla nich to Scalinata di Trinita dei Monti, od nazwy kościoła do którego prowadzą. Od 2019 roku nie można siadać na schodach. Dziś pilnuje tego policja. Warto wdrapać się na samą górę i podziwiać miasto z tej perspektywy. 


  • Fontanna di Trevi
Ze Schodów udaliśmy się wprost pod najpiękniejszą fontannę w całym mieście i zdecydowanie najbardziej obleganą. Pamiętam, że w 2019 byliśmy tutaj późno wieczorem, a i tak było sporo ludzi. Teraz trafiliśmy wręcz na dzikie tłumy i nie było szans na podejście bliżej. 

Fontanna, podobnie jak schody, została wybudowana w XVIII wieku, choć tutaj styl jest barakowy. Tradycja głosi, że jeśli chcemy wrócić do Rzymu, musimy wrzucić do fontanny pieniążka. 4 lata wrzuciłam i oto jestem. 👀 W drodze do następnego punktu, zahaczyliśmy jeszcze o słynne lody w Rzymie. Mowa o Gelaterria Della Palma, w którym mamy do wyboru aż 150 smaków. Za dwie gałki trzeba zapłacić ok. 5 euro, ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie zachwyciły nas te smaki. Zdecydowanie bardziej przypadły nam do gustu kupione gdzieś na rogu, bez żadnej reklamy i kolejek.

  • Panteon
Kolejna różnica między Rzymem kiedyś, a teraz, to oczywiście inflacja. Wszystkie bilety podrożały, a ponadto, niektóre za niektóre atrakcje trzeba dziś zapłacić. Tak jest właśnie z Panteonem. To dość świeża sprawa, bo opłaty zostały wprowadzone w lipcu br. Panteon to jeden z najlepiej zachowanych zabytków starożytności w Europie. Kiedyś była to świątynia ku czci najważniejszych rzymskich bogów. Później została zaadaptowana na kościół chrześcijański, ale dziś próżno według mnie szukać tutaj jakiegoś elementu sacrum.  Wejście kosztuje 5 euro i trzeba odstać swoje w kolejkach. Według mnie, w Rzymie znajdziecie lepsze miejsca, do których naprawdę warto zajrzeć. Świątynia robi wrażenie już zewnątrz, więc po prostu sami zdecydujcie. 😉


  • Piazza Navona
A teraz pora na miejsce, które bardzo dobrze wspominam. Piazza Navona to ogromny plac, na którym znajdziemy aż trzy piękne fontanny. Kiedyś w tym miejscu mieścił się stadion antyczny, dlatego ten rozmach da się tutaj odczuć. To jedno z moich ulubionych miejsc, bo pomimo tłumów, da się tu na spokojnie pospacerować.  


 W centralnym punkcie znajduje się Fontanna Czterech Rzek. Oprócz niej, znajdziemy tutaj jeszcze Fontannę Neptuna i Fontannę Maurę. Przy Placu znajduje się jeszcze barokowy Kościół św. Agnieszki. W środku jest naprawdę piękny! Stamtąd udaliśmy się na Campo de Friori, czyli taki rynek ze straganami. Niestety ze względu na to, że było już późno i była niedziela, trafiliśmy na jeden wielki bałagan. Wszędzie było naprawdę sporo śmieci, resztek owoców i warzyw. W zimie z kolei nie kojarzę, żeby to miejsce mnie jakoś ujęło, ale może do trzech razy sztuka? Tym punktem zakończyliśmy nasz pierwszy dzień. Zjedliśmy w trattorii, koło polskiego kościoła św. Stanisława i udaliśmy za zasłużony odpoczynek. 


Dzień 2 

Można powiedzieć, że nasz drugi dzień zaczął się trochę od fault-startu. Podczas naszej tegorocznej wyprawy kilka razy musieliśmy nieco modyfikować nasze plany. Przed wyjazdem czytałam na kilku blogach, że do Koloseum i Watykanu warto kupić bilety wcześniej online. Niestety zazwyczaj trzeba to robić z ponad miesięcznym wyprzedzeniem. Nam w 2019 udało się wejść bez żadnych problemów, ale w tym roku niestety nie poszło tak gładko. Rano podjechaliśmy do Watykanu, a tam ogromna kolejka do wejścia. Podobnie było z wejściem do Bazyliki św. Piotra. Na początku stanęliśmy w tej pierwszej, aby sprawdzić jak szybko to idzie. Niestety szansę na wejście miały już tylko grupy zorganizowane. Sporo było po drodze naciągaczy, warto tu ostrożnie podchodzić do tego tematu. Ustaliliśmy, że spróbujemy jeszcze następnego dnia, a dziś zwiedzimy inne miejsca. 

  • Most świętego Anioła
Nieopodal Watykanu znajduje się jeden z najpiękniejszych mostów w Rzymie, Most św. Anioła. Elementem rozpoznawczym jest tutaj 10 rzeźb przedstawiających właśnie aniołów. Anioły trzymają w rękach narzędzia związane z Męką Pańską. Most długo nosił też nazwę św. Piotra, ponieważ prowadził właśnie do Bazyliki. Z ciekawostek, można rozpoznać tutaj kadry z filmu o Bondzie, a konkretnie z "Spectre". Most zaprowadzi Was do Zamku św. Anioła. 


My akurat trafiliśmy na dzień, w którym zamek jest niedostępny dla zwiedzających. Aczkolwiek wizytę tam odhaczyliśmy kilka lat temu i nie porwało nas to miejsce. Największym plusem są ładne widoki na miasto, ale czy warto płacić za to aż 12 euro? To już sami musicie zdecydować. Chodźmy zatem dalej. 

  • Kapitol
Następnie udaliśmy się w stronę Kapitolu, czyli kolejnego ważnego miejsca w Rzymie. To jedno z siedmiu wzgórz, na których zostało wybudowane Wieczne Miasto. W starożytności stała tu m.in świątynia Jowisza Kapitalońskiego. Dziś w centralnym punkcie znajdziemy pomnik Marka Aureliusza na koniu. Jednak jest to kopia, oryginał jest w Muzeach Kapitolińskich. Ponadto, tam znajduje się również rzeźba wilczycy karmiącej Romulusa i Remusa. 

Jeśli chodzi o zwiedzanie Muzeum, to za bilety trzeba zapłacić 16-17 euro. Można je kupić na oficjalniej stronie internetowej. O samym muzeum mówi się, że jest to jedno z najstarszych takich budynków. Znajduje się tam ponad 1300 eksponatów. Czy polecamy? Myślę, że na deszczowy dzień to fajna opcja. I właśnie taką pogodą przywitał nas Rzym w styczniu i w sumie nie zmarnowaliśmy tego czasu.


 A jeśli jesteśmy już w tych okolicach, warto zajrzeć do pięknej bazyliki Matki Bożej Ołtarza Niebiańskiego. Aby wejść do środka, musimy pokonać 124 marmurowych schodków. Zostały one wybudowane, w ramach dziękczynienia za powstrzymanie epidemii dżumy. Dlaczego warto tu zajrzeć? Jeśli zerkniecie na sufit, zapamiętacie ten widok do końca życia. 

  • Zwiedzanie Koloseum 
No dobrze, pora na jeden z najważniejszych punktów w Rzymie. Słynne Koloseum, które  zaliczane jest do siedmiu współczesnych cudów świata. O historii tego miejsca można by mówić dużo, ale ja skupię się przede wszystkim na praktycznych informacjach. Do Koloseum, Forum Romanum i Palatynu obowiązuje jeden bilet. 



Nie można kupić biletu tylko do Koloseum. Jego koszt to 18 euro. Najlepiej zrobić to przez stronę internetową z dużym wyprzedzeniem. Naiwnie liczyliśmy, że pod koniec dnia zostaną jakieś bilety i uda nam się zwiedzić jakąś część. Niestety nie było na to szans i trzeba było wybrać między Koloseum, a Watykanem. 


My jedno i drugie zwiedziliśmy w 2019 roku i zgodnie stwierdziliśmy, że to Koloseum wygląda lepiej z zewnątrz, niż w środku. Oczywiście rozmiar i takie poczucie bycia w tak historycznym miejscu robi wrażenie, ale raz w życiu wystarczy. Pospacerowaliśmy w takim razie po okolicy, cyknęliśmy też pamiątkowe fotki pod Łukiem Triumfalnym i poszliśmy na pizzę! Ale o jedzeniu opowiem Wam następnym razem. Jeśli chodzi o czas, który trzeba sobie zarezerwować na te trzy miejsca, to spokojnie jest to pół dnia, jakieś 3-4 godziny. Bilet obowiązuje tylko w danym dniu, nie ma możliwości przedłużenia jego ważności, jeśli nie zdążymy. Miejcie to na uwadze.


  • Bazylika Laterańska
Z racji tego, że mieliśmy jeszcze trochę sił i czasu tego dnia, odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce. Jakbym miała wskazać jeden kościół, który warto odwiedzić w Rzymie, to wybrałabym właśnie ten. Nie oszukujmy się, Rzym jest pełen takich obiektów sakralnych i rozumiem, że nie wszyscy przepadają za takimi atrakcjami. Jednak dla Bazyliki Laterańskiej warto zrobić wyjątek. Pierwotnie został wybudowany w 314 roku, a do XIX wieku to tutaj odbywała się intronizacja papieża. Znajdują się tutaj też tzw. Święte Drzwi, które otwierane są z okazji rozpoczęcia Roku Jubileuszowego.


 Oprócz pięknego sufitu, na mnie osobiście zrobiły wrażenie rzeźby Apostołów. Na terenie Bazyliki znajduje się mały sklepik, również z polskim akcentem. Trochę czasu tam spędziłam. 😀


Dzień 3

Ostatni dzień naszych włoskich wakacji, poświęciliśmy na zwiedzanie Watykanu. Warto sobie przeznaczyć na to kilka godzin i można to śmiało połączyć ze zwiedzaniem Mostu św. Anioła. Jeśli tak, jak my, nie kupowaliście biletów z wyprzedzeniem, można rozwiązać ten problem w inny sposób. Na wyjeździe była nas piątka i jedno z nas (nie ja, wiadomo że Mateusz) przyjechał rano (tj. o 7), żeby stanąć w kolejce do kasy, które otwierają się o 8.30. My dojechaliśmy o 9 i do Muzeum weszliśmy o 10. Wiadomo, wymagało to poświęcenia, ale cel został osiągnięty. Podrzucam Wam też link do oficjalnej strony. 

  • Muzea Watykańskie
No dobrze, to teraz pora na konkrety! Bilety w kasie kosztują 18 euro,  kupując przez stronę internetową musimy doliczyć jeszcze 4 euro do tej ceny. Sami wybierzcie, co się bardziej opłaca. Bilety kupione przez internet są kupione na konkretną datę i godzinę. Podobnie, jak z Koloseum, nie ma możliwości wykorzystania ich w innym terminie. Przy kupnie biletu, otrzymamy mapkę, która ułatwi nam poruszanie się po Muzeach. 


Trasa zwiedzania to aż 7 km i na pewno można czuć przysyt tymi pięknymi rzeźbami, arrasami, freskami itp. Co nie zmienia faktu, że zachwytów nie ma końca. I nie mówię tutaj tylko o Kaplicy Sykstyńskiej, która jest takim punktem centralnym w czasie zwiedzania.


 Nie będę Wam tutaj opowiadać za wiele o eksponatach, bo powstałaby z tego książka. Wyróżnię tylko kilka miejsc, która na mnie zrobiły na mnie największe wrażenie. Pierwszym z nich jest Pinakoteka. To galeria obrazów, która mieści się aż w 18 salach. Mamy tutaj dzieła Leonarda da Vinci, Michała Anioła, czy Rafaela. Można sobie usiąść na drewnianych ławeczkach i podziwiać te dzieła przez bardzo długo. 


W Watykanie znajdziemy też polski akcent. Chodzi oczywiście o Salę Sobieskiego, w którym centralnym elementem jest obraz Bitwa pod Wiedniem Jana Matejki. Zarówno teraz, jak i w lecie, nam bardzo podobała się jeszcze Wystawa Powozów i Karoc. Jest to trochę pomijane miejsce przez turystów, a zupełnie nie wiem czemu. Warto tam zajrzeć i przyjrzeć się transformacji, jaka dokonała się w temacie środków transportu. 


Z takich informacji praktycznych, dodam jeszcze, że w Kaplicy Sykstyńskiej ochrona bardzo pilnuje aby nie robić zdjęć i zachować ciszę (chociaż z tym różnie bywa). Teraz w lecie były tłumy i ciągle nas poganiali. Pod tym względem, w 2019 było o niebo lepiej! Na terenie Muzeum jest też kilka punktów gastronomicznych, więc polecam sobie zrobić przynajmniej jedną przerwę na małe co nieco. 

  • Bazylika i Plac św. Piotra
Po wyjściu z Muzeum grzechem byłoby nie zajrzeć na Plac św. Piotra, a później do Bazyliki. Uprzedzam jednak, że i tutaj czekają Was kolejki. Bazylika jest otwarta codziennie w godzinach 7-19 i wstęp jest bezpłatny. Należy pamiętać o o stosownym ubiorze, a przed wejściem czeka nas jeszcze kontrola bezpieczeństwa. Zaraz po wejściu naszym oczom ukaże się słynna Pieta, Michała Anioła. 


W kolejnej nawie znajduje się nagrobek św. Jana Pawła II. Często w tym miejscu odprawiana jest Msza dla turystów z Polski. W czasie zwiedzania Bazyliki polecam wybrać się też na Kopułę. Tutaj wstęp jest płatny (ok. 8-10 euro) i do pokonania mamy sporo krętych schodów. Jednak dla tego widoku warto! 


Co warto zwiedzić jeśli mamy więcej czasu?

Prawda jest taka, że ta letnia wyprawa była intensywna. Zobaczyliśmy sporo, choć i tak nie wszystko. W zimie mogliśmy na spokojnie przeznaczyć jeden dzień tylko na Koloseum, drugi na Watykan itp. Jeśli macie więcej czasu, a jesteście w okresie zimowym, polecam jeszcze pozwiedzać Katakumby św. Kaliksta. Tutaj trzeba też przeznaczyć spokojnie pół dnia, bo to miejsce jest trochę oddalone od centrum. Zwiedzaliśmy z przewodnikiem, ale zapadło nam to w pamięci. Kolejnym miejscem, które polecam jest Awentyn i szukanie słynnej dziurki od klucza. 😀 No, a jeśli jesteście w lecie, możecie jeden dzień poświecić na plażowanie np. na Ostii. Tam nas akurat nie było, ale słyszałam dobre opinie o tym miejscu, więc podaję Wam dalej. A resztę czasu po prostu spędźcie na delektowaniu się włoską kuchnią, która moim zdaniem jest najlepsza na świecie. No, ale o jedzeniu i poruszaniu się po Rzymie, opowiem więcej następnym razem. Będziecie? 😀









Read more »
o listopada 29, 2023 2
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty

listopada 05, 2023

Październikowe książki

Mam nadzieję, że wraz z nadejściem nowego miesiąca, poprawi się moja regularność publikacji. Tak źle pod tym kątem, to chyba jeszcze nie było. A to między innymi dlatego, że piszę dla Was duży przewodnik po europejskiej stolicy. Będzie to niejako podsumowanie i porównanie dwóch wypraw i mam nadzieję, że Wam się spodoba! Natomiast dziś krótko o tym, co dobrego przeczytałam w ubiegłym miesiącu. Zapraszam. 



1. Człowiek w poszukiwaniu sensu

Na początku roku obiecałam sobie, że będę czytać różne książki. Nie tylko thrillery i kryminały. W październiku sięgnęłam po dwie zupełnie nie w moim stylu. Choć powiedzmy, że ta o której Wam teraz opowiem mieści się w kręgu literatury obozowej, po którą też czasem sięgam. Autor książki, Viktor Frankl spędził w  różnych Obozach Zagłady ponad trzy lata. Pierwsza część książki dotyczy trudnych i bolesnych wspomnień z tego czasu. Opowiada, jak próbował przetrwać ten czas. Można się tu zdziwić, bo szukał w tym okrutnym miejscu, jakichś pozytywów, czegoś co motywowało by do przeżycia. Dla mnie to było coś nowego, bo do tej pory przeczytane historie były zazwyczaj do bólu pozbawione nadziei na lepsze jutro. Druga część książki jest dużo bardziej naukowa i sucha. Chociaż generalnie całość jest dla mnie raczej pozbawiona nadmiernych emocji, a szkoda! Frankl jest twórcą logoterapii. Opiera się ona na założeniu, że każdy potrzebuje jakiegoś celu w życiu. W tym czasie był to spory przełom, bo prym wiodła przede wszystkim psychoanaliza. Frankl nie skupiał się na przeszłości w czasie terapii, ale bardziej interesowała go teraźniejszość i przyszłość. Według niego, ci którzy utracili sens życia, narażeni są na tzw. nerwice noogenną. W książce pojawia się kilka historii pacjentów z takimi problemami. Trochę czuję niedosyt, bo mogłoby być ich dużo więcej. I generalnie nastawiłam się na ciekawą lekturę, pełno refleksji w czasie i po, a tu trochę się męczyłam. Dla fanów literatury obozowej, czy psychologii, polecam jednak coś innego. Dla mnie takie 6/10. 


2. Śmierć z zerem na koncie

Przyznam szczerze, że kiedy otrzymałam propozycję recenzji tej książki, to chwilę się zastanawiałam. Nie jestem ani oszczędna, ani moja wiedza z ekonomii nie jest na wybitnym poziomie. Zdecydowanie była to lektura w czasie, której miałam sporo przemyśleń, stawiałam pytania i szukałam odpowiedzi. Podstawowym założeniem autora jest umrzeć, nie zostawiając po sobie żadnych oszczędności. Brzmi kontrowersyjnie? Może trochę. Po naszej śmierci nam już te pieniądze nie są potrzebne. Warto korzystać z życia i inwestować w doświadczenia. I z tą myślą ja się zdecydowanie utożsamiam. Czas spędzony z bliskimi, podróże, szkolenia, to płaszczyzny, na których autor nie oszczędza. Zamarzył sobie zorganizować okrągłe urodziny na egzotycznej wyspie. Zafundował swoim gościom przelot i pobyt. Było to wyjątkowe spotkanie, choć kosztowało też naprawdę dużo. Czy żałował? Ani razu. Jednak zaraz na początku lektury zaświeciła mi się kontrolna lampka. No fajne jest takie życie, ale co z dziećmi? Nic im nie zostawić? To egoistyczne podejście. Na szczęście autor przewidział (pewnie nie tylko) moje rozterki. Po co czekać aż do śmierci? Jeśli mamy pieniądze już teraz, przekażmy je naszym pociechom. Trzeba się zastanowić, czy bardziej przydadzą się im w wieku 30, czy 60 lat. Autor przytacza badania, w których pyta respondentów o najlepszy wiek na otrzymanie takiego wsparcia finansowego.  Większość opowiada się za przedziałem 26-35 lat. I jak się na tym zastanowić, to faktycznie ma sens. Przynajmniej dla mnie. A co jeśli nie mamy dzieci, a chcemy przekazać oszczędności na cele charytatywne? Argumentacja jest podobna. Po co i na co czekać? Przecież te pieniądze przydadzą się już teraz. Z drugiej strony czas może sprawić, że  więcej przekażemy. Głośno zastanawiam się też nad szacunkiem do czyjejś pracy w przypadku, kiedy dzieci mają podane wszystko pod nos. Książka jest napisana prostym językiem i naprawdę przyjemnie mi się ją czytało. Sama idea mnie przekonuje, ale środki do tego niezbyt. Jak żyć godnie i umrzeć z zerem na koncie? Według autora jesteśmy w stanie mniej więcej obliczyć, ile lat nas jeszcze czeka. Namawia on do przeprowadzenia kompleksowych badań. A nawet do założenia aplikacji, która będzie nam odliczać czas. No do mnie to totalnie nie przemawia i jestem sceptycznie nastawiona do wyznaczania daty swojej śmierci. Jednak książka warta przeczytania. Daję 8/10 i jestem ciekawa, czy autor faktycznie umrze z zerem na koncie. 😀


3. Pamiętnik diabła

No co by to było za podsumowanie miesiąca bez żadnej krwawej historii? Taka też musi być! W październiku sięgnęłam kolejny raz po książkę Bednarka i wiem, że się polubimy. Pamiętnik diabła to pierwsza z serii książek o Kubie Sobańskim. Pozornie to młody chłopak, na studiach, w szczęśliwym związku. A pozory mylą, bo tak naprawdę Kuba jest mordercą. Poluje na dziewczyny, które przypominają mu jego siostrę. Do zbrodni solidnie się przygotowuje. Wybiera swoją ofiarę, śledzi ją, chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. To przygotowanie sprawia, że policjantom bardzo ciężko jest odnaleźć sprawcę. Czytelnik poznaje dokładnie perspektywę zabójcy, jego motywy i myśli. W czasie lektury wychodzi na jaw dlaczego interesuje się konkretnym typem ofiar. Wiąże się to z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Czy budzi to współczucie i zrozumienie? Według mnie nie. To typowy portret psychopaty, który nie ma żadnych wyrzutów, ani refleksji. Bez mrugnięcia okiem, naprowadza śledczych na fałszywy trop i w ramach zemsty, skazuje na śmierć niewinnego chłopaka. Dla mnie dużym atutem jest też miejsce akcji, czyli mój ukochany Kraków. Jestem ciekawa dalszych losów Kuby, bo coś czuję że jeszcze będzie się działo. Zdecydowanie to najlepsza książka w tym miesiącu! Dla mnie mocne 9/10. 



Read more »
o listopada 05, 2023 0
Podziel się!
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Polecany post

Wiosenne książki? Podsumowanie kwietnia i maja.

Popularne posty

  • No weźże mnie na wycieczkę - pomysły na prezent z okazji Dnia Dziecka [aktualizacja 2023]
     Dzień dziecka zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji mam dla Was kilka propozycji, gdzie można by się wybrać ze swoją pociechą, ale nie ...
  • Styczniowe wyprawy
     Z pierwszego miesiąca w roku staram się wycisnąć jak najwięcej pod względem podróżniczym, bo wyczuwam że luty i marzec mogą mnie trochę zaw...
  • 10 momentów z podróży, czyli podróżnicze podsumowanie roku 2022.
      Przyznam szczerze, że pomysł na podsumowanie tego roku zaczął we mnie kiełkować już w listopadzie. Zaczęłam się zastanawiać, w jakiej form...

Archive

  • ►  2025 (8)
    • ►  cze 2025 (1)
    • ►  maj 2025 (1)
    • ►  kwi 2025 (1)
    • ►  mar 2025 (2)
    • ►  lut 2025 (1)
    • ►  sty 2025 (2)
  • ►  2024 (25)
    • ►  gru 2024 (2)
    • ►  lis 2024 (2)
    • ►  paź 2024 (2)
    • ►  wrz 2024 (3)
    • ►  sie 2024 (2)
    • ►  lip 2024 (3)
    • ►  cze 2024 (1)
    • ►  maj 2024 (1)
    • ►  mar 2024 (3)
    • ►  lut 2024 (3)
    • ►  sty 2024 (3)
  • ▼  2023 (37)
    • ►  gru 2023 (3)
    • ▼  lis 2023 (2)
      • Rzym w 3 dni - co zobaczyć?
      • Październikowe książki
    • ►  paź 2023 (2)
    • ►  wrz 2023 (2)
    • ►  sie 2023 (3)
    • ►  lip 2023 (4)
    • ►  cze 2023 (3)
    • ►  maj 2023 (4)
    • ►  kwi 2023 (3)
    • ►  mar 2023 (4)
    • ►  lut 2023 (3)
    • ►  sty 2023 (4)
  • ►  2022 (33)
    • ►  gru 2022 (2)
    • ►  lis 2022 (3)
    • ►  paź 2022 (3)
    • ►  wrz 2022 (4)
    • ►  sie 2022 (3)
    • ►  lip 2022 (3)
    • ►  cze 2022 (2)
    • ►  maj 2022 (3)
    • ►  kwi 2022 (2)
    • ►  mar 2022 (3)
    • ►  lut 2022 (2)
    • ►  sty 2022 (3)
  • ►  2021 (39)
    • ►  gru 2021 (4)
    • ►  lis 2021 (3)
    • ►  paź 2021 (2)
    • ►  wrz 2021 (4)
    • ►  sie 2021 (2)
    • ►  lip 2021 (3)
    • ►  cze 2021 (3)
    • ►  maj 2021 (4)
    • ►  kwi 2021 (4)
    • ►  mar 2021 (3)
    • ►  lut 2021 (4)
    • ►  sty 2021 (3)
  • ►  2020 (5)
    • ►  gru 2020 (5)

Szukaj na tym blogu

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Podróże z książką. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.